– Czy wy wszyscy zwariowaliście?! – wrzasnął Jabba. – Zadzwońcie do Tankada! Powiedzcie mu, że się poddajemy! Muszę mieć klucz! Teraz! – Jabba wyciągnął telefon komórkowy. – Dajcie mi numer! Sam zadzwonię to tego małego chuja.
– Nie fatyguj się – szepnęła Susan. – Tankado nie żyje.
Jabbę na chwilę zatkało. To było jak cios w brzuch. Natychmiast zdał sobie sprawę ze wszystkich konsekwencji. Wyglądał tak, jakby uszło z niego powietrze.
– Nie żyje? Ale… to znaczy… nie jesteśmy w stanie…
– To znaczy, że musimy przyjąć nowy plan – stwierdził rzeczowo Fontaine.
– Jabba! Jabba! – krzyknął ktoś w głębi pokoju.
To była Soshi Kuta, jego prawa ręka i główny technik. Podbiegła do podium, ciągnąc za sobą długi wydruk. Wydawała się przerażona.
– Jabba! Wiem już, jak jest zaprogramowany ten robak! – Soshi wcisnęła mu wydruk. – Wyizolowaliśmy instrukcje robaka. Spójrz na program! Tylko zobacz, co on ma zrobić!
Główny specjalista do spraw bezpieczeństwa systemu patrzył przez chwilę na wydruk, po czym ciężko oparł się o poręcz.
– Chryste – jęknął. – Tankado… ty skurwysynu.
Rozdział 110
Wciąż wpatrywał się w wydruk, który podała mu Soshi. Był blady. Po chwili wytarł rękawem pot z czoła.
– Dyrektorze, nie mamy wyboru. Musimy wyłączyć zasilanie banku danych.
– Wykluczone – odrzekł Fontaine. – To miałoby katastrofalne konsekwencje.
Jabba wiedział, że dyrektor ma rację. Bank danych był połączony ze światem trzema tysiącami linii ISDN. Każdego dnia dowódcy wojskowi łączyli się z bankiem, by obejrzeć najnowsze zdjęcia satelitarne ruchów przeciwnika. Inżynierowie Lockheeda pobierali dokumentację techniczną nowych broni. Agenci odbierali rozkazy dotyczące ich zadań. Bank danych NSA był podstawą niezliczonych operacji rządowych Stanów Zjednoczonych. Po zamknięciu banku NSA bez ostrzeżenia wszyscy zostaliby odcięci od informacji wywiadu.
– Zdaję sobie z tego sprawę – powiedział – ale nie mamy wyboru.
– Proszę to wyjaśnić – polecił Fontaine. Rzucił szybkie spojrzenie na stojącą obok Susan. Wydawała się nieobecna.
Jabba wziął głęboki oddech i znów wytarł czoło. Wyraz jego twarzy jasno zapowiadał, że nowina nie będzie przyjemna.
– Ten robak – zaczął – nie niszczy wszystkiego na swej drodze. Działa selektywnie. Inaczej mówiąc, to robak o określonym smaku.
Brinkerhoff chciał coś wtrącić, ale Fontaine uciszył go gestem.
– Destruktywne aplikacje na ogół niszczą bank danych do czysta – ciągnął Jabba. – Ten robak jest bardziej wyrafinowany. Kasuje tylko te pliki, które spełniają określone warunki.
– Czy to znaczy, że nie zaatakuje całego banku danych? – spytał Brinkerhoff. – To chyba dobrze, prawda?
– Nie! – wybuchnął Jabba. – Bardzo źle! Kurewsko źle!
– Uspokój się – poradził mu Fontaine. – Jakie pliki wyszukuje ten robak? Dane wojskowe? Informacje o tajnych operacjach?
Jabba pokręcił głową. Spojrzał na Susan. Wciąż sprawiała wrażenie błądzącej myślami zupełnie gdzieś indziej. Zwrócił się do dyrektora.
– Proszę pana, jak pan wie, każdy, kto chce podłączyć się do banku danych z zewnątrz, musi przejść przez kilka bramek kontrolnych.
Fontaine kiwnął głową. System hierarchicznego dostępu do banku danych był znakomicie opracowany. Można było korzystać z niego za pomocą Internetu. W zależności od otrzymanych uprawnień użytkownicy mogli czerpać informacje z określonych zbiorów.
– Jesteśmy podłączeni do globalnej sieci – mówił dalej Jabba – dlatego hakerzy, obce rządy i rekiny z EFF stale krążą wokół banku i usiłują się włamać.
– Tak – wtrącił Fontaine – ale przez dwadzieścia cztery godziny na dobę nasze filtry bezpieczeństwa uniemożliwiają włamanie. O co ci chodzi?
