- Czy wierzysz w to, co mówisz, Minosie? - zapytała niepewnie.
- Jestem królem. A ty jesteś wcieleniem siły poruszającej świat. Czyż my dwoje możemy okłamywać się nawzajem? Zbyt szybko odwróciłoby się to przeciwko nam. Nie wiem, czy cię przekonałem. Pragnąłbym jedynie, abyś uwierzyła, że losy tej wyspy i przyszłość jej są mi drogie jak tobie. Widwojos nie jest głupcem. Wiele jego zamiarów wprowadzę w życie. Gdyż jedynie ład i spokój pomogą tej krainie. Gwałt i obalenie króla przyspieszyć muszą rozkład i ośmielą wrogów. Jeśli pragniemy tchnąć nowe życie w zniewieściałe serce królestwa, musimy umocnić władzę monarchy. A jedynie ty możesz w tym pomóc. Choć upada wiara w bogów, ty i podwójny topór naszych przodków jesteście znakami jednoczącymi ten lud. Wierzą jeszcze w waszą nadprzyrodzoną moc, a drwiący ze wszystkiego dworacy nigdy dotąd nie drwili z ciebie. Być może wiedzą, że bez ciebie runęłoby wszystko. Pomóż mi, Ariadno. Kimże jest Widwojos lub ktokolwiek inny wobec losów świętej Krety? Musi on odejść, gdyż inaczej musiałby zginąć, aby kraina ta nie runęła w otchłań wojny domowej, z której mogłaby się już nigdy nie wydźwignąć. To wszystko.
Umilkł. Znowu nastąpiła długa chwila ciszy.
- Widwojos nie wierzy w bogów... - rzekła cicho, jak gdyby odpowiadając na zadane sobie w myśli pytanie. - Zawsze miałam mu to za złe. Być może nie są oni tacy, jak sobie lud wyobraża, lecz istnieją. Bez nich czym bylibyśmy? I czy bylibyśmy? Człowiek, który nie wierzy w bogów, może opierać się jedynie na sobie, a bywają chwile w życiu, gdy nie jest to najlepszym oparciem. A Perilawos to słaby i kapryśny chłopiec... często to rozważałam w duchu, spoglądając na niego, czy zostanie, gdy czas nadejdzie, władcą, który mógłby pokierować trudnymi sprawami tak wielkiego państwa.
Minos poważnie pochylił głowę. Później uniósł ją nagle.
- Pragnę, abyś pojawiła się w Amnizos, gdy będą odpływali. Chciałbym, abyś na kamiennym ołtarzu wywróżyła im, jaki będzie los owej wyprawy... gdyż nic nie stoi na przeszkodzie temu, byś życzyła Widwojosowi szczęśliwego powrotu i oddała mu cześć niemal królewską.
Znowu zamilkli oboje.
Po długiej chwili Ariadna uniosła głowę.
- Uczynię tak, królu.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Serce biło mu jak szalone
- Spójrz! - zawołał Terteus przekrzykując głuchy huk toczących się po kamiennym nadbrzeżu fali, na których okręt z wolna posuwał się ku wodzie. - Gdy zanurzy się, morze wystąpi z brzegów!
Stali obaj z Perilawosem przyglądając się dziesiątkom wspartych o burty półnagich ludzi, którzy na słowa nadzorcy popychali kadłub ku brzegowi i zatrzymywali, gdy cieśle przenosili bale ku przodowi, tak by okręt toczył się równo i żadna jego część nie zawisła w powietrzu. Wreszcie dziób zawahał się nad wodą, dotknął jej i zatrzymał. Kilkunastu ludzi wskoczyło na burty.
Nadzorca wydał długi przeciągły okrzyk. Kadłub drgnął raz jeszcze, pochylił się ku przodowi i zsunął na wodę pociągając za sobą kilka ostatnich bali. Ludzie stojący na tyle okrętu rzucili linę, później drugą.
Z wolna przyciągnięto okręt na powrót ku nadbrzeżu. Teraz kołysał się już łagodnie i kiedy ludzie na burcie zrzucili maty z sitowia, sięgające powierzchni, dotknął lekko brzegu i znieruchomiał. Rzucono więcej lin i przytwierdzono je do kamiennych słupów, aby jeśli nadejdzie niespodziewana burza, nagła fala nie mogła go zerwać i pognać w morze.
