– Chcieli mojej śmierci! Chcieli mnie zabić, zanim znajdę odpowiedź… zanim dowiem się, jak mogę wykorzystać moją…
Zbliżył się do krawędzi dachu i słowa rozwiały się na wietrze.
– Nie! – krzyknęła Jessica i wyrywając się Bishopowi i Edith, pobiegła w stronę niewidomego. – Nie!
Kulek odwrócił się i spojrzał na Jessikę, ale jego słowa porwał szalejący wiatr. Potem skoczył w noc.
ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY
Jessica zatrzymała samochód, Bishop po raz kolejny wychylił się przez okno i pokazał żołnierzowi specjalną przepustkę. Sierżant przyjrzał się jej dokładnie, następnie schylił głowę i badawczo popatrzył na siedzącą z tyłu Edith Metlock. Dopełniwszy formalności, dał znak innemu żołnierzowi, który odsunął biało-czerwoną barierkę. Odkąd wjechali w okolice Willow Road, już po raz trzeci musieli się zatrzymać. Jechali dalej, bacznie obserwowani przez żołnierzy stojących bezczynnie wokół wojskowych ciężarówek; ich ciekawość była widoczna, a jeszcze bardziej widoczna była ich broń. Przy tej operacji wojsko nie chciało podejmować najmniejszego ryzyka, szczególnie po masakrze, która miała miejsce trzy tygodnie temu. Tamtej nocy zginęło wiele osób, zarówno cywilów, jak policjantów i żołnierzy, ich umysły zostały zarażone lub zaatakowane przez jakąś substancję chemiczną, którą, jak twierdzą naukowcy, zawiera Ciemność; sprawiła ona, że rzucili się na siebie, niszcząc światła, stanowiące ich jedyną ochronę. Odparcie napływających hord było utrudnione zamieszaniem, które powstało w ich własnych szeregach. Doszło do straszliwej bitwy i tylko szybkie przybycie posiłków zapobiegło całkowitej klęsce. Rozegrała się koszmarna tragedia, ale doprowadziło do niej zlekceważenie siły niewidzialnego wroga. Dzisiejszej nocy będą lepiej przygotowani.
Jessica wjechała na środek jezdni, wymijając zaparkowaną przy krawężniku ciężarówkę z olbrzymimi reflektorami. Minęli wiele takich wozów, niektóre stały tu już od dwóch tygodni, inne sprowadzono specjalnie na dzisiejszą operację. Większość z nich przerobiono tak, by dawały szeroki i silny snop światła. Mniejsze reflektory umieszczono na dachach domów lub zawieszono na ich okapach; najbardziej zagrożone części Londynu dosłownie zalano światłami. W dalszym ciągu w całym mieście obowiązywała godzina policyjna, a utrzymywanie zapalonych świateł nabrało teraz szczególnego znaczenia. Weterani wojenni, pamiętający naloty, jako ironię losu potraktowali prawny nakaz palenia w nocy świateł, gdy podczas wojny było to karalne wykroczenie.
Im bliżej byli Willow Road, tym większy niepokój ogarniał Bishopa. Patrząc na Jessikę, widział, że ma ściągniętą twarz i mocno ściska kierownicę. Po śmierci Kuleka stali się sobie bliżsi, ich wzajemna sympatia przerodziła się w przyjaźń – a nawet w coś więcej. Nie byli jeszcze kochankami, lecz oboje wiedzieli, że gdy zabliźnią się rany każdego z nich i opadnie napięcie, więź uczuciową pogłębi bliskość fizyczna. Oboje czuli pożądanie, ale nie mogło być ono – i nie będzie – pospiesznie spełnione.
Jessica zahamowała, gdy samochód wojskowy beztrosko wyjechał z Willow Road i skręcił na ich pas – kierowca najwyraźniej korzystał z pustki na ulicach. Uniósł tylko rękę w przepraszającym geście i pojechał dalej. Jessica zdjęła nogę z hamulca i wprowadziła samochód na Willow Road.
