Tajfun nie sprawiał wrażenia, że chciałby temu zaprzeczyć. Wręcz przeciwnie, najwyraźniej pochlebiało mu to.
– Powiedz nam w takim razie – ciągnął Tengel Dobry. – Czy jest na tej sali ktoś, kto może czuć się całkiem bezpieczny w obliczu władzy naszego wroga? I ilu on jest w stanie unicestwić?
Demon Wichru z zainteresowaniem rozglądał się po sali.
– Ludzie, którzy obecnie żyją, oczywiście, są narażeni. Młody książę Czarnych Sal, Marco, ma tę słabość, że jest w połowie człowiekiem, i to na dodatek żyjącym człowiekiem. Przodkowie Ludzi Lodu, wszyscy, którzy tu dziś przyszliście, wy też nie jesteście zbyt dobrze chronieni. On jest w stanie strącić was do stanu, do którego w gruncie rzeczy należycie, mianowicie do świata zmarłych. Być może byłby też w stanie podporządkować was swojej władzy, ale tego nie jestem pewien. Natomiast my, demony wszelkiego rodzaju, możemy się znaleźć w jego mocy, jeśli będzie tego bardzo chciał, jeśli postawi wszystko na jedną kartę. Czarne anioły trzymają się mocno, ale czy starczy im sił, trudno powiedzieć. Musicie wszyscy pamiętać, że to sama istota zła, powiedziałbym – czyste zło, i siła jego oddziaływania jest potworna. Być może jest to największa siła na świecie. Niemal bezgranicznie silna alrauna, którą wy nazywacie Rune, może się jej przeciwstawić, ale chyba nie zniszczyć. Co najwyżej uszkodzić. Tylko jedna jedyna istota na tej sali jest całkowicie bezpieczna i tylko jej jednej on się naprawdę boi. Jest to mianowicie Shira. Ona jednak nie może zaatakować go bezpośrednio, musi działać przy pomocy człowieka, żyjącego przedstawiciela Ludzi Lodu. Ci zaś, jako się rzekło, narażeni są na ciosy. A przy okazji, nie zapominajcie, że sprzymierzeńcy Tan-ghila, wszystkie podległe mu złe moce, również działają poprzez żyjących ludzi. W każdym razie dotyczy to większości.
– To dla nas bardzo cenne wiadomości – powiedział Targenor. – Zapamiętamy sobie twoje mądre słowa, Tajfunie.
Demon Wichru nawet nie próbował ukrywać, że pochwała sprawia mu przyjemność. Liczny oddział jego towarzyszy wrócił na swoje miejsce.
Na podium znowu pojawiła się Tula. Wciągnęła głęboko powietrze i zawołała:
– Najwyższa Rada wzywa…
Gabriel był zdumiony. Nigdy by nie przypuszczał, że ta pewna siebie Tula może być zdenerwowana.
Ale ona opanowała się bardzo szybko.
– Najwyższa Rada wzywa Lilith z rodu Demonów Nocy. Jeśli Lilith okaże tyle łaski swemu synowi, że zechce się z nim spotkać.
Z góry, z rzędów osłoniętych mrokiem, rozległ się głęboki alt:
– Dzisiejsza noc przebiega pod znakiem pojednań. Lilith z rodu Demonów Nocy życzy sobie was powitać.
Schodziła niezwykle wolno, wspaniała kobieta, najwyraźniej nie należąca do rodziny człowieczej. Oczy mieniły się wszystkimi kolorami tęczy, poruszała się z wdziękiem i zmysłowością, miała na sobie szatę z tkaniny przypominającej aksamit, która luźno spływała z ramion, a mimo to wyraźnie uwidaczniała jej kształty.
Lilith, pierwsza żona Adama, matka wszystkich istot żyjących w ludzkiej wyobraźni i ludowych wierzeniach. Najwspanialsza przedstawicielka Demonów Nocy.
Ruchem ręki powstrzymała towarzyszący jej orszak. Ona, królowa, chciała mieć scenę wyłącznie dla siebie.
Z zimnym wzrokiem podeszła do Tamlina, który pokłonił jej się głęboko. Ku zdumieniu wszystkich pozdrowiła go równie elegancko.
– Skoro sam anioł światłości przyjął cię do siebie, mój nieposłuszny synu, to i ja okażę ci respekt! – Po czym dodała cicho, głaszcząc go przy tym po policzku tak energicznie, że mogło to wyglądać na pieszczotę, ale mogło też sprawiać wrażenie uderzenia. – Jestem z ciebie dumna, ty szaleńcze!
Potem zwróciła się do Runego, który siedział niedaleko podium. Wstał natychmiast.
Z wystudiowanym przekąsem Lilith oświadczyła:
– Wygląda na to, że Ludzie Lodu zdołali zgromadzić wokół siebie połowę Edenu. Syna anioła światłości, mnie, a tutaj mamy pierwszą ludzką istotę, pierwowzór człowieka, można powiedzieć! Pamiętam cię, alrauno, choć ty pewnie mnie nie?
