Выбрать главу

– A ty masz wódkę? – syknęła Elena.

– Spirytus do przecierania pośladków – odparł Jaskari. Był przecież lekarzem ł nigdy nie rozstawał się z doskonale wyposażoną apteczką.

Indra w tym momencie na pewno wybuchnęłaby śmiechem, Elena jednak miała inny rodzaj poczucia humoru.

Trochę bez przekonania jeden ze stworków oświadczył:

– Nie macie prawa przebywać na naszym terenie.

Drugi szturchnął go w bok, wódka bardzo kusiła.

Jaskariemu ogromnie nie podobały się groty strzał, wyglądały na czymś wysmarowane, prawdopodobnie jakimś środkiem oszałamiającym, a może śmiercionośną trucizną. Te małe bestie dobrze się przecież na tym znały, boleśnie doświadczyli tego poprzednim razem. Chłopak postanowił więc blefować.

– Pamiętajcie, że pochodzimy z miasta Saga, to siedziba tych, którzy znają się na magii. Jeśli do nas strzelicie, zmienicie się w małe pełzające robaki, które wasi pobratymcy zapewne chętnie pochłoną. Odmówiłem już nad wami zaklęcie i jeśli tylko wypuścicie strzały, stanie się tak, jak mówiłem.

Słowa odniosły skutek. Respekt wobec niesamowitych możliwości tajemniczych mieszkańców Sagi nie miał granic. Opuszczono łuki.

– Wódki! – warknął ostro jeden ze stworów.

– Oczywiście, chodźcie z nami do gondoli!

Ależ, Jaskari, przeraziła się Elena w duchu. Pomyśl, co będzie, jeśli oni zabiorą nam nasz pojazd! Albo jeśli się upiją, mogą wtedy stać się niebezpieczni!

Elenie obca była żądza przygód tak charakterystyczna dla innych z grupy jej rówieśników. Dziewczyna miała jedno marzenie: być dobrą żoną i gospodynią dla miłego, przystojnego męża. Jaskari świetnie się do tego nadawał, no ale wszystko popsuł, zadając się z tą Griseldą!

Jakież to gorzkie!

Walczyła ze śmiertelnym przerażeniem, gdy szli w stronę gondoli. Powietrzny statek wywołał olbrzymie podniecenie u mężczyzn, zaczęli głośno szwargotać w swoim języku, wydając przy tym takie same zgrzytliwe, pozbawione melodii dźwięki jak Tsi.

– Siądźcie sobie na trawie – zaproponował Jaskari. – A ja wyciągnę jedzenie.

– Nas jedzenie nie obchodzi! – parsknął w odpowiedzi jeden ze stworków.

– Dobrze, dobrze, wobec tego zaraz przyniosę wódkę.

Ale oni uparli się, żeby mu towarzyszyć. Do diaska, zaklął w duchu Jaskari. Przekonał ich jednak, że w gondoli mogą znajdować się niebezpieczne rzeczy, których nie powinni nawet oglądać z uwagi na własne zdrowie.

W wielkim pośpiechu wlał kilka kropli eliksiru Madragów do buteleczki ze spirytusem, zabrał też z sobą butelkę wody.

– Nie możecie wypić tej wódki czystej, będzie za mocna – oznajmił, wróciwszy do nich. – Tu jest szklanka, razem spełnimy toast. Ty także, Eleno.

Ale dziewczyna pokręciła głową.

– Nigdy nie piję alkoholu!

Stwory koniecznie chciały wypić czysty spirytus, lecz ponieważ zawierał dziewięćdziesiąt sześć procent alkoholu, Jaskari nie mógł się na to zgodzić.

– Ale nie bójcie się, przyrządzę wam mocny napój! – obiecał z uśmiechem.

Słowa dotrzymał. Stwory nawet się nie skrzywiły, ale widać było, że po wypiciu ich ciała przeniknął dreszcz, na twarzach wykwitły rumieńce, a żyły na szyi w jednej chwili nabrzmiały. Jeden gwałtownie walczył z atakiem kaszlu, lecz, niestety, ku własnemu wstydowi nie zdołał go powstrzymać.

Dzielnie wypili jednak wszystko do dna.

Jaskari czekał na rezultat. Elena bała się, że się upili.

Reakcja na alkohol jest rzeczą bardzo indywidualną. Niektórzy robią się od tego sentymentalni i skłonni do płaczu, inni zaś chichoczą i wszystkich kochają, zwłaszcza ciągnie ich mocno do płci przeciwnej. Jedni robią się gadatliwi albo zaczynają bełkotać coś z uporem, doprowadzając słuchacza do szaleństwa, drudzy zasypiają, a niestety, są jeszcze tacy, którzy robią się niezwykle uparci albo agresywni. Elena obawiała się, że ci tutaj zaliczają się właśnie do tej kategorii.

