Выбрать главу

Luke zaklął pod nosem. Jess zassała powietrze.

– I co zrobiłaś?

– Sama nie wiem – przyznała Eve. – Ale coś zrobiłam. Nagle poczułam gorąco i mrowienie, a potem to chyba go… poraziłam prądem. To znaczy, po chwili leżał już na ziemi i krzyczał, że go poraziłam. Więc…

– I bardzo dobrze. Dali ci wtedy spokój? – Dłonie Luke'a zwinęły się w pięści.

– Nie. Wkurzyli się. Jeden rzucił się w moją stronę. Wystawiłam ręce, o tak… – Eve wyciągnęła ręce przed siebie, żeby im zademonstrować. – I wtedy wyleciała z nich błyskawica. Nie iskry, tak jak poprzednio. Błyskawica. Trafiła tego kolesia prosto w pierś i… – urwała. Co się tak naprawdę stało? Czy mogła im powiedzieć wszystko? Malowi nie powiedziała.

– I? – zapytał Luke.

Jess musiała się domyślić, że było to coś bardzo, bardzo nieprzyjemnego, bo uścisnęła dłoń Eve.

– Już okej. Po prostu to powiedz.

– Błyskawica w niego uderzyła i zamienił się w dym – wyrzuciła z siebie Eve. – Nie wiem, czy go zabiłam, czy co. Ale w jednej chwili tam był, a zaraz już go nie było. Został tylko dym, taki wijący się dym. Myślę… Myślę, że go spaliłam.

Jess i Luke siedzieli ze zmarszczonymi brwiami. – Dobra, a co z Malcem? – zapytał Luke.

– Zjawił się zaraz potem. Przepłoszył pozostałych kolesi. Uratował mnie.

– ? Z tego, co słyszę, zupełnie nieźle radziłaś sobie sama – powiedział w zamyśleniu Luke. – A więc jeden z nich zamienił się u dym?

Nie wiem na pewno, czy to był dym, ale wyglądało to jak dym. Ciemnoszary dym. Nie rozproszył się. Tylko wił się jak wąż. – Eve była nieco oszołomiona. Spodziewała się trochę innej reakcji na wyznanie, że pozbawiła kogoś życia.

– Matko! Coś sobie przypomniałam. Nie mogę uwierzyć, że ci jeszcze nie powiedziałam, no ale wyniknęła ta sytuacja. Mal, dym i w ogóle… – powiedziała Jess. – W każdym razie po treningu spotkałam Belindę. Mówiła o demonach, chyba tych samych, co śniły się Megan. Pamiętasz, jak Megan o tym mówiła? I Rose? Belinda była naprawdę zdenerwowana. – Jess spojrzała na Luke'a. – Znasz Belindę? Zaraz, jasne, że znasz. To jedna z twoich wiernych fanek.

– Nie mam żadnych fanek. – Luke spojrzał na Eve. – Ale, tak, znam Belindę. Spotkałem się z nią parę razy.

Jess uśmiechnęła się znacząco.

– Tak jak z Megan, nie?

Luke otwierał już usta, żeby coś odpowiedzieć, ale Eve nie mogła dłużej tego znieść.

– O czym wy w ogóle mówicie? – wybuchnęła. -Przed chwilą powiedziałam wam, że zabiłam kogoś błyskawicą, która wyleciała z moich dłoni! Kogo obchodzi skomplikowane życie miłosne Luke'a?

Oboje spojrzeli na nią równie zaskoczeni. A potem Jess poklepała ją po ręce, jakby Eve była małym dzieckiem, które dostało napadu złości.

– Uspokój się, Eve i posłuchaj mnie. – Zerknęła na Luke'a, – Właśnie to chciałam ci powiedzieć. Be-linda mówiła jeszcze o dymie. Demonach zamieniających się w dym!

Eve ogarniała panika.

– No i? Myślisz, że jestem demonem zamieniającym ludzi w dym?

– Nie, skup się, Belinda mówiła o demonach zamieniających się w dym.

– Dziwne – wtrącił Luke. – Parę dni temu przyszła na probostwo pewna kobieta. Szukała mojego ojca. Była spanikowana. Mówiła coś o demonie, który chciał pozbawić ją duszy. Zdaje się, że i ona mówiła coś o dymie.

– Jestem demonem? – wykrzyknęła Eve. – Nie straszcie mnie!

– Nikt nie mówi, że jesteś demonem – odpowiedział Luke. – Ale słuchajcie: pogrzebałem trochę w necie i dowiedziałem się, że kiedyś Deepdene nazywało się Demondene. Nazwa została zmieniona jakieś sto lat temu.

– Nasze miasto miało nazwę na cześć demonów? – zawołała Jess.

