Выбрать главу

    Stary niewolnik, ubrany jedynie w białą przepaskę i sandały, nosił za owym chłopcem pofarbowaną na żółto i zielono małą małpę, jedyną istotę, wobec której ów okazywał nieco zaciekawienia. Głaskał ją, raz nawet wziął na ręce i kilkakrotnie dał jej jakiś mały owoc z jaskrawo ubarwionego naczynia, które niewolnik miał przytwierdzone do zapaski rzemykiem przeciągniętym przez oba jego ucha.

    Chłopcu najwyraźniej nie służyło kołysanie okrętu. Wyszedł w ciągu całego dnia jedynie dwukrotnie, wówczas gdy morze było najspokojniejsze. Zapewne dzień cały spędził leżąc na posłaniu.

    Napierając na wiosło zmęczonymi ramionami i mając w uszach rosnący i opadający głos nadzorcy, Białowłosy żałował teraz, że nie poprosił Lauratasa, aby opowiedział mu więcej o swej ojczyźnie. To prawda, że mówili językiem podobnym do mowy jego ludu, lecz brzmiał on nieco inaczej, a niektórych słownie mógł pojąć. Być może były to słowa, których nie pojąłby w żadnej mowie, gdyż dotyczyły spraw i rzeczy nieznanych?,..

    Wzeszło słońce. Dostrzegł, że zasłona namiotu drgnęła. Stojący na straży żołnierze unieśli swe ogromne dwukoliste tarcze i wyprostowali ramiona, w których trzymali włócznie. Lecz nikt nie ukazał się, a spoza zasłony dobiegło jedynie kilka słów wypowiedzianych sennym, przytłumionym głosem. Jeden z żołnierzy ruszył pospiesznie ku kapitanowi, zatrzymał się przed nim i wskazując namiot zawołał:

    - Bogom podobny Widwojos przebudził się!

    Później zawrócił, zbliżył do namiotu i stanął w miejscu, które przed chwilą opuścił.

    Białowłosy na pół powstał, naparł na wiosło i z wolna opadł na ławę. Dłonie piekły i czuł ból w plecach, aby więc nie myśleć o tym, wpatrzył się w drgającą zasłonę namiotu.

    Dwóch ciemnoskórych niewolników zbliżyło się od strony dzioba niosąc wielkie naczynia, za nimi nadszedł trzeci dźwigający niewielką skrzynię. Wszyscy trzej uklękli przed namiotem i postawiwszy niesione przez siebie przedmioty na deskach pokładu, znieruchomieli. Za nimi zbliżył się stary niewolnik z małpą na ramieniu. Dopiero teraz Białowłosy zauważył, że małpa ta miała na szyi obrożę wysadzoną kamieniami, które migotały odbijając promienie słońca. Niewolnik z małpą mógł zapewne okazywać owym dostojnym ludziom więcej poufałości niż pozostali, gdyż zbliżywszy się do namiotu uchylił lekko zasłonę, spoza której dobiegł głos chłopca. Niewolnik pochylił się i wszedł. Po chwili wynurzył się znowu i odszedł, lecz małpa najwyraźniej pozostała w namiocie, z którego dochodziły teraz dwa głosy - męski i chłopięcy.

    Wreszcie ukazali się obaj. Byli nadzy, a włosy ich po przebudzeniu ze snu nie układały się w pukle, lecz spadały W nieładzie. Stary niewolnik powrócił niosąc na ramieniu białe lniane ręczniki. Wszedł do namiotu i wrócił z małpą, która siedząc na jego ramieniu przyglądała się obojętnie przygotowaniom.

    Rozścielono na pokładzie ręcznik. Dostojny Widwojos siadł na nim, a niewolnik pochylił się i zaczął polewać z naczynia ciało jego wodą, która tryskała szeroko drobnymi strumykami przez niewielkie otworki zmyślnie hamujące jej spadanie.

    Gdy cała woda została wylana, wytarto ciało Widwojosa ręcznikiem, a niewolnik wyjął ze skrzynki alabastrowe flakony i wylewając sobie kolejno na dłoń ich zawartość zaczął ją wcierać w skórę pana, zręcznymi, szybkimi ruchami obiegając rękoma całe jego ciało. To samo czynił inny z chłopcem. Wreszcie opasano ich obu złocistymi przepaskami i obuto nogi w miękkie buty. Później niewolnik zaczął szerokim kościanym grzebieniem czesać i układać im włosy.

    Na dziobie rozległ się okrzyk i po chwili pojawił się nadzorca.

    - Panie mój - rzekł tak głośno, że słowa jego dobiegły wyraźnie do uszu Białowłosego. - Widać już szczyt wyspy Kazos!

    Widwojos lekkim ruchem ręki odsunął dłoń niewolnika, który układał jego lśniące ciemne włosy, przez chwilę nie odpowiadał, później skinął głową.

    - Uczyń, jak ci nakazałem wczoraj. Zawiniemy do przystani.

    I odwrócił wzrok od stojącego. Nadzorca wyprostował się i szybkim krokiem ruszył ku tyłowi okrętu, gdzie dwaj sternicy stali oparci o grube wiosła sterowe.

    Okręt drgnął, pochylił się i Białowłosy uczuł, że wiatr wiejący mu do tej pory prosto w oczy uderza z lewej.

    Drugi nadzorca przeszedł szybko wzdłuż rzędu wioślarzy i zawołał ku dziobowi, skąd nadbiegli ludzie i rzucili się ku luźno zwisającym linom ożaglowania. Z wolna wielki biały żagiel uniósł się w górę, a złocisty łeb byka o potężnych purpurowych rogach zakołysał się nad okrętem i wygiął lekko, chwyciwszy wiatr.

    Widwojos wstał i skinąwszy na nadzorcę rzekł:

    - Daj wypocząć teraz wioślarzom, gdyż nie wiem, jak długo zatrzymamy się na Kazos, a chciałbym, aby byli wypoczęci i gotowi do drogi. Wycieńczony niewolnik nie służy nikomu.

    Okręt płynął teraz nieco szybciej niż uprzednio, gdyż pchał go sprzyjający wiatr.

    - Unieść wiosła i wciągnąć! - krzyknął nadzorca. Białowłosy pociągnął wiosło ku sobie na długość rzemienia, na którym było umocowane na wypadek, gdyby miało wysunąć się z ręki wioślarza. Podtrzymując je ramieniem, rozplatał rzemień i wysunął go z pierścienia na burcie. Później zaczął powoli cofać wiosło, wstał i wciągnął je na okręt. Widząc, że, inni wsuwają je pod ławy, odszedł dwa kroki, gdyż na tyle pozwalał mu sznur. Zachwiał się i przytrzymał rękami ławy.

    - Odwiążcie się! - krzyknął nadzorca i szybko przeszedł wzdłuż wioślarzy, by sprawdzić, czy wszyscy zdolni są powstać. Krzyk jego dobiegł teraz od strony steru: - Podejdźcie tu!