Kiedy dotarli do końca podjazdu, skręcił we właściwą stronę.
– Wiesz, gdzie mieszkam? – zapytała Eve.
– Zdążyłem się trochę dowiedzieć, od kiedy tu mieszkam – odparł Mal z uśmiechem.
Hm, myślała Eve, kiedy szli drogą dla koni, przecinającą Medway Lane i Sycamore Street. Piesi nie powinni po niej chodzić – była tylko dla jeźdźców -ale wszyscy z ulicy Eve wykorzystywali ją jako skrót na plażę. Czego jeszcze się o mnie dowiedział? Czy to możliwe, żeby jej prywatne życie interesowało go tak bardzo, jak ją interesowało jego? Jeśli tak, to Mal zdecydowanie wysunął się na prowadzenie. Ona nie wiedziała nawet, jak brzmiało jego pełne imię!
Ale żadne z nich nie miało dowiedzieć się niczego więcej podczas tego spaceru. Mal znowu milczał. A Eve ten jeden raz nie czuła przymusu mówienia, żeby wypełnić ciszę. Dobrze było po prostu iść obok niego, na tyle blisko, że ich ramiona od czasu do czasu ocierały się o siebie, na tyle blisko, że czuła jego seksowny zapach.
Kiedy dotarli do Sycamore Street, Mal przesadził niską barierkę mającą powstrzymywać samochody przed wjeżdżaniem na drogę dla koni. Wyciągnął rękę, żeby pomóc Eve.
– Przełażę przez to od piątego roku życia. – Mimo to ujęła jego dłoń, żeby przejść na drugą stronę. Jego dotyk sprawił, że ugięły się pod nią kolana. Taka to była pomoc.
– Mieszkam dwa domy stąd. Chyba sobie poradzę – powiedziała.
– Chcę mieć pewność. – Mal ruszył pewnie przed siebie, więc musiał wiedzieć, gdzie dokładnie mieszkała. Zatrzymał się, gdy dotarli do podjazdu.
– Wejdziesz? – zapytała.
– Zdaje się, że masz gości – powiedział Mal. Eve rzuciła okiem na dom i zobaczyła Jess i Luke'a czekających na nią na ganku.
– To nic. Nie musisz się zmywać.
– Straciłbym całą swoją tajemniczość, gdybym został – zażartował Mal. Wyciągnął rękę, żeby uścisnąć jej dłoń, pomachał Jess i Luke'owi i odszedł.
– Ee, cześć! – zawołała za nim Eve. Czemu szedł tak szybko? – I dzięki! – dorzuciła. Wciągnęła powietrze. Nadal czuła jego zapach.
Uśmiechając się pod nosem, odwróciła się w stronę domu i zobaczyła zbliżającego się do niej Luke'a.
– Lepiej, żebyś miała jakieś dobre wytłumaczenie! – krzyknął.
Rozdział 9
Zaskoczona Eve zamrugała.
– Eee… hej – zwróciła się do Luke'a. – Co ty tutaj robisz?
Jess również podbiegła i przyciągnęła Eve do siebie.
– Tak się martwiłam! – zawołała. – Powiedziałaś, że spotkamy się u mnie, ale nie przyszłaś. Pomyślałam, że źle zrozumiałam, i przyszłam tutaj, ale w domu też cię nie było! Więc pomyślałam, że może…
– Biorąc pod uwagę, co się ostatnio z tobą dzieje, nie możesz tak po prostu znikać – przerwał jej Luke. – To…
Eve uniosła ręce.
– Zaraz, zaraz! Miałam potwornie ciężki dzień. Trochę litości! – Spotkanie tych czterech oprychów, odkrycie, że może miotać błyskawice, towarzystwo Mala, wszystko to razem sprawiło, że zupełnie zapomniała, że miała spotkać się z Jess.
– Tak, miałaś gorącą randkę. To musiało być dla ciebie naprawdę trudne – mruknął Luke.
Jaką randkę? Choć Eve musiała przyznać, że dzięki Malowi straszne popołudnie zamieniło się w zupełnie przyjemne.
– To nie była żadna randka – wyjaśniła Luke'owi. -Dowiem się w końcu, co tutaj robisz? – Eve posłała Jess pytające spojrzenie.
– Ja go tu nie przyprowadziłam – powiedziała Jess, wzruszając ramionami. – Już tu był.
– Myślałem, że chcesz mojej pomocy. Ale chyba źle myślałem. – Luke odwrócił się i ruszył w stronę ulicy.
Okej, nie byłam dla niego zbyt miła, pomyślała Eve. A wczoraj zachował się naprawdę super.
