Выбрать главу

Moore spojrzał na Zuckera.

– Co pan miał na myśli, mówiąc, że coś tu nie gra?

– Nie ma żadnych narzędzi zbrodni. Również w samochodzie, który stoi zaparkowany przed domem. – Zucker wskazał na umeblowany skromnie salon. – Mieszkanie wygląda tak, jakby nikt go nie zajmował. Lodówka jest prawie pusta. W łazience było tylko mydło, szczoteczka do zębów i maszynka do golenia. To przypomina hotel. Miejsce do spania.

To nie tu realizuje swoje fantazje.

– Ale tutaj mieszka – zauważył Crowe. – Na ten adres dostaje pocztę. Tu trzyma swoje rzeczy.

– Brakuje w tym miejscu tego, co najważniejsze – rzekł Zucker. – Jego trofeów.

Moore’a przeszedł dreszcz. Zucker miał rację. Chirurg wycinał swoim ofiarom narządy i zachowywał je na pamiątkę, by sycić się ich widokiem między kolejnymi polowaniami.

– Nie mamy jeszcze wszystkich elementów łamigłówki – stwierdził Zucker, zwracając się do Moore’a. – Muszę zobaczyć miejsce pracy Warrena Hoyta. Jego laboratorium.

Barry Frost usiadł przy klawiaturze komputera i wpisał nazwisko pacjentki: Nina Peyton. Na ekranie pojawiła się lista informacji.

– To jego tereny łowieckie – wyjaśnił Frost. – Tu znajduje swoje ofiary.

Moore wpatrywał się w monitor, zaszokowany tym, co zobaczył. Wokół słychać było szum aparatury, dzwoniące telefony i brzęk stojaków z probówkami krwi. W tym aseptycz-nym świecie lśniącej stali i białych fartuchów, świecie medycyny, Chirurg spokojnie tropił swoją zdobycz. Dzięki komputerowi mógł uzyskać informacje o każdej kobiecie, której krew albo płyny ustrojowe badano w Interpath Labs.

– To największe laboratorium diagnostyczne w mieście – stwierdził Frost. – Jeśli gdziekolwiek w Bostonie pobiera się komuś krew, istnieje duże prawdopodobieństwo, że trafi do analizy właśnie tutaj.

Właśnie tutaj. Do Warrena Hoyta, pomyślał Moore.

– Miał jej domowy adres – zauważył Moore, przeglądając dane Niny Peyton. – A także informacje o miejscu pracy, wieku i stanie cywilnym…

– Oraz diagnozę – dodał Zucker, wskazując na widoczne na ekranie słowo gwałt. – On tego właśnie szuka. To go ekscytuje. Okaleczone emocjonalnie kobiety. Napiętnowane przez seksualną agresję.

Moore słyszał w głosie Zuckera ton podniecenia. Fascynował go pojedynek z inteligentnym przeciwnikiem. Dostrzegł w końcu strategię wroga i podziwiał jego geniusz.

– Analizując krew tych kobiet, poznawał ich najbardziej wstydliwe sekrety – kontynuował Zucker. Wyprostował się i powiódł wzrokiem po laboratorium, jakby widział je pierwszy raz.-Zastanawiał się pan kiedyś, ile w takim miejscu o nas wiedzą? – zapytał. – Ilu dostarczamy im informacji, pozwalając wkłuć sobie igłę w żyłę? Badanie krwi ujawnia nasze najintymniejsze tajemnice. Czy umieramy na białaczkę albo AIDS, czy w ciągu ostatnich paru godzin wypaliliśmy papierosa albo wypiliśmy lampkę wina, czy bierzemy prozac z powodu depresji albo viagrę, bo nie mamy wzwodu? On wiedział o tych kobietach wszystko. Dotykał ich krwi, wąchał ją. A one były tego nieświadome. Nie podejrzewały, że rozkoszuje się nimi obcy mężczyzna.

– Ofiary w ogóle go nie znały – stwierdził Moore.

– Ale on je znał. I to z najbardziej intymnej strony – oświadczył Zucker z ogniem w oczach. – Chirurg nie przypomina seryjnych zabójców, z którymi dotychczas miałem do czynienia. Jest wyjątkowy. Pozostaje niewidoczny, bo tropi swą zdobycz z ukrycia. – Spojrzał z podziwem na stojak z probówkami na blacie. – To laboratorium stanowi jego teren łowiecki. Podąża śladami krwi i cierpienia.

Kiedy Moore wyszedł ze szpitala, powietrze wydawało mu się chłodniejsze i bardziej rześkie niż w ciągu ostatnich tygodni. W Bostonie będzie tej nocy mniej otwartych okien, mniej kobiet narażonych na agresję.

