Выбрать главу

Stali wciąż zamyśleni, gdy Faron wezwał wszystkich na naradę.

Tymczasem Marco i Dolg zajmowali się Tsi. Bez problemów zabliźnili zewnętrzne okaleczenia, znacznie bardziej przerażały ich wewnętrzne dolegliwości. Nie zdołali go ocucić, chociaż nie stwierdzili też śmierci klinicznej. Bali się mimo wszystko, że słaby płomyk życia może w każdej chwili zgasnąć.

Pozwolili Sisce być przy chorym, obaj mieli bowiem przeczucie, że jej obecność może działać stymulująco na leśnego elfa. Polecili jej, by do niego mówiła, cicho, z czułością. Z tym akurat nie miała najmniejszych problemów.

Tsi-Tsungga, samotna i bezdomna istota, znajdował się teraz w dziwnym świecie. Coś chłodnego i ciemnego ściągało go w dół, miał nieprzepartą ochotę zrezygnować ze wszystkiego i poddać się tej sile, po prostu pogrążyć się w niepamięci. Czuł się zmęczony, potwornie zmęczony. Chciał odpoczywać, spać wiekuistym snem. Wyobrażał sobie, że to musi być najwyższa forma szczęścia.

Z oddali docierały do niego słabe głosy. Jeden łagodny i przyjazny, drugi bardziej surowy, lecz nie wrogi, raczej przeciwnie. Głosy starały się chyba przekonać go do jakiejś współpracy, ale był zbyt zmęczony, żeby zrozumieć, o co chodzi Chciał tylko spać.

Odezwał się jeszcze jeden głos. Tuż przy jego uchu. Głos, który on dawno temu zdążył pokochać, ale który nic nie chciał o tym wiedzieć.

Co ten głos mówi? Musiał się przesłyszeć albo ma halucynacje.

„Kocham cię, Tsi, mój najdroższy przyjacielu”, szeptał głos. „Nie opuszczaj mnie. Nigdy ci nie powiedziałam, jak bardzo jesteś mi bliski, nie potrafiłam, nie wierzyłam w nasze głębokie uczucia. Ale teraz, kiedy tak leżysz… umierający… Teraz zrozumiałam, Tsi, że żywię dla ciebie znacznie więcej prawdziwego przywiązania, niż chciałam wierzyć. Tak strasznie się bałam mężczyzn, a ty uwolniłeś mnie od tego strachu”.

Musi śnić! Umarł pewnie i znalazł się w niebie elfów. Albo… elfem też przecież nie jest. Jest bastardem, którego wszyscy odtrącają.

„Tsi-Tsungga, moja miłości, czy wybaczysz mi, że byłam taka zimna? Pomóż im, ukochany! Marco i Dolg robią wszystko, żeby cię przywrócić do życia. Pamiętaj, że pochodzisz z Królestwa Światła, zostałeś napromieniowany przez Święte Słońce i ono dało ci siłę. Jesteś nieśmiertelny, powtarzaj to sobie! Jesteś nieśmiertelny! Będziesz żył, Dolg uleczy cię za pomocą niebieskiego szafiru, bo teraz jesteś już wolny od tych chwastów, uosobienia zła. Dolg mówi, że jesteś na wskroś dobrą istotą, która w ogóle nie wie, co to zło. Pomóż mu, Tsi, pokaż złym ludziom, że nie mają racji, bo wcale nie jest za późno! Zrób to dla mnie, Tsi! Dla mojej i twojej przyszłości! Pomyśl o naszych dzieciach, które nigdy się nie urodzą, jeśli ty umrzesz! Pomyśl, że może już teraz kiełkuje we mnie nowe życie, nie pozwól, żebym sama wychowywała dziecko! Zostań ze mną! Kocham cię! Zostań ze mną, bo jak nie, to ja też umrę!

Surowy głos powiedział: „Czy mi się wydaje, czy słyszę słabe uderzenia serca?”

A łagodny na to: „Masz rację, wszystko wskazuje, że iskra życia zaczyna się mocniej tlić. Przemawiaj do niego dalej, Sisko. My nie słyszymy, co mówisz, ale on chyba tak. Mam wrażenie, że mobilizuje siły… Oj, wzywają nas na naradę. Co robimy, Marco?”

„Przeniesiemy go tam. Teraz nic więcej nie możemy dla niego zrobić”.

„Owszem, jest jeszcze szafir!”

„To spróbujemy na miejscu. Faron wzywa, powinniśmy iść”.

Faron patrzył na zebranych z powagą. Dolg kierował na Tsi piękne, czyste promienie szafiru i wszyscy widzieli, jak życie walczy o swoje prawa w organizmie młodego elfa. Siska siedziała przy nim, wilkoludy wróciły do klatki, członkowie ekspedycji odzyskali spokój i rozsiedli się wokół dużego stołu.

