Panna Kirkhope wygięła ramiona do tyłu, jej rozpaczliwe jęki zachęciły służącą do zrobienia paru kroków naprzód. Ale odwaga opuściła ją, gdy ujrzała, jak niższa kobieta zbliżyła się do starej damy i kopnęła ją w plecy. Anna opadła na kolana i złożyła w błagalnym geście dłonie, widząc, że kobieta stanęła okrakiem nad leżącym ciałem panny Kirkhope i powoli, nieprzerwanym strumieniem, wlewała zawartość butelki w otwarte, odwrócone ku niej usta.
Annę poraziły przerywane gulgotem krzyki, przechodzące stopniowo w niski, chrapliwy dźwięk, jakby wypaliły się struny głosowe. Odkryła, że nie może się podnieść nawet wtedy, gdy poczuła, że jej uda stają się wilgotne, a podłogę dookoła stóp zalewa mocz. Nawet wtedy, gdy wyższa kobieta, stale się uśmiechając, zbliżyła się do niej, kropiąc przed nią płynem z buteleczki, jak święconą wodą. Nawet wtedy, gdy pierwsza kropla kwasu dotknęła jej skóry i zaczęła ją palić.
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Peck z niedowierzaniem spojrzał zza biurka na Bishopa.
– Czy zdaje pan sobie sprawę, jak nieprawdopodobnie to wszystko brzmi?
Bishop kiwnął głową, nie usprawiedliwiając się – Sam nie mogę w to uwierzyć.
– Ale dlaczego człowiek, który pana zupełnie nie znał, chciał pana zamordować?
– Braverman był członkiem sekty Pryszlaka. Nie wszyscy popełnili samobójstwo. Część z nich została, aby kontynuować jego dzieło.
– Które polegało na zabijaniu ludzi?
– Nie wiem, inspektorze. Może byliśmy zbyt blisko odkrycia prawdy.
– Prawdy o czym?
– O przyczynie masowego samobójstwa – odpowiedziała Jessica, tłumiąc gniew. – Mój ojciec wierzy, że musi być powód, dla którego Pryszlak i członkowie jego sekty popełnili samobójstwo.
Peck usiadł wygodniej na krześle i drapiąc kciukiem swędzący go koniec nosa, przez chwilę w milczeniu przyglądał się dziewczynie. Była blada i zmartwiona, jej wygląd sugerował, że łatwo załamuje się w trudnej sytuacji. Ale Peck wiedział, że tak nie jest; zbyt długo miał do czynienia z różnymi ludźmi, aby dać się zwieść pozorom. Dziewczyna była o wiele silniejsza, niż się wydawało.
– Ale w dalszym ciągu nie macie pojęcia, o co tutaj chodzi? – spytał.
Jessica pokręciła głową.
– Powiedziałam panu, że wiele lat temu Pryszlak przyszedł do mojego ojca z prośbą o pomoc, ale mój ojciec odmówił.
– Czy sądzi pani zatem, że to może być rodzaj perwersyjnej zemsty? Że następcy Pryszlaka wypełniają polecenia nawet po jego śmierci?
– Nie, to nie jest zemsta. Dlaczego próbowaliby zabić Chrisa? Dlaczego zabili pannę Kirkhope?
– I jej służącą.
– Służąca prawdopodobnie weszła im w drogę. Członkowie sekty Pryszlaka nie szanują ludzkiego życia, nawet swojego. Ten mężczyzna, Ferrier, zabił się bez wahania, widząc, że wpadł w pułapkę. Motywem nie była zemsta. Myślę, że powodowała nimi chęć zabicia każdego, kto wiedział cokolwiek o ich organizacji.
– Nie było próby zamachu na pani życie.
– Jeszcze nie, inspektorze – powiedział Bishop. – Może Ferrier chciał zabić Jessikę po rozprawieniu się z Jacobem Kulekiem.
Peck zmarszczył brwi i zwrócił się do Bishopa.
– W dalszym ciągu nie rozumiem, dlaczego nie oskarżyłem pana o zamordowanie Bravermana i jego żony.
– Przyszedłem do pana, pamięta pan? A przecież z łatwością mogłem opuścić dom, tak aby nikt nie wiedział, że tam byłem. Mogłem wytrzeć odciski palców. Policja na pewno uwierzyłaby, że Braverrnan walczył z żoną, zastrzelił ją, a następnie siebie. To nie ma najmniejszego sensu, żebym najpierw ich zamordował, a później sam zgłosił popełnienie zbrodni.
