Выбрать главу

sam uprzedził jego pytanie.

    - Zapewne i w twoim kraju, dostojny wodzu, niewiasty nie towarzyszą dojrzałym mężom podczas uczty. My także nie czynimy tego. I ona, choć jest jedyną córką moją, nie zasiadłaby tu, lecz gdy nadszedł dzień i dziewice mego ludu ciągnęły losy, sięgnęła dłonią i wyjęła spośród wielu ukrytych w dzbanie żołędzi jeden, wydrążony i wypełniony ziarnem świętego kłosa, pierwszego, który padł pod kamiennym sierpem w czas zeszłorocznego żniwa. Od owej chwili dawne jej imię zostało zapomniane i zwie się Wasan...

    Zamilkł, a stary Nasios wyłożył im to imię jako Wiosna, pora, gdy zima odejść musi.

    - I tak będzie się zwała do dnia, gdy zakwitnie pierwszy żółty kaczeniec, kwiat, któremu słońce podarowało swą świętą barwę. Do owego dnia też zasiada przy stole moim, a żywi się nie tym jadłem, które my jemy, lecz plackami, miodem i mięsem przechowywanym dla niej w mroźnej porze. Albowiem są to ofiary, które musimy złożyć bogu. Mówię wam o tym, abyście widząc ją, spożywającą ów posiłek nie sądzili, że przyjmujemy was posiłkiem lichszym, niźli sami jemy.

    Bogom podobny Widwojos zdumiał się i chciał zapytać, czy piękna córka królewska znów powróci do swego imienia, gdy zakwitnie ów pierwszy kwiat wiosenny, lecz uznał, że w sprawach bogów i obrzędów me należy pragnąć wiedzieć więcej, niźli mówią ci, którzy im cześć oddają. Zapytał więc uprzejmie o to, czy w Krainie tak . bagnistej wiele jest miejsca, które można by obsiać ziarnem, i jaki plon ono daje. A król odpowiedział mu równie uprzejmie, choć można było dostrzec, że na chwilę zamilkł i zasępił się, jak gdyby dopadł go nagły smutek, o którym starał się nie pamiętać.

    Terteus, który słuchając słów starego Nasiosa o pięknej dziewczynie przestał jeść i mimowolnie wpatrzył się w jej lico, dostrzegł, że dłoń, którą sięgnęła do miski, by ująć smukłymi palcami kawał mięsa, znieruchomiała, gdy ojciec wyrzekł pierwsze słowa o tym, co jej się przydarzyło. Lico zastygło na chwilę, lecz oczy rzuciły krótkie, szybkie spojrzenie ku Terteusowi, jak gdyby pragnęła przekonać się, czy spogląda na nią. Zapewne mimowolnie dostrzegła jego jasną, piękną głowę, szerokie ramiona i oczy wpatrzone w nią z zachwytem, bowiem opuściła wzrok, szybko uniosła dłoń ku ustom i poczęła jeść.

    Lecz Terteus, który nie mógł oderwać od niej spojrzenia, spostrzegł, że lico jej i szyja, odsłonięta ponad białą grubą szatą z szorstkiej materii, zapewne utkanej przez nią samą, pokryły się ciemnym rumieńcem. Spuściła oczy niżej jeszcze, jak gdyby nagle zajęło ją nad wyraz mięso leżące na dnie miski, i nie uniosła już głowy do końca uczty, milcząc i rumieniąc się.

    Terteus odetchnął głęboko.

    Wiosna... - rzekł w duchu. - Zaprawdę! Dobrze się stało, że wyciągnęła ów wydrążony żołądź, albowiem żadna z tych, które poznałem dotąd we wszystkich krainach, jakie bogowie zezwolili mi ujrzeć, nie była godniejsza, by nosić to imię! - I powtórzył w myśli: - Wasan...

    Gdy odsunąwszy ławy wstali od stołu, udali się na życzenie bogom podobnego Widwojosa w obchód wsi, gdyż zapragnął w swej uprzejmości poznać żywot i obyczaje mieszkańców, na co król zgodził się chętnie.

    Wieś była rozległa, a choć gdy podpływali ku niej, wydawało im się, że jest położona na wyspie, jednak ujrzeli wnet, że ciągną się za nią ku północy pola i las wysokich drzew. Król rzekł, że za owym lasem znów rozpoczynają się trzęsawiska, a choć sam przemierzył je raz łodzią i oddalił się od wsi o trzy dni drogi wiosłem, nie kończyły się one i nie dostrzegł ich krańca. Nie wiedział też, czy żyją tam ludzie, lecz jeśli mieli siedziby w owej stronie, musiały być one wielce odległe, albowiem nigdy ani on, ani nikt ze wsi, ani też ich ojciec i dziadowie nie napotkali żadnego człowieka z ludu, który by tam zamieszkiwał. Wsie plemienia mówiącego jedną mową, do którego należał on i jego lud, leżały wzdłuż rzeki, wypływającej z bagien. Lecz za bagnami rozpoczynała się inna rzeka płynąca ku zachodowi od swych źródeł. Bowiem z tej krainy trzęsawisk wypływało wiele rzek we wszystkich kierunkach. Tą właśnie rzeką, kierującą się ku zachodowi winni się udać, jeśli pragną dotrzeć do morza. Albowiem wie, że leży ono na północnym zachodzie, choć wielce odległe. Do źródeł tej drugiej rzeki dopływali też z zachodu kupcy, których przewożono wraz z ich towarami od osady do osady, gdyż zdani na siebie zginęliby, zbłądziwszy wśród bagien i wodnych bezdroży. On także pragnął, by dwóch z jego synów pomogło im dopłynąć do następnej wsi i zapewniło tam gościnę przybyszom. Bowiem Me-sen i jego towarzysze mieli stąd zawrócić do swej osady na palach, gdyż dalej nie znali już drogi.

    Rozmawiając tak obeszli wieś, zajrzeli do dwu chat na skraju, gdzie trzymano wychudzone, na pół zagłodzone krowy i owce, jako że utrzymanie bydła przy życiu było sprawą niełatwą w porze chłodu i śniegów. Ujrzeli też świnie, lecz nie przypominały one tłustych świń greckich, a raczej dziki leśne, barwą szczeciny i prędkością, z jaką się poruszały.

    Powracali idąc grząską, namokłą od deszczów ścieżka ku rzece i rozmawiając, gdy nagle król zatrzymał się i wpatrzył szeroko rozwartymi, pełnymi trwogi oczyma w niewielkie wypełnione wodą zagłębienie, którego brzegi zaczęły już porastać pierwszymi zielonymi pędami roślin.

    Przystanęli i inni, a że król nie rzekł słowa, bogom podobny Widwojos i Perilawos poczęli szukać oczyma tego, co przykuło uwagę starca. Lecz nie znaleźli.

    Terteus trzymał się z tyłu, idąc za córką królewską, która szła tuż za mężczyznami z głową lekko pochyloną i spuszczonym wzrokiem.

    Ujrzał, że nagle i ona przystanęła, mimowolnie-unosząc dłonie ku ustom, jak gdyby pragnęła stłumić okrzyk. Myśląc, że ujrzała węża, skoczył ku przodowi, lecz gdy zbliżył się, dostrzegł, że król wioski, jego córka i synowie patrzą na krawędź owej kałuży.