— Chce pan powiedzieć, że mamy tego faceta grzecznie odprowadzić do domu?
— Jak najbardziej — rozkazał pułkownik. — A resztę zróbcie tak, jak powiedziałem. Popełniliście bardzo poważny błąd.
Wściekły rzucił słuchawkę. Gdyby tak miał ze sobą tuzin Japończyków! Wychodząc, o mały włos nie wpakował się pod polującą na pasażera taksówkę i usłyszał parę słów pod swoim adresem. Pozostało mu tylko wrócić do hotelu i spróbować zasnąć.
Naturalnie, przenosiny drugiego przedstawiciela Lesoto do krainy wiecznych snów stanowią pewną niezręczność. Ale przecież czarna seria zawsze się może zdarzyć. A Tanaka nie miał wyboru. Po głosowaniu FBI może sobie wykryć cały spisek. Do tego czasu jednak trzeba bezlitośnie niszczyć wszelkie ślady.
Malko uniósł powieki odnosząc wrażenie, że trzydziestotonowa ciężarówka stoi mu nad głową. Jak przez mgłę dojrzał pochyloną nad sobą, skupioną twarz Krisantema. Zamknął oczy i znów je otworzył: rysy Turka stały się nieco wyraźniejsze. Malko znajdował się w swoim własnym pokoju i łóżku, całkowicie ubrany. Gdy tylko spróbował unieść głowę, poczuł gwałtowny ból. Dał Krisantemowi znak, aby mu pomógł i wraz z nim dobrnął do umywalki wymiotując, słaby jak zbity pies.
Powoli powracało wspomnienie wczorajszego wieczoru.
Przed oczyma przesunął mu się obraz nieznajomej, której suknię rozdarł padając.
Potem już nic. Jakim cudem był jeszcze żywy? Miał chęć zapytać Krisantema, ale ten poszedł już do kuchni przygotować kawę.
Malko dowlókł się do telefonu i zadzwonił do Ala Katza.
On też był w podłym humorze.
— Gdzie się pan podziewał? Cały dzień czekałem na wiadomość.
— Cały dzień! — jęknął przerażony Malko. — A która teraz godzina?
Słuchawka o mało nie wypadła mu z ręki.
— Nie płacę panu za wysiadywanie w knajpach — stwierdził jadowicie Al Katz. Jest siódma wieczorem.
Siódma.
Malko uświadomił sobie, że gdyby uratowała go policja, Amerykanin wiedziałby o tym. Coś innego ocaliło mu życie. To było niepojęte. Czemuż Jada i jej przyjaciele zadali sobie tyle trudu, aby go zabić, a w końcu puścili go wolno?
Zastanawiał się, czy cały ten wieczór nie był wielkim bluffem. Ale dlaczego? Szybko opowiedział Alowi ostatnie wydarzenie. Poprosił o zebranie informacji o Jadzie i Kuforze.
Wiedział o niej tylko, że posiada czerwonego odkrytego cadiiiaca.
Kiedy odkładał słuchawkę, do pokoju wszedł z kawą Krisantem, niewiarygodnie jak na niegdysiejszego płatnego mordercę zręczny w pracach domowych. Uśmiechając się wyrozumiale powiedział:
— Och! Cieszę się, widząc że Wasza Wysokość czuje się lepiej. Wasza Wysokość kiepsko wyglądał tej nocy, kiedy odprowadzili go przyjaciele.
— Jacy przyjaciele?
Krisantem roześmiał się.
— Piękna czarna dama i jej dwaj towarzysze.
Przynieśli pana... Sam im otworzyłem.
Malko nic już nie rozumiał.
A więc to Jada go odprowadziła? Po tym, jak chciała go zabić?
— Jak wyglądali ci dwaj mężczyźni?
— Wasza Wysokość raczy wybaczyć — powiedział Krisantem — ale mieli potwornie zakazane gęby.
A na tym Krisantem znał się naprawdę.
Wiktor Kufor ze ściśniętym sercem wszedł do budynku, w którym Jada wyznaczyła mu spotkanie. Miało się odbyć na piętnastym piętrze niegdyś okazałego, staroświeckiego gmachu na 93 Ulicy Zachodniej. Od 1939 roku hali wyściełał ten sam orientalny dywan, zużyty aż po osnowę. Marmurowa posadzka była brudna i popękana. Połowa żarówek przepalona.
Tylko portier trzymał się dobrze. W niebieskim mundurze, z 45 u pasa. Między 76 a 96 Ulicą Zachodnią żyło piętnaście tysięcy narkomanów, którzy nie cofnęliby się przed niczym, kiedy nadarzała się okazja zdobycia dziesięciu dolarów.
