Выбрать главу

– Jest bardzo dobry – powiedział, a po chwili uściślił swoją opinię: – Chcę powiedzieć, że jest bardzo dobry w kiepskiej grze. – Uśmiechnął się szeroko. – Czy ja naprawdę gram aż tak źle?

Alyss dotknęła jego dłoni.

– Och, daj spokój. Nie jesteś znowu aż taki kiepski. Jednak nie mogliśmy pozwolić, żeby grał jak wirtuoz, i spodziewać się, że ludzie uwierzą, że to ty. A teraz powiedz mi, czego dowiedziałeś się do tej pory?

Will pokręcił głową.

– Niewiele ponad to, co już wiemy. Cała okolica jest przerażona nie na żarty. Nikt nie puszcza pary z gęby. Nie widziałem Syrona, lecz Orman wydaje się być paskudnym typkiem.

Alyss przytaknęła.

– Zgadzam się. Czy zauważyłeś księgi na jego biurku? – spytała. Will pokręcił głową, więc mówiła dalej: – Jedna to „Uroki i zaklęcia". Druga to „Czary i czarna magia". Były jeszcze inne, ale zdołałam dostrzec tylko te dwa tytuły.

Will skinął głową, nagle rozumiejąc.

– To tłumaczy puste miejsca na półkach w bibliotece – powiedział.

Alyss usiadła na dwuosobowej kanapie, podciągając stopy pod siebie. Willowi wydało się to wyjątkowo urocze.

– A co z jego kuzynem? Kerenem? – spytała. – Czy go spotkałeś?

– Tylko raz. Wydaje się, że to ktoś, kogo dobrze mieć w pobliżu. Prostolinijny. Rzeczowy. I nie lubią się z Ormanem. Zanim się zjawiłaś, Orman ostrzegł mnie, żebym trzymał się od niego z daleka – dodał.

Twarz Alyss przybrała wyraz zadumy.

– Byłoby ci niezręcznie utrzymywać z nim kontakty? – powiedziała.

Will skinął głową, a ona ciągnęła dalej:

– Być może ja mogłabym to robić. Przypuszczam, że flirtowanie z nim pasowałoby do lady Gwendolyn, zwłaszcza że jego pozycja jest niższa niż jej własna. Mogłaby mieć pewność, że nic by z tego nie wynikło.

Will trochę się zdziwił, gdy poczuł, że ten pomysł nie za bardzo przypadł mu do gustu. Keren był przystojny, sympatyczny, i jak zakładał Will, atrakcyjny dla kobiet, z tym swoim otwartym, niefrasobliwym sposobem bycia. Zobaczył, że Alyss uśmiecha się, jak gdyby potrafiła czytać w jego myślach.

– To lady Gwendolyn, a nie ja, będzie flirtować, Willu – wyjaśniła. – A ona jest zaręczona, więc tak jak mówiłam, i tak nic z tego nie wyniknie.

Ona może być zaręczona, ale ty nie jesteś, pomyślał Will. Po chwili otrząsnął się, odpędzając niemiłą myśl. Uzmysłowił sobie, że Alyss tylko wykonywała swoje aktorskie zadanie.

Dziewczyna mówiła dalej:

– Zostawiłam człowieka za murami, w wiosce, przez którą przejeżdżałeś, na wypadek gdybyśmy musieli skontaktować się z Haltem i Crowleyem. Rozbił obóz w lesie i ma ze sobą pół tuzina gołębi pocztowych, jeżeli będziemy mieć do przesłania jakąś wiadomość.

Will odchrząknął nerwowo.

– Właściwie to jest coś, o czym, jak mi się zdaje, powinniśmy ich powiadomić – przyznał.

Alyss umilkła i spojrzała na niego z zaciekawieniem. Will zawahał się, wiedząc, że to, co zamierza powiedzieć, zabrzmi dziwacznie, ale i tak kontynuował:

– Zeszłej nocy w Lesie Grimsdell widziałem Nocnego Wojownika – powiedział.

Rozdział 22

Alyss słuchała uważnie, gdy Will relacjonował wydarzenia ubiegłej nocy.

W jakiejś chwili pomyślał, że Maks chyba także bacznie nadstawia ucha. Kiedy bowiem doszedł do momentu, kiedy olbrzymia postać wyłoniła się z mgły, zauważył, że muzyk opuścił kilka taktów. Uśmiechnął się z goryczą. Nie miał mu tego za złe.

Gdy opowiadał swoje przeżycia, Alyss od czasu do czasu robiła notatki w małym dzienniczku oprawionym w skórę. Teraz uważnie je przeczytała, lekko marszcząc brwi, dłonią podpierając podbródek. W końcu spojrzała na Willa.

