Выбрать главу

– Miałaś już kiedyś zabieg? – zwróciła się do mnie, siadając na stołku, lekarka w masce chirurgicznej, po czym rzuciła mi na brzuch stos instrumentów medycznych owiniętych w bure płótno. Materiał miał ten sam brudnoszary odcień co płachta, którą nakryła mi podbrzusze.

– Nie – odpowiedziałam.

– Rozsuń nogi najszerzej jak możesz.

Każde wypowiadane niecierpliwym tonem polecenie pogłębiało mój strach i zdenerwowanie, gdy leżałam ze wzrokiem wbitym w sufit, zaciskając dłonie na zimnej ramie łóżka. Lekarka rozwinęła pakunek na moim brzuchu, narzędzia uderzyły o siebie ze szczękiem. Nie miałam odwagi spojrzeć na te wszystkie szczypce, skalpele i nożyce chirurgiczne. Przeszło mi przez myśl, że jeszcze nie jest za późno, aby zerwać się z tego stołu i uciec, że mogę zachować dziecko, nie bacząc na to, co będzie później. Pragnęłam go tak samo, jak tamtego dnia pragnęłam jego ojca, i oddałabym mu ciało i duszę tak, jak oddałam się bez reszty jego ojcu. Łzy moczyły mi włosy na skroniach. Lekarka poprawiła się na stołku, a ja dostrzegłam pod stołem białą emaliowaną kuwetę, w której leżało kilka krwawych strzępków przypominających wieprzową nerkę. A więc tak skończy moje dziecko. Najwyższy czas zeskoczyć z tego stołu i stąd wyjść. Jeszcze nie jest za późno. Jeżeli je zatrzymam, to tak, jakbym trwała przy jego ojcu, przywróciła go do życia. W tej samej chwili wepchnięto mi w pochwę coś zimnego i ostrego. Z głębi mego gardła wydobył się przeraźliwy okrzyk. Włosy miałam mokre od łez. Zacisnęłam zęby, kurczowo trzymając się ramy stołu.

Kiedyś matka mi powiedziała, że w chwilach, gdy czuje, iż zaraz upadnie pod ciężarem kamieni, powtarza myśl przewodniczącego Mao: „Bądźmy zdecydowani, nie bójmy się poświęceń, usuniemy z drogi wszystkie przeszkody i zwyciężymy”. Jeśli zaś to nie pomaga, prosi o wsparcie Buddę. I zawsze pokonuje słabość. Ja nie miałam zwyczaju wzywać na pomoc przewodniczącego Mao i nie wiedziałam, jak zwrócić się do Buddy, więc mogłam jedynie zaciskać zęby i trzymać się kurczowo stołu. Lekarka radziła sobie bez asysty pielęgniarki. Wrzucała użyte narzędzia do pojemnika, potem wybierała kolejne ze stosu na moim brzuchu, wsadzała je we mnie i wwiercała się w macicę. Czułam rozpychający, paraliżujący ból, jakby wyrywano mi wnętrzności, krojono je na małe kawałeczki i upychano z powrotem.

Kiedy uprzytomniłam sobie, że żadne wrzaski ani jęki nie umniejszą tortury, zacisnęłam zęby i żaden dźwięk nie wydobył się już z mojej krtani. Lampa fluorescencyjna nad głową zaczęła się kurczyć, aż stała się wirującym punktem, który spadł na mnie ognistą kulą, po czym zapadły ciemności.

Kiedy ponownie otworzyłam oczy, lekarka stała przede mną. Zdążyła zdjąć maskę i okazała się całkiem ładną kobietą. Miała pieprzyk na policzku i wyglądała na jakieś trzydzieści lat. Gdy zdejmowała fartuch, zmieniała się w czyjąś kochającą żonę i matkę. Nie odezwała się słowem, lecz odgadywałam jej myśli. Moja skóra była wilgotna i lepka od czubka głowy po palce stóp, miałam przegryzioną wargę, a dłonie nadal zaciskałam w pięści, chociaż już nie trzymałam się stołu. W sali panował chłód, przeciągi owiewały mnie ze wszystkich stron.

Zsunęłam się ze stołu i włożyłam stopy w sandały. Nie miałam odwagi spojrzeć na dziecko, które właśnie pozbawiłam życia. Uderzyło mnie przeczucie, że nigdy nie będę mieć dzieci, nawet gdybym mogła. Żadne nie zastąpi mi tego, które żyło we mnie przez dwa miesiące. Lecz dziecko urodzone przez kogoś takiego jak ja byłoby narażone na jeszcze większe cierpienia niż jego matka, a dorastając, musiałoby pokonywać potworne trudności.

Idąc powoli, bez niczyjej pomocy dowlokłam się do ławki. Zwinęłam się w kłębek, zasłaniając rękami podbrzusze.

Pielęgniarka podeszła do drzwi i wywołała następną paqentkę.

– Ta tutaj nie krzyczała ani nie piszczała. Powinnyście wziąć z niej przykład – dodała, zwracając się do wszystkich kobiet w poczekalni.

