– Głosem Hebanowej Pani… Naprawdę myślisz, że zdołała odnaleźć go po drugiej stronie świata?
– Z pewnością. Ona wciąż spogląda w cieńprzestrzeń, szpieguje, snuje plany. Hermenez, zanurzony w mroku i na wpół szalony, zostawiał w cieńprzestrzeni zmarszczki, które przyciągnęły tę wiedźmę jak żarłoczną rybę. Obiecała mu powrót do słońca, do jasnego świata. W zamian za jedno. Przeczytaj teraz stronę sto dwudziestą czwartą.
Przeczytałem.
W nocy z siódmego na ósmego przyszło najgorsze. Byliśmy już za granicą Alderlandu, a pościg został daleko z tyłu. Od dwóch dni Hermenez głównie jadł i spał, odzywał się mało, ale wyraźnie nabierał sił. Dlatego byłem zdruzgotany, gdy Hurgo zbudził mnie przed północą, krzycząc, że chłopak kona. Pobiegłem za nim do namiotu Hermeneza, by odnaleźć go rozpalonego jak ogień, o oczach czerwonych i przekrwionych, policzkach pokrytych rumieńcem. Przez chwilę wydawało mi się, że jego skóra stała się jakby przejrzysta – widziałem pod nią każdą żyłkę, zaglądałem w głąb jego ciała, widziałem za nosem delikatny zarys kości.
Jego cień natomiast, rzucany przez jedną lampę, płonął jasnym światłem na ścianie namiotu, świecił jak pochodnia. Obok tego jasnego cienia uwijały się mniejsze, ciemniejsze, budząc w ludziach, którzy wcisnęli się do środka, zabobonny strach.
Władca kaszlał i charczał, ale najdziwniejsze było to, że pomimo tak ciężkiego stanu oczy miał przytomne, szeroko otwarte – po raz pierwszy, odkąd wyciągnęliśmy go z celi.
Skinął na mnie, więc zbliżyłem się do pryczy i przyklęknąłem obok jego rozpalonej dłoni.
– Ty jesteś Jacobo D’Erzahn, Czarny Książę. Pamiętam cię, służyłeś mojemu ojcu. Wygrałeś turniej. Dwa razy. Podwiązkę mojej matki… Nałożyła ci na głowę wieniec – wyszeptał.
Przytaknąłem, czując, jak do oczu napływają mi łzy. Jeszcze chwilę przyglądał się mojej twarzy, aż w końcu rzekł:
– Musisz mnie zabić. Nie mogę pokazać się na dworze ojca. Nie powinienem nigdy objąć tronu. Powiedz mu, że go zawiodłem.
Te słowa wbiły mnie w ziemię. Był to moment, gdy pierwszy raz dostrzegłem w nim wielkość i zrozumiałem, że Seriva nie może liczyć na lepszego króla. Widocznie chłopak spodziewał się, że to jemu przypadnie korona, i musiał czuć ogromny wstyd, że przywieziemy go na dwór w takim stanie. Że któregoś dnia na tronie Serivy zasiądzie ktoś, kim brunszwińscy oprawcy pomiatali jak psem, jak najgorszym kryminalistą. Może myślał, że więzienie osłabiło w nim nie tylko ciało, ale też umysł, i dlatego nie czuł się właściwym następcą tronu?
Jego szczerość mną wstrząsnęła, wyszedłem z namiotu bardzo poruszony. Ani przez chwilę nie zamierzałem spełnić jego prośby. Czułem jednak wielką litość i postanowiłem, że jeśli jest jakaś szansa, by przywrócić tej żałosnej istocie godność oraz należne miejsce na dworze, oddam za nią choćby własne życie.
Odłożyłem rękopis, wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
– Sprzedał jej duszę… – powiedziałem. – Hebanowa Pani zmieniła go, by realizował jej plan.
– Tak. Domyślam się, że zawarli pakt, nim dowiedzieliście się, gdzie był więziony. Akcję odbicia Hermeneza zainicjowała Hebanowa Pani.
– Możliwe… Pamiętam, jak do wszystkiego doszło – rzekłem cicho. – Byłem jednym z tych czterdziestu, którzy ruszyli do mokrych lasów Brunszwii, by znaleźć zamek Wulfengrad i odbić delfina… Pamiętam, że Czarny Książę ostrzegał nas przed zasadzką. Wiadomość o miejscu, w którym go przetrzymywali, dotarła do nas dziwną i niepewną drogą. Jednemu z naszych regimentów dał się schwytać brunszwiński pikinier, który w nocy przekroczył ziemię niczyją. Powiedział, że służył wcześniej jako strażnik na zamku, gdzie trzymano królewskiego syna. Powtarzał każdemu w kółko to samo, nawet nie próbował swojej informacji sprzedać, choć była przecież warta fortunę. Nie chciał pieniędzy, tytułów. Po jednym dniu wyzionął ducha bez widocznej przyczyny, a Książę nigdy do końca nie uwierzył w jego zeznania. Jadąc do Wulfengradu, zdawaliśmy sobie sprawę, że możemy iść prosto w pułapkę.
