- Słońce już wysoko! Zapewne Perilawos zbudzi się wkrótce.
Wyszli na korytarz, lecz nie ruszyli w lewo jak uprzednio, a w przeciwnym kierunku. Minąwszy dwoje drzwi stanęli przed trzecimi.
Terteus zapukał lekko głowicą miecza. Drzwi otworzyły się. Wewnątrz, w pustej niemal komnacie, w której stały jedynie dwie długie kamienne ławy pod ścianami, siedzieli na jednej z nich czterej żołnierze z włóczniami między kolanami, a na drugiej niewolnik zwany Alexandrem. Przy nim na dwu wielkich lśniących tacach stało jadło dla młodego księcia.
Widząc wchodzących stary niewolnik położył palec na ustach.
Weszli cicho i usiedli naprzeciw żołnierzy, którzy obrzuciwszy ich obojętnym wzrokiem, znowu popadli w półdrzemkę. Była to nocna straż, czuwająca nieustannie przed sypialnią młodego Perilawosa, z której jedyne wyjście prowadziło tędy.
Milczeli wszyscy, czas upływał.
Wreszcie spoza drzwi sypialni dobiegło ciche uderzenie gongu.
Alexander zerwał się prostując drżące, starcze nogi. Białowłosy wziął jedną z tac. Z Terteusem zamykającym pochód weszli wszyscy do mrocznej sypialni.
- Witaj, wnuku boga! - rzekł Alexander podchodząc ku łożu oświetlonemu jedynie płonącą na trójnogu małą lampką oliwną.
- Czemu od chwili powrotu z morza ojciec nie pozwala mi spać w izbie z oknem?... - rozległ się żałosny, lecz nieco rozkapryszony głos. - Czy chcecie mnie pochować za życia w tym grobowcu?
- Nie, książę. Pragnie cię jedynie uchronić przed... - stary niewolnik zawahał się - przed wszelakim niebezpieczeństwem. Czyżbyś zapomniał, że na tobie kończy się ród bogów, a więc życie twe i zdrowie więcej są warte dla Krety niźli skarby dziesięciu wysp?
- Niechaj bogowie spalą i zdruzgocą wszystkie skarby! Perilawos usiadł i przetarł oczy. Najwyraźniej był jeszcze senny. Przy łożu na kamiennej, pokrytej lwią skórą podłodze leżały dwa zwoje papirusu, upstrzone drobnym, gęstym pismem, a przy nich skrzynia z glinianymi tabliczkami, o których Białowłosy wiedział, że także zawierają znaki pisma. Albowiem, o czym przekonali się ze zdumieniem on i Terteus, ów szczupły, rozkapryszony chłopiec umiał czytać i pokrywał zwoje papirusu pismem tak szybko, że od spoglądania na to mogło zakręcić się w głowie.
- Witajcie, bracia, rozbójnicy morscy! - Uśmiechnął się ku nim i uniósł powitalnym ruchem rękę w odpowiedzi na ich pełne czci pozdrowienie. - Czemuż nie urodziłem się jak wy synem rodziców, którzy chcieliby widzieć we mnie prawdziwego męża, wojownika, żeglarza... wszystko jedno kogo, lecz żywą istotę! Gdy mnie nauczono jedynie czytać o dziejach bohaterów, a uczyniono wszystko, aby nie został jednym z nich!
Usiadł, spuścił nogi na. podłogę i z wściekłością kopnął skrzynię z której posypały się podłużne gliniane tabliczki. Jedna z nich rozłamała się na dwoje. Stary Alexander, który postawił tacę na marmurowym stole, pochylił się, pozbierał tabliczki i wsunął je na powrót do skrzynki.
Perilawos sięgnął po złoty kubek z młodym sokiem winnym, uniósł go ku wargom, wypił nieco i zapytał:
- Czy dziś także będzie mi wolno wprawiać się wraz z nimi w strzelaniu z łuku na łąkach w pobliżu pałacu? Stary niewolnik potrząsnął głową.
- Czyżbyś zapomniał, książę? Wkrótce rozpocznie się obrzęd ku czci naszego nowego władcy, Minosa, oby żył wiecznie i w chwale równej chwale ojców! Dziś właśnie, gdy promień słońca dotknie strzały południa między głównymi rogami wielkiego portyku, Ariadna, która jest wcieleniem naszej Wielkiej Matki, namaści głowę -jego boskim olejem i włoży na nią koronę o dwu rogach na znak, że oto Minos, Byk Boski, włada od dziś Kretą w nowym swym wcieleniu! A po zachodzie odbędzie się uczta, na którą przybędzie tysiąc najznakomitszych ludzi królestwa wraz z małżonkami! Jakżeby miało na uroczystościach tych zabraknąć ciebie, w którego żyłach płynie ta sama krew Byka-Boga, jaka płynie w twym boskim stryju?
Chłopiec nagle roześmiał się szczerym, wesołym, dziecinnym śmiechem.
- Alexandrze! Alexandrze... -Pokiwał głową i sięgnął po owoc. - Pozostaw te opowieści starcom i niewolnikom podobnym tobie, gdyż wiara taka krzepi was, odsuwając u jednych obawę nadchodzącej śmierci, a u drugich myśl o życiu spędzonym w niewoli. Gdybym miał w sobie odrobinę boskiej, a choćby i zwykłej byczej krwi, przysięgam ci, że wziąłbym ten pałac na rogi i rozrzuciłbym go po żyznej równinie Knossos, a później wdeptałbym go racicami w ziemię, aby śladu po nim nie zostało! Minęło mi już lat piętnaście, a jak to powiada mój czcigodny ojciec, gniję za życia wraz z wszystkim, co mnie otacza! Lecz nie mówmy o tym... - Zwrócił się ku obu stojącym: - Czy będziecie mi dziś towarzyszyć? W tym jedyna moja nadzieja, że wymkniemy się wspólnie po owym obrzędzie.
- Nie wiemy, książę. - Terteus rozłożył ręce, wykonując przy tym kolisty ruch trzymanym w dłoni oszczepem. - Mamy strzec cię od chwili, gdy się zbudzisz, aż do chwili twego spoczynku, gdy owi czarni barbarzyńcy - wskazał na zamknięte drzwi, za którymi czuwali żołnierze - obejmą z kolei straż nad twą sypialnią. Lecz nie znamy tego królestwa i nie wiemy, czy godzi się, aby obcy i w dodatku pojmani ludzie mogli uczestniczyć w tak wielkiej uroczystości jak namaszczanie władcy?
- Obcy! - Perilawos ponownie roześmiał się. - Połowa tego pałacu zamieszkana jest przez ludzi nie zrodzonych na tej ziemi! Cudzoziemcami są oni lub żony ich, a także żołnierze strzegący bram! A czy byliście już w mieście? Mieszkają tam Egipcjanie, Fenicjanie, Kreteńczycy, których ongi podbiliśmy, a którzy nadal mówią własną mową, choć nauczyli się naszej! Wszelkie narody świata! Jeśli ojciec mój, który jest bratem królewskim, polecił wam nie odstępować mnie, wejdziecie tam wraz ze mną jako moja świta! Zresztą pojmuję, że taka jest i jego wola, gdyż owe złociste opaski na biodrach przystoją właśnie straży osobistej obcego pochodzenia w czasie uczt lub obrzędów dworskich. My, Kreteńczycy, musimy występować wówczas w długich spódnicach!
- Książę... -Stary Alexander pochylił głowę z pokorą. - Racz spożyć teraz to, na co masz chęć, a później udaj się do kąpieli, gdyż twój bogom podobny ojciec oczekuje ciebie.