– Miał się urodzić syn Solvego, Heike – wtrąciła Vinga.
– I rzeczywiście, służyłeś! – zawołał Heike ze śmiechem. – Choć muszę powiedzieć, że nigdy nie byłem do końca pewien, który z nas jest panem, a który sługą.
– A ja nigdy nie miałam takich wątpliwości – oświadczyła Vinga. – Heike, ty nie byłeś godzien wiązać mu sznurowadeł!
– Alrauny nie używają sznurowadeł – zauważyła Sol. – Ale sądzę, że na tej sali bardzo niewielu jest takich, którzy rangą przewyższają Runego.
On zaś pochylił głowę, żeby ukryć wzruszenie.
– Mimo wszystko miałem wam służyć.
– Można być i panem, i sługą jednocześnie – rzekł Tengel Dobry z powagą.
Heike miał jeszcze inne wątpliwości:
– Nigdy nie byłem pewien, czy ty jesteś alrauną męską, czy żeńską. Mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale bliższy byłem przekonania, że reprezentujesz jednak rodzaj męski.
Rune nie odpowiedział, zażenowany odwrócił twarz.
Jego to krępuje, pomyślała Tova. Krępują go sprawy, odnoszące się do jego osoby. Dobry Stwórca zapomniał dać mu zdolność odczuwania czegoś takiego jak miłość i… nie, to chyba nie tak. Rune przecież tęsknił. Tęsknił do Edenu, a tęsknota, pragnienie, to uczucia bardzo bliskie miłości.
Biedny chłopiec, westchnęła, i postanowiła włączyć Runego do grona swoich męskich znajomych. Znajdował się tam już Marco, od dzisiejszego wieczora również Targenot, skoro zatem włączyła do nich czarnego anioła i dawno zmarłego króla, to dlaczego nie miałoby być też alrauny?
Ja chyba nie mam całkiem po kolei w głowie, pomyślała już trzeźwo.
Rune podjął znowu swoje wielowątkowe opowiadanie:
– Po pełnych napięcia latach z Heikem skarb przeszedł w ręce Sagi. I wówczas… ponownie spotkałem mego pana, Lucyfera!
– Rzeczywiście! Spotkałeś! – zawołał Andre zaskoczony. – W fińskich lasach, podczas podróży z Sagą do Norwegii!
– No właśnie. Sagi tu dzisiaj nie ma, ale ona i tak nie wiedziała, że Marcel, to znaczy Lucyfer, rozmawiał ze mną pewnego wieczora, kiedy nocowaliśmy pod gołym niebem na małym cyplu leśnego jeziorka. Wielki Lucyfer powiedział wtedy, że bardzo się cieszy, widząc mnie ponownie, nadziwić się nie mógł mojemu losowi i mówił też, że bał się, iż nadal leżę w pustynnym piasku za bramą Ogrodu Edenu. Wyznał mi, że darzy uczuciem tę dziewczynę, Sagę, i prosił, bym się nią opiekował, kiedy jego już nie będzie z nami. Bo on sam musiał wkrótce potem wracać do Czarnych Sal. Obiecał, że jeśli wypełnię jego prośbę, to zostanę sowicie wynagrodzony.
Spotkanie z Lucyferem było wielkim wydarzeniem w moim życiu, bo nadal ceniłem go ponad wszystko na świecie. Przyrzekłem jemu i samemu sobie, że troszczyć się będę najlepiej jak potrafię o małą Sagę. Nie z powodu nagrody, ale ze względu na nich oboje. Saga była zresztą wyjątkowo piękną przedstawicielką moich ukochanych Ludzi Lodu.
Gabriel zauważył, że Anna Maria po kryjomu ociera łzy. Rozumiał ją bardzo dobrze. Z pewnością chciałaby się dowiedzieć czegoś więcej o losie swojej jedynej córki, lecz Saga należała do tych niewielu, którzy tu dzisiejszej nocy przybyć nie mogli. Ona, wybranka Lucyfera, królowa Czarnych Sal, z pewnością nie mogła.
Rune opowiadał dalej:
– Wkrótce Saga została sama. Towarzyszyłem jej do Grastensholm i pomogłem uwolnić stary dwór od szarego ludku, a także uporządkować sprawy w Lipowej Alei, postawić ród na nogi. Wtedy jednak Viljar i Belinda wyruszyli w tę brzemienną w następstwa podróż, zostawiając małego syna i Sagę. Walczyliśmy zawzięcie, żeby utrzymać wszystko w jakim takim porządku, pamiętasz, Henning? Tak, robiłem, co mogłem, żeby wam pomóc, ale problemów było zbyt wiele, żeby jeden mały korzeń mógł ze wszystkim sobie poradzić.
– Zrobiłeś naprawdę bardzo dużo – powiedział Henning wzruszony. – Byłeś naszą jedyną pociechą w tych trudnych miesiącach. Saga często to powtarzała.