Bishop otworzył szeroko oczy ze zdumienia na widok ulicy, choć jako krótkowidz nie widział szczegółów. Willow Rpad zapełniały wszelkiego rodzaju pojazdy, w większości wojskowe, inne należały do stołecznej policji, wiele było też wozów cywilnych. Na odkrytych ciężarówkach zainstalowano reflektory, a uzbrojone wozy pancerne pilnowały wylotów ulicy. Wszędzie kręcili się ludzie w mundurach, niebieski mieszał się z khaki, żołnierze obstawili chodniki niczym gwardia honorowa. Przetrząśnięto wszystkie domy w poszukiwaniu ukrywających się tam ofiar, których być może wcześniej nie zauważono. Przy końcu ulicy Bishop dostrzegł jasną czerwień wozów strażackich i złowieszcze białe kształty ambulansów. Zrozumiał, że władze przygotowane są na najgorsze. I kiedy Jessica minęła zaparkowane pojazdy i pędzących ludzi, Bishop naprawdę się zdziwił, zobaczywszy wokół siebie zupełnie pusty teren. Domy z obu stron rumowiska, gdzie było kiedyś Beechwood, zostały całkowicie rozebrane. Nie widział dobrze całego placu – dookoła stały rozmaite maszyny i pojazdy – ale wiedział, co znajduje się w środku, gdyż dokładnie przedstawiono mu plan nocnej operacji. Władze musiały włączyć Bishopa i Edith do tej akcji, aczkolwiek niechętnie, gdyż eksperyment powtarzany przez trzy ostatnie noce zakończył się klęską – Ciemność już tu nie wróciła. Sicklemore, pierwszy osobisty sekretarz ministra spraw wewnętrznych, któremu trzy tygodnie temu udało się przeżyć tę piekielną noc, zasugerował, by jeszcze raz zwrócono się do Bishopa i Edith Metlock z prośbą o pomoc. Odezwały się głosy protestu. Naukowcy i inżynierowie zaangażowani w tę operację twierdzili bowiem, że Ciemność nie ma nic wspólnego ze zjawiskami paranormalnymi, a jest tylko nośnikiem jakiejś nieznanej i jeszcze niemożliwej do ustalenia substancji chemicznej, która w jakiś sposób wyzwala reakcję w układzie limbicznym mózgu, tworząc ładunki elektryczne, które wywołują ataki wzmożonej agresji. Ciemność jest fizyczną rzeczywistością, chemicznym katalizatorem, a nie mistyczną i bezcielesną pijawką, i dlatego może być pokonana metodami naukowymi, a nie spirytystycznymi praktykami. Uprzednio naukowcy i parapsycholodzy, nie tając wzajemnej niechęci, współpracowali ze sobą, lecz po śmierci Jacoba Kuleka obustronna pogarda tak się nasiliła, że porozumienie stało się niemożliwe. Ale Sicklemore nalegał. Trzy noce niepowodzeń i trzy dni złorzeczeń ministra, żołądkującego się z powodu braku jakichkolwiek rezultatów, doprowadziły go do ostateczności: Bishop i Metlock.dawali przynajmniej nikłą szansę wyjścia z kłopotów, przecież „coś” się wydarzyło, kiedy tu byli ostatnim razem.
Edith Metlock patrzyła na wojskowy i naukowy sprzęt z mroku tylnego siedzenia samochodu. Jej serce tonęło w rozpaczy. Czy to wszystko poszło na marne? Czy Jacob umarł na próżno? Ciemność stała się teraz jeszcze silniejsza, w dalszym ciągu nic nie mogło zniszczyć jej siły. Starała się z nim skontaktować, ale straciła chyba swoją moc jako medium, nic już więcej do niej nie przyszło, nie słyszała już żadnych głosów, nie miała żadnych wizji. Czuła, że cienka zasłona dzieląca ją od świata ducha zmieniła się w barierę nie do przebycia. Pewnie dlatego, że utraciła wiarę.
Peck zobaczył, że nadjeżdża ich samochód i wyszedł na środek ulicy, machając do nich ręką. Schylił się do okna, kiedy Jessica zahamowała.
– Znajdzie pani miejsce do parkowania kawałek dalej, panno Kulek – powiedział, następnie zwrócił się do Bishopa: – Czy moglibyście z panią Metlock pójść ze mną?
Wysiedli z samochodu, Jessica pojechała dalej, w poszukiwaniu wolnego miejsca.
– Jak ona się czuje? – spytał Peck, wskazując głową odjeżdżający pojazd.
– Zaczyna uważać, że śmierć jej ojca na nic się nie zdała. Tym ciężej to przeżywa – odpowiedział Bishop.
Peck westchnął w duchu. Przypomniał sobie, jak parę tygodni temu znalazł ich na dachu wieżowca, przemarzniętych, kompletnie wyczerpanych. Świtało już, kiedy na czele kilku wozów policyjnych dotarł do wysokiego budynku. Tylko dzięki uporowi jednego z mieszkańców dowiedzieli się, gdzie jest Kulek. Lokator ten próbował przez całą noc połączyć się z policją, dzwoniąc co godzinę, ale ponieważ linię zalewała fala zgłoszeń, wiadomość przyjęto dopiero przed świtem. Peck i jego ludzie dotarli do piątego piętra, sprawdzając po drodze każde ciało, nie tracąc czasu na zajmowanie się rannymi, kiedy spotkali schodzącego Bishopa. Był oszołomiony i kompletnie wyczerpany, zarówno fizycznie, jak psychicznie. Powiedział im, że obie kobiety są wciąż na dachu, a Jacob Kulek nie żyje. Dopiero, kiedy wszyscy znaleźli się bezpiecznie na dole, Peck dowiedział się, że Kulek rozmyślnie skoczył; Edith powiedziała, że śmierć Kuleka rozwiąże zagadkę Ciemności. Pani Metlock nie histeryzowała, mówiła cicho i spokojnie. Chyba udało jej się przekonać córkę Kuleka, chociaż widać było, że dziewczyna bardzo cierpi. Gdy Peck, obszedłszy budynek, znalazł zgruchotane ciało Kuleka, ogarnęła go wściekłość. Niewidomy mężczyzna został ciężko ranny, gdy rozbił się samochód policyjny, doznał obrażeń zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Na pewno majaczył, zanim skoczył, powinni byli to zauważyć. A teraz medium kreuje go na nowego mesjasza, który poniósł śmierć dla dobra ludzkości. Peck odwrócił się od zdeformowanego ciała, i nie próbując ukryć gniewu, podszedł do czekających na niego osób. Niewidomy siłą uderzenia został wyrzucony z samochodu, dowlókł się po schodach na dziesiąte piętro, ścigany przez tłum żywych trupów i szaleńców, a później spadł z dachu; cóż chwalebnego może być w takiej śmierci? Nawet Bishop uwierzył w zwariowane zapewnienia medium. Ale upłynęły już trzy tygodnie i nie zdarzyło się nic, co zmniejszyłoby siłę Ciemności. Okrutnie się pomylili i Peck może im tylko współczuć.