Sześć miesięcy. Naprawdę, naprawdę miałam nadzieję, że pójdzie lepiej. To po prostu niesprawiedliwe, czyż nie? Ja zostałam z takim życiem, jakie mam. On został z niczym. To powinno działać, prawda? To powinno działać.
Radzi sobie naprawdę nieźle. Chce iść na studia artystyczne, ale przedtem musi zdać maturę. Zamierza zacząć od technikum. To będzie możliwe dopiero jesienią, a teraz jest maj, więc tymczasem chodzi do szkoły wieczorowej. I ma swoje drobne zajęcie za barem – bez formalności, bo potrąciliby mu z zasiłku. On bierze dwa wieczory i ja biorę dwa wieczory. No cóż, to, że chcesz być czysty, nie oznacza, że musisz zmienić się w jakąś postać z Sąsiadów. I jest wspaniałym partnerem, ale…
To się po prostu skończyło. Kiedy? Zabawne, chciałam go porzucić tuż przedtem, zanim poznałam Lily i Roba. Zabawne. Czuję się z tym tak źle.
Któregoś dnia rozmawiałam przez telefon z Sally. Ciągle nalega, żebym ją odwiedziła, ale stale to odkładam. Jest jeszcze za wcześnie. Nie jest czysta. Bierze metadon, ale i coś innego od czasu do czasu. Ma nowego chłopaka, Micka, i zamierzają razem wyjechać do Amsterdamu, żeby tam trochę pomieszkać. Tak, z pewnością pozostanie tam czysta, w tej narkotykowej stolicy Europy, jak nazywa to miasto mój tato. Żeby być uczciwym wobec Sally – ona nawet niespecjalnie udaje, że chce z tego wyjść. Ale da sobie radę, jeśli w ogóle ktokolwiek ma dać sobie radę. Sal jest jedną z tych osób, które mogą to robić bez końca.
Zazdroszczę jej. Chciałabym do niej pojechać, ale wiem, jak by to się skończyło. Nie odważyłabym się nawet pojechać na wycieczkę do Bristolu. Więc jestem przykuta do pieprzonego Minely na resztę życia. No, przynajmniej na chwilę.
Sal mówi tyle interesujących rzeczy. Powiedziała, że to być może jakiś uraz, który pozostał mi po tamtej pracy. Rozumiesz. Że to odstręcza mnie od seksu. Ciekawe. Spróbuję to przemyśleć.
– A co z tobą? – zapytałam.
– Och, nie, nie – odparła. – Znasz mnie.
Trudno mi cokolwiek powiedzieć, bo nie spałam z nikim, kiedy Smółka siedział. Ale nie wydaje mi się. Przecież nie odstręcza mnie sama myśl o tym. Po prostu – nigdy więcej ze Smółką…
Sal radziła mi: „Musisz dać temu szansę, Gems”. – Wszyscy tak mówią. I jeszcze to: „Tak czy inaczej, musisz postępować zgodnie z tym, co czujesz”. – To także mówi moja mama. I to mówi każdy. Ale ja nie chcę postąpić, tak jak czuję. Chcę być w porządku wobec Smółki.
Po prostu rzygać mi się chce od tego. To takie niesprawiedliwe. Smółka potrafił sobie poradzić z załamaniem… A potem myślę: co ja dobrego dla niego zrobiłam? Nigdy by się nie zetknął z Lily i Robem, i herą, gdyby nie ja. Siedziałby w tym domu z Vonny i Richardem.
Moja mama nie zgadza się z tym. Mówi, że w końcu i tak znalazłby drogę. Być może… był większym ćpunem niż ja. Nie chodzi o to, że więcej brał. Nie ustępowałam mu, kiedy to trwało. Ale gdy tu przyjechałam, przeszłam swoją gęsią skórkę i na tym koniec. Po prostu nie chciałam tego znać; nie chciałam nawet zbliżyć się do tego. Ale Smółka… jeździł za tym po okolicy autostopem. I rzeczywiście to zrobił, kilka razy. Wiec może mama ma rację. A jednak to jest niesprawiedliwe, no nie?
Tak bardzo kocha Oonę.
„Daj temu pół roku”. Chciałabym jedynie…
Chciałabym jedynie, żeby już nigdy nie chciał ze mną spać.
ROZDZIAŁ 31
Ojciec Smółki
To nie była love story.
Ciężko o tym mówić, ale jedną z rzeczy, których trzeba się nauczyć, jest patrzenie faktom prosto w oczy. Niekoniecznie bez mrugania.
