Ledwie skończyłam zdanie, uderzyła mnie absurdalność tego, co robimy.
Zaproponowałam, żebyśmy wyszli. Poszliśmy na hunanskie jedzenie, opowiadaliśmy pikantne dowcipy, śmiejąc się długo i głośno, po czym Jabłko powiedział:
– Będziesz uratowana, pod warunkiem że zaczniesz kochać Prawdę bardziej niż mężczyzn.
Te słowa natychmiast zepsuły mi nastrój. Zaczynałam mieć tego dość.
– Dobra, wystarczy na dziś – przerwałam. – Kiedy chcecie się znowu spotkać?
Ale Jabłko zaproponował, żebyśmy poszli razem do Cotton Clubu, gdzie Kakao śpiewał jazz z lat trzydziestych. Każde z nas spotkało tam znajomych i wkrótce wszyscy byliśmy pijani.
Gdy nadszedł czas pożegnania, rozjechaliśmy się do domów trzema taksówkami.
Późno w nocy Kiwi i Jabłko zadzwonili do mnie jednocześnie.
4
Niezliczoną liczbę razy stałem jak sparaliżowany w ciemnym szkolnym korytarzu, z butelką atramentu w dłoni, wyobrażając sobie, jak ciskam nią w czyjąś głowę. Przez te myśli krążące mi pod czaszką wyglądałem na rozrabiakę. Pewnego razu, gdy już miałem rzucić tą butelką w mojego ulubionego nauczyciela, zsikałem się w spodnie. W tamtych czasach często miewałem fantazje, w których byłem dręczony lub raniony, wyobrażałem sobie, że znęca się nade mną jakiś bezlitosny mężczyzna. Marzenia te sprawiały, że robiło mi się w środku gorąco; przypominało to jakiś chemiczny odlot. Czułem, że potrzebuję czyjejś ochrony; niewyraźna postać stała we mgle – był to mężczyzna, realny i konkretny, który przybył, by mnie bronić. Zostałem zgwałcony, a teraz byłem uratowany i czułem się wspaniale. Śmierć tamtej dziewczyny nadała ton całemu mojemu życiu. Od owej chwili nie opuszcza mnie przerażenie – rozumiesz to? Mój pierwszy raz był z mężczyzną. To on wtargnął w moje ciało, otworzył je – potem poczułem prawdziwy spokój. Miłość? Nie wiem, czym jest miłość. Wiem tylko, że zawsze byłem sobą, żyłem dla tych przebłysków zrozumienia, przypływów olśnienia. Życie jest serią początków, nie łańcuchem zakończeń – dlatego jest takie piękne. Nigdy jednak nie przeżyłem całkowicie doskonałego dnia. Pewnego razu, gdzieś w przestrzeni między snem a jawą, zobaczyłem tę dziewczynę. Zrobiło mi się słabo, nie mogłem złapać tchu i cały się zaśliniłem. Widziałem mnóstwo kolorów i obrazów, słyszałem głosy wielu duchów, podczas gdy moje serce walczyło z moim tyłkiem. Widziałem ją, naprawdę, i była tak piękna! Gibka i wdzięczna, śmiertelnie smutna, unosiła się w powietrzu, nie zważając na to, co ukryte pod powierzchnią, nieustraszona, nieskalana. Była uosobieniem piękna. Gryzłem paznokcie jak szalony. Nie wiedziałem, czy śnię, czy ktoś rzucił na mnie urok; w końcu poobgryzałem sobie prawie wszystkie pazury. Być może to, co czułem, było przerażeniem, lecz ja nazwałem to miłością. Nie ma różnicy między miłością a przerażeniem, tak jak między krwią a śliną. Potem wybrałem się w moją podróż i zacząłem studiować rzeźbę. Potrafię uchwycić kobietę w apogeum jej urody; zamieniam twarze kobiet w obrazy i w ten sposób panuję nad ich pięknem. Wróciłem do Chin, ponieważ jestem sentymentalny. Co sądzę o tobie? Jesteś piękną kobietą, jesteś tu ze mną i robisz rzeczy piękne. Masz zdumiewającą moc – moc pocieszania. Myślę, że mogę tak to nazwać. Tak właśnie myślę o tobie: to jest to przeznaczenie, o którym zawsze mówiłaś.
