- Odejść? - rzekł cicho Widwojos. - Dokąd?
- Tak. Odejść lub zginać wraz z ukochanym twym synem. Gdyż zgładzę was, jeśli będę musiał. Wierzę jednak, że pojąłeś już wszystko, co ci chciałem wyjaśnić.
- Pojąłem, że jeśli pozostaniemy tu, nie uśniesz spokojnie, póki nas nie zgładzisz. Lecz o tym wiedziałem od dawna. Nie pojmuję natomiast, dokąd chcesz, abyśmy się oddalili?
Minos ujął bryłkę bursztynu i przekręcił ja w palcach.
- Jesteśmy ludem morskim... - rzekł cicho. - O ile wiem, kamień ów wydobywają barbarzyńcy z dna morskiego. Czyż może być cos godniejszego królewskiego brata, jak udać się tam, gdzie rozpościera się owo morze. i na czele naszych dumnych okrętów objąć je w posiadanie?
Widwojos spojrzał mu prosto w oczy.
- Mówią -rzekł swobodnie- że jest to kraina wiekuistych mroków, mgieł i śmierci, a za nią kończy się świat i nie ma już niczego. Chcesz, abym tam popłynął i nie powrócił, czy tak?
- Pragnę, abyś tam popłynął! - Minos wrzucił bryłkę do dzbana. Zaklekotała cicho i umilkła na dnie. - A jeśli powrócisz, każę wyryć dzieje twej wyprawy na kamiennych tablicach i uczczę twój powrót igrzyskami jak zakończenie zwycięskiej wojny... jeśli dotrzesz do tej krainy, oczywiście...
Spali jeszcze, obaj wyciągnięci na rzuconych na podłogę pękach skór, gdy stary niewolnik Alexander wsunął się do komnaty i pochylił nad łożem Perilawosa.
- Książę! Twój boski ojciec pragnie cię widzieć! - Dotknął lekko jego obnażonego, szczupłego ramienia. Chłopiec otworzył oczy.
- Czegóż chcesz?! Czyż nie widzisz, że śpię?!
- Twój boski ojciec... - podjął ponownie Alexander. Terteus siadł na posianiu i szturchnął Białowłosego, który nie otwierając oczu sięgnął odruchowo po leżący nie opodal miecz.
- O bogowie... - Młody książę przeciągnął się. - Cóż stało się memu boskiemu ojcu, że pragnie mówić ze mną o tej porze? Czy słońce dawno już wzeszło?
- Wzejdzie za chwilę...
- Co? - Perilawos opadł z powrotem na łoże. - Nie pragniesz mi przecież rzec, Alexandrze, że ojciec mój zerwał się przed wschodem słońca?
- Nie spoczął jeszcze w łożu. Przez noc całą krążył po komnacie, pogrążony w myślach. Niewolnicy trzykrotnie dolewali oliwy do lamp. Teraz, gdy nastał świt, kazał cię wezwać. Masz być gotów wraz z nimi... - Wskazał leżących. - Twój boski ojciec pragnie odbyć z wami konną przejażdżkę.
- Konną przejażdżkę? - Młody książę usiadł i zmarszczył brwi.
Terteus i Białowłosy powstali i nałożywszy na biodra opaski, ujęli pasy z mieczami, łuki i oszczepy. Wyczekująco stanęli przy drzwiach.
- Powiedz memu boskiemu ojcu, że gdy tylko obmyjemy nasze ciała, stawimy się przed jego komnatami.
- Tak, książę... Każę podać posiłek.
Perilawos odprawił go ruchem dłoni. Stary niewolnik wyszedł.
- I cóż powiecie, moi przyjaciele? ~ roześmiał się i zeskoczył z łoża. Naśladując ich ruchy, także podjął swój rynsztunek i ruszył ku drzwiom. Siedzący w przedsionku ciemnoskórzy żołnierze zerwali się na jego widok i potrząsnęli włóczniami. Minął ich i ruszył mrocznym korytarzem ku dziedzińcowi, gdzie nie namyślając się skoczył do basenu.
Spod portyku wynurzyło się natychmiast kilku niewolników. Nieśli ręczniki, pachnidła, a dwu postępowało z wielkimi wazami pełnymi rozkwitłych lilii, które ustawili na skraju basenu. Perilawos wziął jeden z kwiatów i przez chwilę wąchał go z przymkniętymi oczyma. Stojący na brzegu Terteus i Białowłosy przypatrywali mu się z tym samym zdziwieniem, z jakim patrzyli co dnia na to widowisko.
- Wejdźcie do wody! - krzyknął młody książę. Terteus potrząsnął głową i pchnął lekko Białowłosego,! który złożywszy broń na barwnych płytach obramowania, zanurzył się nie opodal Perilawosa. Ten ostatni rzucił kwiat niewolnikowi i wyciągnął ręce ku Alexandrowi, który nadszedł niosąc małpkę, pomalowaną dziś na kolor jasnej purpury. Najwyraźniej nie czyniło jej to większej różnicy, gdyż siedziała obojętnie, opierając jak małe dziecko głowę na ramieniu starego człowieka i obejmując go drobnymi rączkami. Na widok swego pana, zanurzonego po szyję w wodzie, cofnęła się gwałtownie i przywarta do piersi Alexandra.
- Czy widzisz, panie? - rzekł stary niewolnik. - Pamięta ona jeszcze ową chwilę.
- Odejdź od brzegu! -zawołał książę i przesłał małpce tkliwy pocałunek dłonią od ust. - Przeraziła się, biedna!