Выбрать главу

Wyszli na zewnątrz. Christine Waters towarzyszyła im jeszcze kilka kroków. Wychodząc spod portyku, Harry obejrzał się na stojącą w otwartych drzwiach kobietę. Przez chwilę popatrzyli sobie w oczy. Usiłował coś powiedzieć, ale nic mu nie przychodziło do głowy. Wreszcie kobieta zamknęła drzwi.

Rozdział 28

Dotarli na parking pod posterunkiem krótko przed jedenastą. Mieli za sobą szesnastogodzinny dzień pracy, podczas którego zdobyli bardzo niewiele dowodów, nadających się do włączenia w uzasadnienie aktu oskarżenia. Mimo to Bosch był zadowolony. Zidentyfikowali zwłoki, co stanowiło klucz do sprawy. Wszystko inne opierało się na tym jednym fakcie.

Edgar pożegnał się i wsiadł do swojego samochodu. Bosch zamierzał sprawdzić u sierżanta dyżurnego, czy dotarły jakieś informacje na temat Johnny'ego Stokesa. Chciał również dowiedzieć się, czy były jakieś inne wiadomości. Wiedział też, że jeśli zostanie dłużej, to doczeka się Julii Brasher, która skończy zmianę. Miał ochotę z nią porozmawiać.

Na komendzie panował spokój. Odbywała się właśnie odprawa. Byli na niej na pewno sierżanci z obydwóch zmian. Bosch przeszedł korytarzem do pokoju detektywów. Światła były pogaszone, co stanowiło naruszenie rozporządzenia komendanta policji. Najwyższy przełożony nakazał, by w Parker Center i wszystkich posterunkach stale paliło się światło. Myślał, że dzięki temu społeczeństwo poczuje, iż walka z przestępczością nie ustaje ani na chwilę. W rezultacie w całym mieście światła paliły się w pustych gabinetach.

Harry włączył światło. Gdy zapalił się rząd neonówek, podszedł do swojego biurka. Leżał na nim stosik różowych pasków z wiadomościami.

Przejrzał je, ale wszystkie były od dziennikarzy albo dotyczyły spraw prowadzonych przez niego równolegle. Wyrzucił wiadomości od reporterów do kosza na śmieci, a pozostałe włożył do najwyższej szuflady, by zająć się nimi następnego dnia.

Na biurku dostrzegł dwie koperty z materiałami wewnętrznymi. W pierwszej była opinia Gollihera; Bosch ją odłożył, żeby przeczytać później. Wziął w rękę drugą kopertę; przyszła z laboratorium kryminalistycznego. Zdał sobie sprawę, że zapomniał zadzwonić do Antoine'a Jespera w sprawie deskorolki.

Miał właśnie otworzyć kopertę, gdy na podkładce z kalendarzem zobaczył złożoną kartkę. Rozwinął ją i przeczytał krótki liścik. Wiedział, że jest od Julii, chociaż się nie podpisała.

Gdzie jesteś, Twardzielu?

Zapomniał, że prosił ją, by wpadła do pokoju detektywów, nim obejmie służbę. Uśmiechnął się na widok liściku, ale czuł się paskudnie, że o niej zapomniał. Przypomniał sobie też uwagę Edgara, by uważał na ten związek.

Złożył kartkę z powrotem i schował do szuflady. Zastanawiał się, jak zareaguje Julia na to, o czym chciał z nią porozmawiać… Był śmiertelnie znużony po długim dniu, ale nie chciał czekać.

Koperta z laboratorium kryminalistycznego zawierała jednostronicowy wynik analizy Jespera. Bosch przeczytał go szybko. Jesper potwierdził, że deskorolka została wyprodukowana przez Boneyard Boards Inc., firmę z Huntington Beach. Ten model nazywał się „Boney Board” i był produkowany od lutego 1978 do czerwca 1986 roku, kiedy dokonano nieznacznych zmian zadartego nosa deski.

Zanim Bosch zdołał poczuć podniecenie na myśl o zgodności modelu i zakreślonych dla sprawy ram czasowych, przeczytał ostatni akapit raportu, podważający istnienie jakichkolwiek zbieżności.

