Выбрать главу

Jedyne, co możesz robić później, to brać coraz więcej, więcej i więcej. Ścigasz tego smoka, polujesz na tego kopa, polujesz na dobre samopoczucie. Bierzesz coraz więcej, więcej i więcej, i coraz częściej. Potem chorujesz od tego i odstawiasz na parę dni. I to jest ta naprawdę paskudna sprawa, bo wówczas, kiedy jesteś czysty, wtedy to działa najlepiej. I wtedy znów dajesz sobie w żyłę i… mmmmmmmm!

Wszyscy rozmawialiśmy o tym i wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że czujemy to w ten sam sposób. Zaczynało mnie to przerażać. Rob i Lily biorą tak dużo. Codziennie. Smółka i ja mamy przynajmniej dni bez brania.

Chociaż tak naprawdę Smółka też mnie przeraża. Stał się taki cyniczny. Znasz Smółkę, zawsze tak cieszył się światem. Zawsze czymś się emocjonował. Boja wiem? Kwiat, gwiazdy na nocnym niebie – to wszystko było dla niego cudowne. Teraz to go nie obchodzi. Teraz go nie rozumiem.

Ja nie czuję, żebym się zmieniła oprócz tego, że przez większość czasu mam podłe samopoczucie. Ale on się zmienił.

Czasami prawie myślę, że wolałam go takim, jakim był kiedyś. Może niedosłownie, zawsze był taki spięty, a jednak…

Jest jeszcze inna sprawa. To kłamstwa. Na temat hery. Wiesz? Na przykład, kończy nam się. To się zdarza od czasu do czasu. Mówi, że nic nie pozostało, a ja wtedy myślę: cholera, to oznacza głód. Ale potem on się wymyka, a kiedy wraca, ma szklane oczy. „Brałeś”, mówię.

I on się przyznaje. To naprawdę zdarzyło się któregoś dnia. Usiadł potakując z uśmiechem: „Tak, tak, wziąłem trochę…” Zaczął mi tłumaczyć, że nie miał wystarczająco dużo dla dwojga, a gdybyśmy się podzielili, to oboje czulibyśmy się okropnie, więc pomyślał, że zaoszczędzi nam mnóstwa kłopotów, jeśli weźmie wszystko sam. I mówi to poważnie. Naprawdę przekonał sam siebie, że to rozsądne postępowanie, i naprawdę pieprzy to, że ja się z nim nie zgadzam.

– Mogłeś mi dać – powiedziałam.

A on odparł: „Mogłem. Ale nie dałem” i uśmiecha się do mnie jak wąż. Potem zaczyna mówić o tym, jak musi wychodzić i zdobywać drągi, więc potrzebuje tego bardziej ode mnie. Ja muszę masować staruchów w salonie. Czy on myśli, że to zabawa? Czy myśli, że ja to lubię? Nie wie, że najchętniej byłabym nieobecna, kiedy to robię?

Dla niego to nie ma znaczenia. On wierzy we wszystko, co sobie wmawia. „Potrzebuję tego, Gemmo”, mówi. Jasne.

Wyobraź sobie! Dziecko… Przez nie ja też stałam się skłonna do refleksji. A jeśli zajdę w ciążę? Moglibyśmy wychowywać je razem i dzieci stałyby się naprawdę dobrymi przyjaciółmi, tak jak ja i Lily. Wiem, że nie można powiedzieć, co wyrośnie z dziecka, ale naprawdę myślę, że żyjemy wszyscy tak blisko siebie, że musiałyby zostać przyjaciółmi. Teraz mam szesnaście lat. Mogłabym dostać zasiłek. Mogłabym już nie pracować…

To byłoby najlepsze. Wykonywanie tej pracy zaczęło mnie przygnębiać. Ciągle powtarzam sobie, że to tylko praca, łatwe pieniądze. Nie jest gorsza niż jakakolwiek inna praca. Ludzie mają różne przesądy na temat seksu, ale to tylko coś, co robisz ze swoim ciałem. Bawi mnie to. Czasem myślę, że jestem tam, żeby dawać ludziom szczęście. I robię to. Kiedy mam dobry dzień, widzę tych facetów: wchodzą do salonu, wyglądając niczym ostatnie psy, a wychodzą jak książęta. Nie ma co ukrywać, nigdy nie mieliby takiej dziewczyny jak ja, gdyby za to nie zapłacili. Ale… cóż, to jednak praca, wiesz? Mogłabym wymyślić lepsze sposoby, co robić ze swoim czasem. To łatwe pieniądze i to wszystko.

Myślę, że przestanę robić numery w pracy – mam na myśli pełny seks. Z tym dałabym sobie radę. Nie zarabia się tak dużo, ale można wytrzymać. Może kiedy będę czysta, w ogóle dam sobie spokój i też będę miała dziecko.

