Выбрать главу

Roześmieliśmy się nerwowo. Uśmiechnął się.

– Nawet hasz – dodał, jakby to był najłagodniejszy narkotyk. – Sam lubię zapalić, lecz skoro mogę się bez tego obyć, to i wy możecie.

Wszyscy poruszyli się w swoich fotelach i roześmieli się swobodniej.

– Jeśli ktoś zostanie przyłapany z jakimkolwiek narkotykiem, to wylatuje. Żadnych pytań, żadnego tłumaczenia, natychmiast drzwi. To dotyczy także mnie. A wiec każdy, kto czuje, że nie da rady, niech lepiej odejdzie teraz. Naprawdę. Odejdźcie teraz, a będziecie mogli wrócić kiedy indziej. Czekasz, aż cię przyłapią, to zostajesz wylany na zawsze. Jeżeli cię przyłapią na braniu tutaj narkotyków, nigdy już nie wrócisz.

Kilka osób rzeczywiście wstało i wyszło. Ja też miałem pokusę, ale… dla mnie to był wybór między tym miejscem a poprawczakiem.

Potem przyszło najgorsze – odtruwanie, gęsia skórka. Nigdy nie znosiłem tego tak źle. Prawda jest taka, że zawsze miałem jakąś odrobinę, żeby przez to przejść. Albo metadon, albo coś innego. To było okropne. Prawie się załamałem. Zrobiłbym to, gdybym mógł sam decydować. Siedziałem w fotelu jęcząc, czułem się fatalnie, a każdy mówił: „Dalej, Smółka. Możesz to zrobić. Jeszcze parę dni i będziesz czysty”. Ale ja pragnąłem hery. W końcu powiedziałem im, że nie zniosę tego dłużej, i poprosiłem, żeby zawołali któregoś z doradców. Chciałem powiedzieć, że odchodzę.

Przyszedł ten chudy facet – Steve. Usiadł i chwilę mnie obserwował, a potem powiedział:

– Chcesz czegoś, co by ci pomogło?

– Co masz na myśli?

– Nie mogę dać ci heroiny, ale mam trochę metadonu dla najcięższych przypadków. Mogę ci wypisać receptę. -Wyciągnął klucz. – To jest klucz do gabinetu lekarskiego. Możesz go dostać w ciągu dwóch minut, jeśli chcesz.

Metadon jest substytutem heroiny. Dają go narkomanom w trakcie kuracji. W rzeczywistości pod pewnymi względami jest gorszy niż hera. Bardziej uzależnia, a przy syndromie odstawienia jest najgorszy. Ale heroina jest nielegalna, a metadon nie. Więc… Z trudem łapałem powietrze.

– Tak, proszę. Cokolwiek – wyrzuciłem z siebie.

– W porządku. Pójdę i przyniosę. Spakuj plecak.

– Co?

– Spakuj plecak. Jeśli chcesz trochę, możesz to mieć, ale musisz odejść. – Wyciągnął klucz. – Dwie minuty, Smółka.

Patrzyłem to na klucz, to na niego, a on się uśmiechał.

– No… pierdol się – warknąłem. Mało brakowało.

Wtedy byłem wściekły, lecz oni wiedzą, co robią. Są zawsze bardzo pomocni, ale każą ci walczyć na każdym etapie. Wiedzą, że to nie jest łatwe. Dowiedziałem się później, że Steve sam był narkomanem przez piętnaście lat. Piętnaście lat i przestał.

Więc to jest możliwe.

Jeden z doradców był kiedyś alkoholikiem. Naprawdę ciężki przypadek. Zjadał rano własne rzygi, żeby nie marnować alkoholu. Budził się – a zawsze upewniał się przed zaśnięciem, że ma przy sobie trochę gorzały, aby wypić ją od razu po przebudzeniu – więc budził się i zaraz ją wypijał, a jego żołądek natychmiast to odrzucał. Rzygał, ale nie mógł tego tak zostawić, bo to było wszystko, co miał. Łapał rzygi w dłonie i wypijał z powrotem…

Nie domyśliłbyś się tego, widząc go teraz. Jest absolutnie zwyczajnie wyglądającym facetem. Zresztą skończył z tym dziesięć lat temu. Całe dziesięć lat. A potem pewnego wieczoru uznał, że ma to już za sobą, że może sobie na trochę pozwolić. Więc się napił.

„I tak się potoczyło – kompletna degrengolada. Obudziłem się następnego dnia rano w rynsztoku. Wiedziałem, że tylko jedno może sprawić, bym znów lepiej się poczuł. Więc to zrobiłem. I nie trzeźwiałem przez kolejne cztery lata…”

Pamiętam, jak raz Dev i jego dziewczyna postanowili to odstawić i wykupili sobie wakacje na Wyspach Kanaryjskich. I wiesz co? Spotkali w samolocie faceta, który okazał się dealerem i trochę od niego kupili.