Na przykład… Jestem smutnym starym człowiekiem. Spróbuj tego, mając pięćdziesiąt pięć lat. Twoje jedyne dziecko cię nienawidzi, twoja żona cię nienawidzi, twoi koledzy – byli koledzy – gardzą tobą. Wszyscy mają dobre powody. Wszystko, dla czego się trudziłeś, minęło i tyle. To nie jest uczucie oczekiwania na nowy świt, zapewniam cię. Nie użalam się nad sobą… no dobra, to kłamstwo, oczywiście cholernie użalam się nad sobą. To znaczy, chcę powiedzieć, że to moja wina.
Jane i ja to była love story. Zakochaliśmy się w sobie, kiedy byliśmy młodzi – głęboką, głęboką miłością. Później to się popsuło. Możesz mówić, co chcesz, dlaczego tak się stało – ona nie była taka, jak myślałem. Nie sądzę, żebym ja był taki, jak ona myślała. W końcu i tak jest tylko jedna odpowiedź – gorzała, gorzała i jeszcze raz gorzała. Zawsze powtarzałem, że lubię wypić drinka. Nie więcej. Pod koniec dnia. Najzabawniejsze jest to, że oboje kończyliśmy na butelce. Czy to nie dziwne? Żadne z nas nigdy nie miało na początku takiego zamiaru. Tak wychodziło. Ku twojemu zdziwieniu.
Kiedy David wrócił do Minely, byłem idiotycznie przerażony. Ale miałem nadzieję. W końcu to mój syn. To było trudne, ponieważ oglądał mnie na długo przedtem, zanim ja zobaczyłem siebie. Twój syn, twój mały synek, który myśli, że jesteś całym światem, a ty musisz stanąć naprzeciw niego i powiedzieć: „Oto ja. Wszystko ci spieprzyłem. Czy zechcesz mnie jeszcze znać? Nie będę miał pretensji, jeśli…”
– Nie powinieneś jej zostawiać – powiedział.
– Davidzie. Nie umiałem troszczyć się nawet o siebie, co dopiero o twoją cholerną matkę.
Wszystko rozwaliło się wkrótce po jego odejściu. Wydawało mi się, że to ja trzymałem wszystko w kupie. Najwidoczniej on myślał, że to jego zasługa. Ludzie przyzwyczajają się do sytuacji. Myślisz, że to ty jesteś tą sytuacją. Potem cała ta cholerna rzecz wali się w gruzy… a ty stoisz tam w dalszym ciągu.
Nie było już powodu, żeby to utrzymywać, skoro nas opuścił. Bez względu na to, jak było mi ciężko, zawsze myślałem: muszę tu pozostać dla tego chłopaka. Musiałem to ciągnąć ze względu na niego. Nie mogę pozostawić Davida na łasce jego matki. On jednak niczego nie ułatwiał. Wtrącał się cały czas. Próbował się o nią troszczyć. Wykonywał za nią całą robotę. Odbierał jej szacunek dla samej siebie – odbierał jej jedyną rzecz, która ją trzymała. To najgorsza przysługa, jaką można oddać alkoholikowi. Szacunek dla samego siebie już na początku jest niski. Jak ona musiała się czuć, widząc, że syn wykonuje za nią całą pracę! Próbowałem mu wytłumaczyć:,, Davidzie. Twoja matka ma problem. Musimy pomóc jej z tego wyleźć…” Ale on robił swoje, próbując żyć za nią jej życiem.
Przypuszczam, że powinienem powiedzieć coś innego: „Twój ojciec ma problem. Potrzebuję pomocy”. Potrzeba samooszukiwania się w sytuacji uzależnienia jest jednak dość przemożna. Nie wiedziałem nawet, że byłem alkoholikiem, dopóki nie było po wszystkim.
Na przykład: wracałem, a cały dom śmierdział ginem i perfumami. „Śmierdzisz alkoholem”, wydzierałem się.
„Ty śmierdzisz alkoholem!” – odwrzaskiwała. Ale ja wiedziałem, że kłamie. Zabawne, co? Nie mogła nic ode mnie wywąchać, bo byłem na to za sprytny… ha, ha, ha! Piłem czystą wódkę i używałem płynu po goleniu. Mówiła to tylko po to, żeby odwrócić uwagę od faktu, że cały dzień była na ginie.
Musiałem śmierdzieć jak skunks.
Biłem ich. Chyba już wiesz. Nic nie da się ukryć, co? Chciałbym, żeby mógł mi przebaczyć, ale wymagam za dużo. Nie, nie prosiłem i nigdy nie będę prosił swojego syna o wybaczenie. Gdyby on z tym wyszedł, to co innego. Przyjąłbym to z pokorą.
Jane mieszka tam, gdzie dawniej. Nie widuję jej zbyt często, ale kiedy już do tego dochodzi, czuję ten smród, który wydzielają długoletni alkoholicy. Coś jak smród ciepłego moczu, zaprawionego odrobiną spirytusu. Ale oni o tym nie wiedzą. Pochlapiesz się wodą po goleniu albo perfumami i myślisz sobie: sprytny jestem, ha, ha, ha.