5
Dziś zrozumiałam, że jesteś szalony. Pragniesz kobiet i mężczyzn. Czy krew i ślina, zmieszane ze sobą, tworzą miłość? Jesteś szalony, ale kocham cię. Chodźmy się kochać, zróbmy to z czułości, z litości. Miłość to wygląd, gesty, to zapach, który wysyłam w twoją stronę po to, byś zapamiętał mnie na zawsze, nie potrafiąc się przed tym powstrzymać. Miłość jest dla mnie pociechą; gdy mi ją dajesz, wzruszam się nami obojgiem. Wierzę w swoje ciało. Wierzę w swoje ciało bardziej niż w cokolwiek innego; moje ciało skrywa w sobie niezliczone prawdy. Muszę żyć we wzruszeniu. Para oczu obserwuje tego czy innego głupca, te oczy nie potrzebują zrozumienia. Te oczy najbardziej lubią puszczać nasze życie na kilku prędkościach naraz. Jesteśmy tacy sami. To te koszmary, zdeptane, wywołują szaleństwo halucynacji. Nasza dobroć jest dobrocią ciała, nasza prędkość jest prędkością ciała. To przeznaczenie.
6
Dopóki żyję, nigdy go nie zapomnę. Starsi uczniowie dręczyli mnie, zmuszali mnie, żebym robił im „loda”. Ustawiali się w kolejce; potem czułem w ustach smak, który na zawsze pozostanie mi w pamięci. Łzy kapały do sedesu, kwitły czarne kwiaty, mój oddech był pełen przerażenia. Gwiazdy wykonywały swoje powolne obroty, noc zapadała jak choroba. W nocy moje problemy wychodziły na powierzchnię. Chodziłaś do szkoły w dzień i nie mogłaś wiedzieć, co się dzieje wśród mieszkańców internatu. Gdybym nie robił, co każą, w nocy wokół mojego łóżka wyrósłby rząd pinezek albo obudziłbym się o północy z papierosem płonącym między palcami u nogi. Zawsze osaczali mnie w łazience. Być może to właśnie tam zacząłem czuć podniecenie na widok męskich penisów. Ale to nie znaczy, że podobało mi się to, co ze mną wyprawiali. Ważne, żebyś to zrozumiała. Nigdy przedtem nie wyobrażałem sobie, że życie może być tak potworne – jeden kutas po drugim, w nieskończoność. Postanowiłem rzucić szkołę, więc moi rodzice czym prędzej przyjechali do mnie ze wsi. Nie mieli pojęcia, co się ze mną dzieje. Dlaczego chcę zrezygnować z nauki? Taka dobra szkoła! Nie mogłem im nic powiedzieć; sądziłem, że o takich rzeczach się nie rozmawia. Wtedy zacząłem zauważać, że wszyscy mają swoje tajemnice. Teraz mogę ci opowiadać o tym wszystkim, bo napawa mnie dumą to, kim jestem dzisiaj. Tamte wspomnienia nie mogą mi już zrobić krzywdy. Przeżyłem; miałem swoją wolę i nie pozwoliłem sobie na poddanie się. W końcu ojciec znalazł mi lokum w pobliżu szkoły, ale chociaż nie mieszkałem już w internacie, oni dalej przychodzili i nękali mnie. W tym momencie pojawił się on. Nie usłyszałem, co im powiedział, ale widziałem zdecydowany wyraz jego twarzy. Odeszli. Kiedy już ich nie było, oznajmił, że jeśli go nie posłuchają, pozabija wszystkich, jednego po drugim. Powiedział, że ma plan. Sprowokuje do bójki wszystkich chłopaków z naszej klasy po kolei i w ten sposób załatwi mój problem raz na zawsze, pokazując im, gdzie ich miejsce. W każdej klasie był zwykle jeden albo dwóch chłopaków, z którymi wszyscy się liczyli, ale on nie zajmował pozycji klasowego prowodyra; po prostu był nieustraszony. Jego przybycie na ratunek było dla mnie znakiem, że Bóg ulitował się nade mną. Przez te wszystkie lata naprawdę nigdy nie przestałem wierzyć, że był darem od Boga, znakiem bożej miłości. Jego matka przeklinała mnie i jego za to, że jest ze mną i zaniedbuje naukę. Tamtego wieczoru, gdy zapadał zmrok, stałem u niego pod drzwiami ponad godzinę, bo po raz pierwszy w życiu poczułem, że jestem dla kogoś w jakiś sposób ważny. Z mojego powodu ktoś dostawał niższe stopnie – byłem poruszony do łez.
