– Międzynarodowa Organizacja Lotnictwa Cywilnego – wyjaśnił Mark. – Wiem, że rejestrują wszystkie loty do i z Europy.
– Świetnie. Możesz tam do kogoś zadzwonić?
– Ktoś by się znalazł. Ale myślę, że to nie na wiele się zda. Kasują wszystkie zapisy po piętnastu dniach. Nie archiwizują tego.
– No to cudownie – skomentował z sarkazmem Lou.
– Tak samo postępują w Europejskim Centrum Kontroli Ruchu Lotniczego w Brukseli. Przy tej liczbie lotów musieliby zgromadzić za dużo materiałów.
– Więc nie ma sposobu.
– Myślę.
– Zadzwoń do mnie, jak wpadniesz na coś. Będę tu jeszcze przez dobrą godzinę – poprosił Lou.
– Jasne, chętnie pomogę – obiecał Mark.
Lou już odkładał słuchawkę, kiedy usłyszał jeszcze swoje imię.
– Poczekaj, przyszło mi coś do głowy. Jest taka organizacja Centralny Zarząd Ruchu Lotniczego z siedzibami w Paryżu i w Brukseli. To chyba jedyni, którzy prowadzą rejestr startów i lądowań. Obejmują całą Europę z wyjątkiem Austrii i Słowenii. Nie mam pojęcia, dlaczego akurat te dwa kraje nie włączyły się do programu. Więc jeżeli N69SU przyleciał z jakiegokolwiek miejsca poza Austrią czy Słowenią, będą to mieli zapisane.
– Znasz tam kogoś? – spytał z nadzieją Lou.
– Nie, ale znam kogoś, kto może mieć tam wejście. Skontaktuję się z nim – zaproponował Mark.
– Cieszę się.
– Nie ma sprawy.
Lou odłożył słuchawkę i zamyślony pukał ołówkiem w swoje stare, porysowane metalowe biurko. Na blacie było pełno śladów po gaszeniu papierosów. Myślał o Alpha Aviation. Zastanawiał się, jak sprawdzić tę organizację.
Najpierw zdecydował się zadzwonić do Reno. Nikt jednak nie słyszał o Alpha Aviation. Nie był tym zaskoczony. Następnie zadzwonił do departamentu policji w Reno. Wyjaśnił, kim jest, i poprosił o połączenie ze swoim odpowiednikiem, szefem wydziału zabójstw. Nazywał się Paul Hersey.
Po kilku przyjacielskich słowach Lou bardzo krótko zreferował Paulowi sprawę Franconiego i w końcu zapytał o Alpha Aviation.
– Nigdy o nich nie słyszałem – stwierdził Paul.
– FZL twierdzi, że samolot był z Reno w Nevadzie.
– W Nevadzie niezwykle łatwo się zarejestrować – wyjaśnił Paul. – Mamy tu pełno drogich biur prawniczych, które nie zajmują się niczym innym, tylko takimi firmami.
– Jak według ciebie można by odnaleźć taką organizację?
– Trzeba zadzwonić do Biura Sekretarza Stanu Nevada w Carson City. Jeżeli Alpha Aviation jest zarejestrowana w Nevadzie, będzie w spisie powszechnym. Chcesz, żebyśmy to sprawdzili?
– Nie, dziękuję, zadzwonię sam. W tej chwili nawet nie wiem do końca, co chciałbym wiedzieć.
– Przynajmniej dam ci ich numer – na chwilę przerwał rozmowę. Lou słyszał, jak Paul wydaje polecenie któremuś z podwładnych, i po chwili otrzymał potrzebny numer. Paul dodał jeszcze: – Powinni ci pomóc, ale gdybyś jeszcze czegoś potrzebował, dzwoń do mnie. A jeżeli przydałby ci się do współpracy ktoś w Carson City, skontaktuj się z Toddem Arronsonem. Jest szefem wydziału zabójstw, a poza tym to porządny gość.
Chwilę później Lou połączył się z Biurem Sekretarza Stanu Nevada. Centrala połączyła go z urzędniczką, która mogła okazać się pomocna. Nazywała się Brenda Whitehall.
Lou wyjaśnił, że chciałby się dowiedzieć wszystkiego co możliwe o Alpha Aviation z Reno w Nevadzie.
– Proszę chwileczkę poczekać – powiedziała Brenda i Lou usłyszał, jak zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze. – Dobrze, mam to – odezwała się po chwili. – Proszę jeszcze moment poczekać. Wezmę teczkę firmy.
Lou rozparł się wygodnie w fotelu, nogi położył na stole; czuł nieprzepartą chęć zapalenia, ale powstrzymał się.
– Już jestem – usłyszał głos Brendy. – Co chciałby pan o nich wiedzieć?
– A co pani ma?