Peck wciąż nie był przekonany.
– A inni – kontynuował Bishop. – Próba zamachu na życie Kuleka. Zabójstwo Agnes Kirkhope i jej służącej. Wszyscy byli powiązani ze sprawą Pryszlaka. Kulek, gdyż badał działalność Pryszlaka. Agnes Kirkhope, ponieważ odwiedziliśmy ją i powiedzieliśmy o naszych podejrzeniach. No, i oczywiście jej brat – Dominie, był członkiem sekty. To jest logiczne, inspektorze, że ja także powinienem paść ich ofiarą.
– W tej sprawie nic nie jest logiczne, panie Bishop.
– Zgadzam się. Jeszcze bardziej nielogiczne są wydarzenia przy Willo w Road. Jak może je pan wytłumaczyć?
– W tej chwili nie będę nawet próbował. Zamknęliśmy parę osób, ale wszyscy milczą jak zaklęci. Nawet ten, który jak się wydawało, nie był tak zły jak inni, też się zmienił i przyłączył do reszty. Mówię o mężczyźnie nazwiskiem Brewer – związał całą swoją rodzinę i zamknął wszystkich w szafie. Ale oddał się w nasze ręce, zanim zdążył im wyrządzić krzywdę.
Bishop zauważył zdziwienie na twarzy Jessiki. Bał się o nią: próba zabójstwa jej ojca wstrząsnęła nią do głębi. Zadzwonił do Instytutu z domu w Robertsbridge, powstrzymując gwałtowną chęć ucieczki od pokrwawionych ciał, leżących na podłodze w kuchni, bojąc się, że jeśli jego próbowano zabić, to i życiu Kuleka może grozić niebezpieczeństwo. Sam widział, jak oszalała kobieta próbowała zabić Kuleka w Beechwood. I wiedział, że to wszystko było ze sobą powiązane: portret, który zauważył w okrągłym pokoju w Robertsbridge, przedstawiał Dominica Kirkhope’a; pamiętał zdjęcie brata Agnes Kirkhope, chociaż fotografię i portret wykonano w innym czasie, podobieństwo było wyraźne. Zdziwił się, gdy zobaczył w Instytucie nadinspektora Pecka, człowieka, który oficjalnie nadzorował śledztwo w sprawie dziwnych zdarzeń przy Willow Road. Nie był zaskoczony faktem, iż próbowano już zabić Jacoba Kuleka.
– Wszystko, co mam – mówił Peck – to morderstwa, samobójstwa, próba homoseksualnego gwałtu, a poza tym okaleczenie, podpalenie i cele pełne ludzi, którzy nawet nie wiedzą, jaka jest pora dnia. Żeby pomóc mi sporządzić dla komisarza raport, który, jak wam się zdaje, wszystko wyjaśni, dorzucacie informacje o człowieku nazwiskiem Pryszlak i jego szalonej organizacji, której członkowie wierzą w zło jako potężną, fizyczną siłę. Jak pani sądzi, panno Kulek, w jaki sposób komisarz potraktuje mój raport? Każe mnie wsadzić do jednej celi z tymi szaleńcami.
– Ja nie podałam panu żadnego wyjaśnienia. Powiedziałam tylko to, co wiem na ten temat. To pana zadanie, żeby coś z tym zrobić.
– Czy pani ma jakiś pomysł?
– Na początku spróbowałabym ustalić nazwiska wszystkich osób związanych z Pryszlakiem.
– Ma pani na myśli członków sekty?
– Tak.
– A co potem?
Jessica wzruszyła ramionami.
– Nie wiem. Może trzeba ich śledzić? Peck prychnął gniewnie.
– Przynajmniej niech się pan dowie, czy Braverman i Ferrier byli członkami sekty – powiedział Bishop. – To mogłoby zaprowadzić pana do morderców panny Kirkhope i jej gospodyni.
Peck pragnął wyrobić sobie zdecydowaną opinię o Bishopie. Kazał mu zostać w domu w Robertsbridge do chwili przybycia lokalnej policji, a później postarał się, by przewieziono go pod eskortą do Londynu, do biura Pecka w New Scotland Yard. Przesłuchiwał poszukiwacza duchów – co to właściwie jest za zawód? – przez bitą godzinę, zanim, także pod eskortą, nie przyjechała ze szpitala córka Kuleka. Poświęcił już tej sprawie dziesięć godzin i ani o krok się nie posunął. Byłoby mu łatwiej, gdyby wiedział, że Bishop albo kłamie, albo jest całkowicie niewinny.