– Świadomość, że zorganizowana przestępczość wmieszała się w to, jest przerażająca – stwierdził Jack. – To oznacza również, że ludzie rodziny Lucia są jakoś wplątani w sprawę transplantacji organów. Jeżeli to nie przeszkadza ci spać, to znaczy, że nic już nie przeszkodzi.
– Uspokój się! – krzyknął Raymond do słuchawki. W chwili, gdy miał już wyjść z mieszkania, zadzwonił telefon. Kiedy okazało się, że to doktor Daniel Levitz, wziął słuchawkę do ręki.
– Nie mów mi, żebym się uspokoił! – odpowiedział równie podniesionym głosem Levitz. – Czytałeś gazety. Wiesz, że mają ciało Franconiego! I już był u mnie lekarz z sądówki, jakiś doktor Stapleton, i chciał oglądać kartotekę Franconiego.
– Chyba mu jej nie dałeś, co?
– Jasne, że nie! – sapnął rozzłoszczony Daniel. – Ale wprost oświadczył, że może ją uzyskać nakazem sądowym. Mówię ci, ten facet był bardzo bezpośredni i natarczywy i przyrzekł dotrzeć do sedna sprawy. Podejrzewa, że Franconi miał transplantację. Wprost mnie o to zapytał.
– Czy w twoich kartotekach są jakieś wzmianki o transplantacji albo naszym programie? – zapytał Raymond.
– Nie, w tej kwestii zastosowałem się ściśle do twoich sugestii. Ale jeżeli ktoś zajrzy do kartoteki, na pewno się zdziwi. Przecież leczyłem go od lat i jego stan zdrowia był dokładnie opisany. I nagle wszystkie funkcje wątroby są normalnie wypełniane, bez jakiegokolwiek wyjaśnienia! Nawet bez komentarza. Mówię ci, zaczną zadawać pytania, a ja nie jestem pewny, czy poradzę sobie z odpowiedziami. Jestem poważnie zaniepokojony. Żałuję, że dałem się w to wszystko wplątać.
– Nie dajmy się ponieść emocjom – powiedział Raymond ze spokojem, którego jednak tak naprawdę nie odczuwał. – Nie ma sposobu, żeby ten Stapleton dotarł do samego dna sprawy. Nasze obawy związane z autopsją były czysto hipotetyczne i wynikały z nieprawdopodobnie małej szansy, że ktoś z ilorazem inteligencji równym Einsteinowi byłby w stanie odkryć źródło transplantu. To się nie zdarzy. Ale doceniam, że poinformowałeś mnie o wizycie Stapletona. Kiedy zadzwoniłeś, właśnie wychodziłem na spotkanie z Vinniem Dominickiem. Z jego możliwościami będzie w stanie zająć się wszystkim. W końcu, gdyby się bliżej przyjrzeć obecnej sytuacji, to w pewnym stopniu sam ponosi odpowiedzialność za komplikacje.
Odłożył słuchawkę tak szybko, jak tylko mógł. Uspokajanie doktora Levitza w najmniejszym stopniu nie uciszyło jego własnego niepokoju. Poinformował Darlene, co ma powiedzieć, gdyby przypadkiem Taylor Cabot zadzwonił jeszcze raz, i wyszedł z mieszkania. Złapał taksówkę na rogu Madison i Sześćdziesiątej Czwartej Ulicy i poinstruował kierowcę, jak dojechać na Corona Avenue w Elmhurst.
Sceneria w "Restauracji Neapolitańskiej" była dokładnie taka sama jak poprzedniego dnia, może tylko doszedł zapach kilkuset spalonych od tego czasu papierosów. Vinnie Dominick siedział przy tym samym stoliku, a jego ulubieni goryle na tych samych stołkach przy barze. Otyły, zarośnięty barman jak wtedy zajęty był czyszczeniem szkła.
Raymond nie tracił czasu. Odsunął ciężką, czerwoną aksamitną zasłonę wiszącą za drzwiami, podszedł do stolika Vinniego i bez zaproszenia usiadł. Rzucił na stolik gazetę i starannie ją wygładził.
Vinnie nonszalancko rzucił okiem na nagłówki.
– Jak widać, problem nadal jest – zauważył Raymond. – Obiecaliście, że ciało zniknie. Najwyraźniej spartaczyliście robotę.
Vinnie wziął papierosa, zaciągnął się głęboko i wypuścił w górę strużkę dymu.
– Doktorze – zaczął. – Nie przestaje mnie pan zadziwiać. Albo ma pan nerwy ze stali, albo jest pan kompletnie szalony. Nie toleruję takiego braku szacunku nawet u najbardziej zaufanych ludzi. Albo cofnie pan słowa, które właśnie pan powiedział, albo wstanie pan i zniknie stąd, zanim naprawdę się zdenerwuję.
Raymond ciężko przełknął ślinę i wsunął palec za kołnierzyk, żeby go nieco poluźnić. Przypomniał sobie, z kim rozmawia, i dreszcz przeszedł mu po krzyżu. Jedno małe skinienie Vinniego Dominicka i mogą znaleźć jego zwłoki w East River.
– Przepraszam – powiedział potulnie. – Nie jestem sobą. Jestem bardzo zdenerwowany. Ledwie zdążyłem przeczytać tytuły w prasie, a już zadzwonił do mnie dyrektor z GenSys, grożąc zamknięciem całego programu. Miałem też telefon od lekarza Franconiego. Mówił, że nękał go jeden z patologów sądowych, jakiś Jack Stapleton, i pytał o kartotekę Franconiego.
