Выбрать главу

Nie potrafiłem stwierdzić, jak długo siedzieliśmy w tym pokoju, ale zaczynałem się konkretnie nudzić. Poszedłem do kuchni, żeby przynieść wodę, poza tym musiałem rozprostować kości. Berg nie ruszył za mną. Już wcześniej pokazał nam, że drzwi prowadzące na inne poziomy są zamknięte, więc na dobrą sprawę nie musiał nas pilnować. Skinął tylko głową, gdy wróciłem i postawiłem przed nim szklankę.

– Niewiarygodne. – Gart wyciągnął tkwiącą w przedramieniu wtyczkę i rozejrzał się wkoło trochę nieprzytomnym wzrokiem.

– Dowiedziałeś się czegoś? – zapytałem, podając mu wodę.

– Długo by gadać. Wygląda na to, że Norson mówił prawdę. Operatywność, Miasto zamienione w kolonię karną, eksperymenty na ludziach.

– Albo to tylko propaganda. – Ulep był sceptyczny, ale przynajmniej przerwał działającą mi już na nerwy zabawę piłką.

– Za grube na mistyfikację. Nikomu nie chciałoby się robić tego tak dokładnie. Zresztą w jakim celu? Przekopałem się przez sporą część archiwów, wszystko się zgadza. – Wolno pokręcił głową z zamyśloną miną. – To trochę zmienia perspektywę, co? Potomkowie więźniów, ludzki materiał do badań... Wiedziałem, że RepTek to skurwysyny, ale żeby aż tak?

– Całe życie w kłamstwie – stwierdziłem.

– Chyba wolałem tego nie wiedzieć – dodał cicho Ulep.

Doskonale go rozumiałem. Cholerna chińska robota wplątała mnie w tyle awantur, że sam traciłem już rachubę. Mój świat co chwila drżał w posadach, ale teraz chyba ostatecznie rozlatywał się na kawałki. Poprzednie życie wydawało się obecnie kusząco proste, bez dylematów i nagłych tragedii. Jak trwanie w półśnie, gdy nic nie ma większego znaczenia. Kłopot w tym, że odkąd zadzwonił budzik, ponowne zaśnięcie nie wchodziło już w grę.

Drzwi do świetlicy otworzyły się, wszedł Norson, prowadząc ze sobą kogoś jeszcze.

– To doktor Mirea – przedstawił swoją towarzyszkę. – Główny medyk Enklawy.

Kobieta była mniej więcej w jego wieku, nieco przewyższała go wzrostem. Miała smukłą sylwetkę, włosy koloru wysokogatunkowej miedzi i ładną, pociągłą twarz. Dobrze dopasowany kombinezon podkreślał smukłą sylwetkę.

– Dawno nikt mnie porządnie nie zbadał. – Ulep oblizał się obleśnie.

Mirea zignorowała tę uwagę, uśmiechnęła się i podeszła bliżej. Powietrze wokół niej zafalowało gwałtownie, błyskając zielonymi znakami kodu. Poczułem, jak w moim żołądku eksploduje gruda lodu. W ułamku sekundy zrozumiałem, że patrzę na człowieka, w którego instalacji siedzi cyfrak. W mych uszach rozległ się dziwaczny wizg, ciałem wstrząsnęły nagłe, niekontrolowane dreszcze. Światło sufitowych lamp zakłuło w oczy i chyba upadłem na plecy. Świat dokoła wybuchł liniami znaków, pulsującymi i przeplatającymi się ze sobą. Lekarka pochyliła się nade mną, nagła bliskość innego cyfrowego bytu ostatecznie przeciążyła mój system. Mięśnie całego ciała stężały w bolesnym skurczu, ostatnim, co zapamiętałem, był głośny zgrzyt moich własnych zębów.

Pierwszą rzeczą, na której udało mi się wyostrzyć wzrok, był kroplomierz. Przezroczysta ciecz wewnątrz kapała w szybkim tempie, spływając wężykiem do igły niknącej w żyle na wierzchu mojej dłoni. Znów byłem przypięty do łóżka pasami, a w pokoju wyglądającym jak wcześniejsza izolatka poza mną nie było nikogo. To chyba miało się wkrótce zmienić, bo gdy tylko na dobre otworzyłem oczy, usłyszałem cichy brzęczyk.

Rzeczywiście, drzwi otworzyły się już po kilkunastu sekundach. Norson w towarzystwie nieznanej mi kobiety i mężczyzny błyskawicznie podeszli do mnie. Zaczęło się świecenie małą latarką w oczy, mierzenie pulsu i pytania.

– Jak się czujesz? – Mina Norsona wyrażała troskę.

– Całkiem nieźle. – Gardło miałem wyschnięte, słowa przeciskały się przez nie z trudem. – Pić.

Podał mi szklankę, połknąłem kilka łapczywych łyków przez słomkę, bo ręce nadal miałem skrępowane.

– Co się właściwie stało? – zapytałem, zaspokoiwszy pierwsze pragnienie. Kobieta mierząca mi ciśnienie skinęła głową i wyszła bez słowa, jej kolega wyregulował przepływ płynu w kroplówce i podążył za nią. – Gdzie jestem?

