- Przybyłem tu z woli naszego świętego władcy, oby żył miliony milionów lat... - Re-Se-Net powstał z łoża i skłonił się nisko ku południowi, gdzie za bezmiarem wód morza i równie bezmiernym morzem piasków stał pałac, będący domem człowieka-boga, którego słowo było jedynym prawem Egiptu. - Nakazał mi on przybyć na tę wyspę, abym czuwał nad towarami, które ślą oni do nas, i nad tymi, które my im sprzedajemy. Cóż z tego, że część owych towarów jest moją własnością? Cóż z tego, że mam nieco złota, klejnotów, kości słoniowej, niewolników i ziemi? Kimże jestem ja, ty lub nasza córka w obliczu faraona, oby żył miliony lat? Czy pragniesz, bym ośmielił się napisać do kancelarii mego władcy i rzec mu, że powracam do Egiptu, gdyż moja córka dorosła już do małżeństwa?! Czyż mam mu okazać wolę moją, aby starł mnie na proch? Sam zabiegałem o wysłanie mnie tu! Tak, ja sam! I za twoją namową! Gdyż jest to miejsce, w którym człowiek roztropny może nagromadzić wielkie bogactwa... i z pomocą bogów gromadzę je, jak widzisz! A dopomogli mi moi przyjaciele, którzy także ciągną korzyści z mego pobytu tutaj i sprawili, że jestem głową kolonii egipskiej na tej wyspie. Czyż moja wina, że nie ma tu żadnego młodego Egipcjanina, którego mógłbym wziąć pod rozwagę jako małżonka mojej córki?!... Czyż nie mówiłem ci już po stokroć, że napisałem do brata mego i czekam z wielką niecierpliwością jego odpowiedzi? Czas letniej żeglugi kończy się i okręt, który przybędzie z ojczyzny, będzie ostatnim do czasu, gdy minie pora wzburzonego morza i nastanie wiosna. Jeśli odpowiedź mego brata, którego prosiłem usilnie, aby zakrzątnął się za odpowiednim małżonkiem dla Uat-Maati, nie nadejdzie tym okrętem, musimy czekać cierpliwie. Jeśli będzie to odpowiedź zgodna z mym życzeniem, odpłyniesz wraz z Uat-Maati pod pierwszym wiosennym żaglem do kraju i będziesz czuwała, jak przystoi mądrej i roztropnej matce, aby związek mej córki nie przyniósł mi ujmy, a pomnożył moje znaczenie. Cóż więcej mogę ci rzec?
Dla niej jednak słowa: "pierwszy żagiel wiosenny" oznaczały nieskończone oczekiwanie w barbarzyńskiej krainie. Gdyż, choć władcy tej wyspy żyli w wielkim przepychu, choć obyczaje ludzi były łagodne, a oni sami chętni do rozmów, żartów i zabawy, nienawidziła ich. Najulubieńszą ich rozrywką było oglądanie zręcznych młodzieńców i dziewcząt drażniących w amfiteatrze rozjuszone byki, które chwytali za rogi, by przerzucić się wdzięcznie na grzbiet zwierzęcia, a stamtąd na ziemię. Jeśli byk nie zabił żadnego z nich, składano na ofiarę byka, jeśli róg rozdarł - co zdarzało się niemal podczas każdych igrzysk - zbyt powolnego lub nieostrożnego skoczka, wówczas na ofiarę składano człowieka. Zdumiewające było, jak ci łagodni z pozoru ludzie, którzy nie nosili broni, nigdy nie krzyczeli i nie obrzucali się obelgami, a zawsze mieli na ustach uśmiech i grzeczne słowa, lubowali się w widoku krwi i wlokących się po piasku wnętrzności, a ich niewiasty bardziej jeszcze niźli mężczyźni.
I choć Re-Se-Net wiedział, że małżonka jego jest niewiastą dobrą i mądrą, lecz była jedynie niewiastą i czasem serce jej ogarniało niewieście szaleństwo. Wówczas nic jej nie mogło przekonać.
