Выбрать главу

– To przez zmianę stref czasowych. Nie śpię od czwartej rano, sir - wyjaśnił Harry.

– Oczywiście, to tylko taki zawodowy dowcip z mojej strony. Parę lat temu mieliśmy tu niezłą aferę korupcyjną, dziesięciu policjantów skazano między innymi za to, że handlowali ze sobą narkotykami. Zaczęto ich podejrzewać, bo kilku z nich było nadzwyczajnie rześkich na okrągło przez całą dobę. W zasadzie nie ma z czego żartować – zaśmiał się dobrodusznie, włożył okulary i zaczął przerzucać leżące przed nim papiery. – Przysłano pana tutaj, żeby wspomóc nas w śledztwie w związku z zabójstwem Inger Holter, obywatelki norweskiej, posiadającej zezwolenie na pracę w Australii.

Sądząc po zdjęciach, blondynki, ładnej dziewczyny. Dwudziestotrzyletniej, tak?

Harry skinął głową. McCormack teraz spoważniał.

– Znaleziona przez rybaków od strony morza w Zatoce Watsona, a konkretnie w parku Gap. Półnaga, wszystko wskazuje na to, że najpierw została zgwałcona, potem uduszona, ale śladów nasienia nie znaleziono. Zwłoki pod osłoną nocy przetransportowano do parku i zrzucono z urwiska. – Skrzywił się. – Przy odrobinie gorszej pogody fale z pewnością by ją zabrały, a tak leżała na kamieniach i znaleziono ją następnego dnia rano. Jak już mówiłem, nie mamy śladów nasienia, a to dlatego, że pochwę ma wypatroszoną i morska woda starannie z niej wszystko wypłukała. Brak też jakichkolwiek odcisków palców, ale mamy przybliżony czas zgonu… – McCormack zdjął okulary i potarł twarz. – No i brakuje nam mordercy. Co pan, u diabła, ma zamiar z tym zrobić, mister Holy?

Harry już chciał odpowiedzieć, ale nie zdążył.

– No tak, zamierza pan bacznie się przyglądać, jak ścigamy tego drania, a po drodze opowiadać norweskiej prasie o tym, jak to wspólnie odwalamy dobrą robotę, pilnować, żebyśmy nie urazili nikogo z ambasady norweskiej czy krewnych, a poza tym wykorzystać urlop i wysłać jedną czy dwie widokówki do swojej drogiej szefowej. Jak ona się w ogóle miewa?

– O ile wiem, dobrze.

– Twarda baba. Na pewno panu wyjaśniła, czego się po panu spodziewa.

– O tyle, o ile. Mam uczestniczyć w śledź…

– Świetnie. O tym proszę zapomnieć. Oto nowe zasady. Punkt pierwszy: Od tej pory słucha pan mnie, mnie i tylko mnie. Punkt drugi: Nie będzie pan brał udziału w żadnych czynnościach, o których pana nie powiadomię. I punkt trzeci: Jeden wyskok i siedzi pan w pierwszym samolocie do domu Wszystko to zostało powiedziane z uśmiechem, ale przesłanie było jasne. Łapy z daleka, jesteś tu tylko jako obserwator. Równie dobrze Harry mógł zabrać ze sobą kąpielówki i aparat fotograficzny.

– Zrozumiałem, że Inger Holter była w Norwegii kimś w rodzaju gwiazdy telewizyjnej.

– To raczej przesada, sir. Parę lat temu prowadziła program dla młodzieży, właściwie już o niej zapominano, kiedy się to wydarzyło.

– Tak, mówiono mi, że wasze gazety bardzo rozdmuchały to morderstwo. Kilka przysłało tu już swoich ludzi. Daliśmy im to, co mamy, ale mamy niewiele, więc pewnie wkrótce się znudzą i wrócą do domu. Nie wiedzą, że pan tu jest. Wszystkim przydzieliliśmy ich własne niańki, które się nimi zajmują, więc o to nie musi się pan martwić.

– Dziękuję, sir - powiedział Harry najzupełniej szczerze. Myśl o nadgorliwych dziennikarzach z norweskich gazet, uwieszonych mu na ramieniu, nie była ani trochę kusząca.

– OK, Holy, będę z panem szczery i powiem, jak się sprawy mają. Mój szef dokładnie mi wyjaśnił, że deputowanym z miasta Sydney bardzo zależy na jak najszybszym wyjaśnieniu tej sprawy; jak zawsze chodzi o politykę i o pieniądze.

– Pieniądze?

– Cóż, spodziewamy się, że bezrobocie w Sydney przekroczy w tym roku dziesięć procent, miasto potrzebuje więc każdego grosza z turystyki. W dwutysięcznym roku czekają nas igrzyska olimpijskie, a liczba turystów przybywających ze Skandynawii rośnie. Morderstwa, zwłaszcza niewyjaśnione, to zła reklama dla miasta. Staramy się więc jak możemy, sprawą zajmuje się zespół złożony z czterech śledczych, mamy też pierwszeństwo w dostępie do wszystkich innych naszych zasobów, baz danych, personelu technicznego, ludzi z laboratorium i tak dalej.

