Выбрать главу

    - Ty także słuchaj, córko moja... - rzekł widząc, że dziewczyna pragnie, jak nakazywał zwyczaj, wyjść, skoro rodzice nie nakazują jej pozostać. - Mój dobry brat pisze mi, że sam rozmyślał już nad sprawą twego małżeństwa. Otóż sądzi, że jeśli przybędziecie jak najszybciej, uda mu się doprowadzić do małżeństwa twego z... -znów zawiesił głos - z synem brata głównego poborcy Górnego Egiptu! - dokończył triumfalnie.

    " Z synem brata głównego poborcy... - szepnęła matka i nagle ożyła. - Uat-Maati, czy słyszysz! Jakże szczęśliwa jesteś!

    - - Ojcze! - Nie zważając na niestosowność swego zachowania Uat-Maati podbiegła i przytuliła głowę do piersi Re-Se-Neta, który pogłaskał ją po włosach i odsunął łagodnie.

    - Lecz to nie kres owych wieści. Mój czcigodny brat pisze, że córka nasza winna pojawić się tam jak najszybciej, gdyż nie jest jedyną dziewicą pragnącą pozostać małżonką najczcigodniejszego syna brata głównego poborcy. Należy on przecież wraz z rodziną do tych, którzy przebywają na dworze jego świątobliwości faraona, oby żył miliony milionów lat...

    Wszyscy troje skłonili się nisko ku południowi.

    - Postanowiłem więc, że wyruszycie natychmiast! Okręt stoi w przystani i wyładowuje towary. Pragnę,

abyście za trzy dni odpłynęły. A o sprawach z tym związanych, o tym, co macie wziąć ze sobą, jakie dary z tej krainy dla mego brata, najczcigodniejszego brata głównego poborcy i dla jego syna, pomówimy o zmroku, gdy zakończę sprawy dnia.

    - Matko! - Uat-Maati poczęła tańczyć pośrodku komnaty. - Matko! Będę małżonką dostojnika i ujrzę boskie oblicze pana naszego!

    Re-Se-Net pozostawił je we łzach szczęścia i uśmiechając się ruszył w głąb pałacu, gdzie z największą ostrożnością ludzie wyładowywali i ustawiali kosze w przestronnym składzie.

    Suti-Mes i nadzorca pilnowali każdego ich ruchu.

    - Pójdź ze mną - rzekł czcigodny Re-Se-Net i skinął na wiernego sługę.

    Sekretarz czekał przed drzwiami komnaty, w której mieściła się biblioteka rezydencji i archiwum handlowe.

    - Wyślij człowieka do najszlachetniejszego Marmarosa, który jest kuzynem rządcy pałacu króla i piastuje godność Towarzysza Przechadzek. Powiedz mu, że czcigodny Re-Se-Net zawiadujący w tej krainie sprawami jego świątobliwości, oby żył miliony milionów lat, prosi go, aby zechciał tu przybyć i obejrzeć naczynia świeżo sprowadzone z Egiptu, gdyż pragnę, aby obejrzał je, nim inni będą mogli wybrać te, które wydadzą im się najpiękniejsze. A gdy nadejdzie... - uśmiechnął się - bo któryż Kreteńczyk oprze się, gdy może spojrzeć na coś nowego, kupić to i pysznić się przed innymi?!... więc, gdy nadejdzie, spraw, abyś słyszał moją z nim rozmowę.

    - Tak, panie mój!

    Sekretarz oddalił się pospiesznie.

    - Suti-Mesie, wiem, że pragniesz za żonę córkę tego oto człowieka, który odszedł - rzekł Re-Se-Net. - Lecz jako pisarz jest on wyższy stanem niż ty, ma piękne stado krów i koni, a ty posiadasz jedynie moją łaskę. Nie jest to wszakże mało. Rzeknę mu dziś, że otrzymasz tyle, ile otrzyma jego córka, i otoczę was oboje opieką...

    - Panie mój! - Mężny Suti-Mes upadł mu do nóg i ucałował jego sandały obejmując je rękami.

    - Wstań! Służysz mi od dziecka, jesteś wierny i uczciwy, a to wiele. Chcę, abyś był tak szczęśliwy, jak na to zasługujesz, i nie przestawał mi służyć... - Urwał. - Pragnę, abyś popłynął z małżonką moją i córką do Egiptu.

    - Na wiosnę, panie... - Suti-Mes ze zrozumieniem skinął głową. Mieszkał w pałacu Re-Se-Neta, a przed domownikami niewiele da się ukryć. - Gdy tylko nadejdzie pora spokojnego morza.

    - Nie! - Jego pan potrząsnął głową. - Pragnę, abyś odpłynął za kilka dni.

    - Tak, panie mój... –W głosie młodego człowieka było lekkie wahanie.

    - Wiem, co chcesz rzec. Sądzisz, że narażam je na niebezpieczeństwo wzburzonych wód o tej porze roku. Lecz morze jest zawsze niepewne, a pora prawdziwie wielkich wiatrów i burz jeszcze nie nadeszła. Jeśli wypłyniecie wkrótce, napotkacie morze nie gorsze niż to, przez które przewiozłeś moje kruche naczynia nie tłukąc ich.

    - Stanie się, jak rozkażesz, panie mój.

    - A gdy wiosną powrócisz, czekać cię będzie uroczystość twych zaślubin.

    I odwrócił się dając mu znak, że może odejść. Sercem jego także tai gały wątpliwości. Wiedział, że większą część okrętów kreteńskich zabezpieczono już na brzegu, a wiele z nich pożeglowało do ustronnych piaszczystych zatok w pobliżu Amnizos i tam zostały wyciągnięte na ląd. jak to zwykle czyniono, gdy zbliżała się pora deszczowa, a nawet śnieżna, gdyż raz ujrzał tu już na własne oczy śnieg przed dwoma laty, biały i przerażająco zimny. Nie byłby jednak wielkim kupcem, gdyby nie umiał podjąć koniecznego ryzyka. Nie wchodził tu w grę jedynie los jego córki, lecz całego rodu. Po to właśnie gromadził majątek, by dzięki niemu przesunąć się w górę po szczeblach prowadzących ku obliczu boga na ziemi. A któż mógł wiedzieć, kim zostanie jego wnuk lub prawnuk? Owe nie narodzone jeszcze dzieci były dlań równie ważne i prawdziwe jak zmarli przodkowie. Wraz z nim i krewnymi jego tworzyły ród, który był, jest i będzie. Jeśli jego mądry brat pragnął, aby Uat-Maati przybyła bez zwłoki, należało go usłuchać. On także wiedział, że pora żeglugi się kończy. Lecz dla niego sprawa ta była równie wielkiej wagi. Obaj pragnęli tego samego.

    Jeśli bogowie będą sprzyjali mu, a wierzył w to, że mu sprzyjają, małżonka jego i córka dopłyną szczęśliwie do ujścia Nilu.

   Uśmiechnął się do siebie i przywołał skinieniem jednego z domowników. Chciał mu wydać polecenie na wypadek, gdyby najszlachetniejszy Marmaros przybył dziś jeszcze. Później ruszył w kierunku składu, nie widział bowiem jeszcze owych naczyń, a przypatrywanie się im, gdy wydobywano je kolejno z koszy, było dlań połączone z wielką spokojną radością.