Выбрать главу

– Nie byłam Ruth od lat – oznajmiła, wsiadając do samochodu. – Ze wszystkich swoich imion Ruth nie cierpiałam najbardziej. Nienawidziłam być Ruth.

– Cóż, albo poda nam pani swoje obecne nazwisko, albo spędzi noc w areszcie. Szliśmy pani na rękę przez pięć dni, ale czas się skończył. Pora na zeznania: kim pani jest i co wie o rodzinie Dunhamów i siostrach Bethany.

Gdyby musiała nazwać swoje uczucia, stwierdziłaby, że to ulga. Wreszcie wszystko się skończy, raz na zawsze. Z drugiej strony jednak… absolutne przerażenie.

Rozdział 40

Moglibyśmy ją pani pokazać na obrazie z kamery – zaproponował Infante Miriam. – Albo przeprowadzić koło pani w korytarzu.

– Nie ma możliwości, żeby to była Heather?

– Nie, jeśli to Ruth Leibig, a ona prawie przyznała, że tak się nazywała. Ruth Leibig skończyła liceum w Yorku w Pensylwanii w 1979 roku i zaraz potem wyszła za syna Dunhama. Heather miałaby wtedy szesnaście lat. Małżeństwo byłoby legalne, zwłaszcza że poświadczyli je Dunhamowie.

Ale na ile jest prawdopodobne, żeby Heather ukończyła szkołę z dwuletnim wyprzedzeniem?

– To ja na to wpadłem – wtrącił Willoughby, ale Infante nie miał mu za złe tej odrobiny samochwalstwa. Sam też w końcu by zauważył tę rozbieżność dat. Ale fakty takie jak daty urodzenia Bethanych były wypalone na zawsze w mózgu Willoughby’ego, choć on sam próbował temu zaprzeczać.

– Nie, Heather była bystra, ale nie aż tak, żeby przeskoczyć dwie klasy – przyznała Miriam. – Nawet w parafialnej szkole w pensylwańskiej wiosce.

Infante chodził do katolickiej szkoły i uważał, że była całkiem wymagająca, ale w tej chwili nie zamierzał się z Miriam o nic spierać.

– A więc co się stało z moimi córkami? – spytała. – Gdzie one są? Co to wszystko ma wspólnego ze Stanem Dunhamem?

– Podejrzewamy, że porwał i zabił pani córki, a żona jego syna, Ruth, poznała szczegóły – powiedział Infante. – Jeszcze nie odgadliśmy, dlaczego ta kobieta tak chroni swoją obecną tożsamość. Może jest poszukiwana? Albo wie na pewno, że Penelope Jackson podłożyła ogień, który zabił Tony’eg Dunhama, i stara się ją chronić, chociaż wciąż się upiera, że nie zna żadnej Jackson. Kiedy pytamy o samochód, zasłania się Piątą Poprawką. Kiedy pytamy o cokolwiek, zasłania się Piątą Poprawką.

Nancy pochyliła się nad stołem i przysunęła Miriam szklankę wody.

– Zaproponowaliśmy, że jeśli wyda nam Penelope Jackson za morderstwo Tony’ego Dunhama w Georgii, zawrzemy z nią układ co do ucieczki z miejsca wypadku – może całej reszty, przed którą ucieka, zależnie od tego, na ile to będzie poważne. Ale poza przyznaniem, że była kiedyś Ruth Leibig, po prostu nic nie mówi, nawet swojej prawniczce. Gloria namawiała ją, żeby się z nami dogadała, żeby wyjawiła wszystko, co wie, ale ona zachowuje się jak katatonik.

Miriam pokręciła głową.

– I jak ja. Jestem zupełnie otępiała. Cały czas powtarzałam sobie, że to niemożliwe, że to na pewno oszustka. Myślałam, że… zamknęłam się przed nadzieją. Teraz zrozumiałam, że chciałam, żeby to była prawda; że przyjeżdżając tutaj, sprawię, że to stanie się prawdą.

– Oczywiście – powiedział Lenhardt. – Każdy rodzic by tak zrobił. Proszę posłuchać, niech pani przyjdzie jutro, w poniedziałek, poskładamy wszystkie informacje. Sprawdzimy, czy Tony i Ruth się rozwiedli, pod czyją to było jurysdykcją i tak dalej. Wytropimy ludzi ze szkoły, nawet jeśli parafia już nie istnieje. Po raz pierwszy mamy solidne poszlaki.

– To nie Heather – wtrącił Willoughby. – Ale zna odpowiedzi, Miriam. Wie, co się stało, nawet jeśli tylko z drugiej ręki. Może Dunham zwierzył się swojej synowej po diagnozie; stała się jego powierniczką.