McCormack odszukał jakąś kartkę i przyjrzał się jej ze zmarszczonymi brwiami.

– Właściwie powinien pan pracować z Wadkinsem, lecz ponieważ prosił pan o współpracę z Kensingtonem, nie widzę powodów, żeby się temu sprzeciwiać.

– Sir, nie pamiętam, żebym…

– Kensington to dobry chłop. Mało któremu z tubylców udało się zajść tak wysoko jak jemu.

– Naprawdę?

McCormack wzruszył ramionami.

– Tak już jest. Cóż, Holy, w razie jakiegoś problemu wie pan, gdzie mnie szukać. Jakieś pytania?

– Jeden drobiazg, sir. Zastanawiałem się, czy sir to właściwa forma zwracania się do zwierzchnika w tym kraju, czy też może jest to trochę zbyt…

– Formalne? Sztywne? Tak, raczej tak. Ale mnie się podoba. Przypomina mi, że to faktycznie ja jestem szefem tej budy. – McCormack wybuchnął śmiechem i mocnym uściśnięciem ręki zakończył spotkanie.

– Styczeń to w Australii sezon turystyczny – wyjaśniał Andrew, gdy przedzierali się przez korki w okolicy Circular Quay. – Wszyscy przyjeżdżają oglądać Operę, pływać łodziami po Zatoce i gapić się na dziewczyny na Bondi Beach. Szkoda, że ty musisz pracować.

Harry wzruszył ramionami.

– Mnie wszystko jedno. Turyści z ojczyzny przyprawiają mnie tylko o poty i chęć, żeby dać któremuś w mordę.

Wydostali się na New South Head Road, gdzie toyota przyspieszyła, kierując się na wschód, ku Zatoce Watsona.

– Wschodnia część Sydney różni się od wschodniej części Londynu – tłumaczył Andrew, kiedy mijali kolejne eleganckie domy. – Ta okolica nazywa się Double Bay, ale my mówimy o niej „Double Pay”. [Bay (ang.) – zatoka; pay (ang.) – zapłata]

– Gdzie mieszkała Inger Holter?

– Przez jakiś czas ze swoim chłopakiem w Newtown, ale kiedy się rozstali, przeprowadziła się do jednopokojowego mieszkania w Glebę.

– Z chłopakiem?

Andrew wzruszył ramionami.

– To Australijczyk, inżynier informatyk. Poznali się, kiedy przyjechała tu na wakacje dwa lata temu. On ma alibi na noc morderstwa, zresztą nie wygląda na typowego mordercę. Ale nigdy nie wiadomo, prawda?

Zaparkowali w pobliżu parku Gap, jednego z wielu zielonych płuc Sydney. Do wietrznego parku położonego wysoko ponad Zatoką Watsona na północy i Oceanem Spokojnym na wschodzie prowadziły strome kamienne schody. Po otwarciu drzwiczek samochodu uderzył ich upał. Andrew włożył wielkie ciemne okulary, które Harry'emu przywiodły na myśl rodzimego króla porno. Z jakiegoś powodu jego australijski kolega ubrał się dzisiaj w opięty garnitur; zdaniem Harry'ego ciemnoskóry potężny mężczyzna, który kołyszącym się krokiem wspinał się przed nim po ścieżce w stronę punktu widokowego, wyglądał w tym stroju odrobinę komicznie.

– Tu masz Ocean Spokojny, Harry. Następny przystanek to Nowa Zelandia, za mniej więcej dwa tysiące mokrych kilometrów.

Harry rozejrzał się. Na zachodzie widział centrum z mostem Harbour, na północy plażę, żaglówki na Zatoce Watsona i zielone Manly, przedmieście na północnej stronie cieśniny. Na wschodzie horyzont załamywał się spektrum różnych odcieni błękitu. Przed nimi klify opadały pionowo w dół, gdzie morskie fale kończyły swą długą podróż w ryczącym crescendo wśród skał.

– Okej, Harry. Stoisz teraz w historycznym miejscu. W 1788 roku Anglicy przysłali do Australii pierwszy statek ze skazańcami. Mieli się osiedlić nad Zatoką Botaniczną kilkadziesiąt kilometrów na południe stąd, ale po przybyciu na miejsce kapitan Phillip stwierdził, że okolica jest zbyt nieprzyjazna, i posłał niedużą łódkę na północ wzdłuż wybrzeża, żeby poszukała czegoś lepszego. Łódka dopłynęła za cypel, na którym teraz właśnie stoimy, i marynarze zobaczyli najwspanialszy port na świecie. Wkrótce potem kapitan Phillip przypłynął z resztą floty, było to jedenaście statków, siedmiuset pięćdziesięciu skazańców, kobiet i mężczyzn, czterystu marynarzy, cztery kompanie morskie i zapasy na dwa lata. Ale ten kraj jest surowszy, niż się wydaje. Anglicy nie potrafili wykorzystywać darów natury tak, jak nauczyli się tego Aborygeni. Kiedy dwa i pół roku później przypłynął następny statek z zapasami, Anglicy byli już bliscy głodowej śmierci.