– Zamknij się, albo zaraz naprawdę się ubiorę i wyjdę! – powiedziałam władczo, bo udzielił mi się nastrój całej tej sytuacji. Dalej GO ssałam. To najsłodszy cukiereczek, który mam przyjemność gościć w swych ustach, więc nie za szybko chcę GO z nich wypuścić.
No, ale przyszła kolej i na cipkę. Jej też należy się chwila przyjemności, dogłębnej penetracji. Jednak jak bardzo nie byłabym podniecona, iloma palcami bym się nie otwierała, to zawsze będzie za mało jak na NIEGO. Facet z dumą patrzy na swą okazałą męskość i z niecierpliwością czeka na to, aż się na Nią nadzieję. Robię to powoli. Facet widzi ból w moich oczach, ale to przyjemny ból i wiem, że go nieźle kręcący. Wreszcie wszedł. Nie cały, bo ten okaz cały wejść nie może! Bynajmniej nie wie mnie…
Ujeżdżałam Go powoli, żadnych euforycznych ruchów. Twarzą do niego, by widział moje podskakujące piersi – tak lubi je masować w trakcie, gdy Go dosiadam, a tu lipa – łapki przywiązane do łóżka. Ujeżdżałam GO tyłem do niego. Wiem, że lubi w trakcie takiego mojego kangurkowego podskakiwania przegiąć moje ciało, rozłożyć mnie jak suczkę i zerżnąć od tyłu – a tu znów nici z tego. I gdy zaczęłam wyczuwać jego zbliżającą się eksplozję, chwilę przed nią zeskoczyłam z konia jak poparzona. Facet był już za bardzo rozpędzony. Po raz trzeci zaczął błagać mnie, bym dokończyła. Ustami, cipką, rączką, czymkowiek… Ale nie! Pozwoliłam MU wytrysnąć samemu. Kilka coraz niższych wystrzałów i z wielkiego Qtasa samoistnie wypłynął cały sok. Widziałam cierpienie w jego oczach. Że takie dobre rżnięcie zakończył tak żałosny orgazm, tzn. wytrysk. Leżał zalany własnym nasieniem. Brzuch, uda no i jego jeszcze wyciekający wulkan.
– Zapomniałam, że odstawiłam pigułki! Dziś mam dni płodne, nie mogłeś skończyć we mnie! – uświadomiłam faceta, gdy jeszcze ostatnie plemniki wydostawały się z niego na zewnątrz. I z dziwną miną dokończyłam – Chociaż… mam już 18lat, odzywają się we mnie uczucia macierzyńskie, będziesz dobrym, a przede wszystkim bogatym ojcem… I patrząc na jego ociekający spermą instrument do zadawania kobietom rozkoszy, ale i do płodzenia w nich dzieci, wspięłam się na łóżko, by GO dosiąść. Ale koleś miał minę! Poważny makler giełdowy, pewnie nawet przy stracie miliona dolarów na giełdzie, czy wizycie niezadowolonego klienta z przywiązaną do siebie bombą nie miałby takiej miny, jaką miał bezsilnie patrząc, jak siadam na jego ociekającej milionami plemników męskości. Pewnie chciałby, by w ułamku sekundy jego Qtas zmalał, zwiodczał, zapadł się do środka jego ciała, plemniki obumarły, znalazła się między nami nieprzepuszczająca guma, ale nic z tych rzeczy. Jedynie prośbami mógł mnie ubłagać, ale czwarte tego dnia błagania spełzły na niczym. Usiadłam na NIM. Wszedł z taką lekkością, bo przecież minutę temu jeszcze tam był. Facet nie mając szans mi tego uniemożliwić pogodził się ze swym losem. Popompowałam go jeszcze trochę i zeszłam z konika jak dziecko, gdy kończy się jego kolejka na karuzeli.
– Czemu to zrobiłaś? Naprawdę chcesz dziecka?! – zapytał podłamany. To właśnie dziecko jest tym, co zniechęca go do stosunków z żoną. Ona już chce dziecka, a on jeszcze nie. Nie ma na nie czasu, cierpliwości. Boi się, że żona niby łykająca pigułki, może specjalnie wpaść, dlatego wybawieniem z sexsideł żony byłam ją, a tu taka niespodzianka:(Jak powiedziałam mu, że to był tylko joke. Jak się tym cieszył i jaką okazał wdzięczność – pozostanie moją tajemnicą.