Osie (mechanizm nośny) to model zastosowany przez firmę Boneyard po raz pierwszy w 1984 roku. Na późniejsze wykonanie wskazują również grafitowe kółka. Rozpowszechniły się w branży dopiero w połowie lat osiemdziesiątych. Jednakże mechanizmy nośne i kółka mają standardowe rozmiary i użytkownicy często je wymieniają, dlatego też trudno jednoznacznie ustalić, kiedy została wyprodukowana deskorolka nadesłana do analizy. Przy braku dodatkowych dowodów najrzetelniejsze oszacowanie wskazuje, że powstała między lutym 1978 i czerwcem 1986 roku.

Harry wsunął raport do koperty i rzucił ją na blat. Raport nie był wiążący, ale wymienione przez Jespera szczegóły przemawiały przeciwko temu, że deskorolka należała do Arthura Delacroix. Zdaniem Harry'ego analiza kryminalistyczna raczej dodatkowo potwierdzała, że Nicholas Trent nie był zamieszany w śmierć chłopca. Zamierzał rano napisać raport, w którym zamieści swoje wnioski, i przedstawić go porucznik Billets, by służbowymi kanałami przesłała go wyżej, do biura zastępcy komendanta Irvinga.

Jakby podkreślając zamknięcie tego wątku dochodzenia, na korytarzu rozległo się trzaśniecie drzwi. Po nich zabrzmiało kilka donośnych męskich głosów – funkcjonariusze wychodzili na zewnątrz. Skończyła się odprawa i nowa zmiana ruszała w teren.

Nie oglądając się na zalecenia komendanta, Bosch zgasił światło i przeszedł korytarzem do dyżurki. W małym biurze siedziało dwóch sierżantów. Lenkov schodził z dyżuru, który przejmował Renshaw. Obydwaj zareagowali ze zdziwieniem na pojawienie się Boscha, lecz nie pytali, co robi na komendzie.

– No, macie coś na temat mojego człowieka, Johnny'ego Stokesa? – zapytał.

– Jeszcze nic, ale szukamy – odparł Lenkov. – Mówimy o nim na wszystkich odprawach, a jego zdjęcia już są w radiowozach. A więc…

– Dacie mi znać.

– Damy ci znać.

Renshaw pokiwał głową na znak zgody.

Bosch miał ochotę zapytać, czy Julia Brasher zgłosiła się już po służbie, ale się rozmyślił. Podziękował sierżantom i wrócił na korytarz. Rozmowa przebiegła dziwnie, jakby podoficerowie nie mogli doczekać się jego wyjścia. Czuł, że to skutek roznoszenia się wieści o nim i Julii. Może wiedzieli, że Julia schodzi ze zmiany, i nie mieli ochoty widzieć ich razem. Czyniło to z nich świadków złamania wewnętrznych przepisów wydziału. Chociaż zasada niewiązania się z kolegami z pracy niewiele znaczyła i rzadko jej przestrzegano, dla sierżantów było lepiej, jeśli nie musieli przymykać oczu na jej naruszenie.

Wyszedł tylnymi drzwiami na parking. Nie miał pojęcia, czy Julia jest w szatni, na patrolu, czy już wróciła i pojechała do domu. Zmiana warty odbywała się płynnie – następowała wtedy, gdy sierżant dyżurny wysyłał zmiennika.

Na parkingu wypatrzył samochód Julii – dzięki temu wiedział, że się z nią nie rozminął. Zawrócił pod budynek, by usiąść na ławce Kod 7. Gdy się do niej zbliżył, zauważył jednak, że siedzi już na niej Julia. Jej włosy były wilgotne po prysznicu. Miała na sobie spłowiałe dżinsy i golf z długimi rękawami.

– Słyszałam, że jesteś na komendzie – powiedziała. – Zajrzałam do ciebie, zobaczyłam zgaszone światło i pomyślałam, że się rozminęliśmy.

– Nie mów tylko komendantowi o świetle. – Uśmiechnęła się. Harry usiadł obok niej. Miał ochotę jej dotknąć, ale się powstrzymał. – Ani o nas – dodał.

– W porządku. Mnóstwo ludzi już wie, prawda?

– Prawda. Chciałem z tobą o tym porozmawiać. Dasz się namówić na drinka?

– Pewnie.