Выбрать главу

    Czterej mężowie wyprostowali się i stanęli po bokach łodzi.

    A wówczas król wyciągnął ramię ku najstarszemu ze swych synów i oddał mu wysoką laskę. Sam odwrócił się i ruszył ku łodzi. Zatrzymał się przed nią, a później uniósł ręce i po trzykroć złożył głęboki pokłon wschodowi i powstającemu słońcu.

    Gdy opuścił ramiona i zwrócił się ku łodzi, czterej mężowie przystąpili i chwycili za burty, zapierając stopy w piasek.

    Król z wolna pochylił się, wsparł dłonie o szeroki tył łodzi i pchnął potężnie, a inni uczynili to wraz z nim tak składnie, że z cichym szelestem rozcinanego piasku zsunęła się w wodę i pomknęła wprost ku pobliskiemu nurtowi.

    Terteus przymknął oczy i otworzył je. Ściskając głowicę obnażonego miecza spoglądał na łódź, która z wolna docierała do granic nurtu.

    Wszystkie oczy towarzyszyły jej. Za chwilę prąd pochwyci dziób i skieruje go w dół rzeki. A później, zanurzając się powoli, bądź zniknie za zakrętem, bądź też pochłoną ją fale tuż przed nim.

    Stary król wyprostował się i cofnął o krok. Lecz i on nie mógł oderwać oczu od łodzi. Stał nieruchomy zaciskając usta. Cały lud jego był tu zebrany, lecz nikt z nich nie wiedział, że ukochał on tę córkę bardziej niźli któregokolwiek ze swych dorodnych synów, choć oni to przecież, a nie dziewczęta, są chwałą ojców.

    Wzrok mącił mu się. Zdało mu się, że łódź musi skręcić w dół rzeki, lecz oto trwała w miejscu i jak gdyby...

    Przetarł oczy. Szmer przebiegł przez tłum, a później okrzyk zgrozy przeleciał nad głowami i ucichł nagle.

    Tonąca z wolna łódź zatrzymała się na granicy rwącego nurtu i poczęła cofać, zbliżając ku brzegowi!

    Król odwrócił się, zakrył ramieniem oblicze, a lud cofnął się z głuchym jękiem.

    Albowiem nie bacząc na lekki prąd, który winien był ją zepchnąć w dół, łódź powracała z wolna i wreszcie, jak gdyby pchnięta niewidzialną dłonią, osiadła tyłem na piasku!

    Lament straszliwy targnął wybrzeżem. Była to najstraszliwsza z wróżb, mogąca nieść jedynie zagładę im wszystkim, domom, ludziom, zwierzętom!

    Bóg nie przyjął ofiary, a nurt wezbranej rzeki odrzucił ją ze wzgardą, nie bacząc na przeciwny prąd, wprost ku miejscu, gdzie była złożona. Lecz gdy odważyli się spojrzeć ponownie, stała się rzecz jeszcze bardziej zdumiewająca.

    Oto od szeregu Kreteńczyków oderwał się ów wspaniały wojownik stojący na skrzydle i zbliżył do łodzi, przywołując starca, który był z nim i znał mowę plemion zamieszkujących trzęsawiska.

    - Królu tej wsi i ty, ludu! - zawołał potężnym głosem ów wojownik. - Oto spełniła się przepowiednia, którą miałem we śnie, gdym dzisiejszej nocy spoczął strudzony pod waszym dachem! Ujrzałem, usnąwszy, niewiastę ogromną, całą w bieli, a bił od niej chłód straszliwy i oczy jej były jako iskry lodu! Stanęła przede mną, a gdy we śnie pragnąłem złożyć jej mą cześć, pojmując, że jest boginią, a domyślając się, że to musi być najgroźniejsze z bóstw, Zima straszliwa i dławiąca życie, rzekła głosem ogromnym nie spuszczając ze mnie swych boskich oczu: "Gdy świt nastanie, poślubisz ofiarę, którą odrzucę! A odrzucę ją, aby lud mój wiedział, że nie pragnę więcej śmierci dziewic poświęconych mi przed nastaniem wiosny! Masz rzec im, aby od tej pory w miejsce żywej sporządzano postać utoczoną ze śniegu i topiono w wodach wezbranych. A na znak, że taka jest wola moja, cofnę łódź ową, rzece na przekór, i przyprowadzę ją do brzegu, od którego odbiła! Ty zaś, poślubiwszy ową dziewicę, odpłyniesz z nią i nie powróci ona już nigdy do swej krainy, aby owa ostatnia ofiara dopełniła się według mej woli!" To mówiąc zniknęła, a ja przeraziłem się wielce we śnie, nie pojmując, co by słowa owe mogły znaczyć, bowiem nie wiedziałem, co świt przyniesie. Wszelako teraz wypełnię wolę bogini, a wy wraz ze mną poddajcie się jej, gdyż wyjawiła przed obliczem naszym, co znaczyły jej tajemne i mroczne słowa! Albowiem jest rzeczą straszliwą nie wypełnić woli bogów, gdy objawią ją widomie! Tak więc, choć obcy tu jestem, a nie spoczęło oko moje na żadnej z dziewcząt waszych dłużej niż na chwil parę, biorę sobie za żonę tę oto dziewicę i powiodę ją z sobą za morze, jak nakazała bogini! A uczynię tak, aby wam i sobie zapewnić szczęście, gdyż szalony jedynie może sprzeciwić się tak jasno objawionej woli bogów!

    To mówiąc skłonił czoło przed łodzią, rozciął więzy obnażonym mieczem i rozdarłszy płachtę, wziął na ręce leżącą na dnie dziewicę.

    Stanąwszy z nią przed ludem, uniósł ją wysoko prostując ramiona ku wschodzącemu słońcu.

    A później zawrócił i wszedł pomiędzy zdumionych, spoglądających ze zgrozą towarzyszy, którzy rozstąpili się i zwarli za nim tarcze.

    Niosąc dziewczynę, wszedł po pas w wodę i zbliżył się do burty okrętu, gdzie dwaj żeglarze, o włosach wciąż jeszcze ociekających wodą, czekali narzuciwszy już płócienne tuniki i skórzane kaftany.

    Uniósłszy dziewczynę oddał ją w ich wyciągnięte ręce.

    - Spryskajcie jej lico wodą, bowiem omdlała! - rzekł szybko i zawrócił.

    Stanąwszy przed królem wioski zawołał donośnie:

    - Panie! Oto z woli bogini waszej, straszliwej Zimy, zaślubiam twoją córkę i odtąd będę jej mężem, a ona żoną moją!

    Stary człowiek spoglądał na niego przez chwilę, a w oczach jego, pełnych jeszcze przeżytej niedawno grozy, prześwitywać zaczęła radość.

    - Uczynimy według woli bogini! - rzekł i odwróciwszy się, pokłonił się nisko ku wschodowi, bowiem nie Zima straszliwa, przed którą drżeli wszyscy, była głównym bogiem ludu jego, lecz życiodajne słońce. - I niechaj odtąd, jeśli nie pragnie Ona ofiary z dziewcząt, stanie się podług woli Jej, objawionej nam twymi ustami! Obyś wielu synów i córek dochował się z łona owej, którą nie ludzie ci dali, lecz przemożny i objawiony cudownie wyrok nie mylących się nigdy bogów! Zegnaj mi, a wraz z tobą wszyscy, którzy przybyliście nie swoją zapewne kierowani wolą! Obyście ujrzeli brzeg wasz rodzinny!