Strathmore uniósł rękę, sygnalizując, że chce się zastanowić.
Susan spojrzała nerwowo w kierunku wejścia do podziemi. Otwór znajdował się za TRANSLATOREM, ale czerwona poświata nad czarną posadzką sprawiała wrażenie ognia na lodzie. Dalej, wzywaj ochronę, pomyślała. Wyłącz komputer! Wydostańmy się stąd!
– Chodź za mną! – Strathmore nagle się ożywił.
Ruszył w kierunku otworu w podłodze.
– Komandorze! Hale jest niebezpieczny! On…
Strathmore znikł w ciemnościach. Susan pobiegła za nim. Komandor obszedł komputer i zatrzymał się przy wejściu do podziemia. Zajrzał do studni, z której wydobywała się para, po czym pochylił się i uniósł ciężką pokrywę. Opadła z hukiem i Krypto znów zmieniło się w cichą, zaciemnioną jaskinię. North Dakota znalazł się w pułapce.
Strathmore ukląkł. Przesunął ciężką zasuwę. Rozległ się trzask i podziemie zostało zamknięte.
Ani Strathmore, ani Susan nie dosłyszeli cichych kroków człowieka zmierzającego do Węzła nr 3.
Rozdział 60
Two-Tone szedł wyłożonym lustrami korytarzem w stronę parkietu. W pewnej chwili zatrzymał się, by sprawdzić, jak wygląda jego agrafka w nosie. Poczuł nagle, że ktoś za nim stoi, i chciał się obejrzeć, ale było za późno. Jakiś mężczyzna chwycił go za ramiona i przycisnął do szklanej tafli.
– Eduardo? Hej, to ty? – Two-Tone na próżno próbował się odwrócić. Poczuł, że ktoś przejechał ręką po jego portfelu, po czym znów mocno nacisnął jego plecy. – Eddie! – krzyknął punk. – Przestań się wygłupiać. Jakiś facet szukał Megan.
Mężczyzna trzymał go mocno.
– Eddie, przestań! – krzyknął znów Two-Tone, ale w tym momencie zobaczył w lustrze twarz. To nie był Eduardo.
Na twarzy napastnika widać było ślady po ospie i blizny. Nosił okulary w drucianej oprawie. Mężczyzna pochylił się i zbliżył usta do jego ucha.
– Adónde fué? – spytał dziwnym głosem, trochę zniekształcając słowa. – Dokąd pojechał?
Punk zamarł, sparaliżowany strachem.
– Adónde fué? – powtórzył obcy. – El Americano.
– Na… lotnisko. Aeropuerto – wyjąkał Two-Tone.
– Aeropuerto? – powtórzył mężczyzna, uważnie obserwując w lustrze ruch ust punka.
Two-Tone pokiwał głową.
– Tenia el anillo? Czy miał pierścień?
– Nie – pokręcił głową chłopak. Był przerażony.
– Viste el anillo? Czy widziałeś pierścień?
Two-Tone milczał. Zastanawiał się, co lepiej powiedzieć.
– Viste el anillo? – powtórzył tamten stłumionym głosem.
Two-Tone kiwnął głową. Miał nadzieję, że lepiej będzie powiedzieć prawdę. Pomylił się. Kilka sekund później runął na podłogę ze złamanym karkiem.
Rozdział 61
Jabba leżał na plecach, wciśnięty do pasa w rozłożony komputer. W zębach trzymał małą latarkę, a w prawej ręce lutownicę. Na brzuchu miał rozpostarty wielki schemat. Właśnie skończył instalować nowe kości na płycie głównej, gdy zadzwonił telefon komórkowy.
– Cholera – zaklął, szukając komórki wśród plątaniny kabli. – Słucham, Jabba.
– Jabba, tu Midge.
– Drugi telefon tego samego wieczoru? – ucieszył się. – Ludzie zaczną plotkować.
– W Krypto są jakieś problemy – powiedziała Midge. W jej głosie czuć było napięcie.
– Rozmawialiśmy już dziś o tym – skrzywił się Jabba. – Nie pamiętasz?
– Teraz to problem z zasilaniem.
– Nie jestem elektrykiem. Zadzwoń do działu technicznego.
– Cała kopuła jest zaciemniona.
– Masz zwidy. Idź do domu. – Jabba spojrzał na swój schemat.
– W kopule jest ciemno jak w studni!
