– Trochę was nie było... gołąbeczki. – Tak Wirion skwitował nasze pojawienie się w kwaterze DTeku mniej więcej w porze śniadania. Nikthi stwierdziła, że niczego nie chce ukrywać, więc weszliśmy do aneksu kuchennego, trzymając się za ręce.
– Skoro rubrykę towarzyską mamy już z głowy, może pogadamy o tym, co się dzieje? – Nikthi od razu przeszła do rzeczy. – Na zewnątrz niezły burdel, wszystko zasypane. RepTeku na razie nie widać, pewnie czekali ze sprzątaniem, aż się rozwidni. Spotkaliśmy za to dwóch bioćpunów. Neurohol. – Telsi, słysząc to, zaklęła cicho. – Nie będą już problemem.
– Twój rycerz cię obronił? – zakpił Sidth. – W lśniącej, kurwa, zbroi?
– Daj im spokój, bo ci jebnę – rzucił Gart.
– Sam mogę mu jebnąć – dodałem.
– Jasne, jebnijcie mi wszyscy. Ustawcie się tylko w kolejce, żeby nikt nie dostał w mordę dwa razy – naburmuszył się Sidth. W tej chwili wyglądał jak stereotypowy pryszczaty nastolatek. – Już dobra, dam spokój. RepTek nie sprząta i sprzątać nie zamierza – powiedział, zmieniając temat. – W każdym razie nie wszędzie. Za parę dni uderzy w nas drugi front, do tego czasu oczyszczą tylko centrum, żeby nie było gadania, że nic nie robią. Innych dzielnic nawet nie ruszą, przechwyciłem komunikaty z planem. Ich miasto, a sprzątać się, kurwa, nie chce, normalka.
– Paradoksalnie, nam to na rękę – stwierdziłem. – Nie odkryją zagrzebanego SUV-a aż do sprzątania po drugiej burzy. Odczepiłem linkę, żeby nie wskazywała na kryjówkę, ale i tak mogą zacząć węszyć. – Sidth patrzył na mnie z wyraźną niechęcią. – Link, nawet jeśli zna lokalizację, też będzie miał problem, żeby tu dotrzeć. Właściwie da radę, ale tylko piechotą, więc powinniśmy być bezpieczni.
– O ile nie przyniesie materiałów wybuchowych. – Uwagi Telsi rzadko napawały optymizmem. – Więc miejmy nadzieję, że nie wie, gdzie jesteś.
– Odezwała się Enklawa – powiedział nagle Gart.
– Dopiero teraz mi to mówisz?! – Nikthi aż podskoczyła na krześle. – Co wysłali?
– Standardowo, zapytali, czy przeżyliśmy burzę, jak sytuacja w Polis i tak dalej. Wysłaliśmy im dane, analizę Netha i to, co udało się zdobyć podczas włamu. Od tego czasu milczą.
– Jak to?
– Normalnie. Najpierw chwilę trwało, zanim udało im się to ściągnąć, informacje trochę jednak ważyły. Potem przerwali połączenie.
– Bez słowa? Dziwne, wcześniej tak nie robili.
– „Dziwne” to dobre określenie na wiele ostatnich wydarzeń – mruknąłem.
Nikthi położyła mi dłoń na ramieniu, jakby chciała mnie pocieszyć lub uspokoić. Sidth, widząc to, prychnął i wstał od stołu.
– Idę się przejść – rzucił w drodze do śluzy.
– Nie przejmuj się, przejdzie mu – powiedział Gart, nie wiadomo: do mnie czy dziewczyny. – Od zawsze coś do ciebie miał.
– Gówno tam miał, po prostu nie znał innych dziewczyn – skwitowała hakerka. – Oprócz takich, którym się płaci.
Spojrzałem na nią pytająco, ale zamiast odpowiedzi ścisnęła mocniej moją rękę. Zrozumiałem później.
Zawodzący basowy ryk syreny gwałtownie wybija mnie ze snu. Zrywam się, w pierwszej chwili nie bardzo wiedząc, gdzie jestem. Omotany lepkim snem mózg przytomnieje, hałas i migotanie świateł skutecznie w tym pomagają.
– Co się dzieje?! – wołam do Nikthi, wciągającej w pośpiechu spodnie.
– Jeśli to durny żart Sidtha, zabiję go! – krzyczy dziewczyna w odpowiedzi.
Wkładam rozrzucone ciuchy i wybiegam za nią na korytarz. Telsi dołącza do nas, słyszę gdzieś z tyłu Garta lub Wiriona. Kakofonia dźwięków i błyski oświetlenia wprawiają wszystkich w stan bliski histerii. Wpadamy do głównej sali, gdzie znajduje się źródło całego zamieszania.
– Sidth, kurwa, co tu się dzieje?! – wydziera się hakerka, dopadając konsoli. – Wyłącz to cholerstwo!
Usta chłopaka poruszają się, ale mówi zbyt cicho, żebym cokolwiek usłyszał.
– Jak to zhakowani?!? – Nikthi nie ma problemów z emisją głosu. – Przecież...