0 – 694 579 141 – to numer dla dla koników spragnionych mojego ciała. Chociaż ostatnio to bardziej numer dla dziewczyn, które chciałyby przejąć ode mnie moją stadninę. A ja ostatnio mam ciekawsze zajęcie, niż ujeżdżanie facetów…
skomentuj (129)
2005-01-24 14:27:55 ›› Moje notki…
Dawno już zauważyłam, że pisząc notkę o czymkolwiek i tak napotka ona tamą samą Waszą reakcję. Pierwszy koment będzie sprinterski – byle co, by tylko być pierwszym. Drugi, nie dbający o medal będzie już bardziej dotyczył notki. Jeśli będzie to komentarz stałego bywalca, to często pochwalny, że wreszcie jest coś nowego, że fajna notka, że miło się czytało. Kilka kolejnych wpisów, które już nie łapią się na medalowe pozycje, ani nie chcą powtarzać, że notka jest fajna, albo ogólnie ich autorzy chcą mi dowalić, jest treści oczywistej – nuda, dno, błędy, fantazja, konfabulacja, plagiat, ewentualnie – kurestwo! Później ponowny wpis osoby (osób), którym notka uprzednio się podobała, że jednak nie jest ona wcale taka fajna, jak im się wcześniej wydawało. Że po ponownym jej przeczytaniu wychodzi z niej cienizna, dno, głupota i że tak naprawdę to poprzednim wpisem chcieli tylko być mili, itp. Przychodzi Sławek ze swoim elaboratem rozstawiającym po kątach treść zawartą w mojej notce. Tuż po Sławku pojawiają się jego przytakiwacze z tekstami typu: "Brawo, Sławek!" "Sama lepiej bym tego nie ujęła!", itp. Czasami wchodzi też "ściana wchodnia" z jedno- dwuzdaniowym wpisem w którym musi pojawić się słowo z przedrostkiem "kur": kurwa, kurwo, kurewka, kurewko, kurewska, kurwi, kurwienie, itp. Kilka wpisów od nowoprzybyłych i tyle. Szablon, który można przyłożyć do każdej notki – więc po co mam się silić nad kolejnymi?
I co z tego, że miałam nie zerkać w komentarze? Skoro nastukaliście pod poprzednią notką prawie 130 komentów, to trzeba, chociażby z grzeczności zerknąć, co chcecie mi w nich przekazać. I co z tego, że miałam się nie pieprzyć z facetami? Że miałam w ogóle przestać prowadzić tego bloga? Podobno mężczyznę poznajemy po tym, jak kończy. A kobietę pewnie po tym, że czasem nie potrafi skończyć! Faceci, pieprzyliście kiedyś nimfomankę? Albo tylko kobietę, która ma większe od Waszych potrzeby seksualne. Jak się czujecie, gdy wytrysnęliście już całe swoje nasienie, gdy trąba Wam zmiękła, a kobieta chce jeszcze, jeszcze, JESZCZE! Każecie jej skończyć? Każecie jej zmienić jej zapotrzebowania? Ukierunkować ciąg seksualny na np. ciąg do nauki? Pachnie mi to Seksmisją!
I co mam Wam pisać? Takie "zwykłe" codzienne notki z życia? Co zjadłam na kolację, a co na śniadanie? Co działo się na lekcji, a co na przerwie? Z czego dostałam piątkę, a z czego tylko cztery plus? A może, że byłam na studniówce? Że nie mając faceta miałam niemały dylemat – kogo zaprosić na studniówkę? Że było za dużo chętnych, a może że za mało? Że piękne dziewczyny z mojej szkoły, ale także i "szare myszki" zrobiły się na bóstwa, a wolni faceci poszli na całość i poprzychodzili z takimi "towarami", których nawet na wybiegach dla modelek się nie ujrzy? Że studniówka bardziej przypominała przez to FashionTV Party, niż 100dniówkę?
A może napisać co w domu? Że Lex tatusia już nie jest Lexem tatusia, a pewnie jakiegoś ziomala z Pruszkowa, Wołomina, młodego businessmana z Moskwy, a może leży już pocięty w jakiejś dziupli? Że teraz musimy poruszać się już mniej oryginalnym autem? A może że kupiłam sobie taką, a taką kieckę, tego to a takiego projektanta, a do niej takie i takie buty? Że skorzystałam z zaproszenia tego a tego, tu a tu?
A może napisać, co w towarzystwie? Że koleżanka Rosati z którą jestem tu utożsamiana jest z Maxem brr Kolonko starszym niż nowojorskie World Trade Center, chociaż podobnie jak mnie, stać ją na to, by chcąc coś w życiu osiągnąć nie musieć być z możnymi "staruchami" tego świata. Może napisać, kiedy ostatnio miałam okres i jak go przeżywam? Ile i kiedy przytyłam, a ile schudłam? Widzę że Wy swoimi komentami spełniacie kanon komentatorski, ale ja swoimi notkami nie spełniam Waszego kanonu notkowego.
Oto notka z bloga spełniającego kanony (jak wielki Kanion Colorado)