Выбрать главу

— „Hippopotamus”, słucham.

— Umówiłem się w klubie z Jadą — powiedział Malko — ale jestem już trochę spóźniony. Czy mógłby ją pan poprosić?

— Jadę?

Mężczyzna, z którym rozmawiał, zdawał się jej nie znać.

Malka dobiegło rzucone komuś pytanie:

— Znasz jakąś Jadę?

Inny głos odezwał się natychmiast:

— Oczywiście, to ta dziewczyna, która pozuje dla EBONY. No wiesz, ta, która ma ciągle jakieś zwariowane pomysły. Siedzi przy barze.

— Proszę chwilę poczekać — odezwał się głos w słuchawce.

Malko obserwował z kabiny korytarz. Telefon w dyskotece stał na stoliku tuż przy wejściu, na wprost szatni.

Jada musiała przejść przed Malkiem, aby do niego dotrzeć. O mało nie skręcił sobie szyi, wiodąc wzrokiem za fantastyczną Murzynką, raczej rozebraną niż ubraną w ledwie sięgającą ud srebrzystą mini, o pięknej, posągowej twarzy i oczach, w których można by utonąć.

Na nogach miała białe, doskonale dobrane do sukienki botki i jedynie fryzura szokowała w jej wyglądzie.

Nastroszone, zgodnie z nakazami obowiązującej czarnych mody „afro” włosy, tworzyły wielki czarny kask.

Ale i to nie zdołało jej oszpecić. Nawet najmniej przychylny obserwator musiałby przyznać, że dziewczyna zwracała powszechną uwagę. Minęła kabiny niczym wyniosła księżniczka. Ujrzawszy ją z tyłu Malko doznał kolejnego wstrząsu: nigdy jeszcze nie widział takich kształtów. Na zadku Murzynki można by ustawić tacę.

— Halo?

Dobiegł go niski, chłodny głos, niezbyt kobiecy.

— Chciałbym mówić z Jadą — odpowiedział.

— To ja. Z kim mówię?

Odpowiadając, usiłował nadać głosowi jak najcieplejszy ton.

— Z przyjacielem Johna Sokatiego. Nie było mnie w tych dniach w Nowym Jorku, a dowiedziałem się, że miał wypadek, że zginął. Bardzo mi go żal.

— Mnie również — absolutnie obojętnym tonem odrzekła Jada.

— Umówiliśmy się w klubie — ciągnął Malko, odgrywając uparcie rolę nietaktownego przyjaciela — i zastanawiam się, czy mimo wszystko nie wpaść tam, żeby przywitać się z panią.

— Proszę przyjść, jeżeli pan chce — rzuciła. — Jestem tu do pierwszej.

Odłożyła słuchawkę, nim zdążył podziękować. Znów zobaczył, jak idzie korytarzem, z wyrazem absolutnej obojętności na twarzy. Poruszała się z miękkością dzikiego zwierzęcia i wrodzoną elegancją. Świętej pamięci John Sokati miał dobry gust: wdzięki Jady zdołałyby obłaskawić najbardziej zagorzałych rasistów.

Malko opuścił kabinę upewniwszy się, że dziewczyna wróciła do baru. Zajął swe miejsce i zamówił J and B, by chwilę spokojnie pomyśleć. Beznamiętna reakcja Jady nie dostarczyła mu żadnych wskazówek. Będzie musiał przycisnąć ją do muru. O ile zdoła.

Schodziło się coraz więcej ludzi, na ogół znających się między sobą. Dziewczęta były przeważnie ładne i eleganckie. Ale Malko nie widział nic poza barem. Fakt, iż Jada była czarna, stanowił przecież pewien trop. W wybuchu na 11 Ulicy także zginęli czarni. Odczekał jeszcze 20 minut, zostawił na stole piętnaście dolarów i wstał.

Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Odebrał palto i wyszedł. Ruszył w stronę Park Avenue, czując na twarzy powiew chłodnego powietrza.

Krótka przechadzka doskonale mu zrobiła.

Gdy wrócił, w „Hippopotamusie” było jeszcze więcej ludzi. Przeważnie jaskrawo ubranych Murzynów, hałaśliwych, tańczących w każdym wolnym miejscu, nawet w wejściu.

Ruszył wprost ku barowi.

Jada siedziała wciąż jeszcze na tym samym wysokim taborecie, zatopiona w rozmowie z Murzynem ubranym w rażący skromnością niebieski garnitur. Króciutka, srebrzysta mini eksponowała bajecznie zgrabne nogi dziewczyny. Malko podszedł i dyskretnie chrząknął. W pobliżu Jady nie było wolnych miejsc.

— Dobry wieczór, Jado — powiedział melodyjnym głosem.

