Выбрать главу

– Pewne kobiety – zauważyła.

– Oczywiście. I pomyślałem, że pani należy do nich.

– Dlaczego?

– Zmylił mnie pani wygląd. O, jest mnóstwo bardzo pięknych kobiet, które nie robią kariery przez łóżko, ale nigdy nie uważałem pani za atrakcyjną. Za uroczą, a z mojego bogatego doświadczenia wynika, że urok zwykle idzie w parze ze zdradliwością.

– Ale oczywiście zmienił pan zdanie?

– Oczywiście. Dokładnie, po jednej krótkiej rozmowie.

Poprawiła się na krześle.

– Dlaczego mówi mi pan to teraz?

Spojrzał na nią ironicznie, ale nie odpowiedział.

– Rozumiem. Żeby mi pokazać, gdzie moje miejsce.

– Może.

– To było zbędne. Znam swoje miejsce.

– Świetnie.

Weszła pani Taverner z kawą i dwiema pięknymi karafkami z koniakiem i niezwykle rzadko spotykaną szkocką whisky.

– Słońce jest jeszcze wysoko, proszę pana.

– Dziękuję, Heleno. – Nalał sobie tylko kawy. Skinął w stronę tacy. – Proszę się częstować, dr Carriol.

Harold Magnus był gruby, ale nie wyglądał na otyłego. Raczej na silnego, choć folgował sobie w jedzeniu bez ograniczeń. Miał mięsiste wargi, przypominające krewetki brwi i gęstą płową czuprynę bez śladów łysienia czy siwizny, mimo iż dawno stuknęła mu sześćdziesiątka. Miał maleńkie, delikatne ręce i stopy, charakterystyczne dla ludzi jego postury. Dłonie przypominały rozgwiazdy. A głos, równie potężny, miękki i pełny jak brzuch, przypominał instrument muzyczny, którym Harold Magnus posługiwał się z biegłością mistrza. Zanim Tibor Reece mianował go szefem jednego z najważniejszych departamentów, Magnus był znanym adwokatem, specjalizującym się w ochronie środowiska naturalnego. Bronił równie sugestywnie tych, którzy je niszczyli, jak i przeciwników. Ten fakt uczynił go niepopularnym w wielu kręgach, ale prezydent Reece uciszył przeciwników, napomykając z typowym obiektywizmem, że dzięki dwulicowości Harold Magnus dobrze poznał obie strony. Teraz miał dopilnować, by polityka Białego Domu była sumiennie realizowana przez Departament. Ponieważ poświęcił się wyłącznie pracy w Departamencie, stali pracownicy tolerowali jego obecność. W gruncie rzeczy, gdyby nie bawił się w tajne hasła i tego typu rzeczy, prawdopodobnie uznaliby go za najlepszego sekretarza w krótkiej historii Departamentu Środowiska. Pracował tu siedem lat, czyli odkąd Tibora Reece’a wybrano na prezydenta Stanów Zjednoczonych; cały Waszyngton wiedział, że tak pozostanie, dopóki Tibor Reece urzęduje w Białym Domu. Ponieważ poprawki do konstytucji z czasów Augustusa Rome nigdy nie unieważniono, a zbliżające się lutowe wybory nie rokowały żadnych szans dla opozycji, oznaczało to kolejne pięć lat z Haroldem Magnusem.

Sekretarz przyglądał się beznamiętnie dr Judith Carriol, również rezygnując z mocniejszych napojów. Szanował ją, ale nie polubił.

Chorowita matka, a potem żona nie wyrobiły w nim najlepszego zdania o kobietach, a zatem nie zawracał już sobie głowy znajomościami z płcią odmienną, koncentrując się na zmysłowych przyjemnościach jak jedzenie i picie. Ani przed lekarzami, ani przed sobą nie przyznawał, że upodobania te w znacznym stopniu podkopały jego zdrowie.

Judith Carriol. Niekwestionowana szara eminencja w Departamencie. Kiedy pięć lat temu zgłosiła się do niego z pedantycznie opracowanym projektem Operacja Poszukiwanie i z drobiazgowo wyliczonymi przyczynami, dla których powinno się go przeprowadzić, zrozumiał, że należy trzymać się od niej z daleka. Drażniła go. Błyskotliwa, zimna, przeraźliwie profesjonalna i pozbawiona wszelkich emocji – po prostu była zaprzeczeniem jego koncepcji kobiety. Może miał staroświeckie poglądy, ale to, co o niej wiedział, nie pasowało do jej czarującej, kobiecej urody, aż wytrącało go to z równowagi.