– Angelo! – zawołał Vinnie. – Podejdź tu!
Powłócząc nogami, Angelo podszedł do stolika. Vinnie spytał, czy zna doktora Stapletona z kostnicy, ale Angelo zaprzeczył.
– Nigdy go nie widziałem. Ale Vinnie Amendola wspominał o nim dziś rano przez telefon. Powiedział, że ten Stapleton jest napalony na Franconiego, bo Franconi to jego przypadek.
– Jak pan widzi, ja też odebrałem kilka telefonów – odparł Vinnie. – Dzwonił Amendola, który ciągle się boi, bo pomógł nam wynieść ciało Franconiego. Dzwonił też brat mojej żony. Prowadzi dom pogrzebowy i to oni wywieź ciało. Zdaje się, że odwiedziła ich Laurie Montgomery i wypytywała o nie istniejące zwłoki.
– Przykro mi, że wszystko zaczyna się tak źle układać – powiedział Raymond.
– Panu i mnie również. Prawdę powiedziawszy, nie mam pojęcia, skąd wzięli to ciało. Wiedzieliśmy, że nie zakopiemy zbyt głęboko, bo ziemia w Westchester jest jeszcze za twarda, więc wyrzuciliśmy go daleko od Coney Island prosto do oceanu.
– Najwyraźniej coś poszło nie tak. Co możemy zrobić, biorąc pod uwagę istniejące okoliczności? – zapytał Raymond.
– Skoro ciało zostało zidentyfikowane, nic nie możemy zrobić. Vinnie Amendola powiedział Angelowi, że wykonali już autopsję. Więc z tym koniec.
Raymond ciężko westchnął i potarł głowę. Ból wyraźnie się wzmagał.
– Ale chwileczkę, doktorze. Chcę pana jeszcze o czymś zapewnić. Kiedy się dowiedziałem, że powodem, dla którego należy uniknąć autopsji, jest wątroba, kazałem ją Angelowi zniszczyć.
Raymond podniósł głowę. Promyk nadziei pojawił się nad horyzontem.
– Jak to zrobiliście? – spytał.
– Strzałem. Rozstrzelaliśmy ją w cholerę. Została całkiem zniszczona jak zresztą wszystkie bebechy. Zgadza się Angelo?
Angelo przytaknął.
– Cały zapas amunicji z remingtona. Kichy faceta wyglądały jak hamburger.
– Więc nie ma pan się o co tak bardzo martwić, doktorze – zauważył Vinnie.
– Jeżeli wątroba została całkowicie zniszczona, dlaczego Stapleton pytał, czy Franconi przeszedł transplantację?
– Pytał? – zdziwił się Vinnie.
– Pytał wprost doktora Levitza.
Vinnie wzruszył ramionami.
– Musiał na to wpaść w jakiś inny sposób. W każdym razie nasz problem skupia się teraz na dwóch osobach: na Jacku Stapletonie i Laurie Montgomery.
Raymond uniósł pytająco brwi.
– Jak już kiedyś mówiłem, gdyby nie chodziło o Vinniego juniora i jego chorą nerkę, nigdy bym się nie wplątał w tę sprawę. Odkąd skorzystałem z pomocy szwagra, stało się to także moim problemem. Skoro go w to wmieszałem, nie mogę zostawić teraz zawieszonego w niepewności, rozumie pan, co mam na myśli? No więc, myślę tak. Wyślę Angela i Franca do tych dwojga lekarzy i niech zadbają o sprawy. Co ty na to, Angelo?
Raymond z nadzieją spojrzał na Angela, który uśmiechnął się po raz pierwszy, od kiedy się poznali. Nie był to pełny uśmiech, bo blizny unieruchomiły częściowo mięśnie twarzy, ale i tak był to uśmiech.
– Od pięciu lat czekam na spotkanie z Laurie Montgomery – rzucił.
– Spodziewam się – odparł Vinnie. – Możesz dostać ich adresy od Vinniego Amendoli?
– Jestem pewny, że z radością wystawi nam Stapletona – stwierdził Angelo. – On chyba jak nikt inny chce, żeby powietrze się oczyściło. A co do Laurie Montgomery, to znam jej adres.
Vinnie zgasił papierosa i uniósł brwi, spoglądając w stronę Raymonda.
– Tak więc, doktorze, co pan sądzi o pomyśle, żeby Angelo i Franco odwiedzili tych wścibskich lekarzy sądowych i przekonali ich, aby zaczęli patrzeć na tę sprawę z naszego punktu widzenia? Muszą uwierzyć, że są powodem naszego poważnego zakłopotania, jeśli rozumie pan, co mam na myśli. – Mrugnął okiem i na ustach pojawił mu się szczególny uśmieszek.
Raymond także lekko się uśmiechnął, z ulgą.
– Chyba nie ma lepszego rozwiązania. – Wstał zza stołu. – Dziękuję, panie Dominick. Jestem wielce zobowiązany i jeszcze raz przepraszam za mój nieprzemyślany wybuch na początku rozmowy.
– Chwileczkę, doktorze. Musimy jeszcze uzgodnić formę rekompensaty.
– Sądziłem, że zostanie to dopisane do poprzedniego rachunku i pokryte zgodnie z wcześniejszym ustaleniem. – Raymond starał się mówić jak biznesmen, nie obrażając rozmówcy. – Przecież ciało Franconiego nie miało się już pojawić.