Mówiłam ci, że Lily zrobiła się sina któregoś dnia?

To było naprawdę przerażające. Siedziałyśmy wszystkie w sypialni ze sprzętem. Dawałyśmy sobie po kolei w żyłę. W pokoju frontowym było paru przyjaciół, zatem po wszystkim wyszłyśmy do nich. Lily była ostatnia, więc została sama. Pomyślałam, że to dziwne, bo Lily zwykle nigdy nie jest ostatnia, jeśli chodzi o herc.

Wróciłam tylko dlatego, że zostawiłam fajki. Leżała na łóżku i myślałam, że śpi, ale miała ten dziwny kolor. Niebieski. Gapiłam się tylko, nie zdając sobie sprawy, na co patrzę, dopóki nie zobaczyłam igły w jej przegubie. Potem pomyślałam o tym, co Smółka opowiadał o Alanie i Helen. Igła ciągle tam tkwiła, rozumiesz. Do strzykawki przedostało się już trochę krwi i…

– Smółka, Rob, Smółka, Rob! – krzyknęłam.

Myślałam, że jest już martwa. Skoczyłam i poderwałam ją z łóżka do pozycji siedzącej. Potem przypomniałam sobie krew w strzykawce. To naprawdę niebezpieczne. Do krwiobiegu może się dostać powietrze, a kiedy taka mała banieczka dotrze do mózgu… Błyskawicznie wyrwałam igłę, kalecząc jej przy tym ramię i z otworu wypłynęła czarna krew. Czarna krew. Myślałam o Alanie i Helen. Nigdy nie sądziłam, że to się przytrafi komuś z nas. Przybiegł Rob, za nim Smółka. Ona wydawała się coraz bardziej niebieska. Smółka położył Lily z powrotem, chcąc zrobić masaż serca, ale Rob ciągnął ją, żeby usiadła. Miał przeczucie, że nie powinna leżeć. Zaczęłam uderzać ją po twarzy; pac, pac, pac. Wtedy drgnęła.

W ciszy, która nastąpiła, zaczerpnęła dwa małe łyki powietrza. Słyszałam to. Jej oddech był taki płytki.

Chyba wszyscy wstrzymaliśmy oddech. I ona też. Uderzyłam ją jeszcze raz, i jeszcze, i jeszcze, aż wzięła kolejny oddech, głęboki i wibrujący tym razem, i odrobina różowego koloru wróciła na jej twarz.

Następnie postawiliśmy ją na nogi i zmusiliśmy do chodzenia po pokoju. Zaczęła krążyć i coś mruczeć. Byłam naprawdę przerażona, ponieważ – to było dziwne – pomyślałam, że miała jakieś przesłanie, no wiesz, z tamtej strony. Dlatego, że umarła, przestała oddychać, jej serce się zatrzymało. Miałam to okropne uczucie, że wraca z krainy umarłych, ze straszliwym przesłaniem dla nas. Jak w jakimś horrorze. Naprawdę chciałam, żeby ją zostawili i po prostu pozwolili jej umrzeć…

Później słowa zaczęły się robić wyraźniejsze. Powiedziała jedynie: „Zostawcie mnie samą, zostawcie mnie samą…”

Doszła do siebie po tym wszystkim. Zaczęła krążyć po pokoju. Było to takie niesamowite właśnie dlatego, że zachowywała się po prostu normalnie. Bo przecież gdybym wróciła parę minut później, byłaby martwa. A tu proszę, jest. Po prostu Lily, normalna.

Kiedy trochę doszła do siebie po herze, usiłowała obrócić tę historię w żart. „Żyj szybko, umieraj młodo”, powtarzała. Ale to nie było zabawne. Co dziwne, ona się śmiała. Uważała, że to śmieszne. Słowo daję, ona chyba nie dba o to, że może umrzeć. Jakby to była tylko kolejna przygoda.

Okazało się, że gdy została sama, wzięła jeszcze jedną działkę. Ale towar był mocniejszy niż zwykle. Mówiliśmy nawet o tym w pokoju, kiedy ona umierała w sypialni.

Najstraszniejsza rzecz jednak… to znaczy, następna straszna rzecz… Rozumiesz, to było prawie dwa tygodnie temu. Nikt nic nie powiedział. Wiem, wiem, w tym momencie to tylko trochę galaretki, to nie jest osoba ani nic takiego. Lecz cokolwiek to jest, nie mogę uwolnić się od myśli, że też zrobiło się wewnątrz niej sine. Byłoby potworne, gdyby to miało zaszkodzić dziecku.

Wiem, że jestem głupia. To nie trwało długo. To wczesne stadium. Jeśli coś jest źle, to prawdopodobnie poroni. Ale to mogłoby być tak przerażające. Jeśli poroni, będę o tym myślała cały czas.

Dziecko! Wyobrażasz sobie…