Uniosła głowę i zwróciła ku niemu chłodne jasne spojrzenie.
- Czy pragniesz ukarać ich, Minosie, za to, że przepuścili mnie?
- To prawda. Strzegą mnie oni jedynie przed ludźmi. A ty jesteś wcieleniem Wielkiej Matki. -Był już zupełnie opanowany. - Bogowie nie mają zwyczaju odwiedzania śmiertelników. Nawet królowie nieczęsto widują ich u siebie. Jeśli opuściłaś, Ariadno, swoje komnaty, zapewne musi kryć się za tym przyczyna wielkiej wagi.
- Tak, Minosie.
- Zechciej spocząć w krześle, ty i twoje węże... - Zrobił uprzejmy gest wskazując jej fotel, który opuścił przed chwilą.
- Królu... - rzekła cichym, dobitnym głosem, nie poruszywszy się z miejsca. -Wiesz, czemu tu przybyłam?
- Wiem, Ariadno... - Westchnął i skinął głową. - Przybyłaś po to, aby powstrzymać wyprawę Widwojosa, który za dni kilka ma odpłynąć wraz z mym bratankiem w daleką, pełną niebezpieczeństw wyprawę.
- Odgadłeś, królu. - Dopiero teraz poruszyła się. Węże, które owinęły się wokół jej rąk i zdawały uśpione, drgnęły. - Przybyłam, aby wyjaśnić ci, że wyprawa ta nigdy nie rozwinie żagla i nie odbije od świętych brzegów Krety. Albowiem nie może lud nasz pozostać bez króla, gdy ty umrzesz! Minosie, chcę, abyś wysłał gońca do przystani i rozkazał wstrzymać przygotowania!
- A jeśli tego nie uczynię? - spytał król cicho.
- Jeśli tego nie uczynisz, ukażę się ludowi tego królestwa i powiem, że oszalałeś i pragniesz przelać krew twego rodu, aby ściągnąć klęskę na całą krainę! - rzekła cicho i spokojnie.
Przez chwilę spoglądali na siebie w milczeniu. Później król uśmiechnął się.
- Poczynam wierzyć, że uczyniłabyś to!
- Czy sądzisz, królu, że nie uwierzą mi?
- Uwierzą ci z pewnością. Jesteś kimś więcej niż król. Jesteś ich Wielką Matką, wcieleniem siły, która ożywia świat. Komu mieliby wierzyć, jeśli nie tobie?
Znowu spoglądali sobie przez chwilę w oczy.
- Cieszę się, Minosie, że i ty mi uwierzyłeś - rzekła wreszcie - gdyż musiałabym tak uczynić.
- Gdybyśmy umieli oboje, Ariadno, nie rozmawiać ze sobą jak Minos z Wielką Matką tego ludu, a jedynie pamiętać, że jesteś siostrą mego ojca, której w dzieciństwie przeznaczono, aby była nowym wcieleniem Ariadny, jak mnie przeznaczono, abym był nowym wcieleniem Króla Byka, wówczas może zapytałbym cię, dlaczego musiałabyś tak uczynić?
- Gdyż, jak sam wiesz, Minosie, Kreta nie jest tym, czym była. Jestem jedynie niewiastą, lecz konieczność zmusza mnie do rozważania spraw. Ojciec twój wielokrotnie przychodził do mnie. Wierzył mi, a być może sądził, że owa tajemnicza siła Wielkiej Matki przeniknęła mnie, choć jestem śmiertelniczką jak wszystkie niewiasty. Mówił ze mną o wielu sprawach. Nadal władamy morzami, lecz naokół wyrastają niepostrzeżenie inne potężne państwa i nie tylko nasze żagle przemierzają świat. Kreta jest coraz bogatsza i coraz słabsza, a to każe o niej rozmyślać tym, którzy rosną w siłę. Możni naszej krainy nie są już wojownikami i żeglarzami jak ich przodkowie, którzy zdobyli tę wyspę. Nadmiar łatwo zdobywanego bogactwa i przepych naszego życia obezwładnia nas. Lud, który zamieszkuje od tysięcy lat tę ziemię, zawsze będzie nas uważał za zdobywców, a gdy utracimy moc, pierwszy sprzymierzy się z każdym wrogiem. Czyż wiedząc o tym wszystkim wolno ci doprowadzić do upadku dynastii, która po twej śmierci wygaśnie, jeśli Widwojos i syn jego nie powrócą z owej wyprawy? A wierzę w to, że wysyłasz ich pragnąc, aby nigdy nie powrócili. Jeśli pytasz mnie, dlaczego musiałabym sprzymierzyć się z ludem przeciw tobie, usłyszałeś oto mą odpowiedź!