I choć przy drodze prowadzącej pośród gór z pałacu królewskiego do kamiennej przystani miasta Amnizos wybudował wspaniałą rezydencję, jedną z najpiękniejszych przy owej drodze, gdzie mieszkali możni tego kraju, choć otaczał swą małżonkę przepychem, jakim nigdy nie była otoczona w Egipcie, nie była szczęśliwa.
Spoglądając teraz w okno, po którym spływały strugi chłodnego deszczu, rozmyślał o tym, czy mężny Suti-Mes przywiózł mu odpowiedź brata, także kupca zamieszkałego w ich białym domu rodzinnym w Memfis. A jeśli przywiózł, jaka była to odpowiedź? Re-Se-Net pragnął dla swej córki młodzieńca, który byłby synem kogoś znacznego przy dworze, a może nawet kimś piastującym niewielką, lecz znaczącą godność w pobliżu boskiej osoby faraona? On sam nagromadził już tak wiele dóbr, że mógłby żyć bez wstydu w pobliżu dworu władcy. A może... mógłby otrzymać jakiś urząd przy dworze dzięki poparciu któregoś z radców faraona?
O tym nie śmiał niemal marzyć. Gdyż jak każdy Egipcjanin uważał za najwyższe szczęście móc spoglądać co dnia w oblicze boga na ziemi, obcować z nim z dala, być jednym z tysiąca tych, którzy wypełniali niezliczone sale i krużganki pałacu. Był wysłannikiem do krainy wysp rządzonych przez Minosa. Już to samo było wielkim zaszczytem i mógł spodziewać się, że gdy żyjący Bóg rozkaże mu opuścić Kretę i przyśle na jego miejsce kogo innego, może czekać go nagroda po powrocie. Czuwał tu nad sprawami swej ojczyzny, jak gdyby to były jego własne sprawy. Oprócz tego przesyłał częste długie sprawozdania o tym, co działo się na dworze kreteńskim, o wszelkich wydarzeniach na wyspie i rządzonych przez nią obszarach. Raporty takie gromadzone były przez Wielką Kancelarię Egiptu i nie niszczono ich nigdy, o czym przekonał się wyjeżdżając, gdy wprowadzający go w jego powinności kapłan zaprowadził go do kancelarii zagranicznej. W zapieczętowanych dzbanach leżały tam zwoje papirusu nagromadzone od niepamiętnych czasów. Odczytali jedynie ostatnie sprawozdania jego poprzednika, który zmarł na Krecie, został tu zabalsamowany i przypłynął do Egiptu na okręcie, aby nie leżeć w obcej ziemi. Więc także i jego sprawozdania były odczytywane teraz, gromadzone, a ci, którzy są oczyma władcy, wiedzą, jak pilnie i dokładnie przekazuje Re-Se-Net wszelkie wieści, mogące mieć znaczenie dla Egiptu.
Westchnął. Sekretarz nadal stał w drzwiach.
- Wezwij lektykę! - rzekł Re-Se-Net nieco silniejszym głosem. - I niechaj przyniosą mi skórę lamparcią!
Gdy sekretarz zniknął, ruszył ku drzwiom. Na chwilę myśl jego oderwała się od spraw domowych i rozważań nad przyszłością. Jeśli naczynia z różnobarwnego szkła, które od niedawna stały się ozdobą pałaców Krety, przybyły nie uszkodzone i w tak kunsztownym kształcie, jak to wyrysował, zyski będą wielkie, większe, niż przewidywał przed dwoma miesiącami. Dla dam kreteńskich istniał jeden tylko bóg: nowość. Każda z nich pragnęła mieć na swym marmurowym stole wypełnioną kwiatami egipską wazę, przez którą światło słoneczne przebiegało budząc naokół radosny blask tęczy. A z kolei w Egipcie kochano się w cienkich jak skorupka jaja wazach kreteńskich zdobionych wspaniale różnobarwnymi rysunkami zwierząt i roślin.