– Mam akt rejestracji. – Brenda czytała w milczeniu i po kilkunastu sekundach powiedziała: – To spółka komandytowa, głównym udziałowcem jest Alpha Management.
– Co to oznacza w normalnym języku? – spytał Lou. – Nie jestem ani biznesmenem, ani prawnikiem.
– To oznacza, że Alpha Management jest korporacją, która utworzyła spółkę komandytową, więc odpowiada w pełni za jej finansowe zobowiązania – wyjaśniła cierpliwie Brenda.
– Ma pani jakieś nazwiska?
– Oczywiście. Akt rejestracji musi zawierać nazwiska i adresy dyrektorów, radcy prawnego firmy i urzędników odpowiedzialnych za realizację zadań wynikających z aktu rejestracji.
– To brzmi zachęcająco. Może mi pani podać te nazwiska?
Lou słyszał szelest przewracanych stron.
– Hmmm – dobiegł go w końcu zaskoczony głos kobiety. – Okazuje się, że w tym dokumencie figuruje tylko jedno nazwisko i adres.
– Jeden człowiek nosi na głowie te wszystkie kapelusze?
– Tyle mówią dokumenty – potwierdziła Brenda.
– Proszę mi podać te dane – poprosił Lou. Sięgnął po kartkę.
– Samuel Hartman z firmy Wheeler, Hartman, Gottlieb i Sawyer. Ich adres: Ósma Rodeo Drive, Reno.
– To brzmi jak nazwa firmy prawniczej – stwierdził Lou.
– Bo tak jest. Poznaję tę nazwę – potwierdziła Brenda.
– To nie na wiele się zda! – skwitował Lou. Wiedział, że wyciągnięcie jakichkolwiek informacji od biura prawnego jest mało prawdopodobne.
– Mnóstwo korporacji w Nevadzie istnieje na tej zasadzie. Ale sprawdzę, czy są jeszcze jakieś dokumenty.
Lou myślał już o kolejnym telefonie do Paula Herseya z prośbą o pomoc w uzyskaniu informacji od Samuela Hartmana, kiedy usłyszał pomruk Brendy zwiastujący jakieś nowe odkrycie.
– Mam tu aneks. Na pierwszym posiedzeniu Alpha Management pan Hartman zrezygnował z funkcji prezydenta i sekretarza. W jego miejsce powołano pana Fredericka Rouse'a.
– Czy zapisano adres pana Rouse'a?
– Jest. Jego stanowisko to główny dyrektor finansowy korporacji GenSys. Siedziba: 150 Kendal Square, Cambridge, Massachusetts.
Lou zapisał wszystko i podziękował Brendzie. Był naprawdę wdzięczny, gdyż nie potrafił sobie wyobrazić, aby te same informacje mógł zdobyć w Biurze Sekretarza Stanu Nowy Jork w Albany.
Lou chciał teraz zadzwonić do Jacka i podzielić się z nim zdobytymi informacjami, gdy dosłownie pod ręką zadzwonił mu telefon. To był Mark Servert.
– Masz szczęście – powiedział Mark. – Człowiek, który zna ludzi z Centralnego Zarządu Ruchu Lotniczego jest w pracy. Okazało się, że właściwie pracuje w twojej okolicy. Ma biuro na lotnisku Kennedy'ego i zajmuje się ruchem lotniczym nad północnym Atlantykiem. Jest w stałym kontakcie z CZRL w Europie, więc natychmiast zadzwonił do nich z pytaniem o lot N69SU z dwudziestego dziewiątego stycznia. Informacja niemal natychmiast ukazała się na monitorze. N69SU przyleciał do Lyonu z Bata w Gwinei Równikowej.
– Cholera! Gdzie to jest? – zapytał Lou.
– Zabij mnie. Bez mapy mogę się domyślać jedynie, że gdzieś w Afryce Zachodniej.
– Zadziwiające.
– Dziwne jest i to, że ledwie wylądowali w Lyonie, natychmiast poprosili drogą radiową o rychły termin odlotu na Teterboro. Jakby czekali tylko na wolną drogę.
– Może wylądowali, żeby uzupełnić paliwo – powiedział Lou.
– Być może – zgodził się Mark. – Mimo wszystko miałbym prawo oczekiwać od nich raczej jednego planu lotu z przystankiem w Lyonie, a nie dwóch oddzielnych planów. Tak mógłbym sądzić, że w Lyonie zatrzymali się na wiele godzin.
– Może zmienili zamiary – domyślał się Lou.
– To też możliwe.
– A może nie chcieli, by ktoś niepowołany wiedział, że lecą z Gwinei Równikowej – zasugerował w końcu Lou.
– Wiesz, że o tym nie pomyślałem – przyznał Mark. – Pewnie dlatego ty jesteś zafascynowanym swoją robotą detektywem, a ja znudzonym urzędnikiem FZL.