Jabba znów spojrzał na wydruk.
– To proste. Tankado nie zaatakował naszych danych. – Jabba odkaszlnął. – Atakuje nasze filtry bezpieczeństwa.
Wiadomość wstrząsnęła dyrektorem. Najwyraźniej od razu zrozumiał, co to oznacza – robak atakował wszystkie zabezpieczenia, które gwarantowały tajność danych zgromadzonych w banku. Gdy filtry zostaną zniszczone, każdy będzie miał dostęp do wszystkich informacji zmagazynowanych w bazie danych.
– Musimy wyłączyć bank danych – ciągnął Jabba. – Mniej więcej za godzinę każdy trzecioklasista z modemem będzie miał najwyższą klauzulę dostępu do rządowych tajemnic.
Fontaine przez dłuższą chwilę milczał.
Jabba niecierpliwie czekał. Wreszcie miał dość.
– Soshi! – krzyknął. – VR! Szybko!
Jabba często korzystał z VR. W kręgach komputerowych ten skrót oznacza na ogół virtual reality, czyli wirtualną rzeczywistość, ale w NSA to znaczy visual representation – prezentacja wizualna. W świecie techników i polityków dysponujących ograniczoną wiedzą techniczną prezentacja wizualna stanowiła często jedyną metodę przedstawienia argumentów, żeby dotarły do adresatów. Zwykły wykres był na ogół bardziej przekonujący i zrozumiały niż tabela danych. Jabba wiedział, że graficzny obraz kryzysu ułatwi mu wykazać całą grozę sytuacji.
– Gotowe! – krzyknęła Soshi z głębi pokoju.
Na ścianie przed nimi pojawił się komputerowy diagram. Susan spojrzała na wykres z roztargnieniem; nie poddała się gorączkowej atmosferze. Wszyscy patrzyli na ekran.
Diagram przypominał tarczę strzelecką. Czerwone kółko w samym środku miało napis DANE. Było otoczone pięcioma pierścieniami różniącymi się kolorem i szerokością. Zewnętrzny był blady, niemal przezroczysty.
– Mamy pięciostopniowy system obrony – wyjaśnił Jabba. – Pierwszy stopień to komputerowy bastion, później dwa zestawy filtrów pakietów FTP i X-eleven, blokadę tuneli i okno autoryzacji PEM zgodne z projektem Truffle. Zewnętrzny pierścień przedstawia bastion. Praktycznie już nie istnieje. Za godzinę ten sam los spotka pozostałe stopnie. W tym momencie wszyscy będą mieli dostęp do danych. Każdy bajt danych w banku znajdzie się w domenie publicznej.
Fontaine uważnie przyjrzał się wykresowi. Jego oczy gorzały.
– Ten robak może otworzyć nasz bank danych dla całego świata? – jęknął Brinkerhoff.
– To dla Tankada dziecinna igraszka – rzucił Jabba. – Naszym zabezpieczeniem był Gauntlet. Strathmore go rozwalił.
– To akt wojny – szepnął Fontaine. W jego głosie słychać był napięcie.
– Nie przypuszczam, by Tankado chciał do tego doprowadzić – pokręcił głową Jabba. – Pewnie sądził, że będzie na miejscu, by w porę interweniować.
Fontaine uniósł głowę. Właśnie w tym momencie pierwszy krąg zniknął całkowicie.
– Bastion padł! – krzyknął technik z głębi pokoju. – Drugi stopień jest odsłonięty!
– Musimy zacząć wyłączać zasilanie – nalegał Jabba. – Z diagramu wynika, że pozostało nam jakieś czterdzieści pięć minut. Wyłączenie banku nie jest proste.
Tak było rzeczywiście. Bank danych został tak skonstruowany, by mieć pewność, że nigdy nie utraci zasilania – ani przypadkowo, ani wskutek ataku. Głęboko pod ziemią w stalowych kanistrach znajdowały się liczne urządzenia zabezpieczające i rezerwowe, zapewniające ciągłość zasilania i łączności. Oprócz lokalnych generatorów bank był podłączony do kilku publicznych sieci energetycznych. Wyłączenie banku wymagało skomplikowanego protokołu i licznych potwierdzeń – to była znacznie bardziej złożona operacja niż odpalenie rakiety z głowicą atomową z okrętu podwodnego.
– Jeśli się pośpieszymy – dodał Jabba – to zdążymy. Wyłączanie banku trwa jakieś trzydzieści minut.
Fontaine wciąż patrzył na ekran i najwyraźniej zastanawiał się, co zrobić.