– Mmmm, mmmm, jesteś taki SEXY, jesteś taki SILNY, jesteś Człowiekiem z Tytanu – powtarzała Lily.
A ja pomyślałem: Ależ tak… Bo przecież to zrobiłem, może nie? Zawsze sądziłem, że brak mi siły. Tak myślałem. I dlatego czułem się taki słaby i pełen poczucia winy, jakbym ciągle uciekał, lecz… Nic dziwnego. Wydostanie się z tego było trudne. O mało mnie nie zniszczyło. Ale dokonałem tego. Wydostałem się. Zrobiłem to…
– ZROBIŁEM TO! – powiedziałem. – Zrobiłem… -To było niesamowite. Wcześniej nie zdawałem sobie z tego sprawy. – Zrobiłem to. Uwolniłem się… TAAAAK!
ROZDZIAŁ 12
Rob
To był weekend, chociaż dni tygodnia mało mnie obchodzą. Dzień to dzień. Zwlekliśmy się z łóżek może o pierwszej. Później miałem pewien interes do załatwienia, ale tymczasem można było posiedzieć, posłuchać muzyki, popatrzeć na ludzi. Tak wygląda połowa mojego życia. Gemma wstała i zaczęła się nerwowo krzątać, dopóki nie pochwyciła nastroju tego miejsca. Usiadła na ławie, podkuliła stopy i uśmiechnęła się. Lily włączyła muzykę. Podszedłem do Gemmy i mocno ją ucałowałem.
– Powiedziałaś mu? – spytałem.
– Nie, nie. Na razie nie mogłam. Powiem mu później – odparła.
Poprzedniej nocy zostaliśmy w pokoju, kiedy Smółka poszedł do łóżka, i Gems opowiedziała nam wszystko. O sobie i o nim. O tym, jak bardzo ją kochał, a ona jego nie. I o tym, że nie chciała go zranić – tak bardzo go lubiła. O wszystkich tych sprawach.
W gruncie rzeczy Gems czuła się trochę skrępowana. Mogłem ją zrozumieć. Smółka przeszedł swoje. Jak na razie miał dość niespodzianek. Na jakiś czas potrzebował schronienia. Ale Gems – ona pragnęła brać wszystko szturmem. Ogromnie jej na nim zależało i nie chciała go rozczarować – nie wiedziała jeszcze, jak bardzo będzie za nim tęsknić…
Pół nocy spędziliśmy na dyskusji, czy powinna go zostawić, czy nie.
– Zamieszkaj tutaj… – stwierdziła Lily w pewnej chwili. Gemma spojrzała na mnie.
– Dobrze. Dlaczego nie? – powiedziałem.
– Mówisz poważnie? Naprawdę mówisz poważnie? Strasznie bym chciała tu być. Cudownie byłoby z wami mieszkać…
Wszyscy mieliśmy wrażenie, że to prawda. Zaledwie ten pomysł zakiełkował, od razu wiedzieliśmy, że jest dobry. Skakaliśmy z radości po sofie i zaczęliśmy się ściskać, łącząc się w ciasno zbitą masę.
– Witaj w domu, Gems – zawołałem. Omówiliśmy wszystkie szczegóły. Smółka miał wrócić do Richarda, Vonny i włamywania się do pustych domów, a Gemma – zostać tutaj.
– Będzie mógł mnie odwiedzać – powiedziała. Wydawało mi się jednak, że to już skończony etap.
Wstawszy z łóżka, Smółka usiadł obok Gems na ławie. Dmuchał w filiżankę herbaty, którą trzymał w obu dłoniach, i przyglądał się nam. Myślałem o przedstawieniu z Człowiekiem z Tytanu urządzonym przez Lily. Jak wspaniale musiał się czuć wczoraj wieczorem. A co teraz?
Polubiłem go. Nie był kimś bezproblemowym, nie znajdował sobie od razu miejsca, tak jak Gemma, ale go polubiłem. Po prostu do wszystkiego dochodził nieco wolniej.
Sytuacja stała się trochę niezręczna. Lily i Gems natychmiast zajęły się sobą, nie oglądając się na nikogo. Od samego początku były duchowymi siostrami. Biedny poczciwy Smółka siedział tam, nie rozumiejąc, co się dzieje, i rzeczywiście wyglądał na porzuconego. Cóż, w końcu został porzucony, czyż nie? Ja też jestem raczej cichym facetem. W towarzystwie Lily i Gems – jak już raz zaczęły – nawet Jezus Chrystus czułby się porzucony. Widziałem, że Gemma niecierpliwi się coraz bardziej, jakby Smółka jej przeszkadzał, więc pomyślałem sobie: No dobra! i sięgnąłem po płaszcz.
– Idziemy? – powiedziałem.
– Dokąd? – zapytał Smółka i spojrzał na Gems.
– W porządku, możesz z nim iść. Będę tutaj, kiedy wrócisz – warknęła Gemma.
