Выбрать главу

– Na ziemi coś leży – powiedziała Indra.

Wszyscy pochylili się, żeby lepiej widzieć. Tamci na zewnątrz szli we właściwym kierunku. Widocznie Tich swoim bystrym wzrokiem wypatrzył właśnie to coś na ziemi.

Przedmiot był bardzo mały. Coś podłużnego, może po prostu wysuszony korzeń?

Latarki mężczyzn oświetliły znalezisko. Zebrani na pokładzie J1 widzieli, że Staro gwałtownie się pochylił i podniósł to coś.

– To pleciona krajka taka sama jak ta, na podstawie której Dolg starał się dotrzeć do Belli – stwierdziła Siska. – Wracają właśnie, zaraz się wszystkiego dowiemy.

Staro był nieprawdopodobnie podniecony. Rozpoznawał plecioną wstążkę Belli, przewiązywała nią zawsze włosy.

– Zaczekajcie no – rzucił Marco ostro. – Czy pamiętacie, że Dolg powiedział, iż Bella ma tę wstążkę we włosach? A Staro potwierdził, że miała ją, kiedy opuszczała dom. Czy to ta sama wstążka, Staro?

– Ta sama.

Marco westchnął.

– To oznacza, Dolgu, że widziałeś Bellę, zanim ją zgubiła.

Wszyscy milczeli. Konkluzja była oczywista; w takim razie Bella może już nie żyć.

Cios był naprawdę bolesny.

Rozeszli się do swoich zajęć. Sassa związała róże razem z tamtymi, które przygotowywała do suszenia. Wszyscy jakby utracili zapał i chęć sprawdzania, czy herbaciane róże naprawdę istnieją.

Staro spoglądał na nich z rozpaczliwym błaganiem we wzroku. Wiedzieli, o co prosi: żeby mimo wszystko szukać, czy Belli nie ma gdzieś w pobliżu.

Tich i Chor otrzymali pozwolenie włączenia najsilniejszych reflektorów, ekspedycja znajdowała się bowiem w znacznej odległości od terenów zamieszkanych. Nie zdecydowano się tylko zapalić słońca.

Światło reflektorów sięgało daleko. Wielu uczestników wyprawy weszło na wieżyczki, by mieć lepszy widok, Madragowie przeszukiwali teren strumieniami światła, wiele par oczu przyglądało się każdemu skrawkowi ziemi

Jeśli Bella znajdowała się na tym terytorium, nawet gdyby leżała ukryta wśród róż, z pewnością by ją zobaczyli. Znaleźliby ją także, gdyby zostały po niej tylko resztki kości.

Nigdzie jej jednak nie było. Ani żywej, ani umarłej.

– Sądzę, że zostaniemy tutaj przez jakiś czas – powiedział Faron. – Jechaliśmy już dzisiaj wiele godzin, więc teraz pora na posiłek i na zastanowienie się.

Wszystkim się ten pomysł bardzo spodobał. Marco zapytał Staro, czy jest zdecydowany na kolejny bolesny zabieg w czasie, gdy załoga kuchni będzie przygotowywać jedzenie. Tamten odparł, że owszem, jest gotów, chociaż Marco dostrzegł w jego spojrzeniu błysk desperacji. Dolg zrozumiał, że może go wesprzeć moralnie, poszedł więc z nimi na pokład J2.

Sassa biegała między kuchnią i jadalnią i nakrywała do stołu. Od czasu do czasu przystawała, by podrapać się po nodze.

W którymś momencie, kiedy drapała się szczególnie zajadle, wielki Cień zapytał, co się stało.

– Musiał mnie uciąć jakiś komar – syknęła dziewczynka. – Swędzi mnie i piecze okropnie. I jest coraz gorzej.

– Komar cię uciął? Tutaj? Mogę zobaczyć?

Sassa podciągnęła nogawkę od spodni i jęknęła głucho:

– Oj!

– Ram! Chodź tutaj! – zawołał Cień. – Kiro, ty też! Czy to nie taka sama rana jak ta, którą zagoiliście u Staro?

Strażnicy pojawili się natychmiast. Sassa była trochę przestraszona nagłym zainteresowaniem swoją osobą, zwłaszcza ze strony potężnego Cienia, którego zbyt dobrze nie znała.

Ram wezwał zaraz Dolga i polecił:

– Weź ze sobą szafir i natychmiast zejdź do J1!

Kiedy na niego czekali, Ram przepytywał Sassę. Reszta stała wokół z markotnymi twarzami. Rana była niewielka, ale naprawdę paskudna.

– Kiedy to zauważyłaś? – zapytał Ram.

– Nie wiem – odparła Sassa bliska płaczu. – Podczas nakrywania do stołu.