– Dziękuję ci, Henningu! Natomiast tego wieczora, kiedy bliźnięta Sagi, Marco i Ulvar, przyszły na świat, otrzymałem inne, bardzo ważne zadanie. Ponownie spotkałem czarne anioły. Te, które kiedyś były białymi aniołami w Edenie, zdecydowały się jednak towarzyszyć aniołowi światłości, kiedy wymówił posłuszeństwo Stwórcy. One przekazały mnie tobie, Henningu, ponieważ to ty miałeś zająć miejsce wybranej Sagi, skoro ona musiała opuścić ziemię. Anioły powtórzyły też obietnicę swego pana, że zostanę sowicie wynagrodzony, kiedy nadejdzie ten czas. Nigdy nie zastanawiałem się, na czym ta nagroda miałaby polegać, bo prawdę powiedziawszy nigdy nie oczekiwałem żadnej zapłaty za przywiązanie do rodu, który stał mi się taki bliski. Największa radość dla mnie to wspierać Ludzi Lodu, być wam przydatnym.
Nieźle dawaliśmy sobie radę, prawda, Henningu? Zachowywałeś się, jak przystało na prawdziwego mężczyznę, a potem przyjechała nasza wspaniała, kochana Malin i nie można przecenić tego, co zrobiła dla wszystkich trzech osieroconych chłopców.
– Och, nic takiego! – powiedziała Malin zarumieniona, ale widać było, że jest bardzo szczęśliwa.
– Nic nie było w stanie uratować Ulvara, on był stracony od samego urodzenia – mówił Rune. – Ja zostałem u Henninga, dopóki on nie przekazał mnie swojej córce, Benedikte, która nadal żyje. Tym samym więc ta część mojej historii dobiega końca…
Rune i Benedikte uśmiechali się do siebie serdecznie. Gabriel uważał, że starsza pani wygląda czarująco w swojej pięknej sukni. Małostkowi ludzie mogliby może porównać ją do stracha na wróble i nazwać pretensjonalną staruszką, ale oni nie wiedzieli, jakim wspaniałym człowiekiem była zawsze Benedikte.
– Muszę przyznać, Benedikte, że pod Fergeoset wystawiłaś mnie na ciężką próbę. Kiedy wyciągnęłaś mnie przeciwko nadbiegającemu upiorowi, przeciwko temu przewoźnikowi, pogańskiemu kapłanowi. To była jedna z najcięższych prób, można ją porównać jedynie ze spotkaniem z upiorem w jeziorku pod Vargaby. Poskramianie upiorów jest dla mnie najtrudniejszym zadaniem. Toteż w obu przypadkach potrzebna mi była pomoc. Raz ze strony Marca, drugi ze strony Shiry.
– Zdaje się, że wielokrotnie bardzo wiele wymagaliśmy od niewielkiego korzenia – westchnął Heike, jeden z tych, którzy najczęściej korzystali z pomocy alrauny.
– Ja bardzo lubię pomagać – powiedział Rune. – Ale wtedy pod Fergeoset… nie miałem niczego, co mógłbym przeciwstawić tej potwornej masie złej energii, jaką dysponował Nerthus-Tyr. Gdyby Marco nie przyszedł i nie unicestwił go, to Tengel Zły uzyskałby potężnego sojusznika, którego później mógłby wykorzystać dla własnych celów. Tengel był na ciebie wściekły, Marco.
Książę Czarnych Sal zapytał:
– Myślisz, Rune, że on wie, kim ja jestem?
– Kim jesteś, to nie wie. Ale po tamtym fatalnym spotkaniu nad Dan-no-ura wie mniej więcej, jak wyglądasz. Niezbyt dokładnie, lecz wystarczająco, by mogło to być niebezpieczne dla ciebie.
– Będę się wystrzegał.
– Jak dopiero co wspomniałem, towarzyszyłem Andre do Vargaby. Kiedy Nataniel skończył trzy lata, on właśnie otrzymał znaczną część skarbu Ludzi Lodu, między innymi mnie. Och, Natanielu, jakże mi było dobrze u ciebie! Przygotowałeś mi mięciutkie łóżeczko, karmiłeś mnie i poiłeś, i udawałeś, że nie widzisz, iż następnego ranka miseczki były równie pełne jak wieczorem. Po prostu zmieniłeś jedzenie, jakby się nic nie stało. Zresztą tak właśnie było – uśmiechał się Rune. – Wielu, bardzo wielu z was mnie lubiło i zajmowało się mną czule. Najlepszym przykładem może być Heike. Myślę jednak, że nikt nie kochał mnie tak bardzo, jak właśnie mały Nataniel. No i, niestety, akurat w czasie, kiedy należałem do Nataniela, musiałem was opuścić…