Выбрать главу

– Poszli? – spytał, nie mając nawet odrobiny nadziei.

– Nie sądzę – odpowiedziała Edith. – Nie dadzą nam spokoju, dopóki nie dostaną Jacoba.

– Ale dlaczego chcą mojego ojca? – spytała Jessica. – Mówiłaś przedtem, że się go boją. Dlaczego? Co może im zrobić?

– Ponieważ jestem bliski poznania prawdy, Jessico.

Odwrócili głowy na dźwięk słabego, drżącego głosu. Edith podniosła latarkę i oświetliła nią Kuleka, który siedział przy ścianie, podpierając się rękami. Wydawało się, że gwałtownie zmalał, jakby jego ciało powoli się kruszyło; miał zapadnięte policzki, oczy przymknięte, jakby walczył ze snem. Jessica szybko podpełzła ku niemu, nie mając siły wstać, i Bishop podążył za nią.

Jessica wzięła ojca za rękę i delikatnie dotknęła jego policzka. Nieznacznie podniósł powieki i próbował się do niej uśmiechnąć. Przytuliła do ojca twarz, bojąc się o niego, choć nie znała przyczyny tego lęku. Nie chodziło jej o fizyczne niebezpieczeństwo, w jakim się znaleźli, także jego obrażenia nie budziły w niej aż takiego niepokoju. Otworzył usta, by znowu coś powiedzieć, ale Jessica delikatnie zakryła mu je palcami.

– Nie mów, ojcze. Oszczędzaj siły. Niedługo nadejdzie pomoc, jestem pewna.

Drżąca dłoń odsunęła jej rękę. – Nie, Jessico… nic nam… już nie pomoże… tej nocy.

– Udało nam się zawiadomić policję, Jacob – powiedział Bishop. – Na pewno spróbują się tu dostać. Kulek z trudem odwrócił się do niego.

– Zupełnie… nie panują… nad tym, co się dzieje, Chris. Tylko sami ludzie… mogą z tym walczyć. Ale to można pokonać.

Zdawało się, że wracają mu siły.

– Jak, Jacob?

– Pryszlak… Pryszlak wiedział, jak rozpętać tkwiące w nim zło. W momencie śmierci umiał pokierować tym złem. Nie widzisz, że jego śmierć była jak otwarcie pudełka i wypuszczenie zawartości. Miał wystarczająco silną wolę, by nawet w momencie śmierci panować nad swoją psychiką.

– To niemożliwe.

– Przez lata, Chris, przez lata przygotowywał swój umysł do tego ostatecznego momentu.

Kulek odetchnął głęboko i zgięty wpół zaczai kaszleć, ramiona drgały mu spazmatycznie. Gdy atak minął, posadzili go i oparli o surowy, ceglany mur; z przerażeniem ujrzeli kropelki krwi na jego ustach i brodzie. Przez chwilę oddychał wolno, potem otworzył oczy.

– Nie rozumiesz? Latami budował wokół siebie potęgę zła, poprzez praktyki własne i swoich zwolenników; ich umysły porozumiewały się, łączyły w jedność, ukierunkowując indywidualne siły, aż scaliły się w jedną potęgę; pozostała tylko bariera życia.

– I pokonał ją? Wiedział, że będzie mógł działać nawet po śmierci?

Kulek znowu zamknął oczy.

– Wiedział. To był niezwykły człowiek, jego zdolności umysłowe były znacznie większe niż przeciętnego człowieka. Wykorzystywał te obszary mózgu, o których nie mamy pojęcia. Mózg jest dla nas tajemnicą, a on odkrył niektóre jego sekrety.

Edith Metlock odezwała się z ciemności:

– Jacob ma rację. Boją się go, ponieważ zna prawdę.

– Ale nie mam odpowiedzi! – powiedział głośno Kulek, z jego głosu przebijały gniew i bezradność.

Edith chciała jeszcze coś powiedzieć, kiedy nagle spojrzała na klapę i zaczęła nasłuchiwać.

– Nadal tu są – wyszeptała. – Coś przesuwają, słyszę szuranie.

Jessica i Bishop zbliżyli się do zamkniętej klapy i nasłuchiwali, starając się oddychać jak najciszej. Nie widzieli wąskiej strużki krwi ściekającej z ust Kuleka po brodzie, zbierającej się wzdłuż linii szczęki i kroplami spadającej mu na pierś. Krwotok nasilił się, krew spływała strumieniem z brody.

Szuranie na dole ustało i przez moment panowała cisza. Wszyscy troje podskoczyli, kiedy coś uderzyło w klapę. Uniosła się na parę cali i znów opadła.

– O Chryste, znaleźli coś, czym mogą rozwalić klapę! – powiedział Bishop, jego nerwy znów zaczęły swój gorączkowy taniec.