7
Wszystko dzisiaj zwariowało; z jakiegoś tajemniczego powodu wszyscy rozmawiają o przeszłości. Mówiąc o przeszłości, każdy z nas zamienia się w poetę. Nigdy nie przyszłoby mi to do głowy, nawet w snach, i jestem ci wdzięczna za to, że wtedy nic mi nie powiedziałeś. Nie zniosłabym tego, nawet teraz nie bardzo potrafię. Ciekawe dlaczego. Codziennie zjawiałam się w tym twoim zrujnowanym domu, bo rzuciłam szkołę i nie chciałam się już uczyć. Często przychodziłam w nocy, ubrana w ten nieprzemakalny czerwony dres, i przynosiłam ci trochę przysmaków ukradzionych z domu, zapakowanych w małe plastikowe pojemniczki. Lubiłam cię. Byłeś ładny, a ja od dziecka lubiłam ładnych chłopców. Miałeś takie duże dłonie i najsmutniejsze oczy na świecie, twoje wargi były pełne i bardzo czerwone, a tyłeczek jak jabłuszko. Nie pamiętam, o czym właściwie rozmawialiśmy. Dzień w dzień czułam się niesamowicie podekscytowana, serce biło mi mocno. Moja matka myślała, że mam chłopaka. Pewnego dnia pocałowałeś mnie, a gdy wróciłam do domu, powiedziałam o tym matce. „Mamo – rzekłam – nie jestem za młoda. Jesteśmy sobie po prostu bliscy, chcemy zostać przyjaciółmi. Czy to jest miłość, mamo?” Matka zaprowadziła mnie do łazienki i zrobiła mi krótki wykład o zabezpieczaniu się przed ciążą; później zresztą dowiedziałam się, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie, niż mi powiedziała. Moja matka i ja mamy tak samo pomieszane w głowach. Ale wtedy nie mogła zrobić nic innego; z całych sił starała się nakłonić mnie, żebym poważnie podchodziła do swojego postępowania. Potem zdałeś na studia, a ja poszłam cię odprowadzić w różowych plastikowych sandałach; kiedy pociąg odjeżdżał, nie sądziłam, że kiedykolwiek wrócisz. Wysyłałam ci mnóstwo telegramów. Podobała mi się szybkość i ta prostota, jasność telegramów. To były moje pierwsze dzieła pisarskie. Wszyscy urzędnicy na poczcie mnie poznawali; tych sto albo więcej znaków kosztowało mnie ponad jednego juana. Potem wróciłeś, a kiedy powiedziałeś mi, że z całą pewnością jesteś gejem, dałam ci w twarz. To wtedy nabrałam tego okropnego zwyczaju policzkowania facetów za każdym razem, gdy mam z nimi jakieś problemy. To choroba; to błąd, który najczęściej popełniam w zamkniętych pokojach, klimatyzowanych i wyłożonych dywanami, kiedy nie słychać żadnej muzyki. Jeśli facet nie chce być ze mną, wybucham, i chociaż zdarzyło mi się to ledwie parę razy, zawsze żałowałam, zawsze miałam poczucie klęski.