– A przedtem nie? Na przykład na zewnątrz?

Sassa zastanawiała się. Miała teraz bardzo dziecinną minę, zresztą najczęściej tak właśnie wyglądała. Zapominało się, że skończyła piętnaście lat.

– Nie wiem – powtórzyła. – Staram się przypomnieć sobie…

Po kolei głośno wyliczała, co się działo.

– Byłeś ze mną, Ram, i pokazywałeś mi, gdzie rosną róże. Potem się zatrzymałeś, a ja poszłam dalej. Ukucnęłam koło skały i nożyczkami ścięłam różę. Potem wstałam.

– I wtedy nic się nie stało?

– Nie, ja… biegiem wróciłam do ciebie… zaczekaj! Owszem, poczułam ukłucie w nogę. No tak, i pacnęłam dłonią, tak jak się robi, kiedy utnie cię komar, pamiętam to ze starego świata. Potem już o tym nie myślałam. To nie było bolesne ukłucie.

Armas podszedł do wazonu z trzema różami. Wyjął ostatnią.

– Ta też ma ciernie tak jak poprzednie, ale są one jakby bardziej ukryte. Sprawiają wrażenie miękkich i zupełnie niegroźnych.

– Nie, właściwie się ich nie czuje – powiedziała Sassa. – Jeden ukłuł mnie w palec, ale prawie tego nie zauważyłam. Patrzcie, to tutaj, nie ma żadnej rany. Ojej, rana na nodze znowu się powiększyła – jęknęła dziewczynka.

– Na szczęście idzie Dolg, zaraz wszystko będzie dobrze.

Kiedy syn Czarnoksiężnika wszedł ze swoim niebieskim kamieniem i popatrzył na zebranych, wszyscy się uspokoili. Wkrótce po ranie Sassy nie było ani śladu.

– Ale zauważyłem – oznajmił Dolg złowieszczo – zauważyłem, że kiedy zabliźniałem obie rany, kamień odrobinę mętniał. Cokolwiek wywołuje te skaleczenia, jest to zła siła.

– Nic nadzwyczajnego – rzekł Jori cierpko. – Przecież w jakimś sensie znaleźliśmy się już w Górach Czarnych.

– Nie bardziej niż ty, Tsi i Gondagil wtedy – odpowiedział Ram. – Na razie wciąż przebywamy w stosunkowo bezpiecznych okolicach. Dziękuję, Dolg, możesz wracać i uspokajać Staro.

– Jak ty myślisz, Ram? – zapytał Kiro. – Czy powinniśmy wyjść na zewnątrz i poszukać tego, co pogryzło Staro i Sassę?

Ram zastanawiał się.

– Nie, wolałbym nie ryzykować więcej ukąszeń. Nie powinniśmy przeciążać szafiru złem. Wkrótce opuścimy ten teren.

Wszyscy myśleli to samo: owe nieszczęścia nie wróżą dobrze dla możliwości znalezienia Belli żywej.

Ale gdzie ona jest? Bez wątpienia kiedyś tędy przechodziła. Najbardziej prawdopodobne jest, że zawróciła, próbowała przedostać się z powrotem do domu.

Dotychczas jednak nie znaleźli najmniejszego jej śladu.

Staro będzie się musiał chyba pogodzić z tym, że utracił córkę. Tylko jak mu to powiedzieć?

Ale było oczywiście tak, jak mówili wizjonerzy: lepiej jest mieć pewność, nawet, jeśli stało się najgorsze.

Czy właśnie teraz odnaleźli tę pewność? Razem z kolorową krajką?

W każdym razie była to smutna wiadomość i rodziła kolejne pytania.

Staro na pewno się tym nie zadowoli.

15

W pokoju operacyjnym, gdzie od silnych lamp zrobiło się gorąco, Marco nadal pracował nad ciałem Staro.

Kiedy wydawało się, że ból jest zbyt dotkliwy dla nieszczęsnego ojca zaginionego dziecka, Marco zapytał łagodnie:

– Może jednak mimo wszystko chcesz zostać znieczulony? Możemy to zrobić.

Staro jęknął z wysiłkiem:

– Nie, wytrzymam. Jeśli tylko…

– Jeśli tylko Dolg tutaj będzie? Dobrze, on już wraca.

Cudownie, myślał Staro. Dolg jest niczym chłodzący wietrzyk w porównaniu z tym bóstwem.

Ale jak on sam zdoła przez to wszystko przejść? Jak długo ma to trwać? Zdawało się, że serce mu pęknie od nieznośnego bólu.

Marco zajmował się teraz jego plecami. Najgorszą partią, jak sam powiedział. Tak, tak, Staro wierzył bez zastrzeżeń! Nic gorszego niż jego plecy nie mogło już być.