– Midge – westchnął Jabba i odłożył latarkę. – Po pierwsze, Krypto ma zasilanie awaryjne. Nigdy nie może tam być ciemno jak w studni. Po drugie, Strathmore wie lepiej niż ja, co się dzieje w Krypto. Dlaczego nie zadzwonisz do niego?
– Bo to ma związek z nim. On coś ukrywa.
Jabba przewrócił oczami.
– Midge, skarbie, mam tu roboty po uszy. Jeśli chcesz się kimś umówić, ja odpadam. W przeciwnym razie zadzwoń do działu elektrycznego.
– Jabba, to poważna sprawa. Czuję to.
Ona to czuje. Oficjalna sprawa. Najwyraźniej Midge ma jeden ze swoich nastrojów, pomyślał.
– Jeśli Strathmore się nie martwi, to ja też nie będę.
– W Krypto jest zupełnie ciemno, do cholery!
– Może Strathmore wyłączył światło i obserwuje gwiazdy.
– Jabba! Ja nie żartuję!
– Dobra, dobra – mruknął Jabba, opierając się na łokciu. – Może generator miał zwarcie. Jak skończę to, co robię, wstąpię do Krypto i…
– A co z zasilaniem awaryjnym? – spytała Midge. – Jeśli to zwarcie generatora, dlaczego nie włączyło się zasilanie awaryjne?
– Nie wiem. Może TRANSLATOR jest włączony i pobiera całą energię.
– Dlaczego zatem Strathmore nie wyłączył komputera? Może to wirus. Mówiłeś coś wcześniej o wirusach.
– Niech to diabli, Midge! – wybuchnął. – Powiedziałem ci już, że w Krypto nie ma żadnego wirusa! Skończ z tą paranoją!
Midge nic nie odpowiedziała.
– No, cholera, przepraszam cię – ugiął się Jabba. – Pozwól, że ci coś wyjaśnię. – Mówił z naciskiem. – Po pierwsze, mamy tam filtry Gauntlet. Żaden wirus nie może się przedostać do systemu. Po drugie, jeśli nie ma prądu, jest to problem związany z hardware’em, z układem elektrycznym. Wirusy nie atakują zasilania i nie niszczą układów, tylko software… programy i dane. Cokolwiek dzieje się w Krypto, nie ma to związku z żadnym wirusem.
Milczenie.
– Midge, jesteś tam?
– Jabba, ja robię to, co do mnie należy – odpowiedziała lodowatym tonem. – Nie mam ochoty, by ktoś na mnie krzyczał z tego powodu, że wykonuję swoje obowiązki. Gdy pytam, dlaczego laboratorium komputerowe zbudowane kosztem kilu miliardów dolarów jest zaciemnione, oczekuję profesjonalnej odpowiedzi.
– Tak, proszę pani.
– Wystarczy proste tak lub nie. Czy problemy w Krypto mogą mieć związek z wirusem?
– Midge… już ci powiedziałem…
– Tak lub nie. Czy TRANSLATOR mógł złapać wirusa?
– Nie, Midge – westchnął Jabba. – To całkowicie wykluczone.
– Dziękuję.
– Chyba że to Strathmore stworzył wirusa i ominął moje filtry. – Jabba spróbował zażartować, żeby rozładować napięcie.
W telefonie znów zapadła głucha cisza. Gdy Midge wreszcie się odezwała, w jej głosie było coś dziwnego.
– Strathmore może ominąć filtry Gauntlet?
– To był żart, Midge – westchnął Jabba, ale wiedział, że już jest za późno.
Rozdział 62
Komandor i Susan stali koło klapy i zastanawiali się, co robić.
– Na dole leżą zwłoki Chartrukiana – powiedział Strathmore. – Jeśli wezwiemy pomoc, Krypto zmieni się w cyrk.
– Co zatem pan proponuje? – spytała Susan. Chciała tylko stąd wyjść.
– Nie pytaj mnie, jak to się stało – odpowiedział Strathmore po chwili namysłu. – W każdym razie wygląda na to, że przypadkiem zidentyfikowaliśmy i unieszkodliwiliśmy North Dakotę. – Komandor pokręcił głową z niedowierzaniem. – Moim zdaniem to cholernie szczęśliwy zbieg okoliczności. – Wydawało się, że Strathmore wciąż do końca nie uwierzył w udział Hale’a w planach Tankada. – Przypuszczam, że Hale ukrył klucz gdzieś w swoim terminalu. Może ma kopię w domu. Tak czy inaczej, mamy go.