Tłum przygodnych widzów, odgrodzonych od okrętu dwuszeregiem milczących żołnierzy, których wysunięte włócznie nie wróżyły niczego dobrego śmiałkom, zafalował i postąpił krok ku przodowi.
- Wejdźmy nań! - zawołał Perilawos i szybko ruszył w kierunku okrętu, a Terteus i Białowłosy poszli za nim.
Młody książę zatrzymał się przy burcie i spojrzawszy cofnął się.
- Jak sądzisz, Terteusie, czy nie byłoby słuszne, gdyby mój bogom podobny ojciec pierwszy wszedł na pokład?
- Tak sądzę, książę. Nie jesteśmy robotnikami, lecz tymi, którzy popłyną na nim. Godziwe jest więc, aby dowódca wyprawy pierwszy postawił stopę na okręcie, któremu wszyscy zawierzymy nasze życie. Będzie się to podobało bogom.
- Ach, o tym myślisz! - Perilawos uśmiechnął się lekko. - Miałem na myśli jedynie cześć, jaką syn winien okazać ojcu.
- Jeśli mnie pytasz, książę, sądzę, że cześć tak okazana podoba się także bogom. Oni to ustanowili porządek rzeczy wśród śmiertelnych, a w nim wszystkie sprawy pomiędzy rodzicami a dziećmi.
Perilawos chciał coś odpowiedzieć, lecz dostrzegłszy zbliżającego się niskiego grubego człowieka w błękitnej szacie i złotych sandałach, za którym postępowali czterej cieśle z wielkimi brązowymi siekierami na ramieniu, odwrócił się ku niemu i pozdrowił go uprzejmym skinieniem głowy. Białowłosy i Terteus cofnęli się o krok i wsparli na swych lekkich oszczepach.
Otyły człowiek skłonił się nisko.
- Witaj, bogom podobny wnuku Minosa! Będę dziękował Wielkiej Matce naszej i Świętemu Bykowi za to, że raczyłeś swe niebiańskie oczy skierować dziś na moje skromne dzieło, wykonane pod niedościgłym nadzorem twego boskiego ojca!
- Witaj mi ty, który jesteś Głównym Budowniczym Floty! Zaprawdę, piękne to dzieło. Powiadają, że nigdy Kreta nie miała większego okrętu!
Perilawos obrócił głowę i spojrzał ku wysokiemu kadłubowi wystającemu nieco ponad linię nadbrzeżną.
- To prawda, o boski wnuku bogów! Nikt nigdy nie zbudował podobnego ani u nas, ani gdziekolwiek w
świecie. Będzie on liczył osiemdziesięciu wioślarzy. - Główny Budowniczy zawahał się na mgnienie oka. - Lecz nie pragnę mówić o jego przymiotach, póki nie odbędzie krótkiej choćby próbnej podróży... - Wskazał ręką niewielką wysepkę widoczną wyraźnie naprzeciw przystani. - Zwykle po raz pierwszy każdy nowy okręt opływa wyspę Dia i powraca tu, abyśmy mogli stwierdzić, czy nie przeoczono niczego w jego budowie. Twój boski ojciec pragnie wypróbować go najpierw przy pięknej pogodzie i niskiej fali, a później, po raz drugi, gdy morze będzie nieco wzburzone, gdyż posiada on nieco odmienny kształt niż inne nasze okręty. Widzisz zapewne, o boski, tę ostrogę obitą miedzią, nieco wyższy kadłub i uniesiony tył, a także osłony wokół masztu i na miejscach dla wioślarzy? Tak pragnął to widzieć twój boski ojciec. Uczyniliśmy wszystko, jak nam rozkazał. Lecz okręt jest dzięki temu nieco cięższy. A póki nie popłynie, nikt nie wie, czy owych osiemdziesięciu wioślarzy i wielki żagiel pozwolą mu płynąć równie szybko lub szybciej, niż to bywało do tej pory. Jeśli okaże się wolniejszy, wówczas trzeba będzie dokonać pewnych zmian.