Выбрать главу

Wróciłem do pokoju kontrolnego. W wyniku kilkuminutowej bezczynności system zablokował się, ale dzięki karcie pracownika szybko sobie z tym poradziłem i zacząłem w nim grzebać. Oprogramowanie było standardowe, więc bez problemu połapałem się, o co chodzi. Odnalazłem funkcję otwierania grodzi i zapamiętałem, gdzie się znajduje, żeby móc szybko jej użyć. Przełączałem obraz z kamer, aż trafiłem na urządzenie znajdujące się chyba przy wlocie tunelu metra na bocznicę. Jakość obrazu była słaba, co uchroniło mnie przed wykryciem, gdy przemykałem pod odległą ścianą, za to odblaskowe kamizelki widziałem jak na dłoni. Na razie kolejarze kręcili się przy stojącym pociągu.

Nagle ekrany zapłonęły czerwienią, podskoczyłem, gdy rozległ się brzęczyk alarmu. Nad torowiskiem zapłonęły pomarańczowe światła ostrzegawcze, zawyła syrena. Szybko przebiegłem wzrokiem pojawiające się na monitorze komunikaty.

!Ostrzeżenie meteorologiczne! Niestabilny front burzowy w pobliżu RepTek Polis! Natychmiastowe wdrożenie procedur awaryjnych! Ludność cywilna procedura B-5. Służby BP-3, BP-6, BP-7. Przewidywany czas uderzenia: 7 godzin. Zachować spokój! !Ostrzeżenie meteorologiczne!

– Kurwa, kurwa, kurwa! – Walnąłem pięścią w pulpit, dając upust bezsilnej złości.

Co z tego, że robotnicy ładowali się do opuszczającego bocznicę pociągu, skoro cały plan właśnie trafił szlag? Buzowała we mnie wściekłość, ale nic nie mogłem zrobić.

Nie było sensu zostawać dłużej w stacji kontroli ruchu. Sytuacja właśnie zmieniła się diametralnie. Pracujący na bocznicy kolejarze zastosowali się do którejś z procedur, zapewne jadąc na stację, ale nie wiedziałem, czy komuś nie przyjdzie do głowy pojawić się tutaj. Było to wprawdzie tylko lokalne centrum, ale procedury tworzyła korporacja, więc niczego nie można było być pewnym.

Swoją drogą, pytanie, jak RepTek mógł się tak bardzo pomylić? Odwołali gotowość burzową tylko po to, żeby krótko po tym ogłosić alarm i zarządzić przyspieszoną ewakuację? Dokładnie procedurę B-5, czyli nakaz pozostania w domach z zapasami na około tydzień. Czyżby błąd w obliczeniach albo jakaś niespotykana pogodowa anomalia? Może Sidth miał rację, mówiąc, że „w ogóle ciężko obliczyć, co stanie się z zapierdalającym po Pustyni wiatrem, niosącym tony jebanego piachu”. Za mojej pamięci nigdy nic takiego nie zaszło, zwykle czasu było więcej. Oczywiście taki ewenement musiał zaistnieć teraz, niwecząc moje zamiary.

Pogrążony w tych rozmyślaniach, stanąłem przed drzwiami magazynku. Chwilę zastanawiałem się, czy wypuścić moich jeńców, ale postanowiłem tego nie robić. Mogliby namieszać, zanim zniknę, a nie chciałem robić im krzywdy. Nabazgrałem tylko na drzwiach napis „Ludzie w środku”. Przed burzą na pewno ktoś tu zejdzie i ich uwolni.

Wyszedłem na bocznicę. Pomarańczowe oświetlenie alarmowe nadawało otoczeniu surrealistyczny wygląd. Wszystko było skąpane w ciepłym blasku rozpraszanym wirującymi w powietrzu drobinkami kurzu, jakby Pustynia już zaczęła się tu wdzierać.

Syreny zawyły raz jeszcze i nagle umilkły, ich echo jeszcze chwilę odbijało się w tunelach. Za godzinę pewnie znów je włączą i lepiej, żebym był już wtedy gdzie indziej. Musiałem wrócić do kryjówki DTeku, czyli właściwie do punktu wyjścia. Nasz szaleńczy plan zwyczajnie nie miał wariantu B.

