– Nie martw się, będziemy kryć tyły – zapewnił Luke. – Ułożymy plan działania. Musimy dowiedzieć się więcej. O demonach i wiedźmie.
– Wiedźmie – powtórzyła Eve.
– Nie, nie jesteś wiedźmą – sprostował szybko Luke. – Mówię tylko, że dobrze byłoby dowiedzieć się więcej o wiedźmie…
– Okej, ale na dzisiaj odpuszczamy sobie demony i wiedźmy – przerwała mu Jess. – Eve musi się porządnie wyspać. To znaczy, że ty, Luke, zwijasz się do domu. Ja dzwonię do Katy, Jenny i Shanny, żeby im powiedzieć, że Eve i ja odpuszczamy sobie piątkowe szwendanie się po mieście. A jutro Eve zaliczy sesję odstresowującą.
– Zakupy – wyjaśniła Eve Luke'owi. Brzmiało wspaniale. Zakupy z Jess. Jak normalna dziewczyna.
À przynajmniej będzie zachowywać się normalnie. Bo podejrzewała, że już nigdy nie będzie tak do końca normalna. Jeśli potrafisz unicestwić demona, zamieniając go w smugę dymu, to raczej trochę odbiega od definicji normalności.
Lukę wstał i zszedł z ganku.
– Pogrzebię trochę w necie, kiedy wy będziecie się odstresowywać.
– Potem się spotkamy – obiecała Eve. – Zdasz nam raport.
Zatrzymał się, odwrócił i spojrzał jej prosto w oczy.
– Rozpracujemy to.
– A tymczasem, bądź ostrożna – poradziła Eve Jess. – Powiedziałaś, że było czterech napastników, a załatwiłaś tylko jednego. Jeśli Wszyscy byli demonami, to trzy demony nadal gdzieś tu krążą!
Rozdział 10
Pizza dla Eve Evergold! – zawołał z dołu ojciec Eve.
– I Jess Meredith! – odkrzyknęła Jess.
Eve wyłączyła Sędzię Judy. Obie uspokoiły się trochę, oglądając program. Jeśli ktoś mógł załatwić demona, to sędzia Judy.
Zbiegły na dół i poszły za ojcem Eve do kuchni.
– Mam pizzę i paluszki serowe. – Z szerokim uśmiechem położył na stole karton z pizzą i białą papierową torebkę. Mama Eve nigdy nie zamawiała jednocześnie pizzy i paluszków serowych. Mówiła, że to to samo. Właściwie tak, ale jedno i drugie było smaczne, więc co to szkodziło?
– Domyślam się, że mama pracuje do późna. -Eve usiadła przy stole i wyjęła z torebki paluszek.
– Niezaplanowana operacja – potwierdził tata. Próbowała sobie przypomnieć ostatni raz, kiedy wspólnie jedli kolację. Zdecydowanie było to ponad tydzień temu. Tata był doradcą finansowym, jego biuro znajdowało się na Manhattanie, ale musiał dużo podróżować; Eve wyliczyła kiedyś, że w ciągu roku przynajmniej dwa razy okrążał kulę ziemską. Praca mamy nie była lepsza – operacje kardiochirurgiczne nie mogły czekać.
Mal miał gorzej, pomyślała Eve. Jego rodzice podróżowali razem, więc nie miał przy sobie nawet jednego z nich. Rodzice Eve starali się, żeby jedno zawsze było z córką. W ciągu miesiąca może i zdarzyło się parę nocy, które spędzała sama, ale w razie czego zawsze mogła liczyć na towarzystwo Jess.
– Jakie macie plany na wieczór? – zapytał tata Eve, sięgając po kawałek pizzy. – Domyślam się, że nie będziecie ze mną siedzieć.
– Postanowiłyśmy po raz milionowy obejrzeć Titanica - odpowiedziała Eve.
– I płakać, ile wlezie – dodała wesoło Jess. – Jeśli ma pan ochotę, może się pan do nas przyłączyć.
– Eee, chyba poeksperymentuję dzisiaj z pistoletem do wbijania gwoździ. Jestem ciekaw, co się stanie, jeśli przybiję dłoń do deski – odpowiedział, starając się zachować powagę.
– Będzie pan płakał, ile wlezie – odparła Jess. Lubiła żartować z tatą Eve.
Eve przełamała paluszek na pół i zanurzyła w pojemniczku z sosem.
– Tato, słyszałeś kiedyś o wiedźmie z Deep-dene? – zapytała.
Spodziewała się, że wzruszy ramionami albo powie coś o „zwariowanych pogańskich wierzeniach", jak mu się to czasem zdarzało. Ale tylko upuścił pizzę na talerz i utkwił wzrok w Eve.
– Ktoś ci coś powiedział w szkole? – zapytał ze zmarszczonymi brwiami. – Ktoś się z ciebie śmiał?