Chirurg nie wyruszy na łowy. Będzie się upajał ostatnią zdobyczą.

Moore przystanął nagle obok samochodu, ogarnięty rozpaczą. Warren Hoyt mógł właśnie w tym momencie sięgać po skalpel…

Usłyszał czyjeś kroki i uniósł z wysiłkiem głowę. Spojrzał na mężczyznę, stojącego w mroku o kilka kroków dalej.

– Dopadł ją, prawda? – zapytał Peter Falco.

Moore przytaknął.

– O, Boże! – Falco wzniósł oczy do nieba. – Odprowadziłem ją do samochodu. Pozwoliłem jej odjechać samej do domu…

– Robimy, co w naszej mocy. żeby ją odnaleźć. – Moore czuł, jak pusto brzmi ta formułka. Używali jej, gdy sprawy źle się układały, kiedy wszelkie wysiłki nie dawały rezultatu.

– Czego się dowiedzieliście?

– Wiemy już, kto to jest.

– Ale nie wiecie, dokąd ją zabrał.

– Trzeba czasu, żeby go namierzyć.

– W jaki sposób mógłbym pomóc?

Moore starał się zachować spokój, ukryć własne obawy.

– Wiem, jak trudno jest stać z boku i bezczynnie się przyglądać. Ale to nasza praca.

– O, tak! Jesteście zawodowcami! Więc jak do tego doszło, do cholery?

Moore nie potrafił mu odpowiedzieć.

Falco podszedł bliżej, wyraźnie zdenerwowany, i stanął pod latarnią. Światło padło na jego twarz, ściągniętą ze zgryzoty.

– Nie wiem, co was łączyło – powiedział – ale ona panu ufała. Mam nadzieję, że coś to dla pana znaczy. Że nie jest tylko kolejną sprawą i nazwiskiem na liście.

– Nie – zapewnił go Moore.

Obaj mężczyźni mierzyli się przez chwilę wzrokiem, przyznając w milczeniu, co wiedzą i czują.

– Zależy mi na niej bardziej, niż pan sądzi – stwierdził Moore.

– Mnie także – odparł cicho Falco.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY TRZECI

– Przezjakiś czas zachowają przy życiu – oznajmił doktor Zucker. – Tak jak Ninę Peyton. Kontroluje w pełni sytuację.

Nie musi się spieszyć.

Rizzoli przeszedł po plecach dreszcz. „Nie musi się spieszyć”. Pomyślała, ile czułych zakończeń nerwowych jest w ludzkim ciele i ile bólu można znieść, zanim śmierć przyniesie ulgę. Rozejrzała się po sali konferencyjnej i zobaczyła, że Moore zakrywa twarz dłońmi. Wydawał się skrajnie wyczerpany. Minęła północ i siedzący wokół stołu ludzie byli zmęczeni i zniechęceni. Rizzoli stała z boku, oparta o ścianę. Niewidzialna kobieta, której obecności nikt nie dostrzegał, której pozwolono słuchać, ale nie uczestniczyć w naradzie. Pozbawiona służbowej broni i przydzielona do pracy administracyjnej, była jedynie obserwatorem w sprawie, którą znała lepiej niż ktokolwiek z zebranych.

Moore spojrzał w jej kierunku tak, jakby w ogóle jej nie zauważał. Jakby nie chciał jej zauważyć.

Doktor Zucker podsumował, co wiedzą o Warrenie Hoycie, czyli Chirurgu.

– Osiągnął cel, do którego dążył od dawna – stwierdził. – Będzie się teraz starał maksymalnie przedłużyć przyjemność.

– A więc Cordell była przez cały czas jego głównym celem? – spytał Frost. – Pozostałe ofiary pełniły tylko instrumentalną rolę?

– One także dawały mu rozkosz. Pozwalały rozładować napięcie seksualne, gdy tropił zdobycz. Drapieżnik jest najbardziej podekscytowany, gdy czai się na trudną do upolowania zwierzynę. Cordell była prawdopodobnie jedyną kobietą, której nie mógł podejść. Zawsze czujna i ostrożna, założyła w mieszkaniu mocne zamki i systemy alarmowe, unikała kontaktów z ludźmi, wieczorami wychodziła tylko do pracy. Stała się dla niego wyzwaniem i najbardziej pożądanym łupem. Utrudnił sobie dodatkowo zadanie, dając jej znać, że na nią poluje. Stosował taktykę zastraszenia. Chciał, by czuła, że się do niej zbliża. Pozostałe kobiety stanowiły dla niego aperitif. Cordell była głównym daniem.

– Jest – stwierdził gniewnym tonem Moore. – Ona nadal żyje.