– Nie wiem – odparł Luke. Ale to ciekawe, że w mieście, które kiedyś nazywało się Demondene, ludzie świrują z powodu demonów. – Czemu zgłębiałeś historię Deepdene? – zapytała Eve.

– Nie zgłębiałem. Próbowałem dowiedzieć się czegoś o twoich supermocach. Obiecałem, że ci pomogę, pamiętasz?

– Ja tego nie pamiętam – wtrąciła Jess. – Coś mi umknęło?

– Tak, nie zdążyłam ci powiedzieć. Luke widział, jak…

– Wystrzeliła we mnie iskrami, bo ją wkurzyłam -przerwał jej Luke, szczerząc się. – Potem sprawiła, że zapalił się papier. A do tego wszystkiego piła wodę w szkolnej bibliotece.

Eve przewróciła oczami.

– Wkurzyłeś ją? – Jess wydawała się oburzona. -Co jej zrobiłeś?

– Nic. Zakpiłem sobie z tego, że zawsze musi wyglądać idealnie.

Uważa, że jestem ładna, przypomniała sobie nagle Eve. Wtedy, w bibliotece, powiedział coś o tym, że potrafi coś więcej niż tylko ładnie wyglądać.

– Dziewczyny nie lubią, kiedy się z nich kpi -oznajmiła Jess. – Jak to możliwe, żeby taki flirciarz jak ty nie wiedział podstawowych rzeczy?

– Wiem – odparł Luke.

– Tak, tylko dlatego, że potraktowałam cię iskrami – mruknęła Eve. – Możemy wrócić do tematu? Wyznałam wam, że jestem mordercą. Ale chyba żadne z was jakoś specjalnie się tym nie przejęło.

– No właśnie to próbuję ci powiedzieć – tłumaczył Luke. – Obiecałem, że pomogę ci ogarnąć twoje supermoce i szukałem w necie informacji o iskrach z palców i ludziach, którzy siłą woli potrafią wzniecić ogień. Wywaliło mi tysiące wyników. Jeden był o Deepdene.

A właściwie Demondene. Istnieją legendy o wiedźmie, Wiedźmie z Demondene, która miotała ogniem. – Teraz jestem wiedźmą?! – wykrzyknęła Eve.

– Wtedy nazywali tak każdego, kto posiadał jakieś nietypowe umiejętności – zapewnił ją Luke.

– Nie jesteś żadną wiedźmą – stwierdziła stanowczo Jess – Mimo tego kołtuna na głowie… – Delikatnie rozpuściła włosy Eve i zaczęła wygładzać je palcami. Wyjęła z torby małą buteleczkę odżywki i spryskała poskręcane pasma włosów.

– Czego jeszcze się dowiedziałeś o tej wiedźmie? – zapytała Eve.

– Niewiele – przyznał Luke. – To był tylko fragment artykułu o miejscowych legendach. Ale odkryłem jeszcze, że jest książka o wie… to znaczy, kobiecie z Demondene obdarzonej niezwykłymi mocami.

– Musimy zdobyć tę książkę – zdecydowała Eve. Luke uśmiechnął się z wyższością.

– Już ją kupiłem na Amazonie.

Eve odchyliła do tyłu głowę; Jess nadal doprowadzała jej włosy do porządku. Dobrze było mieć przy sobie Jess i Luke'a, wiedzieć, że byli tu dla niej, próbowali jej pomóc rozwiązać problem z supermocami i włosami. Luke nadal był irytujący, ale, o dziwo, zaczęła widzieć w nim przyjaciela. Kogoś, komu mogła ufać. Niesamowite. Prawie tak niesamowite jak to, że z jej dłoni wyleciała błyskawica, która zamieniła tamtego kolesia w smugę dymu.

– A może to nie był człowiek! – wykrzyknęła

Eve. – Tylko demon?

Jess znieruchomiała, ale Luke pokiwał głową, jakby od początku się spodziewał, że to powie.

– To by miało sens – ciągnęła Eve. – Belinda i tamta kobieta, która przyszła do kościoła, mówiły o demonach zamieniających się w dym. Chłopak, którego poraziłam błyskawicą, zamienił się w dym. To chyba znaczy, że był demonem. Czy nie mam racji?

– Myślę, że masz rację – przyznał ponuro Luke. Eve opadła na oparcie; w jej głowie kotłowały się myśli. Z jednej strony czuła ulgę. Nie zabiła człowieka. Zabiła demona! Ale z drugiej, oznaczało to, że demony to żaden wymysł. Istniały naprawdę i ją zaatakowały.

To było przerażające.

– Nie dam rady. Za dużo tego – powiedziała przyjaciołom.

– Dasz, dasz. Teraz, kiedy znowu świetnie wyglądasz, poradzisz sobie ze wszystkim. – Jess poklepała Eve po głowie, próbując się uśmiechnąć.