Miriam oklapła na fotelu Lenhardta. W tej chwili wyglądała na swoje lata, a nawet starzej; figura się zniekształciła, oczy zapadły. Infante chciał jej powiedzieć, że wiele osiągnęła, przylatując tu, że ta podróż była coś warta, ale nie miał pewności, czy to prawda. Pokój Dunhama i tak by w końcu przeszukali, nawet gdyby Miriam nie wskazała ogniwa łączącego ich rodziny. Odwiedziny u starca nie wydawały się pilne, kiedy jego nazwisko pojawiło się po raz pierwszy, z powodu demencji, ale niedługo zaczęliby wokół niego węszyć. Cholera, aż do dzisiaj Infante nie był nawet przekonany, że Dunham miał związek z kimkolwiek oprócz Tony’ego Dunhama i nieuchwytnej Penelope Jackson. To jedyna zależność, którą ustalili niezależnie – tajemnicza kobieta, Penelope Jackson, Tony Dunham, Stan Dunham.

Mimo to, jeśli chciał być ze sobą szczery, musiał zastanowić się, dlaczego nie odwiedził Dunhama, kiedy tylko poznał jego nazwisko. Czy dlatego, że Stan Dunham był z policji? Czy zawahał się, podjął złą decyzję, tylko dlatego, że po prostu nie mógł uwierzyć, iż jeden z jego kolegów po fachu brał udział w tak potwornej zbrodni? Czy powinni zamknąć ją pierwszego wieczoru i wierzyć, że pobyt w areszcie okaże się wystarczającą zachętą do mówienia? Bawiła się nimi wszystkimi, nawet Glorią, własną prawniczką. Grała na zwłokę, próbowała wymyślić, jak ukryć tożsamość. Ale nie była dość cwana albo zdeprawowana, by spróbować tak zagrać matką. Może to ostatni strzęp przyzwoitości, miejsce, gdzie wyrysowała sobie linię. Uciekała, bo nie chciała konfrontacji z matką.

A może wierzyła, że Miriam jednym spojrzeniem dokona tego, co nie udało się im wszystkim przez ostatni tydzień – z całą pewnością wyeliminuje możliwość, że to Heather Bethany.

– Przeprowadźcie ją obok mnie – poprosiła Miriam. – Nie chcę z nią rozmawiać… to znaczy chcę na nią wrzeszczeć, zadać jej tysiąc pytań, a potem znów wrzeszczeć… ale wiem, że mi nie wolno. Po prostu na nią popatrzę.

Miriam czekała na korytarzu Gmachu Bezpieczeństwa Publicznego. Przeszło jej przez myśl, że powinna założyć ciemne okulary, a potem prawie roześmiała się na głos ze swojego pomysłu pełnego dramatyzmu. W końcu ta kobieta jej nie znała. Jeśli kiedykolwiek widziała Miriam, to na zdjęciach z dawnych lat. Owszem, Miriam postarzała się wyjątkowo ładnie, ale nie wyglądała inaczej niż w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Właściwie Miriam trzydziestodziewięcioletnia ledwie przypominała swoje własne wyobrażenie o Miriam trzydziestoośmioletniej. Pamiętała, jak to zauważyła, kiedy gazety wydrukowały zdjęcia z pierwszej rocznicy – nieodwołalnie się zmieniła. To nie była kwestią wieku ani żałoby, ale czegoś o wiele głębszego. Prawie jakby przeżyła wypadek, a potem poskładano kości z powrotem do kupy, pozostawiając ją podobną do poprzedniej, ale trochę nie taką.

Windy poruszały się nieznośnie powoli, jak się przekonała, kiedy sama zjeżdżała na parter, a oczekiwanie w korytarzu ciągnęło w nieskończoność. W końcu jednak Infante i Nancy wysiedli z windy. Prowadzili między sobą szczupłą blondynkę, trzymając ją lekko za łokcie. Głowę miała pochyloną do przodu, więc trudno było zobaczyć twarz, ale Miriam się jej przyglądała – Ruth, tak się nazywała? – najuważniej, jak mogła; obejrzała wąskie ramiona, szczupłe biodra, komicznie młodzieżowe spodnie, nieodpowiednie dla każdej kobiety w średnim wieku. Moja córka miałaby lepszy gust, pomyślała.

Kobieta podniosła głowę i Miriam zobaczyła jej twarz. Nie chciała patrzeć w oczy, ale nie mogła się odwrócić. Powoli wstała, zagradzając drogę całej trójce, co wyraźnie zaniepokoiło Infante’a i Nancy. Tego nie było w planie. Miała po prostu siedzieć i obserwować, nic więcej. Obiecała. Pewnie myśleli, że uderzy albo popchnie kobietę, splunie stekiem wyzwisk na szarlatankę, wykorzystującą cudzą historię życia dla własnej rozrywki.

– Mi… proszę pani – zareagował szybko Infante, choć z tego wszystkiego omal nie zdradził jej imienia. – Eskortujemy więźnia. Ta pani nie jest w kajdankach tylko ze względu na swoją kontuzję. Proszę się odsunąć.