Выбрать главу

    - Wie o tym, wodzu, wiedziałem o tym także ja, którego wysłał tu w poselstwie, a także inni wojownicy, których rozesłał do wielu naczelników plemion pustyni najeżdżających granice Egiptu. Lecz sprawa, z którą nas wysłał, wydała mu się ważniejsza niźli nasz żywot, a my musieliśmy go usłuchać.

    - Wódz twój, Haugha, jeśli strzeże Wielkiego Jeziora, jest zapewne sługą świątyni krokodyla. Czy tak?

    - Tak, panie.

    - Czy pan twój Haugha dla przyczyn, których jeszcze nie poznałem, chciałby zostać człowiekiem wolnym, porywać wielu niewolników i przystać do nas, aby nie być już więcej psem na usługach kapłanów czczących bezmyślne zwierzę, lecz wolnym lwem, który przechadza się wzdłuż piasków, tam gdzie zapragnie, aby uderzyć na tego, którego wybierze jego dumne oko, jak my to czynimy?

    - Nie, panie. Być może uczyniłby on tak, gdyż zagraża mu śmierć okrutna. Lecz mamy tam żony i dzieci, lud nasz służy świątyni od lat niepamiętnych i zginęliby wszyscy z ręki kapłanów, gdyby zdradził. A wraz z całym plemieniem nie uciekłby łatwo. Ruszyłaby za nim armia i wytracono by nasze rodziny, a nas wraz z nimi...

    - A jakież niebezpieczeństwo zagraża twemu panu?

    - Nakazał mi zamilczeć o tym, pragnę ci jednak wyznać całą prawdę, gdyż wiem, że jesteście naszymi wrogami i na jedno twe skinienie wojownicy twoi wbiją włócznie w moje serce. W świątyni popełniono świętokradztwo i zabito boga-krokodyla, którym tak gardzisz. Uczynił to chłopiec przeznaczony na ofiarę w dniu święta. Uciekł on i nie udało nam się go schwycić, choć nie znał naszej krainy, gdyż pochodzi z ludu morza, a jest tak inny jak ludzie Egiptu, że każdy z łatwością go rozpozna...

    - Jakże wygląda ów chłopiec? - zapytał obojętnie stary człowiek.

    - Włosy jego są białe, a skóra jasna jak pióra ptaka goala. Nawet wśród ludzi morza takich nie widziano.

    - Mów dalej. Chłopiec ów zabił bestię, którą czcicie, a straży pustynnej nie udało się go pochwycić?

    - Tak, panie. Nie dość tego. Chłopiec ów wraz z drugim zbiegiem ukrywał się przez dni niemal dwadzieścia pod bokiem świątyni w zamurowanym grobowcu, a ludzie i psy nasze nie odnaleźli go. Wreszcie, zabiwszy jednego ze strażników, uciekł na jego koniu. Wina spada na pana mego, dzielnego Haughę, któremu grozi śmierć w mrowisku, jeśli nie odnajdzie zbiega. Ani straże na rzece, ani ludzie nasi nie odkryli miejsca, gdzie ukrywa się ów chłopiec. Lecz ze śladów, na które natrafiliśmy w pustyni, sądzić możemy, że został on porwany, gdyż znaleźliśmy upuszczoną strzałę z owego grobowca, gdzie przebywał, ślady walki i miejsce, gdzie stały ukryte konie, które później odjechały. Odkryliśmy owe ślady zbyt późno, gdyż zapewne dzielny Haugha dopędziłby twoich wojowników i wytracił ich odbierając jeńca. Wiem także, że w okolicznych wsiach nad rzeką porwano kilkoro ludzi. Siady uciekających prowadziły w kierunku morza i na wschód. Później ludzie nasi musieli zawrócić z braku wody... - Odetchnął głęboko i rozłożył ręce. - Dzielny Haugha wie, że nie mógłby niedostrzeżony wraz z wojownikami przemierzyć całej pustyni i uderzyć na was, gdyż straże wasze są czujne i znacie sprawy piasków tak dobrze jak my. Ludzie z waszych połączonych wiosek zapewne zadaliby nam klęskę. A co gorsze, moglibyście zabić lub sprzedać owego chłopca, nie wiedząc, jak wielką wartość przedstawia. Nie chce on więc uciekać się do podstępów i przysłał mnie, abym ci rzekł słowa prawdy od niego: otóż ofiaruje ci on za tego zbiega, jeśli jest zdrów i znajduje się u ciebie, dwudziestu innych ludzi młodych i zdrowych, których porwiemy tak, że nikt się o tym nie dowie, i dostarczymy ci, abyś ich sprzedał lub uczynił z nimi, co zechcesz. A jeśli byś chciał czego innego, a nie ludzi, powiedz, a uczyni on wszystko, co w jego mocy, byś to otrzymał.

    Stary człowiek milczał przez chwilę.

    - Gdyby chłopiec ów znalazł się u mnie... - powiedział cicho - zapewne sprzedałbym go na powrót waszej świątyni. Znając bogactwo kapłanów wiem, że zapłacą więcej za świętokradcę niż wy, którzy nie jesteście bogaczami. Na cóż mi twój wódz Haugha? Niechaj zjedzą go mrówki. Jest nędznym wodzem i głupim strażnikiem pustyni, jeśli nie zdołał złowić tak młodego chłopca, samotnego i nie znającego waszej krainy. Mądrze uczyniłbym, gdybym kazał temu oto wojownikowi wbić oszczep w twoje plecy. Sam winienem wysłać ludzi z poselstwem do świątyni. Wiem, że nie skrzywdzą ich tam, choć Egipt jest naszym wrogiem. O nie! Ugoszczą ich i przyjmą uprzejmie... I ofiarują im wielkie dary za tego chłopca, gdyż w głupocie swej karmią krokodyle ludźmi miast zabijać każdą z tych bestii, gdy ją napotkają.

    Stojący opuścił głowę w milczeniu.

    - Lecz - ciągnął dalej starzec - wódz twój może zapłacić nam więcej niż świątynia... Droga na południe biegnie obok jeziora i wojownicy moi muszą okrążać je chcąc dotrzeć do krainy ludzi czarnoskórych, którzy są dobrym towarem i chętnie nabywanym przez kupców z wysp. Od dawna już przecięliście tę drogę i musieliśmy zaniechać naszych wypraw. Idź w pokoju i powiedz twemu panu, że otrzyma chłopca tego żywego i zdrowego, jeśli oczy wasze będą zamknięte przez miesięcy trzy. Wielu wojowników z licznych plemion mego ludu zbierze się, uderzymy na krainę lasów na południu, powrócimy z łupem wiodąc wielu czarnych niewolników, a wówczas chłopiec ów dostanie się w wasze ręce... lub dostanie się w nie bez zwłoki, jeśli dzielny Haugha, twój pan, przybędzie do mnie sam i zaprzysięże, że dotrzyma warunków. Wówczas zatrzymamy go do czasu ukończenia naszej wyprawy, a kapłani będą mieli swego zbiega wcześniej.

    - Świątynia nigdy nie zgodziłaby się na to, a także namiestnik boskiego Faraona, panie!

    - Armia Egiptu nie ma innych oczu i uszu na pustyni zachodniej - prócz was. A moi ludzie, gdy miną jezioro nie dostrzeżeni przez was, przepadną w piaskach wraz z łupem, tak że nikt nie dowie się o ich przejściu. Są jako duchy i jak wiatr, a nie ma przyczyny, by władca Egiptu lub kapłani władający świątynią nad jeziorem dowiedzieli się o tym.