– I to była w pewnym sensie pułapka – odparła Legion. – Tyle że nie unitów, ale Hebanowej Pani, która chciała dotrzymać swojej części umowy. I dotrzymała. Sprowadziła go do Serivy. Nałożyła mu koronę na skronie. Teraz realizują swój plan, ale póki nie będą gotowi, by się objawić, nikt nie może znać prawdy. Każdy ślad, jak cienioryt albo ten manuskrypt, musi zniknąć. Każdy świadek – zginąć.
Chłodne powietrze wdzierało się do środka przez okiennice. Poczułem ciarki na plecach.
– Jaki jest cel Hebanowej?
– Dwa sprzymierzone imperia, które podzielą świat. – Legion dolała sobie wina. – W dzień i w nocy jej ludzie budują największy cieńskrót w historii, który ma na stałe połączyć Serivę z Karakum. Czułeś drżenia cieńprzestrzeni? Słyszałeś o wypadku, w którym stracił życie Klucznik Pękniętej Kopuły? To wszystko uboczne efekty budowy skrótu, którym będą mogły przemaszerować jej armie, by pomóc Serivie podbić okoliczne państwa. Skrótu, którym przybędą jej maszyny, wynalazki, niewolnicy…
– Ale dlaczego w dzień władca jest zwykłym człowiekiem? I czemu za dnia ta świetlista sylwetka rozpłaszczona jest na podłodze, pod iluzją ludzkiego cienia, zamiast zajmować miejsce na tronie?
– Konstrukt Hebanowej Pani ma w naszym świecie jednego wroga: słońce, które dosłownie roztapia jego świetliste ciało. Za dnia król musi więc nosić ciało ludzkie. To zresztą również ostrożność. Gdyby grandowie dowiedzieli się o przymierzu z Hebanową jeszcze miesiąc temu, wsparci przez inkwizycję łatwo zrzuciłyby Hermeneza z tronu. Dzisiaj, po śmierci Andreosa, gdy władca ma już w kieszeni przynajmniej dwa rody… staje się to coraz mniej prawdopodobne. Gdy jednak słońce przestaje świecić, król się przemienia. To bardzo bolesne. Rozmawiałam z kilkoma mistrzami. Każdy z nich potwierdził, że od paru lat o zmierzchu przez cieńprzestrzeń przechodzi szeroka zmarszczka. To echo agonalnego krzyku króla, ślad po wymianie elementów, której dokonuje jego 2–B z A–1.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu, podczas gdy ja próbowałem to wszystko ogarnąć.
– Detrano musi się dowiedzieć – rzekłem w końcu.
– Detrano? To przecież jego wierny piesek!
– Hrabia Detrano służy koronie – zaprotestowałem. – Nie rozumie, co się dzieje. Nie wie o Hebanowej Pani. Jeśli będzie musiał wybierać między władcą a przyszłością kraju, na pewno wybierze to drugie.
Nie wiem, dlaczego powiedziałem to z taką pewnością. Kiedyś nie ufałem wszystkim istotom światła, ale ostatnie tygodnie wiele zmieniły. Czy przez to, że zacząłem żyć jak Arahon, zmieniałem się coraz bardziej w Y’Barratorę, przyjmowałem jego bagaż niepraktycznych ideałów?
To byłoby niefortunne. Jeśli miałem doprowadzić wszystko do końca, nie mogłem popełniać tych samych błędów co Arahon. Powinienem być bardziej jak Legion. Po tylu połączeniach stałem się przecież trochę do niej podobny. Byłem jednocześnie Arahonem, Yrahonem, Kalhirą, Gertem…
Rozmyślania przerwał mi głos Legionu.
– Nie możemy ryzykować z Detranem. Może masz rację. Ale może hrabia doniesie na nas władcy przy pierwszej okazji. Stawka jest ogromna. Wszystko, co zdarzyło się w tej części świata przez ostatnich trzydzieści lat, to ledwie jeden ruch pionkiem w dużo większej partii. Dlaczego, twoim zdaniem, wybuchła wojna dwudziestoletnia? Kto sprowokował miasta Północy i podburzał je przeciwko sobie? Skąd płynęła do kupieckich domów Brunszwii i Holbranvii rzeka złota, która sprawiła, że spotężniały, wyrosły ponad stan? Że zyskały wpływ na władców i zwróciły ich przeciwko Serivie?