– Czekaj. – Złapała Luke'a za łokieć. – Zostań. -Nie wyrwał ręki, ale nadal był gotów odejść. – Proszę – dodała. – Wiem, że może wyglądało to inaczej, ale naprawdę przydarzyło mi się dziś coś strasznego. Dlatego nie byłam zbyt miła.
Luke zmarszczył brwi, w oczach Jess pojawił się niepokój.
– Wiedziałam! – wykrzyknęła. – Czułam, że coś się stało. Czy to dotyczyło… twoich włosów?
Eve wiedziała, że Jess żartuje, żeby rozładować napięcie.
– Poniekąd – odpowiedziała z uśmiechem.
– Usiądźmy – zaproponował Luke, który najwyraźniej postanowił zostać. – Opowiesz nam, co się stało.
Jess wzięła ją pod rękę, poprowadziła na ganek i posadziła w pierwszym z brzegu fotelu. Ale Eve nie mogła usiedzieć, kiedy myślała o tych chłopakach.
Zaraz poderwała się i zaczęła chodzić w tę i z powrotem.
– Szłam Medway… Byłam przy plaży, kiedy zaczęli za mną iść jacyś kolesie. – Przełknęła z trudem. Zaschło jej w gardle od samego mówienia o tym.
– Co za kolesie? – zapytał Luke.
– Nie wiem. Nigdy wcześniej ich nie widziałam.
– Jak wyglądali? Opisz ich. – Teraz Luke również chodził. Nie wiedzieć czemu Eve poczuła się dzięki temu spokojniej. Usiadła obok Jess na bujanej ławce.
– Co się stało? – zapytała łagodnie Jess.
Eve spojrzała na swoją przyjaciółkę i nagle jej oczy wypełniły się łzami. Czuła się wyczerpana, słaba i wiedziała, że jeśli spróbuje coś powiedzieć, to się rozpłacze.
– Przeżywasz to od nowa, tak? – powiedziała Jess.
Eve skinęła głową.
– Okej. Ty tu sobie siedź, ja będę pełniła honory gospodyni. – Jess wstała i po chwili zniknęła w domu.
Eve chciała po prostu zamknąć oczy i drzemać, spać, medytować – obojętnie, byle tylko nie myśleć o tym, co się jej przytrafiło, i o tym, co zrobiła tamtemu kolesiowi…
– Opowiedz mi wszystko – poprosił Luke.
To by było na tyle, jeśli chodzi o niemyślenie. Eve westchnęła.
– Możemy zaczekać na Jess? Ona też będzie chciała wszystkiego się dowiedzieć. – Eve naprawdę nie miała ochoty dwukrotnie zagłębiać się we wszystkie te szczegóły. Luke skinął głową, nie przestając krążyć po ganku. – Mógłbyś usiąść? – poprosiła.
Lukęe zatrzymał się przed nią.
– Powiedz chociaż, że nic ci nie zrobili.
– Nic mi nie zrobili. Nastraszyli mnie. Ale nic mi nie zrobili. – Eve pomyślała o chłopaku, który zamienił się w pył. Czy go zabiła? Czy naprawdę pozbawiła kogoś życia? – Możesz już usiąść? Sterczysz nade mną. Co w sumie jest nawet miłe – dodała szybko. Chciała, żeby Luke wiedział, że doceniała jego troskę, nawet jeśli trochę ją stresował.
Luke usiadł obok niej na ławce. Kilka minut później z domu wyłoniła się Jess. – Jagodowo-wiśnio-we koktajle dla wszystkich. – Postawiła trzy szklanki na niskim, wiklinowym stoliku przed Eve i Lukiem, a potem usiadła na jednym z foteli.
– Ojej. Muszę słabo wyglądać. Mal też mi zrobił koktajl – powiedziała Eve.
– Mal dla ciebie gotował? – zapytała Jess, robiąc duże oczy.
Eve się uśmiechnęła. Nie mogła się powstrzymać, nawet po tym wszystkim, co dziś się wydarzyło.
– Miksował – sprostowała.
– Mal był z tobą, kiedy przyczepili się do ciebie ci kolesie? – zapytał Luke.
– Nie. Ale to było obok jego domu.
– A tak właściwie, to co ty tam robiłaś? – wtrąciła Jess. – Miałaś przyjść do mnie.
– Miałam trochę czasu, więc postanowiłam pójść dłuższą drogą – wyjaśniła Eve; miała nadzieję, że się nie czerwieni. Nie żeby to miało jakieś znaczenie.
Jess i tak zawsze potrafiła ją przejrzeć.
– Okej, więc szłaś do Jess i… – powiedział Luke.
– Ci kolesie zaczęli rzucać do mnie różne teksty.
Ale okej, zdarza się. Olałam ich. Ale potem zaczęli za mną iść. I… jeden mnie złapał. Właściwie to trochę mnie nawet poddusił.