Выбрать главу

Szedł drogą w stronę wjazdu. Nie próbował się schować. Zahamowaliśmy, wyskoczyliśmy i pobiegliśmy do niego. Smółka położył plecak na ziemi i czekał na nas.

– Mam cię! – wyszczerzyłem się.

Odpowiedział słabym uśmiechem. Chyba był zadowolony, że nas widzi.

Cóż, pospieraliśmy się znów o to samo. Smółka niczego nie chciał. Interesowało go jedynie to, czy pożyczymy mu na autobus, czy będzie musiał wracać autostopem. Trwało to dziesięć minut lub dłużej, ale stopniowo zaczynałem nabierać pewności – nie byliśmy w stanie mu pomóc. On już podjął decyzję.

– Potrafisz to zrobić. Inni ludzie to robią – powtarzała Sandra.

– To nie jest gorsze niż grypa – przypomniałem mu.

– Ja nie potrafię sobie poradzić nawet z tym – odparł Smółka.

W pewnym sensie zrozumiałem. Czuł się kompletnie bezwartościowy. To była trucizna i on wiedział, że to trucizna. Może to było właśnie coś w rodzaju grypy, może było nawet łatwiejsze do opanowania, ale on nie potrafił już walczyć.

– Wracam do Bristolu, żeby wziąć heroinę. Nie zatrzymacie mnie. Wszystko, co możecie zrobić, to pożyczyć mi pieniądze, bym mógł wrócić autobusem.

– Nic ci nie pożyczymy – oświadczyła Sandra. Smółka musiał odczytać z mojej twarzy myśli.

– Powiedz jej – poprosił.

Wzruszyłem tylko ramionami. Chodziło o to, że gdyby wracał okazją, czułby się tak nędznie. Był paskudny dzień. Zimno, mokro, a on nie miał odpowiedniego ubrania. Ale gotów był marznąć i męczyć się dla heroiny. I co by z tego przyszło? Po prostu czułby się jeszcze bardziej bezwartościowy i bezużyteczny. Wracając autobusem, przynajmniej by nie cierpiał.

Próbowałem wytłumaczyć to Sandrze, ale jej nie trzeba było przekonywać. Okazał się taki pewny siebie, jeśli rozumiesz, co mam na myśli.

– Nie mogę rzucić ćpania za ciebie – powiedziała Sandra. – Inaczej bym to zrobiła.

Pogmerałem w kieszeni szukając pieniędzy. Nagle zaczął wyglądać o wiele lepiej, i mógłbym go za to kopnąć. Potem odwieźliśmy go na dworzec autobusowy.

– Postąpiliście słusznie – oświadczył Smółka.

Wymieniliśmy spojrzenia. Wyglądał tak, jakby nas wykiwał. Sprawiał wrażenie zadowolonego. Być może. A może był zadowolony po prostu dlatego, że nie musiał łapać okazji.

Poszliśmy z nim na dworzec, by mu pomachać na pożegnanie.

– Wracaj natychmiast, kiedy tylko będziesz chciał znów spróbować – powiedziała mu Sandra.

– Kiedykolwiek zechcesz – dodałem z naciskiem.

– Kiedykolwiek zechcesz – potwierdziła.

Smółka podziękował skinieniem głowy i ruszył w kierunku autobusu. Zatrzymaliśmy go jeszcze, żeby go uściskać na pożegnanie. Zaczekał, póki tego nie zrobiliśmy. Potem wsiadł i autobus odjechał.

ROZDZIAŁ 26

Gemma

O, JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ

JAK MOGŁEŚ MI TO ZROBIĆ

TO CO MI OBIECAŁEŚ (ACH, AAAAAAACH)

MIAŁO BYĆ DLA NAS OBOJGA

(O-O-OOOOOOOCH)

The Buzzcoclcs

Miałam pewien problem. Być może miałam problem. Czekałam, żeby się tego dowiedzieć, kiedy nagle ktoś zaczął walić w drzwi i krzyczeć. Poderwałam się, rozlewając sobie gorącą herbatę na ubranie.

Policja! – pomyślałam. Ale to krzyczała kobieta.

O tym, że akurat byłam w domu, zadecydował przypadek. Powinnam była iść do salonu, ale tamtego dnia po prostu nie mogłam. Tym razem nie chodziło o herę. Spóźnił mi się okres i bolały mnie piersi i…

To była absolutnie najostatniejsza rzecz, jakiej bym sobie życzyła, a tu jakiś potwór dobijał się do moich drzwi.

Zeszłam bardzo spokojnie na dół, jak nieprzytomna.

Bum, bum, bum, bum, bum, bum, bum…

Wiedziałam, że to nie policja, bo słychać było w tym jakąś desperację. Potem usłyszałam oddech. Krótki urywany oddech. Ten ktoś prawie się dławił. Potem znów – BUM, BUM, BUM – i głos: „Błagam, błagam, błagam…”

Otworzyłam gwałtownie drzwi i wpadła na mnie Lily. Na ręku trzymała Sunny’ego. Zatrzasnęła drzwi za sobą, jęcząc i płacząc.