- Roztropnie to rzekłaś, Ariadno.
- Więc odwołasz ową wyprawę?
- Nie! Widwojos jest moim śmiertelnym wrogiem i jeśli pozostanie tu, znajdzie sposób pozbycia się mnie. Jest mądry, rozważny i będzie umiał czekać sposobnej chwili. Czy sądzisz, że mogę przebywać tu wraz z nim, w jednym pałacu, choćby tak rozległym jak ten?
- Pragniesz więc poświęcić losy Krety z obawy o swą koronę?
- Nie pragnę narażać krainy, której jestem królem, na niebezpieczeństwo. Jeśli Widwojos nie powróci, nie oznacza to, że dynastia się skończy.
- Czy wierzysz jeszcze, że będziesz miał potomka, skoro nie masz go do tej pory?
- Wierzę w jedno, Ariadno, że gdybyś poczęła podburzać lud przeciw mnie, być może zginąłbym i wprowadziłabyś na tron mego brata, lecz zachwiałoby to Kretą bardziej niż cokolwiek innego. Jak pojmuję, zapomniałaś o jednym: nie tylko Widwojos i jego syn mają w żyłach świętą krew naszego rodu. Ojciec mój miał dwie siostry. Jedną jesteś ty. Jako Adriadna pozostałaś dziewicą. Lecz ciotka moja ma córkę, której mąż jest mym wielkorządcą w Phaistos. Narodził się im syn. Nie jest wnukiem Minosa jak Perilawos, jest prawnukiem mego dziada. Jeśli... jeśli Widwojos i jego syn nie powrócą z owej wyprawy, wezmę owego chłopca na mój dwór, a ty przypomnisz ludowi, że jest on prawnukiem Minosa.
- A czyż nie będziesz się go lękał podobnie jak ich, skoro drżysz o to, aby cię podstępnie nie pozbawiono władzy?
Minos uśmiechnął się lekko.
- Pytanie twoje, Ariadno, jest roztropne i mogę ci na nie odrzec prosto, jako że prawda jest prosta. Dziecko to jest tak małe, że przez długie lata nie będzie mogło być królem i pragnąć usunięcia mnie. Prócz tego nauczę je kochać mnie i otaczać wdzięcznością. Nie będzie synem mego śmiertelnego wroga jak Perilawos. Usynowię więc owego chłopca i stanie się on następcą tronu Minosa, gdy tylko dojdzie do Knossos wieść, że boski Widwojos i jego syn przepadli w odmętach morskich... lub zginęli w inny sposób. Jedynie to wprowadzi spokój do królestwa Krety, usunie widmo zbrodni i wojny domowej z domu władcy i pozwoli mi zająć się wreszcie sprawami królestwa, o których nie mogę rozmyślać, póki Widwojos krąży jak widmo po mym pałacu.
Ariadna przymknęła oczy. Jej wąskie wargi zacisnęły się. Jeden z węży wyswobodził się z dłoni, którą rozwarła odruchowo, upadł na posadzkę i począł pełznąć wolno w kierunku drzwi. Ariadna pochyliła się i wzięła go do ręki nie myśląc o tym, co czyni. Kiedy wreszcie otworzyła oczy, nie były one tak chłodne jak uprzednio.