Zachęcona przez Marca Siska kontynuowała swoją przemowę do nieprzytomnego Tsi:

– Wszyscy płaczą nad tobą, kochamy cię takim, jaki jesteś, a ja kocham cię szczególnie, wiesz o tym. Może odnosiłam się do ciebie chłodno, ale to dlatego, że chciałam ukryć moje uczucia. Wróć do swojego zaczarowanego lasu w Królestwie Światła, Tsi! Elfy za tobą tęsknią, i nasze zwierzęta też. Ludzie nie potrafią wyobrazić sobie Królestwa Światła bez ciebie, to po prostu niemożliwe. Lemuryjczycy tak bardzo cię lubią, i Madragowie, i Obcy, i wszystkie istoty natury, i Nero, naprawdę wszyscy! Wróć do nich, a przede wszystkim wróć do mnie! Będzie nam tak dobrze, już nie musimy ukrywać naszej miłości. Bo przecież ty mnie też kochasz, prawda?

Ostatnie słowa wypowiedziała jakby ze strachem. Cóż ona w końcu wie o uczuciach Tsi?

Owszem, kiedyś była ich pewna, może nawet za bardzo i zbyt długo. Przy ostatnim słowie dostrzegła delikatne drgnienie w jego twarzy, powieki też się poruszyły, jakby Tsi chciał coś powiedzieć. Ujęła go za rękę i trzymała, chcąc ją ogrzać.

W końcu narada mogła się rozpocząć. Faron poprosił Staro, by ten opuścił salę. Rybak poczuł się tym bardzo urażony, uznał bowiem już wcześniej, że jest jednym z nich. Faron zapewniał, że tak jest w istocie, ale że dla własnego dobra Staro nie powinien uczestniczyć w tej rozmowie.

Tamten nie miał pojęcia, o co chodzi, skoro nawet wilkoludom wolno zostać, co prawda w klatce, ale zawsze. Skończyło się więc na tym, że Faron z ciężkim westchnieniem jemu też pozwolił. Ale nie będzie to przyjemne, ostrzegł.

Władczy Obcy zaczął bez ogródek:

– Mamy wielkie problemy. Tak wielkie, że wydają się nie do pokonania. Sporządzimy listę najważniejszych spraw, a potem omówimy wszystkie po kolei.

1. Powozy oblepione przez mordercze róże nie są w stanie ruszyć z miejsca.

2. Nie można już stosować poduszek powietrznych, silniki tego nie wytrzymają.

3. Jeśli nawet uda nam się uwolnić oba Juggernauty, to jak pojedziemy dalej, skoro róże wciąż próbują nas zatrzymać?

4. Dlaczego gaz w pojemnikach się zapalił?

5. Jeden z uczestników wyprawy jest poważnie ranny.

6. Mamy trzy istoty, które muszą zostać oczyszczone ze złego wpływu Gór Czarnych. Jak tego dokonamy?

7. Wilkoludy muszą nam opowiedzieć, jakim sposobem wydostały się na wolność i jak wygląda życie w Górach Czarnych.

8. Wszystko wskazuje na to, że powinniśmy teraz zawrócić i próbować dotrzeć do gór od innej strony, ale nie możemy tego zrobić. Nie przedostaniemy się przez krwistą rzekę. Nasze pojazdy nie są już w stanie unieść się w powietrze.

– Piękna lista, nie ma co – jęknął Jori, gdy Faron skończył. Przez dłuższą chwilę wszyscy siedzieli w milczeniu.

– Zacznijmy od punktu pierwszego – rzekł w końcu Marco. – To chyba najprostsze. Moim zdaniem, jeśli wszyscy pomożemy, to uda się nam uwolnić pojazdy.

– To się da zrobić – przytaknął Chor. – Nawet bez magicznych zabiegów.

Zebrani uśmiechali się niepewnie, chociaż tak w ogóle to nikomu nie było do śmiechu.

– Punkt dwa – podjął Ram. – Sprawa rozwiąże się sama, po prostu musimy poruszać się po ziemi. Juggernauty potrafią przeprawić się przez wodę, tylko że chyba nikt nie chciałby się znaleźć w krwistej rzece. Nie, nie to chciałem powiedzieć, oczywiście.

– Stąd już prosto do punktu trzeciego – stwierdził Faron. – Jak zdołamy przedzierać się dalej naprzód?

Teraz milczenie trwało dłużej. Nikt nie miał żadnego pomysłu. Gąsienice Juggernautów będą wciąż na nowo oblepiane przez róże, trzeba by było nieustannie wysiadać i je oczyszczać, a kto odważy się wejść w morze czarnych kwiatów?

Nieśmiałą propozycję zgłosiła Shira:

– A może by tak farangil?

Dolg głęboko wciągnął powietrze.

– Już o tym myślałem. Ale to będzie dla klejnotu straszne obciążenie. Nie wiem po prostu, jak daleko możemy się posunąć, w końcu stanie się równie czarny jak róże i nigdy już nie zdołamy go oczyścić.