– Niezbyt dobrze widziałem w tamtych czasach – odparł Rune dyplomatycznie, nie chciał bowiem wspominać, że był świadkiem, jak Lilith została zastąpiona przez Ewę. Pewna legenda opowiada, że to właśnie Lilith poprosiła węża, by skusił Ewę, przez co właściwie ona doprowadziła do grzechu i upadku, a zrobiła to z zemsty. Ale tyle różnych legend się słyszy…
Lilith śmiała się, lecz jej śmiech nie brzmiał specjalnie życzliwie:
– Aż się rzuca w oczy, że zebrali się tu wyłącznie wypędzeni z Edenu. Wszystkie czarne anioły, na przykład. No, w takim razie pozwólcie mi zaprezentować dziewiętnaście Demonów Nocy, to dla mnie wielka przyjemność. One wszystkie będą w walce bardzo przydatne, choć każdy na swój sposób.
Gabriel chwycił się oparcia swojego krzesła i zauważył, że wszyscy na sali cofnęli się ledwo dostrzegalnie na swoich miejscach. Nieprzyjemny chłód rozszedł się po sali, wilgotny, przenikliwy…
Z góry, z najwyższych rzędów, zaczęły tłumnie schodzić istoty tak niewiarygodne, że Gabriel musiał się uszczypnąć w ramię. To chyba jakiś koszmarny sen, pomyślał i wtedy uświadomił sobie, że tak właśnie jest. Czymże bowiem są Demony Nocy, jak nie koszmarnym snem?
Tym razem jednak Gabriel się trochę pomylił, bo – jak to już kiedyś stwierdziła Vanja – koszmarne istoty ze snów są podporządkowane demonom. Ale wszystkie są do siebie podobne, temu nie można zaprzeczyć.
Nie, człowiek nie może mieć takich strasznych snów, myślał, patrząc na podobne do węży istoty, które na wpół szły, na wpół pełzały po schodach. Były to stworzenia tak wysokie jak najwyższe drzewa i takie okropne, że Gabriel musiał zamykać oczy. Różniły się pomiędzy sobą. Jedne miały zwierzęce głowy na ludzkich figurach, inne odwrotnie; niektóre miały postrzępione błoniaste skrzydła, inne szpony, kopyta, rogi, kły, wywieszone wielkie jęzory, ogony, najrozmaitszych kształtów i rozmiarów. I wszystkie były nagie – albo owłosione jak kozły, albo gołe niczym jaszczurki. Przegląd największej makabry, jaka tylko może się zrodzić w ludzkim umyśle.
To były prawdziwe demony! W porównaniu z nimi demony Ludzi Lodu okazały się skończonymi pięknościami, choć i one nie przypominały niewinnych dzieci z niedzielnej szkółki.
Lilith z dumą wskazała na swój orszak:
– One zrobią wszystko, czego tylko sobie życzycie. Zrobią wszystko bardzo skutecznie i nie będą żądać nic w zamian. Pokonanie wroga, to wszystko, czego pragną.
– Ale czy nie ma niebezpieczeństwa, że zaatakują… zbyt ostro? – zapytał Heike.
– Tengela Złego i jego popleczników?
– Nie, na to mają pełne pozwolenie. Chodzi tylko o to, żeby przypadkiem nie ucierpieli niczemu nie winni ludzie.
– Powiedziano przecież dzisiejszego wieczora, że zwyczajni ludzie mają nawet nie zauważyć naszej walki.
– To prawda, wybacz mi, Lilith! Jesteśmy niezmiernie wdzięczni, że Demony Nocy chcą nas wesprzeć.
– Tylko nie zapomnijcie nas wezwać!
– Nie bójcie się! A zresztą Nataniel jest przecież waszym krewnym, więc z pewnością on pierwszy zwróciłby się o pomoc.
Krewni Nataniela? Ci tutaj? Gabriel wprost nie mógł w to uwierzyć.
Lilith skinęła głową.
– Ja będę, oczywiście, wspierać mojego prawnuka na wszystkie sposoby. Jestem z niego niewypowiedzianie dumna. Jakiż to piękny młodzieniec! Naprawdę godny mego rodu!
To ciekawe, że Lilith i Tamlin są tacy urodziwi, chyba tysiąc razy ładniejsi niż te tam… stwory, myślał Gabriel.
Od chwili, gdy Demony Nocy zrobiły swoje szokujące entree, z tyłu za Gabrielem panowała głęboka cisza. Odwrócił się i zobaczył osiem par wytrzeszczonych oczu i osiem otwartych ust. Jego ośmioro rówieśników, kuzyni i kuzynki… Ciotka Mari nie była wcale lepsza, nawet mama Karine sprawiała wrażenie wstrząśniętej.