Nie brała jednak pod uwagę działania eliksiru. Jaskari natomiast O tym pamiętał.

W tym przypadku również zadziałał!

Bitwa była już w połowie wygrana.

Istoty ze Starej Twierdzy osunęły się na zieloną trawę z uśmiechem błogości, który nie miał nic wspólnego z alkoholowym odurzeniem.

– Fajny z ciebie chłop – stwierdziła jedna z istot. – Jak masz na imię? Jaskari?

– Tak, i jestem lekarzem. Jeśli macie w swojej osadzie jakichś chorych, chętnie ich obejrzę.

Ależ, Jaskari, przecież nie mamy na to czasu, pomyślała Elena. Mielibyśmy wchodzić do nor tych dzikusów?

Ale stworki były teraz uosobieniem dobrej woli.

– Chodźcie z nami, odwdzięczymy się za waszą szczodrość – oświadczył drugi. – Ach, czuję się taki swobodny, tak mi lekko na sercu! Przykro mi, żeśmy w was celowali, teraz już odłożymy luki. Ależ to przyjemne, idziemy?

– Jeszcze nie – rzekł Jaskari. – Zostańcie chwilę, a ja wam coś opowiem.

Jaskari mówił o eliksirze, a okrągłe jak ziarenka pieprzu oczy mieszkańców Starej Twierdzy błyszczały. Elena uznała, że nie wyglądają już tak okropnie.

Kiedy Jaskari skończył, oba stworki się poderwały.

– Ach, to przecież wspaniale! – rzucił jeden do drugiego. – Pomyśl tylko, będzie można przestać się kłócić ze wszystkimi w całej osadzie! To dopiero cudownie!

– Tak – przyznał drugi. – Chodźmy, niech wszyscy w całej wiosce się tego napiją!

– Nie wydaje mi się, żeby wszyscy się na to zgodzili – rzekł ostrzegawczo Jaskari. – Musimy podstępem zaaplikować im eliksir.

Istoty natury zamyśliły się.

– Masz więcej wódki?

– Nie tyle, żeby starczyło jej dla całej wioski – odparł Jaskari. – A co z dziećmi? I tymi, którzy nie zechcą wypić?

Rozważając tę sprawę przez chwilę, doszli do wniosku, że dwaj mieszkańcy Starej Twierdzy jakoś sami zatroszczą się o to, żeby wszyscy wypili napój w taki czy inny sposób. Byli tak rozpromienieni i szczęśliwi, że Jaskari im zaufał. Zapytał tylko, czy on i Elena mogą ze wzgórza obserwować, jak im pójdzie. Stworki się zgodziły.

Godzinę później dwójka przybyszów z Królestwa Światła miała już pewność, że można spokojnie opuścić to miejsce. Stało się bowiem tak, jak przewidziały pierwsze napotkane przez Jaskariego istoty ziemi: kiedy niektórzy z ich pobratymców wypili eliksir, nabrali chęci, by uraczyć nim kolejnych. A jeśli nawet któryś się sprzeciwiał, wmuszali mu napój podstępem.

Wszystko ułożyło się dobrze. W dole przygotowywano się teraz do wielkiego święta radości. Jaskari i Elena widzieli, jak niewielkie istoty się obejmują, ocierają łzy i śmieją się, okazując radość i dobroć, jaka nigdy dotychczas nie gościła wśród tych agresywnych, parskających złością ziemnych stworzeń.

Jaskari i Elena mogli zupełnie spokojnie wrócić na pokład gondoli i wziąć kurs na jaśniejsze okolice.

7

– Taka jest więc właśnie metoda! – oświadczył Jaskari z dumną miną zwycięzcy, gdy już siedzieli w gondoli, kierując się w stronę domu. – Wystarczy, że przeciągnie się kilku albo przynajmniej jednego na swoją stronę, a oni pomogą przekonać innych. Muszę powiedzieć o tym Móriemu. On przecież ma zamiar wyprawić się do doliny potworów.

Elena zadrżała.

– Zapewne niełatwo będzie je przekonać.

– Nie, ale Móri nie zalicza się do tych, którzy poddają się już po pierwszym niepowodzeniu.

Stara Twierdza powoli znikała im z oczu. Na tym obszarze panował półmrok, lecz Jaskari podarował dwóm stworkom Słońce, które mogli umieścić ponad swą osadą, kiedy wszyscy jej mieszkańcy wypiją już eliksir przynoszący miłość, zrozumienie i troskliwość. I, nie wolno o tym zapominać, również inteligencję. Sama dobroć nigdy nie wystarczy.