Byli też tacy cudzoziemcy i takie szanghajki, którym układało się razem świetnie, ponieważ cudzoziemcy są specjalistami od seksu oralnego, a szanghajki mają maleńkie tyłeczki, i tak dalej.
Zdarzali się tacy, którzy zakochiwali się w sobie nawzajem, ale oni rzadko spędzali czas razem w publicznych miejscach.
Oprócz tego była też garstka samotnych cudzoziemców i samotnych szanghajskich dziewczyn. Tacy nie kochali nikogo; upijali się i wracali samotnie do domów.
Kiedy przychodziłam do DD, zawsze siadałam gdzieś wysoko, żeby mieć dobry widok na cudzoziemców i szanghajskie dziewczyny; bywało tam też sporo przystojnych japońskich studentów z wymiany. Bywalcy klubu tańczyli ściśnięci w tłumie. Ludzie zestresowani pracą, obiboki – wszyscy przychodzili tutaj z pustymi, pozbawionymi wyrazu spojrzeniami, a w powietrzu unosiła się woń nasienia. Tańczyłam rzadko, bo nie czułam tutejszej muzyki. Wolałam underground – ta muzyka otwierała moje ciało. W rzeczywistości Chińczycy nasiąkają undergroundową wrażliwością już w łonie matki, tylko w dzisiejszych czasach wszystkim się wydaje, że są „białymi kołnierzykami”.
Gdziekolwiek spojrzałam, widziałam lustra i czerwony aksamit. Tamtego wieczoru Kiwi siedział ze mną cały czas i obserwował. Było za dużo ludzi, panował okropny zaduch, a on nieustannie wachlował mnie wachlarzem.
Gdy nadszedł czas powrotu do domu, zaproponował:
– Chodźmy dziś do ciebie!
Ruszyliśmy ulicą, a Kiwi powiedział:
– To miasto jest naprawdę idiotyczne. O każdej porze dnia pełno tu na ulicach rozmaitych ludzi, którzy zajmują się swoimi sprawami.
– Bund jest fajny – dodałam – ale kręci się tutaj tylu bezdomnych, że czuję się dziwnie.
Nie miałam w swoim mieszkaniu takiego lustra, jakie było mu potrzebne, więc się nie kochaliśmy. Leżeliśmy razem przytuleni i rozmawialiśmy.
– Wiesz, kochanie – powiedziałam – jesteś jak powieść. Te wszystkie twoje nagłe zwroty akcji – co chwila wprowadzasz mnie na jakąś nową drogę.
– To takie miłe uczucie – odparł.
12
Kiwi powiedział, że w większości sytuacji, gdy jest z mężczyzną, któremu autentycznie się podoba, marzy o tym, żeby go objąć. Przyznał, że gdyby mógł wziąć w ramiona Jabłko, to chwila, w której Jabłko uśmiechnąłby się do niego, byłaby najwspanialszą chwilą na świecie.
Kiwi chciał, żeby coś się wydarzyło między nim a Jabłkiem. Pomyślałam sobie, że chyba nie zamierza przepuścić żadnemu z ostatnio spotkanych starych przyjaciół ze szkoły.
Następnym miejscem spotkania naszej trójki stało się moje mieszkanie. Byłam w podłym nastroju i czułam się nieco zazdrosna. Parzyłam jeden dzbanek kawy za drugim i przyrządzałam jedną po drugiej porcję popcornu. Nie dawali mi dojść do słowa – gadali bez przerwy, a każde zdanie miało jakiś seksualny podtekst. Zastanawiałam się, o czym by rozmawiali, gdyby mnie tam nie było. Czy poszliby ze sobą do łóżka? Kobiety są miękkie, a mężczyźni twardzi, lecz Kiwi twierdził, że między tymi dwoma przyjemnymi wrażeniami nie ma sprzeczności. Kiedy dwaj faceci biorą się do rzeczy, przypomina to bardziej zapasy dwóch zwierzaków. Mężczyzna z pewnością ma lepsze rozeznanie, co sprawia przyjemność drugiemu mężczyźnie.
Nie mogłam przestać się przyglądać dłoniom Jabłka. Był miniaturowy pod każdym względem, z wyjątkiem rąk, które były raczej spore i miały długie, szczupłe, blade palce. Urzekały mnie te dwie wielkie dłonie, które otwierały przede mną nowy, liryczny świat. Pamiętam czas, gdy wszystkie moje fantazje na temat mężczyzn przeniosły się na te dłonie. Byłam wtedy taka młoda. Wiele lat temu Jabłko powiedział do mnie: „Czy wiesz, co czyni nas tak pięknymi? To, że oboje zostaliśmy głęboko zranieni, i żadne z nas nie ufa mężczyznom. Oboje kochamy mężczyzn za bardzo. Dryfujemy bez korzeni, jak rzęsa wodna. Lecz naszą najważniejszą wspólną cechą jest to, że oboje powróciliśmy do życia po okresie, gdy byliśmy praktycznie martwi. Życie dało nam w kość”.