– Co? Nie – odpowiedziała Eve zaskoczona. – Kolega czytał o niej w necie.
– Och. – Sprawiał wrażenie nieco podenerwowanego. – Okej.
Eve przyglądała się jego twarzy, kiedy znów wziął do ręki pizzę.
– Czemu ktoś miałby się z niej śmiać? – zapytała Jess.
– Właśnie, niby co mam wspólnego z wiedźmą? -dodała Eve.
Ojciec wzruszył ramionami, ale unikał jej spojrzenia.
– Tato, proszę cię. Co to za dziwna historia?
– Okej… chyba powinnaś wiedzieć… – Zawahał się, a Eve się spięła. Miała wrażenie, że jej ciało to sprężyna ściśnięta o wiele za mocno. – I wiem, że później i tak byś wszystko opowiedziała Jess Znowu zamilkł.
– Tato! – krzyknęła Eve. Westchnął.
– Okej. Eve, Wiedźma z Deepdene była twoją prapraprababką.
Eve otwierała już usta, żeby odpowiedzieć, kiedy jej ojciec zaczął gwałtownie wymachiwać ręką.
– Nie, czekaj. To nie tak. Chciałem powiedzieć, że twoją prapraprababką była Annabelle Sewall. Byli w mieście ignoranci, którzy nazywali ją wiedźmą. Nie mów mamie, że powiedziałem, że była wiedźmą. – Wycelował palcem w Jess. – Ani ty. Niech nikt nie wspomina przy mamie Eve o wiedźmie z Deepdene.
Eve zamknęła usta. Ojciec wyglądał na człowieka, który pozbył się ciężaru, bo uśmiechnął się i złapał paluszek serowy.
– Zaraz – powiedziała w końcu Eve. – Moja prapraprababka była wiedźmą?
– Nie. Absolutnie nie. To tylko takie tam okultystyczne bzdury. Po tym jak owdowiała w bardzo młodym wieku, zdecydowała się na samotne życie. Nie wyszła ponownie za mąż. Utrzymywała rodzinę, pracując jako akuszerka i znachorka. Więc niektórzy w mieście nazywali ją wiedźmą. W tamtych czasach ludzie nie byli zbyt tolerancyjni wobec niezależnych kobiet.
– Co jeszcze o niej mówili? – zapytała z przejęciem Jess.
Eve rozumiała, czemu tata nie wierzył, że jej prapraprababka była wiedźmą. Kto w obecnych czasach wierzył w czarownice? Ona sama nigdy nie wierzyła w żadne wiedźmy. Ale od kiedy potrafiła razić ogniem i prawdopodobnie unicestwiła demona, była o wiele bardziej otwarta na taką możliwość.
– Na pewno nie chcecie słuchać tej starej historii. – Tata chwycił kawałek pizzy z połówki z podwójnym anchois. Uwielbiał je. Eve nie znosiła. Więc zawsze, kiedy zamawiali pizzę na spółkę, prosili, żeby całe anchois znajdowało się na jednej połówce. Pracownicy Piscatelli's Pizza nazwali ją przysmakiem Evergoldów.
– Jasne, że chcemy! – nalegała Eve. Jess kiwała wściekle głową – To znaczy, jestem spokrewniona z wiedźmą. – Była spokrewniona z wiedźmą! – Chcę wszystkiego się dowiedzieć. Tata pokręcił głową.
– Przestań to powtarzać. Nie była wiedźmą. Była…
– Wiem, wiem. Nierozumianą kobietą – przerwała mu Eve. – Po prostu ciekawi mnie, co jeszcze o niej mówili.
– Powiem ci, co wiem, ale nie jest tego wiele. Tylko powtarzam. Nie wspominaj o tym matce. Jest przewrażliwiona na tym punkcie.
– Mama? – Eve nie podejrzewałaby swojej matki o zbytnią wrażliwość na jakimkolwiek punkcie.
– Tak, mama. – Tata wstał i wyjął z lodówki puszki coli. – Kiedy była w waszym wieku, jakiś dzieciak dowiedział się o wiedźmie z Deepdene i że mama była z nią spokrewniona. Wkrótce mówiła o tym cała szkoła. Wiecie, jak to jest.
– Pewnie – przytaknęła Jess, biorąc colę od taty Eve. – Raz mój tata poszedł na zakupy w takich spodniach we wzorki, które wyglądały jak dół od pidżamy. Następnego dnia cała szkoła o tym mówiła. Ca-ła szko-ła.
– No właśnie. W dodatku to trwało i trwało -ciągnął tata. – Wszyscy zaczęli nazywać mamę Eve wiedźmą, jakiś chłopak podrzucił jej do szafki żabę i takie tam. Bardzo to przeżywała.