Lily posłała mi szybkie spojrzenie, a ja skinąłem głową. Rozumiesz, biznes. Wziął swój płaszcz i wyszliśmy na ulice.
Był jeszcze dzieciakiem. To znaczy, tak się czuł. Różnica między nami była taka, jakby on wychował się nad brzegiem rzeki, a ja w dzikiej puszczy.
Zaczął rozmawiać ze mną o Lily.
– Ona jest… – powiedział i urwał, co dało się doskonale zrozumieć. Jak można opisać Lily?
– Zgadza się. Nikt jeszcze nie znalazł właściwego określenia dla Lily – stwierdziłem. Uśmiechnął się i przytaknął. – A co powiesz o Gems? – ciągnąłem. – Można by pomyśleć, że przyjaźnią się tysiąc lat. – Roześmiałem się, bo być może była to prawda…
– Tak… – brzmiało to dość żałośnie, co mnie nie zaskoczyło, ponieważ Gems, odkąd spotkała Lily, nie chciała na niego spojrzeć.
– Są fantastyczną parą dziewczyn, nie? – powiedziałem.
Przerwałem i uśmiechnąłem się do niego szeroko. Rozumiesz? Bo chodziliśmy z nimi. To jest jak braterstwo krwi. Odpowiedział nieco wstydliwym uśmiechem. Chyba nieco go rozruszałem.
Miałem jeszcze trochę czasu. Chciałem mu pokazać co i jak. Znaleźliśmy jakiś śmietnik. Zacząłem grzebać w poszukiwaniu drewna. Zbliżało się lato. Było wystarczająco ciepło, ale przy dobrej pogodzie moglibyśmy rozpalić w ogrodzie ognisko. Wyciągaliśmy kawałki drewna i inne rzeczy. Wtedy znalazłem te obrazki. Kilka stron wyrwanych ze starej książki. Album malarstwa – wiesz, o czym mówię – każda ilustracja chroniona arkuszem bibułki. Musiało to być jakieś luksusowe wydanie. Patrzył chciwie, więc mu je dałem.
– Podoba ci się? Możesz sobie wziąć.
Zaczął przeglądać. Zostały ze trzy reprodukcje. Niewielkie martwe natury z kwiatami. Górskimi, jak przypuszczam. Były tak realistyczne, że mogły uchodzić za fotografie. Ożywił się. Zaczął mówić o sztuce, kwiatach i o swoim zamiłowaniu do malarstwa. Potem zatroszczył się o losy książki.
– Ktoś musiał to wyrzucić przez przypadek – powiedział. – To może być coś wartościowego. Może zapukamy do drzwi…
Parsknąłem śmiechem. Nic nie wiedział o śmietnikach. Nie miał pojęcia, co ludzie potrafią wyrzucać. W śmietniku możesz znaleźć, co tylko chcesz. Dywany, ubrania, książki, radia – wszystko. Rozumiesz, babcia umiera i wszystko ląduje na śmietniku, bo jest po prostu stare. Albo babcia sama była starym wrakiem i każdy myśli, że wszystko, co miała, jest tak samo bezużyteczne jak ona.
W śmietniku można znaleźć wszystko. Oczy wychodziły mu z orbit. Nie był w stanie pojąć, jak ktoś mógł uznać te obrazki za śmieci.
Powiedziałem, że może tam być reszta książki. Spojrzał na śmietnik jak na skarbiec, zresztą nie bez racji. Złapał bakcyla, pomyślałem. A więc mieliśmy zajęcie na dłużej. Okazał się bystry. Zrobił tunel pod starymi drzwiami, tak że mógł przekopać się do środka. Wystawały mu tylko stopy. Ja stałem na czatach. Poszło doskonale. Nie znaleźliśmy wprawdzie reszty albumu, ale trafiliśmy na parę innych całkiem fajnych książek, w tym jedną z jakimiś pejzażami. Był zaszokowany.
– To szaleństwo. Jak można wyrzucać takie rzeczy? – powtarzał.
Skrzywiłem się. Te przedmioty nic dla mnie nie znaczyły. Sam bym je wyrzucił. Wolałbym znaleźć porządne imadło albo kawałek kabla. On jednak był strasznie przejęty.
Kiedy wygrzebaliśmy już wszystkie książki, zgarnęliśmy zgromadzone drewno i odnieśliśmy do domu. Zwaliliśmy je w ogrodzie. Rozumiesz? Darmowy opał. Drewnem ze śmietników ogrzewaliśmy dom przez całą zimę i nie kosztowało nas to ani pensa.
Smółka zaczynał chwytać ideę. Powiedział, że jego tato ciągle narzekał na koszty ogrzewania, podczas gdy rozwiązanie problemu było w zasięgu ręki. Wystarczyło się ruszyć.
Oczywiście jego ojciec nigdy by tego nie zrobił. Ludzie wstydzą się brać coś za darmo. Gdyby po ulicach biegały pieczone prosiaki, nikt by ich nie łapał ze strachu przed społecznym napiętnowaniem.