Na widok wchodzących wszyscy unieśli głowy i rozpoznawszy królewskiego brata, powstali z łoskotem odsuwanych stołków, pochylając się w niskich pokłonach.
Boski Widwojos zdawał się ich nie dostrzegać. Przeszedł przez salę i otworzył następne drzwi. Całe wnętrze niewielkiej komnaty, do której weszli teraz, wyłożone było kamiennymi płytami. Pod ścianami stały wysokie stare skrzynie z ciemnego drzewa, a pośrodku za wielkim stołem siedział człowiek, który na widok wchodzącego także powstał i skłonił się tak nisko, że jego ciemna głowa o długich, zwiniętych w pukle włosach dotknęła niemal kolan stojącego przed nim boskiego Widwojosa. Gdy wyprostował się, Białowłosy dostrzegł ze zdumieniem, że człowiek ów jest bardzo stary, a oblicze jego pokrywają gęste zmarszczki. Owe czarne, lśniące włosy zdawały się należeć do kogoś młodszego o wiele dziesiątków lat.
- Panie mój - rzekł cichym, świszczącym głosem stary człowiek. - Czyż może być większe szczęście niż ujrzeć cię tu?
- Cóż... - Widwojos uśmiechnął się lekko. - Znam wielu takich, których widok mój przyprawia ostatnio o zakłopotanie. Lecz krótko to potrwa, gdyż wkrótce wyruszam na daleką wyprawę i dla tej przyczyny przybyłem tu wraz z synem mym, Ojcze Biblioteki.
Staruszek wyprostował się z wysiłkiem.
- Doszły mnie wieści o tym i, jeśli mam być szczery, oczekiwałem, że wezwiesz mnie, bogom podobny książę! Usłyszawszy o celu twej wyprawy sam przeszukałem wszelkie miejsca, gdzie mogły spoczywać dawne i nowe wieści o tym, czego poszukujesz. Jeśli wraz ze swym boskim synem zechcesz spocząć na krótką choćby chwilę, ukażę ci wszystko, co od niepamiętnych czasów spisano i złożono tu.
Widwojos skinął głową i usiadł, a Perilawos, który dotąd stał za nim, zbliżył się i pochylił ciekawie nad wielkim kamiennym stołem pokrytym różnego kształtu tabliczkami. Niektóre z nich musiały być bardzo stare, gdyż spękaną ich powierzchnię pokrywał pył, który wżarł się tak głęboko, że nie można go było już zetrzeć, i spoczywał grubą warstwą w zagłębieniach znaków pisma.
Stary człowiek skłonił się ponownie i wyszedł powłócząc nogami okrytymi sięgającymi kolan luźnymi butami z kociej skóry zszytej włosem do wewnątrz, gdyż podziemie było chłodne. Powrócił niemal natychmiast. Dwu ludzi, równie starych jak on, dźwigało za nim podłużną kamienną skrzynkę. Za nimi wszedł młody Kreteńczyk unosząc przed sobą wyciągniętymi rękami wielki krąg miedziany, który w pierwszej chwili wydał się Białowłosemu płaską misą. Człowiek ów złożył misę pośrodku stołu i wycofał się tyłem, bijąc pokłony, podobnie uczynili dwaj starcy, którzy wnieśli skrzynię. Trzeci, nazwany przez Widwojosa Ojcem Biblioteki, uniósł jej wieko, zajrzał do wnętrza, i uspokojony zwrócił się ku leżącej na stole tarczy z brązu, a później skierował wzrok ku Widwojosowi.
- Pytaj mnie, boski potomku Świętego Byka!
- Doszły cię już zapewne słuchy o tym, że gdy tylko morze będzie zdatne do żeglugi, wyruszę na poszukiwanie krainy bursztynu. Chcę, abyś zbadawszy wszelkie zapisy pałacowej biblioteki opowiedział mi, co wiemy o niej.
Ojciec Biblioteki skłonił się. Widwojos skinął głową,
- Mów!