– Co się stało, Lily? Co ci jest?

Nie mogła mówić. Prawie nie mogła utrzymać się prosto. Jedną ręką trzymała się za szyję. Wskazywała ją. Zauważyłam, że skóra szyi była czerwona. Lily miała na sobie tylko szlafrok.

– Boże…

Pociągnęłam ją i posadziłam na ławie. Wzięłam od niej Sunny’ego. Krzyczał wniebogłosy. Lily osunęła się na poręcz i zwymiotowała.

Stopniowo dowiedziałam się wszystkiego. To był frajer. Przyszedł, kazał jej się rozebrać, a potem zażądał od niej… czegoś, czego nie chciała zrobić. Kiedy odmówiła, złapał ją i zaczął szarpać. Lily usiłowała krzyczeć, żeby zaalarmować Roba, który na wypadek kłopotów zawsze czekał na dole z kijem baseballowym, ale facet zakrył jej usta dłonią. Rzucił ją na łóżko, złapał stare rajstopy – podłoga u Lily zawsze była zawalona jakimiś ubraniami – owinął je wokół jej szyi i mocno zacisnął. Bardzo mocno. Naprawdę mocno je zacisnął.

Na przemian dusił ją i popuszczał. Po to, by wiedziała, że może ją zabić, naprawdę zabić, jeśli nie zrobi tego, czego żądał. Nie mogła krzyczeć. Popuszczał, żeby złapała oddech, i zaraz ponownie mocno zaciskał. Robił jej to, dopóki nie była na pół uduszona. W pewnej chwili udało jej się wsunąć dłoń pod rajstopy, obrócić się na plecy i kopnąć go. Odwrócił ją i wygiął jej ramię wsadzając je pod jej plecy, tak że mało go nie złamał. Potem znów zacisnął pętlę i zrobił swoje, cały czas zaciskając rajstopy wokół jej szyi.

Kiedy skończył, puścił ją. Zdarła z szyi rajstopy i próbowała krzyczeć. Miała uszkodzone gardło, ale udało jej się wydobyć jakiś dźwięk. Ten facet ubrał się i zszedł z sypialni na dół. Lily słyszała, jak Rob krzyczy, ale minutę później drzwi zamknęły się z trzaskiem. Wtedy Rob wbiegł na górę. Próbowała powiedzieć mu, żeby nie wzywał pogotowia, bo sprowadzą policję, ale nie mogła wydobyć z siebie głosu. Rob tylko patrzył na nią. Jego głowa krwawiła. Potem wybiegł.

Lily wstała i spróbowała zejść na dół. Była na schodach w pół drogi, kiedy Rob pojawił się znowu.

– Wróć na górę – polecił. – Zaraz będzie policja.

Lily próbowała mu powiedzieć: „Ty głupi idioto”, bo wezwał gliny, kiedy dom był pełen igieł, szalek, heroiny, wszystkiego. Ale ciągle nie mogła mówić. Schodziła dalej. Sunny leżał na podłodze i zanosił się krzykiem. Podniosła go jedną ręką. Rob stanął jej na drodze i próbował ją zawrócić, ale go odepchnęła. Ciągle była nago, więc wzięła z krzesła szlafrok, wybiegła i dotarła tutaj.

Kiedy opowiadała o tym wszystkim, wydarzyły się dwie rzeczy. Najpierw usłyszałyśmy nadjeżdżający wóz policyjny. Syreny. Cały czas oczekiwałam, że pojawi się Rob, ale nie przyszedł. Uciekł i schował się u Deva. Druga sprawa, to mój test ciążowy, który stał na stole. Takie coś, co na dnie probówki pokazuje ci mały krążek, jeśli jesteś w ciąży.

Na to właśnie czekałam. Trzeba wytrzymać tyle godzin. Siedziałam obok Lily i pocieszałam ją, ale Sunny tak krzyczał, że musiałam go wziąć i podać mu butelkę. Po drodze przeszłam obok probówki. Spojrzałam na nią przelotnie i wydawała się w porządku, rozumiesz? Nie było krążka, wszystko było dobrze. Nie byłam w ciąży.

Pomyślałam, że to już jednak coś. Chciałam to wyrzucić, a kiedy wykonywałam ten ruch, spojrzałam ponownie i na dnie probówki tym razem zobaczyłam krążek. Doskonałe, małe kółeczko, które mówiło, że to mam. Nie wiem, dlaczego widziałam dwie różne rzeczy. Może to sprawa kąta widzenia, oświetlenia. Nie wiem. Ale było już za późno, żeby powstrzymać rękę. Ścisnęłam probówkę i skruszyłam ją. Krążek zniknął natychmiast po tym, jak go zobaczyłam, i nie miałam pojęcia, które spostrzeżenie było prawdziwe, a które złudne…