Owszem, Gabriel był tego samego zdania. Skoro potrafiły siebie przemienić w brzozy, to umieją też pewnie o wiele więcej.
Trochę go jednak szokowało to, że ich długie, przypominające zwierzęce łapy ręce pieściły ramiona Ingrid, a jej zdawało się to sprawiać przyjemność. Im również, co wszyscy mogli stwierdzić, chociaż nikogo z zebranych to nie krępowało.
Doprawdy, dziwna noc!
Gdy podium ponownie opustoszało, pojawiła się Tula.
– Zbliżamy się już do końca długich prezentacji. Mamy w programie jeszcze tylko trzy punkty. Po pierwsze, istoty bezpańskie! Proszę bardzo, pokażcie się! Pieszo albo na skrzydłach, albo jak się wam najbardziej podoba!
A cóż to znowu? zastanawiał się Gabriel.
Zaraz jednak zrozumiał, o co chodzi.
Na podium weszły demony, które krążyły nad górami, gdy Ludzie Lodu zmierzali na spotkanie. Bezpańskie? Tak, można w to wierzyć.
Cała gromada najrozmaitszych istot, tak odmiennych, że Gabriel nie ogarniał wszystkiego, roiła się na scenie.
Tula wyjaśniła:
– One są bezdomne, bo albo było ich za dużo, albo w jakiś inny sposób odłączały się w toku dziejów od swoich. I szukały schronienia w Górze Demonów. To dzika horda, nad którą trudno zapanować, my jednak mamy tu dzisiaj wielu żołnierzy z Ludzi Lodu, w tym również dowódców. Waszym obowiązkiem będzie więc…
Gabriel odniósł przemożne wrażenie, że Tula chciała powiedzieć: „Opanować tę całą hołotę”, ale w porę się powstrzymała i dokończyła: – kierować naszymi wyjątkowymi sojusznikami”.
– Targenor, Trond, Dominik i Mar! – zawołała. – Wy będziecie odpowiedzialni za ten szwadron…
– Pluton, droga Tulo, pluton! – poprawił Jonathan, a Alexander Paladin pokiwał głową.
– W porządku, niech będzie pluton – zgodziła się Tula. – Jeśli chodzi o dowodzenie, macie wolną rękę, myślę jednak, że powinno się najpierw odbyć posiedzenie sztabu generalnego, podczas którego będziecie mogli zasięgnąć rady tych, którzy w samej walce uczestniczyć nie będą. Spotkanie można zorganizować w innej sali naszego zamku, my wszyscy nie musimy się do tego mieszać. Zaproście tam Alexandra, Tancreda i Tristana Paladinów, Dana Linda z Ludzi Lodu, Vendela Gripa, Jonathana Voldena i Rikarda Brinka. A także Sarmika-Wilka i jego dwóch synów, Orina i Vassara, z Taran-gai. Nasi gospodarze, końskie demony, pokażą wam, dokąd iść. My natomiast powrócimy do prezentacji…
Liczna gromada groteskowych stworów zniknęła na swoich miejscach.
– Zanim przejdziemy do ostatniej grupy, chciałabym tylko zakomunikować, że Tun-sij prosiła o głos na sam koniec spotkania. Chyba wszyscy z zainteresowaniem wysłuchamy, co ma nam do powiedzenia szanowana przez nas szamanka. A zatem wzywam ostatnich… – Tula zrobiła pauzę. Naprawdę była zdenerwowana, usta miała blade, zaciśnięte. – Czy nikogo wam tutaj nie brakuje?
Cisza. Tula musiała sama odpowiedzieć na swoje pytanie.
– Owszem, brakuje żeńskich demonów! Powitaliśmy dotychczas tylko jedną z nich, Lilith. Ona jest, oczywiście, najpotężniejsza ze wszystkich, niemniej jednak… – Tula znowu umilkła. Było jasne, że nie czuje się za dobrze. Zaczęła od nowa: – Walka nasza będzie nie tylko próbą męskiej, fizycznej i siły. I… I, Ludzie Lodu, proszę was, byście byli ostrożni! Te, które teraz poznacie, są śmiertelnie niebezpieczne, i to wcale nie puste słowa.
Nagle na sali jakby pociemniało, chociaż nikt nie dotykał lamp. Jakby chłodny mrok zaległ nad wszystkimi, najbardziej jednak nad podium. Sala stała się jakby mniejsza, bardziej intymna, a zarazem nieprzyjemna.
A przecież nic się jeszcze nie wydarzyło. Wszystko było jedynie iluzją.
Cisza, groźna cisza, czym na podium wbiegło siedem postaci.
Gabriel nie bardzo rozumiał, dlaczego się tak śmiertelnie boi. Zauważył jednak, że wszyscy wokół kulą się z takiego samego strachu.