- Jak wiesz, panie, w podziemiu tym od niepamiętnych czasów gromadzone są nie tylko zapiski dotyczące życia naszych boskich władców, bitew, stanu królestwa, trzęsień ziemi i wydarzeń, które czas z sobą niesie, lecz także wieści o dalekich krainach i spostrzeżenia naszych żeglarzy o drogach morskich i ludach zamieszkujących wybrzeża. Otóż gdy nowy władca wstępuje na tron, zbieramy wszelkie nowiny o nowo poznanych przez nas morzach, rzekach i miastach, i umieszczamy je na nowej mapie, tak abyśmy wiedzieli jak najwięcej, Ów spoczywający przed twymi oczyma obraz świata wykonano, gdy twój boski brat wstąpił na tron.
- Gdzież jest Knossos?
- Tu, panie! - Stary człowiek wskazał palcem środek tarczy, gdzie widniał podłużny kształt. - A oto Kreta oblana wokół morzem. Gdy spojrzysz tu, ujrzysz ujście wielkiej rzeki Egiptu, a nad nią miasta Egipcjan: Teby, Memfis i inne. Droga twoja będzie prowadziła cię morzem w przeciwną stronę, ku północy.
- Ukaż mi ją.
Białowłosy i Terteus przysunęli się nieco bliżej i wstrzymując oddech wlepili wzrok w tarczę. Nie dostrzegli jednak na niej niczego oprócz gmatwaniny linii wyciętych ostrym narzędziem w równo wygładzonej powierzchni metalu.
- Panie mój, tego nie mogę uczynić - stary człowiek rozłożył ręce - gdyż drogi tej nie zna nikt. W zapisach naszych mamy pogłoski zebrane przez naszych kupców i dowódców okrętów. Spisujemy je od wielu lat. Wiemy, że bursztyn przybywa z północy. Tu, panie mój, widzisz wybrzeża wielkiego lądu i nasze miasta na tym lądzie: Tiryns, Mykeny, a oto wyspy, nad którymi króluje wszechmocny podwójny topór, święty labrys: Melos, Tera, Naxos, Amorgos, Paros, a dalej na północ Skiza, gdzie mieści się nasza ostatnia przystań... A tu, panie, jeśli spojrzysz ponad morzem ku drugiemu brzegowi, ujrzysz Troję, wielki warowny gród, którego władca jest sprzymierzeńcem Krety, lecz nie jej poddanym. On to włada przesmykiem, za którym otwiera się nowe morze ku północy.
- I stamtąd przybywa do nas bursztyn? - zapytał Widwojos niecierpliwie. - Mam nieco inne wieści o tym!
- Nie, panie mój. Nie przybywa on tą drogą, lecz lądem przez rozległe i wysokie góry na północy leżące poza granicami znanego świata, gdzie żyją barbarzyńcy ukryci w nieprzebytych lasach i bagnach.
Mówił dalej, lecz Białowłosy nie słyszał go już od pewnego czasu. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywał się w miejsce na miedzianej tarczy, gdzie spoczął palec starca, gdy wypowiedział słowo: Troja. Jeśli to było morze, Kreta znajdowała się w połowie drogi między Troją i Egiptem. A więc dzieliło go od niej wiele dni drogi morzem. A ów starzec wiedział, gdzie Troja się znajduje! Z trudem oderwał wzrok od tarczy.
- Panie mój, zdaje się rzeczą niemal pewną, że bursztyn bierze się z morza, tak twierdzą wszyscy, choć nikt z tych, którzy o tym mówili, morza owego nie widział własnymi oczyma. Wiadomo jedynie, że znajduje się ono na północy. - Jego brunatny chudy palec powędrował ku krawędzi tarczy, przekroczył ją i zamarł na stole. Później cofnął się i spoczął na morzu otwierającym się poza Troją. Sięgało ono niemal granic świata. - Jest tam wielka rzeka, panie mój, a zwie się Dun i płynie przez cały północny świat. Jedni twierdzą, że za nią są już tylko nieprzebyte puszcze i krawędź ziemi, za którą mieszkają jedynie bogowie.