Bał się jej – nie, to za mocne słowo. Raczej nie ufał. Tak przynajmniej sobie wmawiał. Kiedy po raz pierwszy powiedziała mu o Operacji Poszukiwanie, miał mieszane i pełne rezerwy uczucia. Ale żaden rząd nie był tak wyczulony na ludzkie nastroje jak Tibora Reece. I żaden prezydent nie zetknął się dotąd z tak poważnymi konsekwencjami ludzkiego upokorzenia i demoralizacji, nawet Augustus Rome, poprzednik Tibora Reece. Stary Gus Rome scalał naród nieodpartą siłą swojej osobowości, a następcy tego akurat brakowało.

Harold Magnus, ostrożny gracz, przedstawił plan Operacji Poszukiwanie prezydentowi, który bez entuzjazmu (jako człowiek o niezbyt emocjonalnej naturze) skierował projekt do natychmiastowej realizacji, dostrzegając w nim wystarczająco wiele zalet.

Dr Carriol doskonale wiedziała, jaki stosunek ma do niej Magnus, jako że nie był to ktoś ukrywający swoje reakcje. Ale odpowiadała jej współpraca z nim, gdyż nie traciła czasu i energii na pochlebstwa oraz kokieterię, by coś załatwić. Rozumieli się znakomicie; oboje byli doświadczonymi zawodnikami, zaprawionymi w bojach.

– Oczywiście Hillier – powiedział.

– Tak. I ośmioro pozostałych.

– To musi być Hillier.

Spojrzała mu prosto w oczy.

– Panie sekretarzu, gdyby senator Hillier był bezkonkurencyjnym kandydatem, nie poświęcilibyśmy tyle czasu i pieniędzy na Operację Poszukiwanie! Nazwisko Hilliera narzucało się nam w pierwszej chwili, ale wtedy był za młody. Nie rozpoczęliśmy programu po to, by dać mu czas, lecz by upewnić się, że wybierzemy jedynego, właściwego wykonawcę zadania. To najważniejsze zadanie dla narodu a może wszystkich narodów – które powierzymy człowiekowi, od Bóg jeden wie, kiedy. Wolę nie szukać porównania.

– Hillier – powtórzył z uporem.

– Panie sekretarzu, gdyby chodziło o mnie, już w przedbiegach wykluczylibyśmy polityków. Nie sądzę, żeby polityk podołał tej misji.

Nigdy nie zgadzali się w sprawie Hilliera, zaprzestali więc dalszej kłótni.

– Co z drugą fazą? – zapytał.

– Zaczynamy od zaraz. Dałam doktor Hemingway kandydatów doktora Abrahama i odwrotnie. Ja sprawdzam trzech kandydatów doktora Chasena.

Harold Magnus wyprostował się.

– A co stało się z naszym błękitnookim chłopczykiem?

– Nic. Wspaniale się spisał. Byłoby marnotrawstwem wykorzystywanie go w fazie drugiej. Poza tym nie sprawdza się w bezpośrednich wywiadach, a tamci dwoje – tak. Dlatego zleciłam mu opracowanie na nowo metodologii przesiedlenia.

– Ha! To go zajmie przez pewien czas.

– Powinno. Przydzieliłam mu grupy doktor Hemingway i doktora Abrahama oraz pozwoliłam zatrzymać personel. Nie ma powodu, by dwanaścioro przeszkolonych ludzi wykonywało naprawdę skomplikowaną pracę, a potem wracało do durnego zajęcia przy komputerze w rodzaju analizy wydatków na zrzuty z helikopterów żywności jeleniom, głodującym w parkach narodowych. Bałagan z przesiedleniami jest na tyle duży, by zająć Moshe i osiemnastu asystentów aż do emerytury.

– Pesymistka.

– Realistka, sir.

– A zatem w drugiej fazie uczestniczy tylko dr Hemingway, Sam Abraham i pani.

– Im mniej nas, tym lepiej. Kiedy John Wayne broni fortu Waszyngton, z pewnością nie potrzebujemy kawalerii – uśmiechnęła się.

– Więc co powiedzieć prezydentowi?

– Że do drugiej fazy przechodzimy zgodnie z planem, a pierwsza spełniła nasze nadzieje.

– No nie! Muszę przekazać mu więcej informacji, dr Carriol!

Westchnęła.

– A więc dobrze. Proszę powiedzieć, że Hillier wszedł do końcowej dziewiątki, zgodnie z przewidywaniami, a wśród kandydatów wybranych do drugiej fazy znajduje się siedmiu mężczyzn i dwie kobiety. Jeden ma dwoje dzieci, naturalnie za zgodą KSDD. Tylko jeden mężczyzna i kobieta są wolni. Troje jest związanych z NASA i projektem „Phoebus”, co wskazuje, jak istotne są programy kosmiczne i wpływowi ich wykonawcy. Proszę też dodać, że żadna’ kandydatura nie spotkała się z ostrym sprzeciwem pozostałych osób.