A teraz siedział naprzeciwko nas i opowiadał nam dokładnie, jakiego mężczyzny potrzebuje. Musi wyglądać piracko, mieć fajkę wiszącą u warg, lecz broń Boże, by jego oddech pachniał tytoniem. Musi być niezwykle rozsądny, lecz z dużym poczuciem humoru, powinien być starszy, i tak dalej. Nie ulegało wątpliwości, że osoba, jaką opisywał Jabłko, nie ma nic wspólnego z ckliwym, sentymentalnym Kiwi. Jabłko wyjaśnił nam, że ten rodzaj romantyzmu i namiętności, który do niego przemawia, jest z natury suchy jak kość.
Po raz kolejny przypomniał nam też, że musimy wziąć pod uwagę kwestie prawne, które mogłyby wpłynąć na nasz projekt wideo. „To znaczy, uważam, że powinniśmy cały czas liczyć się z tym problemem” – powiedział.
13
Jabłko mówił, że między naszym pierwszym a drugim spotkaniem widywali się ze sobą. Obejmowali się. Jabłko żył w stanie pełnego podniecenia oczekiwania, lecz ku jego zaskoczeniu w momencie, gdy otoczył Kiwi ramionami, poczuł spokój. Wszystko nagle stało się bardzo odległe. „Gdybym kiedykolwiek uwolnił się od moich obciążeń, wreszcie osiągnąłbym ukojenie!” – powiedział mi.
Jabłko z całą pewnością po dziecinnemu durzył się w Kiwi. Lubił się przyglądać jego barkom, długo nie chciał wychodzić z łóżka, w którym wcześniej leżał Kiwi, a jego kalesonki kładł sobie w pobliżu ust. Czuł, że w chwili, gdy Kiwi go opuści, ciemna noc spowije go niczym całun.
Tego dnia poszli razem na Bund; Jabłko niósł całą torbę kumkwatów, a Kiwi miał na nogach buty w kolorze kawy. Kiwi powiedział: „Przyjaciele to jedna z najważniejszych rzeczy w życiu, a ty jesteś jednym z moich czterech najlepszych przyjaciół”. Te słowa bardzo uszczęśliwiły Jabłko.
Tamtego popołudnia przed wyjazdem do Ameryki Kiwi wpadł do Jabłka jak gdyby nigdy nic, żeby się z nim pożegnać. Jabłko poczuł się, jakby nagła ciemność zasnuła letni dzień. Kiedy Kiwi schodził po schodach, Jabłko poczuł potrzebę dramatyzmu: stanął w oknie i patrzył za jego znikającą w oddali sylwetką, zupełnie jak na filmie. Nakłonił swoje oczy, by przybrały melancholijny wyraz, tęskny, zasmucony, trochę rozczarowany i zagubiony zarazem. Jakby w odpowiedzi na telepatyczny sygnał, Kiwi odwrócił się i spojrzał na Jabłko. Dla Jabłka był to niezbity dowód, że to jego pierwsza miłość. Przez te wszystkie lata Jabłko nigdy nie przestał myśleć o Kiwi.
Kiwi powiedział, że nie pamięta nic z tego, co zdarzyło się w przeszłości – tylko tyle, że grali z Jabłkiem w jakąś grę. Powiedział: „Czułem się, jakbyśmy grali zakochanych. To był jeden wielki żart”. Lecz teraz na widok Jabłka zawsze wpadał w podniecenie.
To mniej więcej wszystko, co obaj opowiedzieli mi przez telefon po naszym drugim spotkaniu.
Kiedy skończyłam rozmawiać z Kiwi, poszłam do niego. Od razu zaczęliśmy pieścić się nawzajem, lecz wkrótce ogarnęła mnie nuda – w przyjemności, jaką dawał mi seks, zawsze czegoś brakowało.
– Co to jest szczytowanie? – spytałam Kiwi.
– Szczytowanie to szczytowanie, którego nigdy nie doświadczyłaś – odparł Kiwi.
14
Od czasu spotkania po latach z Jabłkiem Kiwi dzwonił do mnie codziennie, w środku nocy, i prosił, żebym do niego wpadła. Tak więc co noc, o północy, przemierzałam tych kilka szerokich ulic w drodze do jego mieszkania. Chciałam się przekonać, jak daleko możemy razem zajść i jak długo to potrwa.
Kiwi lubił czytać tygodniki i pić kawę, filiżankę za filiżanką. Każda jego rzeźba powstawała spontanicznie, na skutek chwilowej inspiracji. Nie dbał o dusze kobiet. Kiedy rzeźbił kobiece ciało, tworzył też idealną duszę i idealne życie. Byłam zafascynowana wyrazem intensywnego skupienia w jego oczach, gdy pracował. Zawsze miał delikatny makijaż, który robił sobie dla przyjemności – chociaż był zadowolony ze swojej urody, potrzebował tych kilku pociągnięć pędzla, żeby osiągnąć doskonałość. Często malował mnie na różne nowatorskie sposoby, stosując wszelkie kolorystyczne sztuczki zawodowego artysty makijażysty. Wtargnął w moje życie, które całkowicie go pochłonęło. Byłam jego Kopciuszkiem, a on moim szklanym pantofelkiem.