– Pewnie psychiczna – mruknęła starsza pielęgniarka siedząca przy biurku. – No dalej, każ jej się ubrać i niech sobie idzie. Jeśli ma ochotę udawać, że umiera, równie dobrze może to robić na zewnątrz.

– Pozwól jej poleżeć, dopóki nie wypiszę formularza. Wtedy wyjdzie.

Po trzech, może czterech minutach poczułam, że trzymam w ręce jakąś kartkę, więc usiadłam z wysiłkiem i zaczęłam czytać. „Głębokość macicy: 10. Kosmówka: pozytywna. Ubytek krwi: znaczny. Płód: pozytywny”. Dalej nie doczytałam. Podarłam kartkę na strzępy, podniosłam się z ławki i patrząc przed siebie, upuściłam kawałki papieru na podłogę. Nie czekałam na reakcję personelu. Bez słowa włożyłam majtki i skarpetki, zmieniłam sandały na filcowe buty i opuściłam gabinet zabiegowy, trzymając się ściany.

3

Ciepła woda spływała mi po włosach i obmywała ciało aż po pięty. Nacierałam się kostką mydła, zerkając co rusz na wskaźnik poziomu wody, żeby sprawdzić, ile mi jeszcze zostało. W publicznej łaźni dla kobiet są kabiny z drzwiczkami, spod których widać nogi, a wzdłuż ściany biegnie cementowa półka, gdzie kładzie się rzeczy, żeby nie zamokły.

Za sprawą, jak sądzę, swojej budowy Chinki potrzebują miesiąca na odzyskanie sił po porodzie. Przeważnie większość czasu spędzają w łóżku i dostają bardzo pożywne potrawy. Postępowanie po poronieniu, czy to samoistnym, czy sztucznym, jest podobne; kobieta owija głowę chustką albo nosi ciepłą czapkę, bo przeciągi mogą powodować migreny. Do mycia zębów i płukania ust przez cały miesiąc używa wyłącznie ciepłej wody i nie je niczego zimnego ani surowego, ażeby uniknąć problemów z zębami i dziąsłami. Jeżeli podnosi ciężkie przedmioty, musi się liczyć z bólami w krzyżu i stanami zapalnymi nóg. No i nie wolno jej się w tym czasie kąpać.

Jednak ja nie mogłam sobie pozwolić na przestrzeganie tych zasad i po paru dniach wyszłam z domu, pierwsze kroki kierując do publicznej łaźni.

Nigdy dotąd nie wydałam pieniędzy na prysznic. Kąpiel sprawiła mi tyle samo radości, co przyjmowanie dzień w dzień pożywnego jedzenia z rąk ukochanej osoby. Nie potrafię znaleźć słów, aby opisać spokój, jaki ogarnął mój skołatany umysł; woda spływała po ciele, które wydało mi się piękne, mimo że byłam chuda jak szczapa. Od dawna nie dotykałam własnego ciała, a szczególnie brzucha, któremu nie było dane urosnąć i w którym nic już nie zostało. Przygniatało mnie uczucie pustki.

Podobno mężczyźni kapią się w dużym wspólnym basenie. Dla kobiet przeznaczono dwadzieścia kabin. Kąpielowa, grubaska w podkoszulku i szortach, przez cały czas przechadzała się w kaloszach po oślizgłym korytarzu. Jeżeli zauważyła, że ktoś zbyt długo bierze prysznic, nakazywała opuścić kabinę i włożyć ubranie, bo pod łaźnią zawsze stał tłum kobiet czekających na swoją kolej. Klientkom nie wolno było regulować temperatury wody, bo to należało do zadań kąpielowej. Pod drzwiczkami kabin widniał tylko rząd kobiecych nóg; jedne były zgrabne, inne nie.

W tamtych dniach biegałam do łaźni publicznej, kiedy tylko miałam pieniądze, i czekałam w kolejce, ze zmianą ubrania pod pachą. Woda, spływając po moim ciele, zdawała się zmywać wszystkie złe wspomnienia, które wpadały do odpływu, niesione aż do Jangcy.

4

Latem tamtego roku zdecydowałam się przystąpić do egzaminów wstępnych na uczelnię. Nie byłam przygotowana, ale co tam, postanowiłam zaryzykować. Naturalnie nie zdałam, udało mi się odpowiedzieć zaledwie na mniej więcej połowę pytań w ostatnich dwóch testach. Beznadziejna sprawa, widać było zapisane, że moja noga nigdy nie postanie w sali wykładowej uczelni.

Po oblanym egzaminie zostałam skierowana do dwuletniej szkoły zawodowej przygotowującej do pracy w charakterze pomocnicy księgowej, co w Chinach było zajęciem tylko nieco lepiej płatnym od pracy fizycznej. Szkoła mieściła się w małym miasteczku na północ od rzeki Cialing. Powinnam tam jechać czy nie? Teraz, kiedy zakosztowałam wolności, nie bardzo podobał mi się pomysł, aby przywiązać się do wyznaczonego zawodu, ale z drugiej strony po dwóch latach nauki miałabym pracę za trzydzieści juanów miesięcznie i przynajmniej jako tako zapewniony byt.