Zamilkła, zwracając ku niemu ogromne, ciemne oczy.

— Kim pan jest?

— Dzwoniłem do pani przed chwilą.

— A!

W jej głosie nie było cienia entuzjazmu. Patrzyła na Malka, jak na przybysza z innej planety. Jego pełne uroku, złociste oczy nie zdołały zrobić na niej wrażenia, choć starał się nadać im szczególny wyraz.

— Cieszę się, że panią tu zastałem — podjął. — To straszne, co stało się z biednym Johnem.

W oczach Murzynki zabłysło zainteresowanie. Zapaliła papierosa i podsunęła paczkę Malkowi. Shermansy, bardzo mdłe. Głos miała niski, nieco chrapliwy, ale mocny. Malko skłonił się z galanterią.

— Książę Malko Linge z delegacji austriackiej. Do pani usług.

Uśmiechnęła się przelotnie, zupełnie nieporuszona i przedstawiła mu siedzącego obok mężczyznę.

— Pan Wictor Kufor.

Malko uścisnął smukłą, czarną dłoń i kiedy Murzyn przesunął się nieco, stanął pomiędzy ich taboretami.

Czuł zapach perfum Jady, której nagie ramię ocierało się o jego alpagowy garnitur.

— Dobrze znał pan Johna? — zapytała.

Malko z wyrazem bólu spuścił głowę.

— Był moim bardzo dobrym przyjacielem. Jego śmierć to dla mnie silny cios. Wiele mi o pani mówił, toteż pragnąłem spotkać się z panią jak najprędzej. Dlatego właśnie pozwoliłem sobie dziś wieczór...

— To miłe z pana strony — powiedziała nienaturalnym głosem. — Jak jednak zdołał mnie pan poznać?

— Portier — wyjaśnił Malko. — To on powiedział mi, że jest pani najpiękniejszą z kobiet na tej sali.

Odpowiedział mu kolejny wymuszony uśmiech. Malko nie uważał się za gorsze wcielenie Casanovy. Zazwyczaj blond włosy i złociste oczy przynosiły mu w kontaktach z ciemnoskórymi powodzenie. Może Jada była po prostu luksusową call-girl, nieufną wobec obcych. Nawet, gdy się uśmiechała, jej oczy pozostawały zimne i obojętne. Malko w tej nowej dla siebie sytuacji postanowił zaryzykować skok na głęboką wodę.

— Czy zechce pani zatańczyć? — zapytał. — Oczywiście, o ile nie ma pan nic przeciwko temu.

Wyżej wzmiankowany dżentelmem skinął przyzwalająco głową i Jada zsunęła się ze stołka. Z królewską gracją ruszyła przed Malkiem przez dyskotekę. Muzyka zmieniła się, nastawiono płytę Jamesa Browna. Oczy Jady rozbłysły, rozluźniła się nagle.

Pozwoliła Malkowi objąć się, oparła rękę na jego ramieniu. Zauważył, że jej dłonie były równie fascynujące, jak całe ciało. Jaśniejsze niż twarz, bardzo długie, zadbane, o szczupłych, upierścienionych palcach, zakończonych paznokciami pomalowanymi srebrnym lakierem. Ciągle nie miał pojęcia, jak się do niej zabrać, nie był nawet w stanie określić, kim jest.

Call-girl?

Fotomodelka — snobka, gustująca we flirtach z dyplomatami?

Bojowniczka jakiejś organizacji murzyńskiej?

Musiał pamiętać, że miała powiązania z człowiekiem, który dwa tygodnie temu wyleciał w powietrze.

Miał wrażenie, że obejmuje lianę. Była fascynująco gibka. Przelotne muśnięcie jej brzucha i piersi, otulonych jedwabistym jerseyem ekscytowały Malka bardziej niż dotyk nagiego ciała.

Położył dłoń na jej biodrze i zbliżył się do niej. Na próbę. Nie opierała się, ale też na obojętnej twarzy nie pojawił się nawet cień uśmiechu. Mimo to czuł ciągle ciepło przytulonego do niego, sprężystego ciała, które zdawało się być wyrzeźbione w granicie. Otaczał je lekki zapach, w niczym nie przypominający zapachu skóry czarnych. Bardzo szybko Malka ogarnęło gwałtowne pożądanie, kobieta jednak zdawała się tego nie dostrzegać.

Jamesa Browna zastąpili Beatlesi i Jada odsunęła się od niego. Pełna gracji, odległa i wyniosła, wprawiła ciało w ruch wykonalny, zdawałoby się tylko dla istot nie skrępowanych sztywnością kości. Malko próbował jak mógł iść w jej ślady, ale nie zwracała na niego najmniejszej uwagi.