– To musiało być straszne – powiedziała.

– I było. – Will nie wahał się przyznać do lęku. Znali się zbyt długo, żeby miał przed nią udawać. Poza tym, jego wyszkolenie oraz uczciwa natura nakazywały mu zdać prawdziwą i dokładną relację z tego, co zaszło, wliczając w to także własne odczucia.

Alyss przez parę sekund stukała palcami w stół, ponownie wpatrując się w swoje notatki. Potem przytknęła pióro do jednego z zapisanych punktów.

– Twój pies… – zaczęła. – A przy okazji, jak ona ma na imię?

– Jeszcze jej nie nazwałem. Wołam na nią po prostu „piesku" albo „panienko".

Alyss kontynuowała:

– Mniejsza z tym. Powiedziałeś, że warczała, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś poruszające się światło?

– Tak. – Czoło Willa zmarszczyło się, usiłował się domyślić, do czego zmierza Alyss.

– A kiedy usłyszałeś szepczące głosy, ona znów zareagowała?

Wrócił myślami do sceny w lesie, starając się odtworzyć to, co się naprawdę wówczas wydarzyło.

– Tak – odparł wreszcie. – Miała przechyloną głowę w taki sposób, jak to robią psy, gdy usłyszą dziwny dźwięk.

– A potem… – urwała i wróciła do czytania notatek. – Zobaczyłeś Nocnego Wojownika, dopiero później usłyszałeś jego słowa, zgadza się?

Przytaknął.

– Ile czasu upłynęło pomiędzy chwilą, gdy zobaczyłeś postać jeszcze milczącą, a następną chwilą, kiedy już usłyszałeś, że się odzywa? Między tymi dwoma momentami nastąpiła może jakaś wyraźna przerwa?

Will raz jeszcze się zawahał, by wszystko sobie przypomnieć. Wiedział, jak istotne mogą być drobne szczegóły, chciał mieć całkowitą pewność, że właściwie je zapamiętał.

– Nastąpiła wyraźna przerwa – odpowiedział. – Może ze dwadzieścia uderzeń serca? Nie mniej. Trudno mi to dokładnie stwierdzić, umierałem ze strachu – dodał, a ona skinęła głową ze zrozumieniem.

– Nie winię cię. Ja uciekłabym znacznie wcześniej niż ty – odparła. Potem wróciła do punktu, który nie dawał jej spokoju.

– Stwierdziłeś, że kiedy postać przemówiła, pies poderwał się i zawarczał?

– Zgadza się. – I wtem coś go olśniło, na ułamek sekundy przed tym, nim Alyss wypowiedziała to na głos.

– A zatem wizja jej nie zaniepokoiła?

Will pokręcił głową.

– Nie. W chwili, gdy pojawiła się postać, moja suka wcale się nie przejęła. Wstała, lecz dopiero kiedy razem usłyszeliśmy głos. Do tej chwili leżała na ziemi… odprężona.

Alyss pokiwała głową.

– A zatem zareagowała na dźwięki i na światła… czego należy się spodziewać po psie, jeżeli były prawdziwe… lecz gdy pojawiła się wysoka na dwanaście metrów postać Wojownika…?

Urwała w pół słowa, a Will dokończył myśclass="underline"

– Nie zwróciła na nią uwagi. Nie widziała jej. Albo, jeśli ją zobaczyła, to nie zaniepokoiła się ani trochę, nie wywęszyła zagrożenia.

Alyss poprawiła się na krześle.

– Wiesz co, Willu, nie jestem ekspertem w dziedzinie zjawisk nadprzyrodzonych, ale wielokrotnie słyszałam, że zwierzęta wyczuwają obecność duchów na długo przed tym, nim zobaczą je ludzie. Jednak twój pies po prostu sobie leżał, niczym się nie przejmując, podczas gdy ty widziałeś olbrzymiego wojownika na tle mgły.

– Sądzisz, że dopadły mnie jakieś majaki? – zapytał Will. Wypowiadając te słowa, poczuł falę gniewu. Alyss łatwo tu siedzieć w świetle dnia i tak myśleć. On wiedział, co zobaczył. Jednak Alyss już kręciła przecząco głową i wyciągała rękę, by dotknąć jego ramienia.

– Wiem, że widziałeś, co widziałeś. I wiem, że nie jesteś bojaźliwy. Twierdzę jednak, że nie natknąłeś się na żadnego ducha. Ten duch to jakaś sztuczka. Pies go zignorował, ponieważ wyczuł, że nie chodzi o coś realnego. Dźwięki, głosy, światła… One tworzą prawdziwe zjawiska fizyczne. Ale postać powstała w wyniku jakiejś sztuczki, jakiegoś rodzaju iluzji.