W tym momencie wszystko gaśnie. Zapada absolutna, smolista ciemność, nagła cisza dzwoni w uszach. Czuję narastającą, irracjonalną panikę, porty i implanty robią się jakby cieplejsze, z przerażeniem myślę, co może się zaraz ze mną stać.
– Awaryjne oświetlenie! – Głos Garta rozlega się gdzieś z tyłu, upewniając mnie na chwilę, że rzeczywistość nadal istnieje. – Czemu nie działa?
– Nie wiem, poczekaj...
Zasłaniam oczy porażone nagłą iluminacją, mrugam szybko, żeby odzyskać zdolność widzenia. Rozlegają się dźwięki przychodzących wiadomości, nakładają na siebie, zbijają w bezładny zgiełk, by po chwili ucichnąć. Ożywają wszystkie podłączone monitory, wypluwając pisane zieloną czcionką komunikaty.
MOŻEMY POMÓC
NIEZBĘDNY KONTAKT
NIEZBĘDNY KONTAKT
NIEZBĘDNY KONTAKT
Jeden z ekranów pokazuje przychodzące pakiety danych, pozostałe nadal krzyczą wiadomościami.
NIEZBĘDNA WIZYTA
EKSTRAKCJA PRAWDOPODOBNA
MOŻEMY POMÓC
ZAGROŻENIE POLIS
NIEZBĘDNA WIZYTA
Transfer kończy się, wyświetlacze gasną jeden po drugim. Ostatni działający pokazuje komunikat:
MOŻEMY POMÓC
Połączenie się urywa, światła gasną.
Zapadła cisza. Umieszczone przy podłodze lampki oświetlenia awaryjnego zamigotały i zapłonęły zielonkawym światłem, chwilę później wróciło zasilanie główne. Patrzyliśmy po sobie zdziwieni, jakbyśmy mieli problem z przetworzeniem tego, co się stało.
– Sidth, coś ty nawywijał?! – pierwszy odezwał się Gart.
– Co, kurwa, Sidth?! Nic nie zrobiłem! – Haker uniósł ręce w obronnym geście, jego głos wzniósł się do histerycznego dyszkantu. – To ta jebana Enklawa!
– Jak to?! – Nikthi wyglądała na zszokowaną. – Przecież oni nigdy...
– Czekaj. – Palce Garta już wystukiwały gorączkowy rytm na klawiaturze jednej ze stacji roboczych. – On ma rację. Są wszystkie logi, nie zacierali śladów. Właściwie przejęli kontrolę tylko po to, żeby wysłać jakieś dane... Sporo danych.
– W kurwę sporo – zgodził się z nim Sidth. – To wiele wyjaśnia.
– Mnie nie wyjaśnia – zaoponowałem. – Możesz wytłumaczyć?
Haker spojrzał na mnie z niechęcią, prychnął cicho i znów zaczął wpisywać jakieś komendy.
– Połączenie z Enklawą jest słabe – powiedziała Nikthi. – Udaje się przesłać trochę tekstu, czasem kod. Zawsze małe pakiety danych. W drugą stronę jest dużo łatwiej, kiedy my wysyłamy do nich, przechodzą większe paczki. Nie wiem, jak im się udało wysłać aż tyle. Chyba żeby mieć pewność, że to dostaniemy, przejęli na chwilę nasz system.
– Stąd te dziwne skrótowe komunikaty – domyśliłem się. – O co im właściwie chodziło? Konieczna wizyta? Zagrożenie Polis? Ekstrakcja prawdopodobna?
– Dwa pierwsze są dość jednoznaczne – włączyła się Telsi. – Chcą się spotkać, uważają, że Miasto jest zagrożone. Ciekawi mnie ta ekstrakcja... może sądzą, że są w stanie wyciągnąć z ciebie cyfraka? W końcu wysłaliśmy im twoje dane do analizy.
– Zaraz, zaraz, jak to spotkać? – zapytał Wirion. – Taki spacerek po Pustyni, parędziesiąt kilometrów?
– Przysłali dokładną lokalizację, długość i szerokość – mruknął Gart. – Są też jakieś schematy... Nie wiem, co to jest.
– Pokaż. – Druciarz zajrzał mu przez ramię, a potem bezceremonialnie zajął jego miejsce. – Neth, widziałeś coś takiego?
Projekt wyglądał na skomplikowany, do tego już na pierwszy rzut oka całkowicie bezsensowny. Jakieś przenośne urządzenie z wyświetlaczem, zasilane archaicznym ogniwem litowo-jonowym. Dziwna architektura, jeden port dostępowy i coś na kształt emitera lub anteny.
– Nadajnik? Odbiornik? – zgadywałem, kręcąc głową.
– Broń energetyczna? Masturbator? Gumowa kaczka? – przedrzeźniał mnie Sidth, dopóki Nikthi nie zgromiła go spojrzeniem.
– Chyba najprościej będzie to zbudować i wtedy zobaczymy, do czego służy – zaproponował Wirion.