To jedna z tych prawd, których uczą. Nigdy nie możesz ponownie dotknąć tych rzeczy, cokolwiek by to było – szlugi, alkohol, hera. Nieważne, co mi się przytrafi, nieważne, co zrobię albo czego nie zrobię. Nie mogę ponownie dotknąć heroiny. Nawet jeden raz. Bo nie jestem wystarczająco silny. Bo ona jest silniejsza ode mnie. To jest ta ważna sprawa, o której zawsze muszę pamiętać…

Uczą takich rzeczy, ale większość pracy polega na terapii. Siadamy i rozmawiamy ze sobą, jedno o drugim. Musisz ujawnić wszystko. Ludzie słuchają. Nie osądzają cię. Nie wciskają ci gówna, jak zwykle robią to ludzie, którzy nigdy nie mieli takich problemów. A jeszcze inna rzecz – prawdopodobnie najważniejsza, przynajmniej dla wszystkich znanych mi nałogowców – wszyscy naprawdę chcą, żebyś z tego wyszedł.

Mamy tu całą galerię – uzależnionych od amfy, ćpających heroinę, ludzi na barbituranach, ludzi na valium. Jest tu kobieta mniej więcej w wieku mojej mamy, która była na valium od trzydziestu lat. Masz pojecie? Przez cały ten czas odurzona valium. Ma na imię Nancy. Jej lekarz musi się gęsto tłumaczyć. Najwyraźniej jest wiele takich kobiet. W gruncie rzeczy dzięki niej lepiej myślę o swojej mamie. Ona przynajmniej znalazła sobie bardziej interesujący narkotyk niż valium.

Nancy ma syna w moim wieku, którego ogląda niezbyt często. Zabrali go jej, kiedy miał osiem lat. A ja oczywiście mam mamę, którą widzę niezbyt często. Zatem mamy ze sobą coś wspólnego. Chodzimy na spacery po parku. Wypytuje mnie, jak to jest być synem narkomanki, a ja ją pytam, jak to jest być matką kogoś takiego. Właściwie nie za bardzo przypomina moją mamę, ale czuję się z nią dobrze, bo wydaje mi się, że jej pomagam. Gdyby nie odebrano jej syna, mógłby skończyć jak ja, rozumiesz. A wiec w pewnym sensie jestem dla niej użyteczny przez swoją bezużyteczność, jeśli wiesz, o co mi chodzi.

Nancy mnie wspiera. Czasem inni ludzie zaczepiają mnie z powodu Gemmy. Opowiedziałem już każdemu naszą historię, więc wiedzą, że bardziej lub mniej ponoszę winę za jej ucieczkę. Nigdy by nie uciekła, gdybym ja nie zrobił tego pierwszy, więc w pewnym sensie to przeze mnie stała się ćpunką. Większość ludzi mówi, że powinienem ją zostawić. Chodzi o to, że ćpuny wzajemnie utwierdzają się w uzależnieniu, przez co trudniej im z tym skończyć. Nawet Steve mówi, że pary prawie zawsze muszą się rozstać.

A przecież my się kochamy… to nie może być złe, czyż nie? Jak miłość może być zła?

Nancy mówi: „Jeśli ją kochasz, pomóż jej, Smółko”. Rozwiodła się z mężem z powodu nałogu i wcale jej to nie wyszło na dobre. Jest w takim samym bagnie jak przedtem.

W terapii nie chodzi o to, że wszystko, co ktokolwiek mówi, koniecznie musi być prawdą. Daje ci do myślenia i to jest istotą rzeczy. Jest dla ciebie wyzwaniem. To, co mówiłem o sobie i Gemmie, naprawdę dało mi do myślenia o sobie i o niej, a im więcej myślę o tym, tym bardziej wiem, że ją kocham.

Jest także jeden facet, Ron. Jest Szkotem i próbował prawie wszystkiego. Czasem zachowuje się agresywnie, ale to w rzeczywistości bardzo ciepły gość. Był na alkoholu, na heroinie, był nawet na syropie od kaszlu. To pierwszy człowiek uzależniony od syropu, jakiego spotkałem. To zabawne, bo… on przecież jest słaby. Wszyscy jesteśmy słabi, dlatego siedzimy tutaj. Lecz on pomógł wielu ludziom dostrzec w sobie różne rzeczy. Jest taki spostrzegawczy. A jednak, kiedy ludzie mówią o nim, nie potrafi tego znieść.

To zdarzyło się w zeszłym tygodniu. Byliśmy na terapii. Przypadła moja kolej. Rozmawialiśmy o mojej mamie. Często kończy się na tym, że rozmawiamy o mojej mamie. To najzupełniej oczywiste, bo ona jest takim samym nałogowcem jak ja i taką samą ofiarą, poniewieraną przez mojego tatę. Wtedy nagle Ron podniósł się i powiedział: „W porządku, pogadaliśmy o twojej mamie i o tym, że jest ofiarą i że zrobiła ofiarę z ciebie, i o wszystkich tych rzeczach, które was łączą. Dobra. A co z twoim tatą? Co cię łączy z twoim ojcem? Co z odrobiną sympatii do staruszka?”.