– Miałeś atak, według lekarzy twój system nerwowy uległ przeciążeniu. Zdarzało ci się to wcześniej?

– Tak, ale zawsze przy wpięciu. – Próbowałem zmienić pozycję na siedzącą, a gdy mi się nie udało, wymownie spojrzałem na krępujące mnie więzy i ciężko westchnąłem. Norson wahał się chwilę, ale w końcu rozpiął rzepy. – Mirea, ona ma cyfraka. To znaczy w jej instalacji jest... – Nagle zdałem sobie sprawę, że nie wiem, jak to wytłumaczyć.

– Cyfrowy byt. Symbiont – dokończył za mnie. – Ma je około jednej trzeciej populacji Enklawy, mniej więcej trzysta osób.

Zamarłem, rozmasowując nadgarstek, i spojrzałem na niego w osłupieniu. Zrozumiałem, że to wszystko prawdopodobnie jakaś halucynacja, dalsza część mojego ataku. Wprawdzie nie widziałem zielonych przebłysków kodu, ale po prostu nie mogło być inaczej.

– Skąd wiedziałeś, że Mirea ma towarzysza? – Norson przyglądał mi się czujnie. – Zwykle zajmuje to chwilę dłużej, zanim one się wykryją.

– Mam mutację. Od dziecka widzę cyfraki, potrafię też je zwalczać przy bezpośrednim połączeniu. Słuchaj, jak to możliwe, że tylu ludzi...

– Wszystko po kolei – przerwał mi. – Widziałeś, jak je nazywasz, cyfraki, zanim jeszcze jeden się do ciebie przyłączył? – Skinąłem głową w odpowiedzi, wciąż nie wierząc, że ta rozmowa ma miejsce. – Dlaczego je zwalczałeś?

– Są błędami w kodzie, jakby wirusami. Byłem starszym technikiem RepTeku, niekiedy zdarzało mi się walczyć z tymi gnieżdżącymi się w multiterminalach czy innych urządzeniach.

Norson przeszedł się po pokoju tam i z powrotem, jakby zastanawiał się, co powiedzieć, czy raczej od czego zacząć.

– Słuchaj, w moich rzeczach były papierosy... – Czułem, że to, co niedługo usłyszę, będzie wymagało czegoś na nerwy.

Wyjrzał na korytarz i wydał odpowiednie polecenie, a po chwili dostałem napoczętą paczkę czerwonych nailsów.

– Wszystko, co zamierzam ci powiedzieć, pochodzi nie tylko z archiwów pierwszych członków Operatywności, ale także z naszych własnych doświadczeń. To wiedza, którą RepTek ukrywa, której się boi – powiedział, gdy zgniotłem w palcach chemiczny zapalnik. – Cyfraki, które oficjalnie nazywamy CBZ, czyli cyfrowymi bytami zależnymi, powstały dawno temu, już podczas pierwszych prób z wszczepami i podłączeniem bezpośrednim. Złożona świadomość człowieka pozostawiała w maszynach, w ich poukładanym elektronicznym świecie drobne ślady. Strzępki informacji, emocji, wrażeń. Piętno zupełnie niezrozumiałe, na siłę tłumaczone na język kodu. Anarchistyczne, przypominające, jak mówiłeś, błędy czy wirusy, lecz ludzkie. Stopniowo, nie do końca wiadomo dlaczego, te rozrzucone fragmenty grupowały się w systemach, łączyły i ewoluowały, uzyskując coś w rodzaju samoświadomości. RepTek badał to zjawisko, ale przeraził się na dobre, gdy odkrył, że CBZ mogą przenikać w drugą stronę. Łącząc się z człowiekiem, tworzą symbiozę, rozszerzając jego możliwości i stopień pojmowania. – Słuchałem go z szeroko otwartymi oczami, raz po raz głęboko zaciągając się papierosem. – Jak zapewne się domyślasz, korporacji było to wybitnie nie na rękę, oni nie lubią samodzielnego myślenia. Postanowili zmodyfikować soft, a później także hardware instalacji mieszkańców, żeby uniemożliwić symbiozę. To zresztą między innymi doprowadziło do ostatecznego rozłamu wewnątrz firmy i exodusu Operatywności.

– W moim przypadku coś nie wyszło – mruknąłem, rozglądając się za popielniczką. Nie znalazłem jej, więc nie zwracając uwagi na pełne dezaprobaty spojrzenie Norsona, zgasiłem peta w szklance z wodą, po czym od razu zapaliłem kolejnego. – Co ciekawe, nie pomogła nawet wymiana całej instalacji.

– Twój przypadek jest wyjątkowy i chyba zaczynam rozumieć dlaczego. – Drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł Gart. Wyraźnie ucieszył się, widząc, że jestem przytomny, ale zamilkł po powitaniu, pozwalając nam dokończyć rozmowę. Zauważyłem, że to, co mówi nasz gospodarz, nie jest dla niego zaskoczeniem. – Jeśli chodzi o to, jak w ogóle udało ci się przyjąć CBZ, sądzę, że to kwestia tej mutacji. Byty używają instalacji do wejścia, ale nie rezydują wyłącznie w niej. Dopasowują się do układu nerwowego i zaczynają traktować go jak komputer. To dlatego nie straciłeś go wraz z wymianą osprzętu.