Tym razem nie kryjąc się już zupełnie, pokonałem drogę od centrum kontroli do grodzi, którą z takim trudem zdołałem otworzyć. Chwilę zastanawiałem się, czy jej nie zamknąć, ale uznałem, że to bezcelowe. Najwyżej na bocznicę nawieje więcej piachu, który RepTek będzie musiał posprzątać. Ogarnęła mnie melancholia, gdy uświadomiłem sobie bezsens nie tylko tej sytuacji, ale i całej egzystencji Polis. Rozpaczliwe czepianie się życia w mieście skazanym prędzej czy później na zagładę. Powtarzanie tych samych cykli. Wiatr nawieje piach, trzeba posprzątać. Zapcha elektronikę multiterminali, będziemy naprawiać. Jesteś przepracowany, załaduj wtyczkę i zabaluj, przymkniemy korporacyjne oko. Tutaj o w miarę dobrym życiu mogli mówić chyba tylko ci usadzeni naprawdę wysoko na drabinie firmowej hierarchii. W jaki sposób udało im się zmanipulować wszystkich, wmawiając, że sojowe żarcie i harówka obliczona wyłącznie na przetrwanie (i zapewnianie im wygód) jest warta zachodu? Całą resztę dzień po dniu, rok za rokiem czekało tylko powolne kroczenie w stronę cichej śmierci. W końcu Miasto zacznie się kurczyć, ludzi będzie coraz mniej, aż wreszcie padnie ostatni serwer i maszyna sztucznie podtrzymująca życie osady. Już lepiej chyba położyć się i czekać na śmierć.

W moim przypadku nadejdzie ona szybciej, bo cyfrak przeciąży w końcu mój organizm. Szkoda, że egzekucja przyspieszyła właśnie teraz, kiedy miałem Nikthi. Dla niej warto byłoby powalczyć jeszcze jakiś czas, szkoda tylko, że nie miałem już możliwości.

Zdałem sobie sprawę, że gapię się tępo w wystający ze ściany panel otwierający wrota. Wzruszyłem ramionami, na wpół świadomie powtarzając gest mojej dziewczyny. Zapaliłem latarkę i ruszyłem do tunelu. Jeśli jakiś mutant zamierzał mi teraz zastąpić drogę, nie chciałbym być w jego skórze. Bezsilna złość w połączeniu z rezygnacją wypełniała moje żyły gorzką trucizną.

Podskoczyłem, słysząc nagły metaliczny łomot w oddali przede mną. Jego pogłos nie zdążył wybrzmieć do końca w olbrzymiej rurze, gdy zagłuszył go ryk potężnego silnika. W mig zrozumiałem, co to oznacza, ale mój mózg nie był w stanie przyswoić tej informacji. Dopiero gdy warkot wyraźnie się zbliżył, a zza łuku tunelu wyłoniły się snopy światła, rzucane przez reflektory Królowej, uwierzyłem w to, co się działo. Stanąłem na środku z szeroko rozłożonymi rękami i czekałem, aż mnie zobaczą. Potężny sedan, sunąc powoli, wszedł w zakręt i zatrzymał się tuż przede mną. Rezonujący w gigantycznej tubie dźwięk czteroipółlitrowego motoru był teraz niemal ogłuszający. Tylne drzwi otworzyły się, w świetle latarki zobaczyłem Wiz.una. Krzyczał coś do mnie i pokazywał, żebym wsiadał.

– Sprawy trochę się skomplikowały – wyjaśnił, gdy zająłem miejsce, i wskazał na przednie siedzenia.

– Kurwa, pojebało was wszystkich?! – wydarł się siedzący za kierownicą Ulep. – Zginiemy tam!

– Jeśli wolisz, możesz zginąć zaraz. – Zajmujący siedzenie pasażera Gart silił się na spokój, choć jego głos drżał lekko z emocji. W ręku trzymał orła wymierzonego w kierowcę.

– Neth, kurwa, powiedz im coś! – Mechanik postanowił zaapelować do mojego rozsądku. – Idzie burza, żaden pociąg i tak nie wyjedzie z Miasta!

– Oddaj broń – poleciłem chłopakowi.

– Neth, posłuchaj, mamy jeszcze szansę...

– Oddaj broń. – Ulepowi wyrwało się westchnienie ulgi... – Na przednim siedzeniu może ci ją zabrać. Jedziemy dalej. – ...które płynnie przeszło w zbolały jęk.

Skrzypek wyraźnie zadowolony przekazał mi pistolet, a ja od razu wymierzyłem w naszego szofera. Królowa ruszyła powoli, wielkimi kołami miażdżąc zalegające dno tunelu śmieci.

– Gart, rozumiem, że masz jakiś plan?

– Odblokowałeś przejazd? – odpowiedział pytaniem na pytanie.

– Pierwszą gródź tak, bocznica metra jest pusta. Oczyściłem też centrum kontroli ruchu, drugie wrota da się otworzyć w kilka minut.

– Świetnie, super. – Odwrócił się do mnie, jego oczy błyszczały, jakby był naćpany. – Oni wypuszczą ten pociąg wcześniej. Jedzie w przeciwnym kierunku niż ten, z którego nadchodzi burza, to będzie ostatni transport przed zamknięciem.

– Jesteś pewny?