- Nie, panie. Przeszukaliśmy całą okolicę. Nie mogliby ujść daleko pieszo, gdy stracili konie, które pewnie zrzuciły ich w burzy piaskowej. Muszą więc spoczywać w pobliżu swych wierzchowców. Wiatr był tak straszliwy, że nawet strażnik przygotowanego grobu czcigodnego pisarza Nerau-Ta, który zapewne wyszedł wówczas z grobowca, aby zaczerpnąć świeżego powietrza lub by nieczystością nie plamić miejsca tego, został zaskoczony w pobliżu grobu i zginął stoczywszy się w dół. Odnaleziono go przysypanego piaskiem i martwego na dnie doliny. Przeszukaliśmy całą tę okolicę i nie mogli oni ujść, panie mój. Nawet gdyby ukryli się pośród głazów, odnalazłyby ich psy, które wraz z nami przebiegły cały obszar wzgórz.
Kapłan spoglądał na niego przez chwilę uważnie. Wiedział, że ma przed sobą wielkiego łowcę ludzi, którego drużyna zna każdy kamień i szczelinę wokół miasta. Wiedział też, że skoro w słowach wodza straży usłyszeć można było niezachwianą pewność, musi zapewne tak być. Oznaczało to, że ów chłopiec i zbiegły z nim niewolnik nie zostaną sprowadzeni żywi do świątyni. Najstraszliwsza ze zbrodni nie zostanie pomszczona. Gdyż śmierć w rozszalałych piaskach nie wydawała się Het-Ka-Sebekowi karą za czyn popełniony przez białowłosego chłopca. Była ona dobrodziejstwem, którym bóg obdarzył świętokradcę. Czemu tak uczynił? Niezbadane byty labirynty myśli bogów.
- Możesz odejść... - powiedział cichym zmęczonym głosem, a gdy dowódca straży padł na twarz, zerwał się i tyłem w pokłonach wyszedł z sali, Het-Ka-Sebek, Strażnik Żywego Wizerunku Boga, westchnął, odwrócił się i ruszył powolnym krokiem, zamyślony, ku lewemu skrzydłu wielkiej świątyni, gdzie przebywał w owym czasie arcykapłan. Niechaj on postanowi, co należy czynić w przypadku, gdy z woli sił najwyższych ciała zbrodniarzy znikną na wieki pogrzebane w piaskach.
Idąc Het-Ka-Sebek nie przewidywał, że nadejdzie chwila, gdy usłyszy ponownie o jasnowłosym chłopcu poświęconym bogu. A chwila ta była bliższa, niż mógł przypuszczać.
Za kapłanem ubranym w szatę i kapłanem okrytym skórą lamparcią postępowały dwa łaciate woły ciągnące osłonięte baldachimem wysokie sanie, na których leżała mumia zmarłego Nerau-Ta. Za saniami postępowała żona, płacząc głośno, wyrywając sobie włosy z głowy i orząc ciało paznokciami, jak chciał obyczaj i cześć dla odchodzącego. Dalej postępowały płaczki, dzieci i wnuki, przyjaciele, uzbrojona straż i ludzie niosący ofiary grobowe. Prowadzono też dwa byki, jeden z nich, czarny, zwany był Bykiem Północy, a drugi, biały, Bykiem Południa.
Z wolna, otoczony obłokiem unoszącym się spod stóp pyłu, orszak żałobny zbliżył się ku ciemnemu otworowi skalnego grobu i zatrzymał.
Okryty skórą lamparcią kapłan Kher-Heb skinął ręką i wśród ciszy, przerywanej jedynie głuchym dudnieniem zwierzęcych nóg potrącających kamienie, przywiedziono oba byki.
A gdy kapłan, zwany Sem, zabił Byka Południa i Byka Północy, a później obmywszy ręce wodą źródlaną, którą niewolnik lał mu z wysokiego alabastrowego dzbana, skłonił się nisko w kierunku wejścia do grobu, pozdrawiając bogów podziemia, kapłan Kher-Heb zapalił kadzidło, a przyjaciele i synowie zmarłego dźwignęli mumię i postawili, tak aby Nerau-Ta po raz ostatni mógł stanąć wyprostowany i objąć wzrokiem świat żywych.