Uderzenie powtórzyło się, Jessica i Bishop dołączyli do Edith w nadziei, że ich wspólny ciężar utrzyma pokrywę. Ale powoli zaczęła się pod nimi unosić.

– Musieli przyciągnąć stół czy coś takiego z jakiegoś mieszkania i stoją na nim. Teraz pcha więcej niż jedna osoba.

Bishop wyrwał medium latarkę i oświetlił wnętrze maszynowni w poszukiwaniu jakiejś broni, czegokolwiek, czym mógłby się posłużyć w walce z napastnikiem. W ścianach były małe okna i drzwi prowadzące na dach; koło napędowe i motor windy znajdowały się obok, otwór szybu był czarny i groźny. Nie leżały tu żadne narzędzia, absolutnie nic, co mogłoby posłużyć za broń. Klapa pod nimi uniosła się o parę milimetrów, podparła ją gruba metalowa sztaba. Bishop pociągnął sztabę, lecz zaklinowała się w otworze. Na jego krawędziach zacisnęły się palce, a nacisk stał się jeszcze intensywniejszy. Szpara poszerzyła się i usłyszeli, jak na dole ciągną jakiś następny przedmiot, by użyć go jako dźwigni. Próbowali odciągnąć palce od krawędzi, ale ręce powracały w innym układzie. Z całej siły pchali pokrywę, aż zesztywniały im mięśnie, czuli jednak, że z każdą sekundą klapa podnosi się coraz wyżej. Jakaś ręka wepchnęła się przez otwór, a Jessica krzyknęła, gdy dłoń zacisnęła się na jej nadgarstku.

W tym momencie włączono prąd.

Światło napłynęło przez otwór, oślepiając ich nagłym blaskiem. Szczęknęły mechanizmy windy i zaczęło się obracać koło napędowe, kabina zaś podjęła przerwaną podróż. Na dole rozległy się krzyki, i pokrywa opadła; dłonie już wcześniej zniknęły z krawędzi otworu. Z dołu dobiegało szuranie, tupot zbiegających po schodach nóg, krzyki ludzi przewracających się w panicznej ucieczce przed oślepiającym światłem.

Obie kobiety odsunęły się od klapy, płacząc z ulgi, dziękowały Bogu, że nareszcie mają to za sobą – przynajmniej na tę noc. Bishop ostrożnie uniósł pokrywę, wypadły metalowe pręty i, odbijając się od stojącego niżej stołu, zabrzęczały na betonowym podeście. Schody były puste, leżały tylko rozciągnięte ciała rannych. Bishop słyszał, jak prześladowcy pędzą w dół, wielu z nich poruszało się szybko, odpychając tych, którzy wcześniej padli ofiarą Ciemności i których światło zupełnie oślepiło.

– Odeszli – zwrócił się cicho do kobiet.

Nagle przeniknął go zimny powiew wiatru i odwróciwszy się, ze zdziwieniem zobaczył szeroko otwarte drzwi. Jacob Kulek nie siedział już pod ścianą.

Kobiety spojrzały w górę, gdy upuścił pokrywę i rzucił się do drzwi. One również zrozumiały, że niewidomy zniknął.

Gdy Bishop wybiegł na dach, wiatr smagnął go jak biczem, targając ubranie, chłoszcząc twarz, zmuszając do zmrużenia oczu.

Światła miasta rozciągały się przed nim jak ogromna, srebrno-pomarańczowa konstelacja i przez chwilę patrzył na piękno stworzone ręką człowieka, po raz pierwszy naprawdę rozumiejąc potęgę światła. Przeraził się, kiedy nigdzie nie dostrzegł Kuleka; dach był zupełnie płaski, z wyjątkiem maszynowni i bliźniaczej kabiny, w której zapewne znajdował się potężny zbiornik na wodę. Jessica i Edith dołączyły do niego i we trójkę z lękiem przeszukiwali dach.

– Jacob! – krzyknęła Edith.

Jessica i Bishop spojrzeli w tym kierunku co Edith i zobaczyli, że niewidomy mężczyzna stoi zaledwie dziesięć jardów od krawędzi dachu; w blasku świateł widzieli tylko jego sylwetkę. Odwrócił się, kiedy zaczęli się do niego zbliżać.

– Nie – ostrzegł ich – tu jest niebezpiecznie. Musicie zostać na miejscu.

– Ojcze, co robisz? – Jessica przekrzykiwała ryk wiatru, wyciągając błagalnie ręce.

Kulek złapał się za brzuch, ale zdołał opanować ból. Jego twarz była białawą, niewyraźną plamą na tle ciemnego nieba, ale zobaczyli, że z ust spływa mu na brodę jakaś czarna substancja. Ledwo mówił, zdawało się, że krew wypełnia mu gardło.