Dyplomata już miał zawrócić. Ale poza pieniędzmi nęciła go piękna Murzynka. Odkąd przyjechał do Nowego Jorku, miał tylko dwie białe dziewczyny, głupie i nieładne. Czarne Amerykanki traktowały go pogardliwie. Poza Jadą. Od wczorajszego wieczoru bał się. Miał nadzieję otrzymać to, czego pożąda, nim będzie musiał powiedzieć jej, że się wycofuje.
Wysiadł z windy, zadzwonił i drzwi otwarły się natychmiast.
Jada wyglądała olśniewająco w obcisłych, złotych spodniach i bluzie, bez biustonosza. Skropiła się Miss Dior tak obficie, jakby jej życie od tego zależało.
Nozdrza Wiktora Kufora drgnęły, stał oniemiały z zachwytu.
Jada z uśmiechem wciągnęła go do środka.
— Cieszę się, że pan przyszedł.
Jej głos był ciepły i przymilny. Brzmiąca w nim nutka erotyzmu sprawiła, że dyplomata w jednej chwili zapomniał o wszystkich niezłomnych postanowieniach.
Na niskim stoliku stały dwie szklanki. Gospodyni nastawiła płytę Dionne’y Warwick. Afrykanin zerknął pożądliwie na biust Jady, która usiadła na kanapie tuż obok niego i podała mu J and B.
Dyplomata wychylił trunek do dna. Poczuł w gardle łagodne ciepło. Spojrzenie Jady wydało mu się jeszcze bardziej zachęcające. Śmiało położył rękę na jej udzie, opiętym elastyczną dzianiną. Uderzenia serca unosiły jego koszulę. Czuł sprężyste i ciepłe ciało.
Jada oparła się wygodnie i Wiktor delektował się pięknem jej piersi.
— Podobam się panu?
Z odcieniem ironii spoglądała na rwącego się do niej każdą cząsteczką ciała dyplomatę.
— Jest pani zachwycająca — powiedział szczerze.
Pochyliła się ku niemu, muskając wargami jego szyję.
— Pan też.
Na tym etapie Wiktor Kufor zapomniał o wszelkich dyplomatycznych subtelnościach. Z oczami wychodzącymi z orbit zrobił to, na co miał ochotę, odkąd przestąpił próg tego domu. Obie ręce zanurzył pod jej bluzę, obejmując z pomrukiem zadowolenia piersi.
Spodziewał się protestu, jakiegoś gestu oporu, ale Murzynka, jakby dla ułatwienia wyciągnęła się na kanapie.
Osunął się na nią, namiętnie przywierając brzuchem do jej brzucha i nie hamując dłużej palącej go żądzy.
Gniótł i miesił jej piersi, jak gniecie się w jego kraju maniokowe placki.
Zachęcony milczącym przyzwoleniem zsunął jej sweter i wtulił twarz między piersi, pieszcząc je okrągłymi ruchami języka. Tym razem Jada jęknęła z rozkoszy.
Uwielbiała to. Z głową odrzuconą do tyłu, poddawała się, prowadząc jego język cichymi pomrukiwaniami i automatycznie rozchyliła nogi.
Gdyby Wiktor wziął ją w tej właśnie chwili, wiele spraw potoczyłoby się inaczej.
Dyplomata pomyślał o nadzwyczajnym zadku Jady i to podnieciło go jeszcze silniej. Szeptał luźne słowa w suahili — obscena szczególnie wyszukanie i zastrzeżone dla czarowników.
Próbował obrócić Jadę. Jego brutalność nie spodobała się młodej Murzynce i w mgnieniu oka ugasiła jego podniecenie. Pozwoliła jednak Wiktorowi poprzez materiał objąć dłonią wzgórek między udami.
Dyplomata hamował się z trudem, oddech miał urywany, ogarnął go żar. Miał wrażenie, że jego nabrzmiały członek eksploduje.
Po omacku szukał suwaka spodni Jady. Murzynka szepnęła:
— Chodźmy lepiej do sypialni... Będzie nam wygodniej.
Idąc rozpięła bluzę, zatrzymała się na wprost łóżka i odwróciła ku niemu obnażona. Raz jeszcze przylgnął do niej gryząc ją i liżąc żarliwie.
To była premia dla niego.
Ona jednak tym razem zachowała zimną krew. Sama rozpięła zamek spodni i zsunęła je powoli.
Naga wyciągnęła się na łóżku i odsunęła, aby Wiktor mógł się z kolei rozebrać. Zerwał ubranie, jakby go parzyło. Jada delikatnie przesunęła rękę na jego penis, przyprawiając niemal o utratę świadomości. Obróciła się i ułożyła na brzuchu.