Wśród słów modlitwy, czterokroć odczytanych ze zwoju przez kapłana Sema, kapłan Kher-Heb dokonał obrzędu Otwarcia Ust zmarłego pisarza świątyni jego świątobliwości, aby mógł on zstąpiwszy do Świata Podziemnego spożyć pokarmy i przemówić w swej obronie stanąwszy przed sądem bogów tam przebywających.
Pochyliwszy głowę obaj kapłani ruszyli w głąb podziemia, a za nimi mumia na barkach niewolników.
Ponownie wybuchł jęk i zawodzenie płaczek, wypełniające kamienny korytarz, żona zmarłego padła na kolana i zaczęła posuwać się na klęczkach, posypując głowę pyłem zgarnianym z ziemi pokrwawionymi dłońmi.
Gdy znaleźli się w rozległej sali przedsionka grobowego, kapłan Kher-Heb stanął naprzeciw niskiego kamiennego ołtarza i uniósł wysoko ręce. Zawodzenie płaczek ucichło nagle.
- O, Ozyrysie! Wszystko, co było niegodne w Nerau-Ta, przyjmij na siebie! - wypowiedział donośnie kapłan Kher-Heb, a kapłan Sema zanurzył palce w srebrnym naczyniu i prysnął wodą Nilu na ciało zamknięte w skrzyni o ludzkim kształcie z wymalowanym na wieku wizerunkiem Nerau-Ta. - O, Izys i Neftys, siostry najpotężniejsze, i ty, Totcie, który czyny człowieka zapisujesz na Zwoju Sądu, przyjmijcie zmarłego Nerau-Ta pomiędzy bogów, aby żyjąc wśród was mógł radować się szczęściem takim, jakiego wy doznajecie, i wraz z wami przemierzać Niebo i Podziemia na Łodzi Milionów i Milionów Lat...
Głos kapłana Kher-Heb unosił się i opadał śpiewnie powtarzając święte zdania po czterokroć, a kapłan Sem zapalał kadzidła, rozpryskiwał na ołtarzu wodę, wino i oliwę, unosił z ziemi i stawiał koleino w świętym porządku przed marami dzbany z mlekiem, piwem, winem czerwonym i białym, a także miseczki, na których leżały miedź, antymon i żelazo. Wreszcie przyjął z rąk najstarszego syna Nerau-Ta dwie białe szaty i koszyk cebuli. Ostrożnie złożył je u stóp mumii.
W zupełnej ciszy pośród migotliwego blasku pochodni przytłumionego gęstniejącym dymem kadzideł, który wypełnił całe pomieszczenie, kapłan Kher-Heb zakończył:
- Ozyrys Nerau-Ta zwycięski mówi: Chwała ci, o Panie mój, Który Przemierzasz Wieczność, a którego żywot jest nieskończony. Chwała Ci, Panie nad Pany, Królu Królów, Boże nad Bogami przebywającymi u twego boku, przybyłem do Ciebie. Uczyń mi miejsce, abym był wraz z tymi, którzy mieszkają w Świecie Podziemnym, a uwielbili obraz Twej Duszy, a także wraz z tymi, którzy przetrwają miliony lat... Zezwól, abym ja, Ozyrys NerauTa, mógł wejść do Mrocznego Królestwa i opuszczać je do woli. Zezwól także, aby nikt nie mógł odpędzić mnie od jego bram.
Uniesione ręce kapłana znieruchomiały i stał z głową pochyloną przez długą chwilę, zastygły i nadsłuchujący, gdyż oto dusza zmarłego Nerau-Ta, pisarza świątyni jego świątobliwości, rozpoczęła drogę ku królestwu umarłych i za chwilę zapewne straszliwy Anubis, bóg o głowie szakala, ujmie ją za rękę i wprowadzi do sali Sądu, gdzie oczekuje Wielkie Zgromadzenie Bogów, by ujrzeć, czy Piórko Prawdy przeważy ją na szali Ostatniej Wagi.