Chociaż owe kobiety na podium wcale nie wydawały się straszne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Najpierw pojawiły się trzy niewypowiedzianie piękne, wysokie panie, w czarnych, drapowanych szatach przypominających zwiewne jedwabne chusty. Miały miłe, łagodne i w najwyższym stopniu kobiece twarze, posuwały się osobliwym, tanecznym krokiem, jakby ich stopy wcale nie dotykały podłogi. Wyglądały jak duchy powietrza, fantomy albo coś takiego. Nawet Gabriel, dziecko przecież, rozumiał, że można się bez pamięci zakochać w tych cudnych istotach.
Cztery, które pojawiły się po nich, były niezwykłe. Również otulone w czarne, zwiewne szaty, zdawały się pozbawione ludzkiej substancji. Z cichym, żałosnym jękiem przemknęły ku tylnej ścianie podium, jakby chciały się ukryć. Ich twarze były niewidoczne. Wysokie, kołyszące się cienie, jak mroczne trzciny nad wodą.
Tula powitała je nieco drżącym głosem następującymi słowy:
– Uczyniłyście nam wielki zaszczyt i radość tym, że zechciałyście przyjąć nasze zaproszenie. Mam nadzieję, że nie uznałyście nas za źle wychowanych, wy, siedem Demonów Zguby. Wydawało nam się jednak, że wy również nie cenicie Tengela Złego czy Tan-ghila, jeśli tak wolicie go nazywać?
Cztery istoty pod ścianą w głębi podium nieustannie beznadziejnie zawodziły. Wiły się niby w boleściach, załamywały ręce jak w wielkiej bezsilności.
Jedna z trzech pięknych kobiet, które pojawiły się najpierw, uśmiechnęła się pobłażliwie, słysząc pytanie Tuli.
– Mamy wspólny cel – powiedziała cichym, przeciągłym głosem. – Ale żywię nadzieję, zresztą dla waszego dobra, że nie będziecie chcieli nami dowodzić?
– Nigdy by nam to nie przyszło do głowy – wyjąkała Tula.
– Znakomicie! Bo my działamy według własnego uznania. Taki mamy zwyczaj. Ale w razie potrzeby możecie nas wezwać – zakończyła łaskawie.
– Dziękujemy bardzo! Wolałybyście przedstawić się same, czy ja mam to zrobić?
Całe podium spowijał ten dziwny mrok, który zdawał się jeszcze gęstnieć. Pod jego osłoną kobiece demony poruszały się niby siedem chwiejnych cieni. Tula wyglądała pomiędzy nimi jak mała szara plama. Nieprzerwane zawodzenie, które to wznosiło się, to opadało, działało Gabrielowi na nerwy. Te cztery kobiece postaci pod ścianą, szukające szczupłymi rękami jakiegoś zaczepienia, były w najwyższym stopniu irytujące.
Ta, która już raz zabierała głos, niedbałym ruchem ręki dała Tuli znak, że to ona ma dokonać prezentacji.
Gabriel widział wyraźnie, że jego wspaniała prababka Tula przełyka ślinę ze zdenerwowania. Wskazała pierwszą z kobiet:
– Ta pani to Demon Pokusy. Kto jej ulegnie, zostanie dotknięty Wiecznym Przekleństwem.
Wielu na sali skuliło się. Teraz pojmowali, jakie to niebezpieczne sojuszniczki.
– Druga, równie piękna jak pierwsza, jest Demonem Fałszywej Nadziei. Jej odwrotną stroną jest Śmierć.
Zjawa odwróciła się plecami, teraz wyglądała jak przerażający trup.
– Trzecia to Uwodzicielska Miłość. Ten, kto zapłonie miłością do niej, zostanie ukarany Całkowitym Unicestwieniem. Rozumiecie teraz, jakie niebezpieczne mogą one być dla naszych przeciwników?
Oczywiście, nikt już nie miał wątpliwości.
Trzy przepiękne demony odeszły w głąb podium i zrobiły miejsce tamtym spod ściany, które, wydając nieustannie przeciągłe melancholijne jęki, nie miały odwagi ruszyć się stamtąd. Jakby nie wiedziały, co ze sobą począć.
Tula podeszła, prowadziła je bliżej i wskazując ręką przedstawiała:
– To jest Demon Samotności, następna to Demon Wiecznego Smutku. Trzecia odpowiada za Beznadziejną Tęsknotę. Czwarta nazywa się Niepocieszenie albo Najgłębsza Rezygnacja.
Czy to naprawdę takie niebezpieczne? zastanawiał się Gabriel, który nigdy jeszcze nie doznał prawdziwego smutku. Czy naprawdę trzeba tyle wzdychać i zawodzić?