Białowłosy wskazał wysunięty ku przodowi czarny żagiel, który to niknął, to pojawiał się w mgiełce oddalenia, wchodząc na fale i opadając w ich bruzdy.
- Tak. Jeśli dojrzał z daleka okręty kreteńskie, zawróci i będziemy uciekali tak długo, aż noc nie skryje nas przed ich oczyma. Są to okręty wielkie i widoczne z dala, więc łatwo je dojrzeć przy bezchmurnym niebie takim jak dziś, bogom niech będą dzięki!
Mimo że wypowiedział owe słowa pogodnym niemal głosem, Terteus nie opuszczał miejsca na dziobie okrętu i oczy jego nieustannie błądziły po widnokręgu.
Pozostałych siedem okrętów płynęło blisko siebie, tak że można było niemal porozumieć się z nimi głosem. Młody dowódca zwrócił głowę w kierunku najbliższego i nagle wyprostował się, przykładając dłoń do oczu.
- Oto one! - zawołał i wyciągnął rękę. Białowłosy dostrzegł je w tej samej chwili.
Nie znajdowały się na wprost dziobu, tam gdzie płynął samotny okręt, który miał ostrzec o ich pojawieniu się, lecz wynurzyły się z prawej, nadchodząc ze wschodu. Było ich kilkanaście, wielkich, różnobarwnych, o prostokątnych białych żaglach. Wynurzone były z wody znacznie wyżej niż smukłe okręty piratów i w blasku słońca chłopiec ujrzał w oddaleniu jasny rząd wioseł unoszący się i opadający u burty najbliższego okrętu, który zbliżał się zdumiewająco szybko.
Terteus skoczył w stronę masztu, roztrącając zbitą gromadkę przerażonych jeńców. Nałożył hełm, chwycił wysoką tarczę i włócznię. Ludzie przy wiosłach mieli już swój oręż obok siebie, spoczywający na dnie
okrętu.
Białowłosy stał nieruchomo, nie mogąc oderwać oczu od rosnących szybko białych żagli, które przybliżały się ku nim, pragnąc przeciąć drogę okrętom piratów.
Słyszał za sobą w ciszy ostro wypowiedziany rozkaz i czuł, że okręt zakołysał się gwałtownie zmieniając kierunek.
W tej samej chwili wszystkie okręty piratów rozpierzchły się wybierając różne kierunki, tak aby pościg musiał się także podzielić. Okrzyki sternika przestały być śpiewne i stały się szybsze, urywane. Wiosła uderzyły w wodę z głośniejszym pluskiem. Okręt przyspieszył.
W chwili, gdy wykonali skręt, ścigający zniknęli mu z oczu za żaglem, teraz, wychyliwszy się, dostrzegł wielki, błękitny okręt, który przybliżył się znacznie. Pośrodku białego, wzdętego żagla wyobrażona była głowa byka o niemal prostych, purpurowych rogach. Głowa ta zdawała się unosić ponad falami, coraz bliżej i bliżej.
Przez chwilę wydawało mu się, że odległość pomiędzy okrętami rośnie. Głos sternika stawał się coraz bardziej ochrypły i szybszy. Nawoływanie nadbiegało jak bicie rozszalałego serca: "Płyń-przez-fa-le! Płyń-przez-fa-le!"
Lecz wiosła okrętu kreteńskiego także unosiły się i opadały prędzej, niźli mógłby uwierzyć, gdyby nie patrzył na to, a ogromny żagiel, chwyciwszy pomyślny wiatr, pchał błękitny kadłub w ślad po bruździe pozostawionej przez uciekających.
Dalej widział inne okręty piratów rozpierzchające się na wszystkie strony. Odwrócił na chwilę oczy ku morzu rozciągającemu się przed dziobem. I zmartwiał.
Daleko przed nimi wyrastały na linii widnokręgu trzy maleńkie jeszcze białe żagle. Płynęli wprost na nie.
Rzucił się ku tyłowi okrętu i dopadłszy Terteusa, który stał nieruchomo wpatrzony w ścigającego ich wroga, zawołał tylko:
- Tam! Spójrz!
Terteus przysłonił oczy ręką i krzyknął:
- Zwolnić! Gdy zbliży się, zawrócimy! Jeśli nie zdąży uderzyć w nas dziobem, przemkniemy obok niego! Tam, przed nami, nadpływają inni Kreteńczycy!
Ludzie nie unieśli nawet głów znad wioseł. Okręt zwolnił nieco.
Terteus stał wpatrzony w zbliżający się dziób nieprzyjacielskiego okrętu. Rósł on w oczach, rozrastał się nadpływając i Białowłosy, patrząc oczyma pełnymi przerażenia, dostrzegł wyraźnie na dziobie rzeźbioną głowę kobiecą. Głowa ta uśmiechała się spokojnie. Była tuż, tuż...
Terteus, osłonięty tarczą, uniósł rękę i trzymał ją przez chwilę w górze. Nagle opuścił ją.
- Lewe wiosła w tył! Praaaaawe... wprzód! -zakrzyknął sternik, napierając równocześnie na wiosło sterowe.
Okręt pochylił się nagle głęboko i obrócił niemal w miejscu, zataczając maleńkie koło na falach, tuż przed dziobem nadpływającego wroga.
- Haaa... ii!
Wszystkie wiosła uderzyły naraz z potwornym wysiłkiem i czarny, smukły kadłub uniósł się niemal w powietrze, pchnięty nadludzkim wysiłkiem ramion.
Śmignęli tuż pod bokiem kreteńskiego okrętu.
W tej samej chwili sypnęły się na nich strzały. Białowłosy przykucnął kryjąc się za tarczą Terteusa. Usłyszał wysoki wrzask kobiecy i czyjś jęk w pobliżu. Siedzący najbliżej niego wioślarz uniósł się i padł przez wiosło bluzgając krwią z przebitego strzałą gardła.
Jeszcze chwila i okręty oddaliły się od siebie. Chłopiec skoczył ku przodowi i odepchnąwszy trupa, który stoczył się na dno okrętu, pochylił się nad wiosłem.
Nie słyszał niemal głosu sternika. Widział przed sobą rząd pochylających się i prostujących pleców, więc pochylał się i prostował jak one, nie czując niemal wysiłku. Widział teraz jedynie morze po lewej.
Nagle dostrzegł, że wioślarze zrywają się z miejsc chwytając za tarcze i włócznie. Uniósł głowę. Okręt zatrzymał się niemal.
Tuż przed nim i po lewej dostrzegł dwa okręty kreteńskie przecinające im drogę. Byli otoczeni. Porwał tarczę zabitego wioślarza, jego hełm i włócznię i stanął wraz z innymi, przytknąwszy brzeg tarczy do brzegu tarczy sąsiada.
"Nie mam miecza..." -zdążył jeszcze pomyśleć dziwiąc się sobie, że myśli tak spokojnie. Nagle potężne uderzenie zbiło go z nóg.